Wysokie kosci policzkowe. Dlugie wlosy przyproszone siwizna na skroniach. Ogromne, rozbiegane, z pozadliwym blaskiem, oczy. Przygryzione wargi. Blada twarz ze starej monety.

Kobieta wstrzymala oddech, widzac Wlada. Po chwili waskie plecy podniosly sie – wdech – i opadly:

– Ty...

Ruszyla do przodu. Wlad patrzyl na nia, zapamietujac najdrobniejsze szczegoly: „kurza lapke” zmarszczek na kosci policzkowej, od napiecia rozdymajace sie cienkie nozdrza, kazdy wlosek sciagnietych brwi. Byl troche jak starodawny aparat, z ktorego na moment ktos sciagnal czarna pokrywa, dajac mozliwosc tylko ten jeden jedyny raz – i na bardzo krotko – cos zobaczyc.

(A w korytarzu na podlodze siedziala Angela. Wlosy jej rozsypaly sie po ramionach. Patrzyla na Wlada – ze strachem, z nienawiscia, z wyrzutem. Ale tez, jakby bez znaczenia, daleko, gdzies przed siebie).

Wlad przeniosl wzrok na osobe, ktora stala przed nim.

Na Anne.

Anna, bez przekonania, jakby proszac o przebaczenie, usmiechnela sie:

– Wlasnie...

(Sanitariusz stal twarza do sciany. Na zalozonych na plecy rekach mial kajdanki).

Zachar Bogorad szybko, zdecydowanie, zamachal do Wlada:

– Wszystko w porzadku?

Tak, to byl Zachar Bogorad. Wlad potrzasnal glowa, jakby dopiero sie obudzil. Powoli przytaknal.

– Stale szukalem czegos podobnego – wyznal Bogorad, przekazujac skutego sanitariusza pod opieke barczystego chlopaka w sportowej kurtce. – Zdalem sobie sprawe, ze cos jest nie tak, kiedy tak nagle zniknales... Ale pewnie o wiele wolniej bym sie posuwal w sledztwie, gdyby jej – spojrzal z gory na siedzaca Angele – nie przyszlo do glowy napisac listu od ciebie. Napisac list na dobrze znany tobie adres. Jakby od ciebie. Do Anny. Chciala sie chyba na kims za cos zemscic? Ale na kim? I za co?

Wlad znowu popatrzyl na kobiete, ktora caly czas jeszcze stala przed nim.

– Wladek – powiedziala Anna. – Witaj.

Bogorada zawolal ktos z zglebi korytarza. W dwoch podskokach detektyw zniknal im z oczu. Anna niezdecydowanie podala Wladowi reke. Wlad wysunal swoja naprzeciw, ale w ostatnim momencie wstrzymal sie. Nie dotknal wyciagnietej dloni.

Angela poruszyla sie na podlodze. Zaczela wstawac, slizgajac sie plecami po gladkiej scianie. Wlad widzial ja katem oka. Udalo jej sie podniesc na trzesace sie nogi. Ruszyla przed siebie – Wlad ze wstretem odsunal sie. Angela nie majac sily panowac nad soba, zrobila jeszcze pol kroku. Szybko dotknela ramienia Wlada, odwrocila sie i, chwiejnym krokiem, odeszla. Anna cofnela sie, robiac jej wolne miejsce...

Angela odeszla na kilka krokow i zatrzymala sie. Odwrocila sie i, kiedy Wlad spotkal sie z nia spojrzeniem, poczul, jakby dostal cios w twarz.

W nastepnej sekundzie zobaczyl w jej rece maly, czarny pistolet.

Co za ohyda, zdazyl pomyslec. Jaki tani, zalosny, szczeniacki melodramat.

Okazalo sie, ze stoi, zaslaniajac soba Anne. Zakryl ja soba, a Angela zauwazyla ten gest i, wydaje sie, przydala mu jakies znaczenie. Wlad widzial, jak sie usmiechnela. W tym usmiechu nie bylo radosci. Zawisc, bol, rozczarowanie... i szyderstwo. Tak, szyderstwo.

Nie spuszczajac z Wlada blyszczacych, rozpalonych oczu, Angela podniosla pistolet do skroni.

Wystrzal zabrzmial cicho i byl jakby przytlumiony. Wlad zdazyl tylko zauwazyc, ze wlosy Angeli uniosly sie do gory, jak przy skoku. I w tym obloku lecacych wlosow Angela cala zadrzala, jakby z obrzydzenia i przewrocila sie na bok.

Wladowi udalo sie jeszcze wyprowadzic Anne, zanim ta mogla zobaczyc zwloki na podlodze, posrodku korytarza. Ciagnal ja i wlokl za soba, sciskajac jej reke w swojej dloni.

Wyszli na powietrze. Slonce oslepilo ich.

Zielony trawnik obsypany byl zoltymi guzikami dmuchawcow. Kwitl pojedynczy, ogromny jak oblok, kasztan. Zaczynal kwitnac bez.

Anna milczala. Wlad objal ja. Po raz pierwszy w zyciu zrobil to, o czym zawsze marzyl – ale nigdy nie potrafil sie na to zdecydowac.

Wolny. Zupelnie wolny. I nikogo – naprawde nikogo! – nie zdazy juz przywiazac.

A teraz moze. Teraz dotyka ja i nie boi sie o nia. Wszystko, co najgorsze, nastapi niepredko, wszystko co smutne, co nieuniknione...

Stal posrodku slonecznego kregu, obejmujac ukochana kobiete i jego wolnosc byla jak sklepienie.

Вы читаете Dolina Sumienia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×