zycia – nie po smierci, na jawie – nie we snie.

2. Ciemnoskory zapasnik.

Snilo mi sie, ze szukam przedmiotow na dnie oceanu, snilo mi sie, ze ciemnoskory zapasnik ku uciesze gawiedzi zabiera mi sprzed nosa pelny kufel piwa, we snie nie wiedzialem, ze jest zapasnikiem, chcialem go upodlic, daremnie, daremnie, to on mnie upodlil, i we snie nieskonczonym, i na jawie nie zaczetej bylem upodlony. Sny pijaka dzieli od jawy tekturowa sciana, noca pijakowi sni sie to, co przezyl za dnia, trzeba raczej powiedziec: noca pijakowi pokazuja sie jego dzienne majaczenia. Brodzilem, plywalem, tonalem w morzu czterdziestopiecio procentowego alkoholu, budzilem sie zlany brunatnym potem, spogladalem na zegarek, byla czwarta rano, cyferblat parowal gorzka zoladkowa.

Osiemnascie razy lezalem na oddziale delirykow, w koncu doktor Granada w majestacie swej wladzy i w majestacie swej atletycznosci wydal polecenie, by mnie wiecej nie przyjmowano. Bylem nieuleczalny – to pestka, nikt nie jest uleczalny (zwlaszcza zdrowi sa nieuleczalni), ale ja nie rokowalem, nie bylo we mnie woli poprawy, nie chcialem nie pic. Ze skomplikowanych jak fizyka kwantowa testow, ktore roztrzesionym pacjentom polecaly rozwiazywac wyciszone i niezlomne pod wzgledem cielesnym i duchowym terapeutki, wynikalo, ze mam tendencje samobojcze.

– Chce sie pan zapic na smierc? – zapytal doktor Granada.

– Nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam – odparlem, poniewaz w zadnej sytuacji nie bylem w stanie zrezygnowac z finezyjnej frazy. Za pozno zrozumialem, ze nie jest to dar, ale przeklenstwo. Kazda rozmowa telefoniczna obracala mi sie w powiesciowy dialog, kazde pozdrowienie w poetyczny aforyzm, kazde pytanie o godzine w teatralna kwestie. Moj zlakniony wyzszosci, a moze nawet niesmiertelnosci, jezyk rzadzil mna. Bylem we wladaniu jezyka, bylem we wladaniu kobiet, bylem we wladaniu alkoholu.

– Skoro chce sie pan zapic na smierc, czemuz fatyguje nas pan swa rzekomo zdesperowana osoba? Czemuz trudzi pan moj personel? Po coz uczeszcza pan na wyklady i konwersatoria? Po coz pisze pan deliryczne konfesje i prowadzi dziennik uczuc? Na jakaz jasna cholere siostra Viola kluje panskie owadzie zyly? Po coz przepompowujemy przez panskie wydelikacone cialo hektolitry zyciodajnych kroplowek, skoro swiadomie ma pan zamiar oddalic sie od wszystkiego, co zyciodajne?

– Kiedy ja nie chce umrzec.

– Wie pan, panie J… To z kolei brzmi troche zbyt ambitnie.

– Nie chce sie zapic na smierc, w kazdym razie nie teraz. Prawde powiedziawszy, najchetniej zapilbym sie na smierc po dlugim i szczesliwym zyciu.

– Pan ma jednak umyslowosc dziecka, i to dziecka malo rozgarnietego.

– Ach, panie doktorze, ja wiem, przeciez ja doskonale wiem, ze nie mozna, zwlaszcza w moim wypadku nie mozna, pijac, zyc dlugo i szczesliwie. Ale jak mozna zyc dlugo i szczesliwie bez picia?

Na ogol lubilem rozmowy z doktorem Granada, choc niekiedy przeistaczaly sie one w koszmar czczej formy. Najdotkliwszy stan rzeczywistosci: nieprawdziwosc bezobjawowa. Doktor Granada wyglaszal rozumne, gladkie i z pozoru przekonujace kwestie godne ordynatora oddzialu delirykow. Ja skwapliwie wypowiadalem prostackie paradoksy, jakbym pragnal najdobitniej poswiadczyc, iz czesc mych komorek mozgowych obumarla i ich miejsce wypelnia nieaktywna tkanka laczna zwana glejem. Obaj nie dotykalismy istoty rzeczy, obaj zdawalismy sobie sprawe, iz nie dotykamy istoty rzeczy, obaj bylismy udreczeni nieuchwytnoscia istoty rzeczy. Ale tez pijak, a nawet doktor pijaka, pragnacy dotknac istoty rzeczy, znajduja sie w bardzo trudnej sytuacji. Szekspir dotknal istoty rzeczy, Newton dotknal istoty rzeczy, Tolstoj dotknal istoty rzeczy, Einstein dotknal istoty rzeczy a pijak? Pijakowi zawsze trudniej.

– Jak mozna dlugo i szczesliwie zyc bez picia? – Wypowiadalem to pelne kontuarowego polotu zdanie, twarz moja nabierala figlarnego wyrazu i natychmiast pragnalem plunac w sam srodek swej znieprawionej przez gorzalke duszy. Rzecz jasna, dobrze wiedzialem, ze mozna, mozna, tak jest, mozna dlugo i szczesliwie zyc bez picia. Osobiscie znalem ludzi, co bez picia zyli dlugo i szczesliwie a nawet, jak nie znalem ich osobiscie (bo chyba faktycznie nikogo szczesliwego osobiscie nie znalem, a nawet nie chcialem poznac, jak slyszalem, ze o kims mowia: ten to szczesliwy, temu to sie wiedzie, ten to udane zycie prowadzi, uciekalem przed takimi szczesciarzami, uciekalem jak przed zaraza), nawet jak nie znalem ich osobiscie, to inni ich znali, a nawet jak inni ich nie znali, to tamci szczesliwcy i tak byli. Byli i sa. W koncu bez przesady z pijakami, pijacy stanowia margines, przewazajaca czesc ludzkosci nie pije. Choc w gruncie rzeczy nie bardzo wiadomo dlaczego. Dlaczego, w gruncie rzeczy, przewazajaca czesc ludzkosci nie pije? Jakie sa powody? Oto jedna ze slynnych fundamentalnych kwestii. Kwestyj – bestyj. Chlanie wody jest tematem tak kreatywnym, ze w kazdej chwili powstac moze jakas fundamentalna kwestia. Gdziekolwiek oblicze swe obrocisz, ktorakolwiek ze sciezek wiodacych przez grzezawiska wybierzesz, wszedy natknac sie mozesz na aniola z mieczem ognistym, i przemowi aniol do ciebie (a glos jego bedzie jako glos wielu wod), zapyta: czemuz nie pijesz, bracie moj? I jesli ty, bracie moj, odpowiesz, ze nie pijesz, bo nie masz takiej potrzeby, albo ze nie pijesz, bo wodka ci nie smakuje, albo, nie daj Boze, odpowiesz, ze nie pijesz, poniewaz nie potrzeba ci zadnych sztucznych podniet, albo cos rownie glupiego powiesz, na przyklad powiesz, ze nie pijesz, bo swietnie sobie radzisz bez alkoholu, jesli ty, grzeszny czlowiecze, w naiwnosci, ale i w bezczelnosci swej cos takiego powiesz, to wiedz: surowa kara cie spotka. A jak mowi Pismo: kara za grzech jest smierc.

Osiemnascie razy lezalem na oddziale delirykow, subtelne blizny po wszytych esperalach zdobia me cialo, tak jak igliwie zdobi drzewo iglaste, moja watroba ma niepowtarzalny zapach mieszaniny perfum, wod kolonskich i spirytusu salicylowego, a byl przeciez i w moim zyciu taki niepojety czas, kiedy i ja mowilem: nie pije, kiedy watroba moja nie pachniala perfumami i kiedy skora moja byla gladka. A dlaczegoz to ty nie pijesz, bracie nasz? – pytali siedzacy za kontuarem bracia moi i zli byli, i duch Wieniedikta Jerofiejewa unosil sie nad ich glowami, i ich bezwolne jezyki mowily jego jezykiem, i ja zapisywalem kilka linijek pod jego wplywem i, oddawszy czesc, wyzwalalem sie spod jego wplywu. Pomiedzy najzreczniejsza nawet literatura a porywcza prostota wlasnej trwogi nie ma bowiem wyboru. Czemuz nie pijesz, bracie nasz? – pytali siedzacy za kontuarem. – Nie pije – odpowiadalem, bo nie mam checi, bo mi nie smakuje, nie potrzebuje zadnych sztucznych podniet, swietnie sobie radze bez alkoholu. Tak odpowiadalem i prawda to byla, tyle ze do czasu. Do czasu, az wybila godzina tryumfalnego klina. Do czasu, az zajrzalem w paszcze fundamentalnej flaszce. Opowiem o tym, gdy przyjdzie czas opowiesci o tryumfalnym klinie, fundamentalnej butelce i wciaz jeszcze nie wypitej szklance ciezkiego jak wieko napitku. Na nieruchomej powierzchni wbita w plasterek cytryny wiruje malenka czarna parasolka.

3. Doktor Granada.

– Wie pan, panie J… Jestem absolutnie pewien, ze ani jeden z kilkudziesieciu lezacych teraz na moim oddziale orlow oraz ani jedna z kilku orlic nie wzbije sie juz w powietrze. Nikt z was nie wyzdrowieje, nikt z was nie przestanie pic. Ani dzielacy z panem pokoj Kolumb Odkrywca, ani Szymon Sama Dobroc, ani Don Juan Ziobro, ani Krol Cukru, ani Przodownik Pracy Socjalistycznej, ktorego zywy trup nie dalej jak wczoraj znow zawital w nasze progi, ani Najbardziej Poszukiwany Terrorysta Swiata, ani Krolowa Kentu, ani Fanny Kapelmeister, ani Joanna, ani Marianna, nikt z was z pewnoscia nie przestanie pic. O wyliczonym przeze mnie czcigodnym areopagu szkoda zreszta w ogole gadac. W koncu i debiutanci sa tu bez szans, ale tez nawet ci, co przybyli do mnie po raz pierwszy, nie sa juz debiutantami, to przewaznie tworcy bardzo zaawansowani, prawdziwym debiutantom, co teraz na osiedlowym skwerku odkrecaja pierwsza flaszke, nawet do glowy nie przychodzi, ze zostana kiedys zasluzonymi klasykami. Doktor Granada spogladal na swiat jednym okiem, drugie (a moze pierwsze? Ktore oko jest pierwsze, a ktore drugie? Oto klasyczny przyklad kwestii pijackiej; nader subtelnie mozna jej wszelakich aspektow, popijajac, dociekac), drugie, a moze pierwsze oko doktora zaroslo bielmem, dolegliwosc raczej powierzchowna i latwa do usuniecia przez kolege chirurga, doktor czynil jednak slusznie, nie tylko nie likwidujac, ale wrecz kultywujac swa jednoocznosc. Przydawala mu ona przywodczej charyzmy, w naszych dziurawych mozgach odzywaly reminiscencje przeczytanych w dziecinstwie ksiazek o piratach, pielegniarki na cyklopizm ordynatora reagowaly omdlewajaco, dawno zauwazylem, ze dobitna asymetria meskiej anatomii wzmaga w

Вы читаете Pod mocnym aniolem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×