tydni byli koznym svaim dniom padobnyja adzin da adnaho zaslanki iluminatarau apuskalisia i padymalisia, noccu adzin kasmar zmianiausia druhim; ranicaj my ustavali, i pacynalasia hulnia. A ci hulnia heta byla? Ja prytvarausia spakojnym, Chery taksama; mauklivaja zhoda, znarocysty, uzajemny padman stali nasym aposnim prystaniscam. My smat havaryli pra toje, jak budziem zyc na Ziamli; pasielimsia dzie-niebudz kala vialikaha horada i bols nikoli nie razlucymsia z blakitnym niebam i zialonymi drevami; razam prydumvali abstanouku nasaha buducaha doma, abmiarkouvali nas sad i navat spracalisia pra detali… pra zyvuju aharodzu, pra lauki… Ci vieryu ja u heta? Nie. Ja viedau, sto heta niemahcyma. Navat kali Chery pakinie Stancyju i budzie zyvaja, to usio adno jana nie spuscicca na Ziamlu: tudy moza prylaciec tolki calaviek, a calaviek — heta jaho dakumienty. Pad cas piersaj za pravierki nasa padarozza zakoncylasia b. Jany pasprabujuc vysvietlic, chto jana, razjadnajuc nas, a heta adrazu z vydasc Chery. Stancyja — adzinaje miesca, dzie my mahli zyc razam. Ci zdahadvalasia pra heta Chery? Napeuna. Ci joj chto- niebudz skazau? U sviatle usiaho, sto adbylosia, vidac, sto tak.

Adnojcy noccu praz son ja pacuu, sto Chery cicha ustaje. Ja chacieu abniac jaje. Tolki moucki, tolki u ciemry my mahli jasce adcuvac siabie svabodnymi; u adcai, jaki akruzau nas z usich bakou, hetaje zabyccio bylo karotkacasovaj adterminoukaj pakuty. Chery, zdajecca, nie zauvazyla, sto ja pracnuusia. Nie paspieu ja praciahnuc ruku, jak jana uzo ustala z lozka. Napausonny, ja pacuu slepannie bosych noh. Camusci mnie stala strasna.

— Chery, — prasaptau ja. Kryknuc ja pabajausia.

Ja sieu na lozku. Dzviery u kalidor byli pracynienyja. Tonienkaja paloska sviatla nauskasiak pierasiakala pakoj. Culisia scisanyja halasy. Jana z niekim razmaulaje? Z kim?

Ja uschapiusia z pascieli, ale raptam znou spalochausia, nohi padkasilisia, ja prysluchausia — usio cicha. Pavoli loh na lozak. Halava az trascala. Ja pacau licyc. Dalicyu da tysiacy i spyniusia; dzviery cichienka adcynilisia; Chery uvajsla u pakoj i znieruchomiela, prysluchouvajucysia da majho dychannia. Ja starausia dychac spakojna.

— Krys?.. — septam paklikala Chery.

Ja nie adhuknuusia. Jana cichienka lahla. Ja adcuvau, sto jana baicca pavarusycca, i zniasilena lazau pobac. Nie viedaju, kolki heta douzylasia. Ja pasprabavau prydumac choc niejkaje pytannie, ale cym bols minala casu, tym vyrazniej ja adcuvau, sto nie pacnu piersy. Prykladna praz hadzinu ja zasnuu.

Ranica prajsla jak zvycajna. Ja padazrona razhladvau Chery, kali jana hetaha nie zauvazala. Pasla abiedu my siadzieli pobac nasuprac ahladnaha iluminatara, za jakim plyli nizkija ryzyja chmary. Stancyja slizhala u ich, jak karabiel. Chery cytala knihu, a ja pazirau na Akijan. Aposnim casam heta bylo maim adzinym zaniatkam i adpacynkam. Ja zrazumieu, sto kali peunym cynam nachilic halavu, to mozna ubacyc u skle nasy adlustravanni, prazrystyja, ale vyraznyja. Ja zniau ruku z padlakotnika. Chery — bacyu ja u skle, — pierakanausysia, sto ja zahledzieusia na Akijan, chutka nachililasia nad padlakotnikam i dakranulasia hubami da miesca, dzie tolki sto lazala maja ruka. Ja pa-raniejsamu siadzieu nienaturalna prama, Chery schililasia nad knihaj.

— Chery, kudy ty vychodzila sionnia noccu?

— Noccu?

— Aha, noccu.

— Ty sto… tabie prysnilasia, Krys. Ja nikudy nie vychodzila.

— Nie vychodzila?

— Nie. Tabie prysnilasia.

— Napeuna, — adkazau ja. — Prauda, vidac, mnie heta prysnilasia…

Viecaram, kali my klalisia spac, ja znou pacau havaryc pra nasa padarozza, pra viartannie na Ziamlu.

— Pierastan, nie chacu pra heta cuc, — pramovila Chery. — Nie treba, Krys. Ty z viedajes…

— Sto?

— Dy tak, nicoha.

Kali my uzo lazali, Chery skazala, sto joj chocacca pic.

— Tam na stale staic sklanka soku, padaj mnie, kali laska.

Jana adpila palovu i praciahnula sklanku mnie. Ja nie chacieu pic.

— Za majo zdarouie, — usmichnulasia Chery.

Ja vypiu sok, jon zdausia mnie salanavatym, ale ja nie zviarnuu na heta uvahi.

— Pra sto z nam havaryc, kali ty nie chocas havaryc pra Ziamlu? — spytausia ja, kali Chery patusyla sviatlo.

— Ci azaniusia b ty, kali b mianie nie bylo?

— Nie.

— Nikoli?

— Nikoli.

— Camu?

— Nie viedaju. Dziesiac hadou ja prazyu adzin i nie zaniusia. Nie budziem pra heta, kachanaja…

U halavie sumiela, nibyta ja vypiu butelku vina.

— Nie, davaj pahavorym, davaj. A kali b ja ciabie paprasila?

— Kab ja azaniusia? Hlupstva, Chery. Mnie nichto nie patrebien, mnie patrebna tolki ty.

Chery schililasia nada mnoj. Ja adcuvau jaje dychannie na svaich hubach, jana tak mocna abniala mianie, sto nievierahodnaja sanlivasc na imhniennie minulasia.

— Skazy pra heta inaks.

— Ja kachaju ciabie.

Jana utknulasia halavoj u majo placo, ja adcuu, jak dryzac jaje viejki, Chery plakala.

— Chery, sto z taboj?

— Nicoha. Nicoha. Nicoha, — pautarala jana storaz cisej.

Ja sprabavau raspluscyc vocy, ale jany sami zapluscvalisia. Nie viedaju, kali ja zasnuu.

Mianie razbudzila cyrvonaje sviatlo. Halava byla jak alavianaja, syja nie hnulasia, byccam usie kosci zraslisia u adnu. U rocie zasmiahla, ja nie moh varusyc jazykom. Mo ja atruciusia niecym, padumau ja, z ciazkasciu padymajucy halavu. Ja praciahnuu ruku u napramku Chery i natknuusia na chalodnuju prascinu.

Ja uschapiusia.

Lozak byu pusty, u pakoi — nikoha. Sonca cyrvonymi dyskami adlustrouvalasia u skle. Ja ustau. Vyhlad u mianie byu, vidac, smiesny, ja chistausia, jak pjany. Chapajucysia za meblu, ja daskandybau da safy, u dusavoj — nikoha. U kalidory taksama. U labaratoryi — nikoha.

— Chery!!! — zakrycau ja pasiarod kalidora, niaukludna razmachvajucy rukami. Chery… — prachrypieu ja jasce raz, pra usio uzo zdahadausysia.

Nie pomniu, sto adbyvalasia pasla. Zdajecca, ja biehau pa usioj Stancyi nie apranuty, zahladvau navat u trum, pasla u nizni sklad i biu kulakami u zacynienyja dzviery. Mahcyma, ja byu tam niekalki razou. Trapy az zvinieli, ja padau, padymausia, znou niekudy imcausia, dabrausia navat da prazrystaj aharodzy, za jakoj bylo vyjscie vonki — padvojnyja braniravanyja dzviery. Ja sturchau ich z usioj sily i maliu, kab heta byu son. Niechta pobac sa mnoj tros mianie, niekudy ciahnuu. Pasla ja apynuusia u maloj labaratoryi. Na mnie byla mokraja chalodnaja sarocka, valasy zliplisia. Nozdry i jazyk abpalvau spirt. Ja napaulazau, ciazka dychajucy, na niecym mietalicnym, a Snaut u svaich brudnych sarackovych stanach vaziusia kala safki z lekami, pieravarocvajucy tam niesta; instrumienty i sklo strasna hrymieli.

Raptam ja ubacyu Snauta kala siabie; jon, nachiliusysia, uvazliva zazirau mnie u vocy.

— Dzie jana?

— Jaje niama.

— Ale… ale Chery…

— Niama bols Chery, — pavoli i vyrazna pramoviu jon, nahnuusysia jasce nizej da majho tvaru, byccam jon udaryu mianie, a zaraz chacieu pahladziec, sto z hetaha atrymalasia.

— Jana vierniecca, — prasaptau ja, zapluscvajucy vocy.

I upiersyniu ja nicoha nie bajausia, nie bajausia pryvidnaha viartannia, nie razumiejucy, jak moh bajacca niekali.

— Vypi.

Snaut padau mnie sklanku z cioplaj vadkasciu. Ja pahladzieu na vadkasc i raptam plochnuu jaje jamu u tvar. Jon adstupiusia, vycirajucy vocy; ja padskocyu da jaho. Jon byu taki malenki!

— Heta ty?!

— Pra sto ty havorys?

— Nie chlusi, sam viedajes, pra sto. Ty razmaulau z joj minulaj noccu? I zahadau joj dac mnie snatvornaje, kab… Sto ty z joju zrabiu? Kazy!!!

Snaut pasukau niesta u nahrudnaj kiseni, dastau zmiatuju kapertu. Ja vychapiu jaje. Kaperta byla zaklejena, nie padpisana. Ja raskleiu jaje. Vyniau skladzieny u catyry stolki listok. Bujny, krychu dziciacy pocyrk, niarounyja radki. Ja paznau jaho.

„Kachany, ja sama paprasila jaho. Jon dobry. Strasna, sto mnie davialosia padmanuc ciabie, nielha bylo inaks. Ty mozas zrabic dla mianie tolki adno sluchaj jaho i sanuj siabie. Ty cudouny”.

Unizie stajala adno zakreslenaje slova, ja zdoleu pracytac jaho: „Chery”. Jana napisala, pasla zamazala; byla jasce adna litara — ci to X, ci to K — nie razabrac. Ja pracytau adzin raz, druhi. Jasce raz. Ja pracvieraziusia uzo, nie moh ni krycac, ni stahnac.

— Jak? — prasaptau ja. — Jak?

— Pasla, Kielvin. Trymajsia.

— Ja trymajusia. Kazy! Jak?

— Anihilacyja.

— Jak? Heta z aparat?.. — vyrvalasia u mianie.

— Aparat Rosa nie prydatny. Sartoryus zmajstravau insy, spiecyjalny destabilizatar. Maly. Radyus dziejannia — niekalki mietrau.

— Sto z joj?..

— Jana znikla. Uspyska i pavietranaja chvala. Slabaja chvala — i usio.

— Kazas, maly radyus dziejannia?

— Tak. Na bolsy nie bylo materyjalu.

Scieny raptam pacali padac na mianie. Ja zapluscyu vocy.

— Bozuchna… jana… vierniecca, prauda, vierniecca…

— Nie.

— Camu?

— Nie vierniecca, Kielvin. Ty pamiatajes pienu, sto uzdymajecca? Pasla hetaha jany nie viartajucca.

— Nikoli?

— Nikoli.

— Ty zabiu jaje, — cicha pramoviu ja.

— Tak. A ty chiba nie zrabiu by hetaha? Na maim miescy?

Ja uskocyu i pacau biehac ad sciany da kuta i nazad. Dzieviac krokau. Pavarot. Dzieviac krokau. Ja spyniusia pierad Snautam.

— Pasluchaj, davaj padadzim rapart. Zapatrabujem pramoj suviazi z Savietam. Heta mozna zrabic. Jany pahodziacca. Pavinny. Planieta budzie vyklucana z Kanviencyi Catyroch, usie srodki mahcymyja. Vykarystajem hienieratar antymateryi. Dumajes, sto josc niesta takoje, sto moza supracstajac antymateryi? Nicoha niama! Nicoha! — pieramozna huknuu ja, asleply ad sloz.

— Ty chocas jaho zniscyc? — spytausia Snaut. — Navosta?

— Idzi! Pakin mianie!

— Nie pajdu.

— Snaut!

Ja pazirau jamu u vocy. Jon admouna pakruciu halavoj.

— Caho ty chocas? Caho ty ad mianie dabivajessia?

Snaut padysou da stala.

— Dobra. Padadzim rapart.

Ja adviarnuusia i znou zamitusiusia pa pakoi.

— Siadaj.

— Adcapisia.

— Iosc dva pytanni. Piersaje — fakty. Druhoje — nasy zadanni.

— I pra heta treba havaryc mienavita ciapier?

— Tak, ciapier.

— Nie chacu. Razumiejes? Heta mianie nie datycyc!

— Aposni raz my paslali paviedamlennie pierad smierciu Hibaryjana. Bols jak dva miesiacy tamu. My abaviazany padrabiazna dalazyc pra praces zjaulennia…

— Ty zmouknies? — Ja schapiu jaho za

Вы читаете Salarys
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×