przypomina skore slonia, nadawaly temu miejscu niejaka egzotycznosc.

Denise oczekiwala mnie, bujajac sie w wiszacym fotelu ogrodowym, ktorego lancuchy zgrzytaly cicho pod jej ciezarem. Moje rozczarowanie bylo tak silne, ze zrobilo mi sie prawie slabo.

Zblizylem sie do Denise ociezalym krokiem. Byla ubrona w kostium z bialego jedwabiu. Zdjela pantofle, aby moc podwinac nogi pod siebie.

– Przykro patrzec na twoja mine – oswiadczyla i smutno zaczela sie smiac.

Byla piekna, podniecajaca. Wokol niej, unosil sie dyskretny zapach eleganckiego Paryza.

– Nie spodziewalem sie twojej wizyty – wydusilem z siebie, calujac ja bez wiekszego zapalu.

– Mojej wizyty! Ale masz powiedzonka! Tak, jak bysmy, ty i ja, skladali sobie wizyty! – Poglaskala mnie po twarzy gestem pelnym dobroci i czulosci. – Czyzby przypadkiem ktos mnie zastapil?

– Nie badz glupia!

Jej spojrzenie dotarlo az do glebi mojej duszy, potem pokiwalo glowa jak lekarz, ktory zastanawia sie jeszcze nad diagnoza.

– Wzielo mnie to nagle. Jeszcze dzis rano nie wiedzialam, ze przyjade. Przechodzac w samo poludnie obok biuro podrozy na Polach Elizejskich, poczulam nagle, jak ogarnia mnie chandra. Weszlam i zapytalam, czy jest po poludniu jakis samolot do Nicei: byl. Jak ci sie zylo beze mnie?

– Jakos sie zylo.

– Dobrze, czy zle? Badz przynajmniej uprzejmy i sklam.

– Nie bylo jeszcze tak zle. Bylo szaro, letnio, nijako...

– U mnie bylo tak samo. Zdarzylo ci sie cos milego?

– Nie.

Twarz Marjorie zjawila sie przed moimi oczami, poczatkowo wyrazna, ale po chwili zniknelo.

– Nie wmowisz mi, ze byles cnotliwy?!

– Nie mam zamiaru niczego ci wmawiac, ale taka jest prawda.

Podniosla sie i palcami nog przyciagnela do siebie pantofle. Wyciagnela do mnie reke gestem pelnym obietnic.

– Idziesz?

Wlasciciel hotelu, ktory wyraznie na nas czatowal, zblizyl sie w chwili, gdy zabieralem jej walizki z hallu.

– Niech pan to zostawi, panie Valaise, przyniesiemy je panu.

– Nie trzeba!

Gdy bylismy juz na schodach zapytal, starajac sie nie wybuchnac smiechem, nad ktorym ledwo panowal:

– Podac jutro dwa sniadania?

– Tak, dwa.

ROZDZIAL IV

Nastepnego dnio obudzilem sie w pelni pogodzony z calym swiatem. Radosc i odprezenie – oto, co odczuwalem. Odnosilem tez – nie bardzo wiedzialem dlaczego – kojace wrazenie... Wszystko to przypominalo rekonwalescencje.

Wstalem bez trudu, rozpierala mnie cudowna radosc. Slonce wpadalo przez szpary w okiennicach pokrywajac sciany pokoju zlocistymi plamami. Podszedlem do okna i uchylilem okiennice. Mechanik z naprzeciwka pucowal jakis czerwony woz sportowy, ktory wygladal jak zabawka. Wtedy, na zasadzie skojarzen, znowu zaczalem myslec o Marjorie Faulks.

Denise, chroniac sie przed razacym sloncem, zaslaniala reka oczy. Przymknalem okiennice, zeby uniknac oslepienia. Naga, lezala na lozku. Rozrzucone przescieradla spadly na podloge.

– To naprawde wspaniale – westchnela, rozkladajac ramiona.

– Co takiego?

– Lato! Riwiera! Slonce... I pomyslec, ze gdzies teraz zyja sobie Eskimosi w domkach z lodu i Anglicy pod parasolami.

Anglisy pod parasolami! Wyobrazilem sobie Marjorie Faulks na Regent Street pod blekitna parasolka. Goraco pragnalem, aby nie poszla po moj list. Zreszta, gdyby do mnie napisala, postanowilem nie odpisac. Jak moglem wysmarowac szesc kartek plomiennych wyznan do tej nieznajomej? Znowu ujrzalem ja, jak siedzi w moim MG i znow ogarnelo mnie pierwotne rozdraznienie. Z przyrumieniona od slonca twarza i wlosami zlepionymi morska woda wydawala mi sie brzydka. Nie podobal mi sie rowniez jej cierpki glosik.

– O czym mysli mezczyzna mojego zycia? – zapytala Denise, ktora caly czas spogladala na mnie.

– Nie mysle, tylko plyne w sina dal.

– Plyniesz beze mnie. Odnosze wrazenie, ze cos ci sie przytrafilo.

Nie rozumialem, do czego zmierza. Denise byla osoba spontaniczna, ktora umiala mowic wprost nawet wtedy, kiedy kpila ze mnie.

– Jean-Marie, ty juz mnie nie kochasz!

– Chyba zartujesz? – wyszeptalem.

Zrobilo mi sie glupio.

– Wiesz przeciez doskonale, Denise, ze nie moge zyc bez ciebie. Wczoraj zycie wydawalo mi sie nie do zniesienia, a dzis chce mi sie spiewac.

– To o niczym nie swiadczy. Najwyzej o tym, ze miales ochote sie kochac i miales dosc samotnosci...

Zaklalem cicho, wyskakujac z lozka. – Wyglada na to, ze czynisz wszystko, aby mi zepsuc dzien.

Wyciagnela do mnie swoje rozkoszne ramiona.

– Chodz mi wybaczyc, moj ty piekny egoisto!

* * *

Przez pelne cztery dni zachowywolismy sie jak dwoje dzieci zadnych slonca i swobody. Zawsze

z pogarda odnosilem sie do tych scen filmowych, w ktorych jakas para goni sie po plazy, aby wreszcie rzucic sie w fale. Przez te cztery dni nie myslalem o Marjorie Faulks. Zniknela jak wiekszosc kobiet, ktore spotkalem na swojej drodze.

To zdarzylo sie dopiero piatego dnia. Schodzilismy z naszego pokoju w strojach plazowych i Denise poszta do recepcji oddac klucz.

Czekalem na nia w hallu, patrzac jak pokojowki taszcza narecza bielizny. Powietrze pachnialo benzyna.

– Masz, jest list do ciebie.

Denise zblizala sie, trzymajac na rakiecie od badmintona podluzna koperte. Na znaczku widnial wizerunek Elzbiety II.

Znienawidzilem nagle to pochyle, pelne ozdobek, tak typowe dla wszystkich Anglikow pismo.

Ta idiotka odebrala moj list i musiala odpisac. Spotkalem drwiace spojrzenie Denise.

– Nie czytasz?

– Co to moze byc? – wybelkotalem, biorac koperte do reki.

Dla zachowania twarzy i aby przestac patrzec na Denise oczyma pelnymi zmieszania, rozdarlem koperte zebami i wyjalem przepolowiony list, ktory musialem teraz skladac, aby moc go przeczytac.

„Nie wiem, czy zna pan Londyn, ale od trzech dni pan w nim zamieszkuje...'.

Muzyka ma te wlasciwosc, ze w ciagu czterech sekund moze doprowadzic do zmiany stanu ducha. To pierwsze zdanie zabrzmialo jak mozartowskie takty. Jakis magiczny hymn zabrzmial w moim sercu, a nieobecnosc Marjorie odczulem jak cios w sama krtan. Wiersze listu skakaly przed oczami, z trudem utrzymywalem razem obie polowy, bo rece mi drzaly ze wzruszenia.

Вы читаете Trawnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×