Isaac Asimov

Nemezis

NOTA AUTORA

Ksiazka ta nie jest czescia Fundacji ani serii poswieconej Robotom. Nie nalezy takze do cyklu Cesarstwo. Jest oddzielna caloscia. Pomyslalem, ze powinienem poinformowac o tym Czytelnikow, by uniknac nieporozumien. Oczywiscie nie jest wykluczone, ze kiedys napisze powiesc laczaca te ksiazke z innymi, z drugiej strony jednak nie ma pewnosci, czy tak sie stanie. Jak dlugo mozna katowac wlasny umysl wymyslajac koleje przyszlej historii?

Kolejna sprawa. Dawno temu postanowilem przestrzegac jednej podstawowej zasady pisarskiej: byc przejrzystym. Porzucilem wszelka mysl o pisaniu poetyckim, symbolicznym czy eksperymentalnym, a takze o wszystkich innych formach pisarskich, ktore byc moze zapewnilyby mi (zakladajac, ze bylbym wystarczajaco dobry) Nagrode Pulitzera. Zalezy mi tylko na przejrzystosci, dzieki ktorej nawiazuje bardzo cieple stosunki z Czytelnikami.

A krytycy? Coz, niech mowia, co im sie podoba.

Z przykroscia musze jednak stwierdzic, ze moje ksiazki pisza sie same. Ze zdumieniem odkrylem kiedys, ze powiesc, ktora macie Panstwo przed soba, napisala sie dwutorowo: jeden ciag wypadkow dzieje sie w narracyjnej terazniejszosci, drugi odbywa sie w przeszlosci, ale stale dogania terazniejszosc. Z pewnoscia nie nastreczy to klopotow w czytaniu, ale poniewaz jestesmy przyjaciolmi, wolalem Panstwa uprzedzic.

PROLOG

Siedzial samotny, odgrodzony od swiata.

Gdzies tam byly gwiazdy i ta jedna, wokol ktorej krazylo kilka planet. Widzial ja oczyma duszy; widzial ja znacznie lepiej niz w rzeczywistosci za matowymi teraz oknami.

Niewielka, rozowoczerwona gwiazda, koloru krwi i zaglady, noszaca takze odpowiednie miano.

Nemezis!

Nemezis, uosobienie zemsty bogow.

Przypomnial sobie opowiesc zaslyszana w dziecinstwie; legende, mit, basn o ziemskim potopie, ktory zgladzil grzeszna, zdegenerowana ludzkosc, ocalajac jedna rodzine, od ktorej wszystko zaczelo sie na nowo.

Tym razem nie bylo potopu. Tylko Nemezis.

Ludzkosc ponownie ulegla degeneracji i zemsta Nemezis bedzie odpowiednia kara. Zaden potop. Nic tak trywialnego jak potop.

Czy ktos ocaleje…? A jesli nawet, to dokad pojdzie?

Dlaczego nie czul litosci? Ludzkosc nie moze istniec tak jak do tej pory. Jej grzechy prowadzily ja ku zagladzie. Czy powinien odczuwac litosc, jesli powolna, pelna cierpien smierc zostanie zastapiona przez inna, znacznie szybsza?

A oto planeta krazaca wokol Nemezis. Obok niej satelita. I Rotor okrazajacy Ksiezyc.

Podczas potopu uratowala sie jedna rodzina, ktora zbudowala arke. W zasadzie nie wiedzial, czym byla arka, wyobrazal jednak sobie, ze byla czyms podobnym do Rotora. Rotor takze uratuje fragment ludzkosci, od ktorego wszystko zacznie sie na nowo w innym, lepszym swiecie.

Stary swiat? Niech zajmie sie nim Nemezis!

I znowu ja zobaczyl. Czerwonego karla nieugiecie pracego do przodu. Karzel nie musial obawiac sie niczego.

Podobnie jak jego planety. A Ziemia? No, coz…

Ziemio! Nemezis zdaza ku tobie!

Dyszy zadza Zemsty!

Rozdzial 1

MARLENA

Marlena po raz ostatni widziala Uklad Sloneczny, gdy miala nieco ponad roczek. Oczywiscie niczego nie pamietala. Co prawda wiele czytala na temat Ukladu, mimo to nigdy nie czula sie z nim zwiazana, nie byla jego czescia. Przez cale swoje pietnastoletnie zycie znala tylko Rotora. Zawsze wydawalo jej sie, ze jest olbrzymi. Mial przeciez srednice osmiu kilometrow. Gdy skonczyla dziesiec lat, zaczela co jakis czas — najczesciej raz na miesiac, jesli tylko byla wolna — spacerowac wokol Rotora, tak dla rozrywki. Specjalnie wybierala okolice o malym ciazeniu, mogla wtedy troche sie poslizgac. To dopiero bylo smieszne! Slizgala sie i spacerowala, a Rotor ciagnal sie bez konca razem z domami, parkami, farmami, no i przede wszystkim z ludzmi.

Spacer zabieral jej caly dzien, ale matka nie protestowala. Zawsze mowila, ze Rotor jest absolutnie bezpieczny.

„Nie tak jak Ziemia” — dodawala, ale nie wyjasniala, co miala na mysli. Na pytanie, dlaczego Ziemia nie jest bezpieczna, odpowiadala ciagle: „niewazne”.

Marlena nie przepadala za ludzmi. Mowiono, ze wedlug nowego spisu na Rotorze mieszka ich szescdziesiat tysiecy. Za duzo. Strasznie duzo. Kazdy z nich nosil maske. Marlena nienawidzila masek, poniewaz wiedziala, ze ludzie w srodku sa inni. Nie mowila o tym nikomu. Kiedys, gdy byla mlodsza, usilowala powiedziec o tym matce, ale ona bardzo sie gniewala i zabronila jej powtarzac takie bzdury.

Dorastajac, coraz wyrazniej widziala falsz na ludzkich twarzach, przestala sie jednak tym martwic. Nauczyla sie traktowac to jako cos normalnego, coraz czesciej tez wolala byc sama z wlasnymi myslami.

Ostatnio zastanawiala sie nad Erytro — planeta, wokol ktorej krazyli przez cale jej zycie. Nie miala pojecia, skad biora sie te mysli. Wslizgiwala sie na poklad obserwacyjny o przeroznych porach i wpatrywala sie w glob zglodnialym wzrokiem, ktory wyrazal chec bycia tam, wlasnie na Erytro.

Matka, ktora wreszcie stracila cierpliwosc, pytala ja, po co ktos taki jak ona mialby poleciec na pusta, martwa planete, ale Marlena nie znala odpowiedzi. Nie miala pojecia, po co.

„Po prostu chce”, mowila.

Teraz takze stala samotna na pokladzie obserwacyjnym i przygladala sie Erytro. Rotorianie rzadko tutaj zagladali. Widzieli planete tyle razy i z jakiegos powodu absolutnie nie podzielali zainteresowania Marleny.

A oto i Erytro, czesciowo oswietlona, czesciowo zas pokryta cieniem. W mrokach pamieci Marlena odnajdywala obraz siebie samej trzymanej na rekach, podczas gdy planeta stawala sie coraz wieksza w oczach

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×