Aleksander Abramow, Siergiej Abramow

Wszystko dozwolone

Wsio dozwoleno

Przelozyl Slawomir Kedzierski

Czesc pierwsza. Zielone slonce

Rozdzial I

Na planecie nie ma zycia. A moze jest?

Podswietlny kosmolot wszedl na kurs zblizenia z Hedona juz po wygaszeniu predkosci. Teraz mialo nastapic wielokrotne, dlugie i nudne okrazanie planety, az do chwili, kiedy w obserwacyjnym iluminatorze bedzie mozna dostrzec czarne szkliwo zaimprowizowanego kosmodromu i maszt sasiadujacej z nim stacji kosmicznej, na ktorym powiewa flaga Narodow Zjednoczonych. Na razie jednak w owalu iluminatora, w tuszu obcej przestrzeni kosmicznej plynal jedynie srebrny dysk, na ktorym w odblasku poswiaty niewyraznie majaczyla plama kontynentu, obwiedziona wijaca sie linia oceanu.

Trzech czlonkow zalogi stalo kolo okna zwroconego na ten odlegly od Ziemi zakatek kosmosu: Kapitan, ktorego obowiazkiem bylo wszystko wiedziec i wszystko przewidywac, konnektor Alik utrzymujacy laserowa lacznosc z Ziemia i stacja kosmiczna na Hedonie, Bibl, specjalista omnibus, ktory w jednej osobie laczyl mnostwo zawodow niezbednych dla kosmonauty – od biologii i cybernetyki poczynajac, a na medycynie kosmicznej konczac. Nawet porozumiewanie sie z przedstawicielami obcego rozumu – specjalnosc do tej pory przez nikogo jeszcze nie wykorzystana, rowniez znajdowala sie na liscie jego umiejetnosci. Biblem przezywano go z powodu zamilowania do starych ksiazek – paczek cienkiego, nietrwalego plastiku, nazywanego nie wiadomo czemu papierem, na ktorym kodem typograficznym wydrukowane byly cale slowa i zdania. Tylko Kapitan znal ten kod. Natomiast Maly, inzynier, oraz Alik, pilot, odpowiedzialni za elektroniczne wyposazenie statku, do zdobywania informacji uzywali, tak jak wszyscy na Ziemi, filmoksiazek. Po co meczyc sie nad rozszyfrowywaniem kodu, kiedy ekran przedstawi wszystko jak nalezy.

– Jeszcze chwila i calkiem zniknie – powiedzial Bibl, majac na mysli dysk planety. Kosmolot juz zawracal na swej orbicie.

W oczy uderzyl nieznosny, oslepiajacy blask.

– Filtr! – rozkazal Kapitan.

Ciemna, przezroczysta blonka zasnula owal iluminatora. Teraz, juz nie narazajac sie na bol oczu, mozna bylo zobaczyc piec sasiadujacych ze soba slonc umiejscowionych na wierzcholkach katow zygzakowatej linii. Piec blyszczacych, o identycznych rozmiarach kul, polyskujacych rozmaitymi odcieniami widma. W centrum lsnilo razacym, ostrym blaskiem pomaranczowe slonce, dokladnie takie, jakie mozna zobaczyc na Ziemi letnim, wietrznym wieczorem; obok dziwnie zielenialo drugie, trzecie wisialo jak wielka granatowa lampa, umiejetnie dobrana pod kolor bladego blekitu nieba, a po brzegach calosc zamykaly jeszcze dwie matowe kule: liliowa, martwo metna, ktora z powodzeniem moglaby wisiec nad cmentarzem albo wieziennym dziedzincem, i blekitna, podswietlona od wewnatrz, wygladajaca jak niebieski klosz zyrandola na tle bladoniebieskich tapet.

– No, taak – powiedzial bez komentarzy Bibl.

– Cztery pozorne – dorzucil Alik. – Efekt optyczny. Odbicie.

– Ale z ciebie erudyta – usmiechnal sie Kapitan. – My rowniez znamy instrukcje. „Odbicie”! Ale w jakim osrodku?

– Nie wiem – przyznal sie uczciwie Alik. – Moze zalamanie w odpowiednio zabarwionych warstwach atmosfery?

Bibl zaoponowal, nie odrywajac wzroku od iluminatora.

– Zbyt wysoko, zeby mowic o atmosferze. Na „Hedonie 2” przypuszczaja, ze moga to byc kolorowe mglawice pylowe.

– Dlaczego na drugiej? A gdzie pierwsza?

– Skonczcie te gadanine! – skrzywil sie Kapitan.

W instrukcji, w ktorej mowiono o pracy stacji kosmicznej „Hedona 2”, rzeczywiscie ani slowem nie wspomniano o „Hedonie 1”. Autorzy instrukcji zapewne nie uwazali za konieczne informowac o ekspedycji, ktora nawet nie zaczela pracy. Kapitan, jak wszyscy doswiadczeni kosmonauci, dobrze wiedzial, co sie stalo. Obsada stacji po prostu zniknela razem ze statkiem kosmicznym. Dotarla do planety, ale nie wyladowala. Ostatnia wiadomosc przekazana za posrednictwem lacznosci laserowej na Ziemie komunikowala, ze ekspedycja, juz po wejsciu na orbite wokolo planety, nagle zmienila kurs i ruszyla w kierunku jednego z kolorowych slonc pozornych. Nie podano celu tego przedsiewziecia: i bez tego bylo jasne, ze ekspedycja podjela bezposrednie badania zagadkowego fenomenu optycznego. Proste i kuszace.

Kapitan westchnal: coz moze byc prostszego, niz pojsc na zblizenie ze zwykla iluzja optyczna. Mozna podejsc blisko, byc moze wskoczyc do srodka swietlnej kulki i… zniknac. Wyslana na poszukiwania nastepna ekspedycja nie znalazla na planecie zadnych sladow ladowania ani tez oznak katastrofy.

Kapitan wiedzial, ze lekkomyslnosc poprzednikow „Hedony 2” byla jaskrawym naruszeniem instrukcji. Ekspedycja miala wyladowac na planecie, jak najszybciej zmontowac stacje badawcza i przeslac krotka informacje, czy na planecie istnieja jakies formy zycia. Hedona zostala odkryta zupelnie niedawno, zaledwie dwa lata przed opisywanymi wydarzeniami. Kosmonautow, ktorzy przypadkowo na niej wyladowali i wykryli tlen w atmosferze, zaciekawila nie tyle sama planeta, co otaczajace ja piec slonc o przedziwnych barwach. Na planecie natomiast, mimo ze sklad atmosfery byl prawie identyczny z ziemskim, nie odnaleziono najmniejszych oznak zycia – ani fauny, ani flory. Martwa pustynia. Bardzo trafne okreslenie: „martwa” – nawet nie piasek, lecz kamien, jakby nadtopiony, zeszkliwiony od zaru, ale nie slonecznego. Nie, slonce bylo zupelnie znosne, nie goretsze niz na Ziemi w strefie rownikowej. Wygladalo to tak, jakby fala termiczna jakiejs kosmicznej eksplozji przewalila sie z gigantyczna sila przez caly obszar otoczonego oceanem kontynentu. Ocean tez nie odznaczal sie bogactwem form zycia: flora i fauna wczesnego paleozoiku, wodorosty i trylobity, poczatek ewolucji, ktora na Ziemi trwala przez miliony lat, zanim zycie nie wyszlo z oceanu na lad. „Nie wykrylismy oznak zycia” – przekazal lakonicznie na Ziemie promien lasera. Kilka godzin pozniej nadeszla nastepna informacja, obszerniejsza i niepokojaca: „O zachodzie, kiedy zaczelismy przygotowywac rakiete do startu, odkrylismy nie wyjasnione chwilowo zjawisko – bladzace miraze: budynki nieznanej konstrukcji, oazy i drogi, widmowi ludzie, ubrani i nadzy. Byc moze jest to miraz historyczny – przeszlosc, odbita w terazniejszosci, byc moze sa to slady zycia, ktorego na razie nie zauwazylismy. Co robic?”

Ziemia nakazala powrot. Na planete, nazwana ironicznie Hedona, wyslano zaloge przyszlej stacji kosmicznej do badan specjalnych, ale ta nie dotarla do celu. Nastepna ekspedycja cel osiagnela, zmontowala i wyposazyla stacje „Hedona 2” i od czasu do czasu posylala na Ziemie krotkie informacje.

„Ocean syluryjski. Kontynent pojedynczy, pustynny, plaski, w kilku zaledwie miejscach wznoszacy sie nie wiecej niz sto piecdziesiat metrow nad poziom morza. Kamieniste podloze nadtopione uderzeniem fali termicznej o bardzo wysokiej temperaturze. Siadow dzialalnosci wulkanicznej nie stwierdzono; w podlozu i w wodzie brak radioaktywnosci. Wiercenia w roznych czesciach kontynentu wykazaly podobienstwo tutejszych mineralow i rud do wystepujacych na Ziemi. Wykryto zwiazki krzemowe, siarkowe, sole kwasoweglowe, sa slady obecnosci rud zelaza i kolorowych, jednakze w mniejszej roznorodnosci niz na Ziemi”.

„Miraze widoczne sa zazwyczaj o wschodzie i zachodzie czterech pozornych roznie

Вы читаете Wszystko dozwolone
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×