potezniejacy z kazda chwila. Gdy samolot wyladowal, zrobilo sie na chwile cicho, a zaraz potem uslyszala odglos krokow i podniesione glosy. Ktos otworzyl drzwiczki samochodu i Cari zobaczyla nad soba szare oczy Blaira Kinnane'a.

– Wiedzialam, ze pan przyleci – szepnela.

Niewiele pamietala z tego, co dzialo sie potem. Po zastrzykach znieczulajacych, ktore od razu dostala, byla zupelnie oszolomiona. Wiedziala tylko, ze wyciagniecie jej z wraku samochodu zajelo sporo czasu. Pamietala tez, jak Blair szeptal jej slowa otuchy, zwilzajac wyschniete wargi.

Wlasciwie wystarczyla jej sama jego obecnosc. Zupelnie przestala sie bac i spokojnie czekala na to, co bedzie dalej. Skoro on byl na miejscu, wszystko musi sie dobrze skonczyc. Smiala sie potem ze swej dziecinnej naiwnosci, ale wtedy, gdy lezala ranna we wraku samochodu, czula, ze nic jej juz nie zagraza.

Wydobyto ja w koncu z fotela. Lezala chwile na noszach w palacych promieniach slonca i usmiechem probowala podziekowac tym wszystkim, ktorzy ja ratowali. Zapadla potem w sen i nie pamietala nic z lotu do Slatey Creek ani z jazdy karetka z lotniska do szpitala.

Obudzila sie w izbie przyjec i rozejrzala ciekawie wokol. Zawsze to ona przyjmowala pacjentow; po raz pierwszy znalazla sie teraz w roli pacjentki.

Tuz obok niej stal Blair Kinnane. Sprawdzal wlasnie monitory. Przy nim mozna sie czuc bezpiecznie, uznala. Z trudem zbierala mysli. Nocne przejscia, szok nimi spowodowany, bol i leki uspokajajace pozostawialy ja w stanie oszolomienia. Blair spojrzal wlasnie na nia z usmiechem.

– Cari? Juz jest pani przytomna? – zapytal.

– Skad pan wie, jak sie nazywam? – wyszeptala z trudem. Pokazal na biurko. Lezala tam jej torba podrozna, a obok cala jej zawartosc.

– Zajrzelismy do srodka – tlumaczyl. – Pani nie byla w stanie udzielic nam informaq'i.

– A… co sie wlasciwie stalo?

– Najechala pani na kangura. Czy nic pani nie pamieta? Zastanawiala sie chwile.

– Czy… go zabilam?

Zupelnie niespodziewanie dla niej samej wydalo jej sie to niezmiernie wazne. Przytaknal.

– Chyba zginal na miejscu – powiedzial. – W dodatku pani tez sie omal nie zabila. Niewiele brakowalo. Musiala pani szybko jechac.

Czula wyrzut w jego glosie. Przypomnialy jej sie w tej chwili wszystkie kangury, ktore widziala ostatnio, i na mysl, ze jest winna smierci jednego z tych wspanialych zwierzat, zrobilo jej sie bardzo smutno. Czula, jak po policzkach plyna jej lzy.

– Tak mi przykro – wyznala lamiacym sie glosem.

– Zaczekam na razie z wykladem na temat bezpiecznej jazdy – oznajmil krotko. – Czy sala operacyjna juz gotowa? – zwrocil sie do stojacej obok pielegniarki.

– Sala operacyjna? – powtorzyla Cari.

– Musimy co nieco posklejac – odpowiedzial powaznie.

– Czy mam zlamana miednice? – spytala niepewnym glosem.

– Tak, ale nie wyglada to tak zle. Zrobilismy juz przeswietlenie. Obejdzie sie bez nastawiania kosci, troche jednak potrwa, zanim sie zrosnie. Prosze sie nie bac – dodal, widzac jej przerazenie, i polozyl reke na jej ramieniu. – Nic sie pani nie stanie pod nasza opieka.

Usmiech rozjasnil przy tym jego twarz. Podzialalo to na nia kojaco. Oczy ich sie spotkaly i Cari natychmiast sie uspokoila, zapominajac o strachu. Blair spowaznial po chwili i stal tak przez dluzszy czas, nie mogac oderwac od niej oczu. Niespodziewanie drzwi sie otworzyly i do pokoju wszedl mlody czlowiek ubrany w bialy kitel lekarski.

– To doktor Rod Daniels – odezwal sie Blair, niechetnie odwracajac od niej wzrok. – Pani ziomek – dodal. Spojrzala na przybysza nieco oniesmielona.

– Zgadza sie – przytaknal Rod Daniels. – Ja takze jestem Amerykaninem. Pochodze z Nowego Jorku.

– A ja jestem z Kalifornii – wyszeptala slabym glosem Rod usmiechnal sie do niej, a potem spojrzal na Blaira.

– Jestem gotow – powiedzial.

Blair zaczal napelniac strzykawke i znowu usmiechnal sie do Cari.

– Musimy pania teraz uspic – oznajmil. – Najwyzszy czas.

ROZDZIAL TRZECI

Przez nastepne dni lezala polprzytomna i oszolomiona. Znajdowala sie pod wplywem lekow i wszystko widziala jak przez mgle. Czula przy sobie przez caly czas obecnosc Blaira Kinnane'a, widziala jego zatroskana twarz, pamietala dotyk delikatnie badajacych ja rak. Slyszala glosy pielegniarek, a takze rozmowy, ktorych nie rozumiala.

W koncu, czwartego dnia po wypadku, obudzila sie na szpitalnym lozku, patrzac na slonce wpadajace do pokoju i zastanawiajac sie, co sie z nia wlasciwie dzieje. Bolala ja glowa i razilo swiatlo. Nie zamykala jednak oczu i zaczela sie rozgladac po pokoju. Podlaczona byla do kroplowki. Niezle, pomyslala.

A co z nogami? Pamietala, ze cos stalo sie z jej miednica. Przymknela oczy i starala sie zebrac mysli. Poruszyla palcami lewej nogi. Udalo sie! Potem palcami prawej. One takze ruszaly sie bez trudu, choc czula przy tym bol. Dzieki Bogu, ze to nic z kregoslupem! W tej samej chwili drzwi sie otworzyly i do pokoju wszedl Blair Kinnane.

– Dzien dobry – powiedzial.

– Jaki to dzis dzien? – spytala.

– Piatek.

– Piatek? Stracilam cale cztery dni!

– Nic waznego sie przez ten czas nie wydarzylo – pocieszyl ja z usmiechem i wzial do reki karte informacyjna.

– Cos jest nie tak? – spytala, gdy dlugo jej nie odkladal.

– Wszystko w porzadku – zapewnil, konczac lekture. – Zrobilismy wszystko, co bylo w naszej mocy, a pani tez sprawuje sie niezle – zazartowal.

– Zwlaszcza kiedy rozbijam sie na rownej drodze. Usmiechnal sie nieco ironicznie.

– Jestem pewna – rzucila ze zloscia – ze pana zdaniem zasluguje na to wszystko, co mnie spotkalo.

Nie odpowiedzial, ale usmiechnal sie teraz przyjaznie.

– No wiec dobrze – przyznala smutnym glosem. – Mam to, na co sobie zasluzylam.

– Tu bym sie nie zgodzil. Zamiast peknietej miednicy i osiemnastu godzin we wraku samochodu wystarczyloby moze solidne lanie.

– Lanie? – Zabraklo jej z oburzenia tchu. – Czy pan wie, ile mam lat?

– Wiem. Ogladalem pani prawo jazdy. Ma pani podobno dwadziescia siedem lat, nie jest wiec pani zbyt dojrzala ani wiekiem, ani… rozumem.

– Dziekuje!

– Czy chce pani pojechac do Perth? – spytal niespodziewanie.

.- Do Perth? Przytaknal.

– Chcielismy tam pania wyslac od razu w poniedzialek, ale stracila pani za duzo krwi i byla za bardzo odwodniona. Teraz, kiedy wszystko sie juz unormowalo i ma pani w perspektywie dlugi pobyt w szpitalu, moze wolalaby pani byc w wiekszym osrodku?

Przymknela oczy. Czula sie jeszcze bardzo slaba i bylo jej trudno sie skoncentrowac. Ojciec z pewnoscia bedzie jej szukac. Zacznie na pewno od duzych miejskich szpitali. I szukac bedzie lekarza, a nie pacjenta. Pytac bedzie o doktor Cari Eliss. Rzadko spotyka sie takie nazwisko. Przy odrobinie szczescia…

– Nie, dziekuje – rzekla stanowczo. – Chetnie tu zostane, jesli tylko ma pan ochote mnie leczyc.

– Ale czy rodzice nie chcieliby, zeby znalazla sie pani w rekach specjalistow? Albo przynajmniej zeby zbadal pania ktos jeszcze?

Вы читаете Dlaczego Uciekasz Cari?
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×