Greyfaire dla Margaret. Teraz nie mam ani Greyfaire, ani Margaret. To na pewno kara boska za moja przekleta dume i inne oczywiste grzechy.

Moze ojciec Anzelm mial racje, kiedy dawno temu powiedzial mi, ze kobieta powinna bys cicha, posluszna i oddana swemu mezowi.

– Arabello Grey. Jestes zmeczona i rozzalona, ale nawet przez jedna chwile nie wierzylem, bys chciala byc cicha i posluszna. Na Boga, dziewczyno! Ty nawet nie wiesz, co to znaczy, ale nie bylbym niezadowolony, gdybys byla mi oddana.

– Co?

Wyplatala sie z jego objec i spojrzala mu prosto w oczy.

– Nie rozumiem. W jaki sposob mam byc ci oddana?

– Arabello Grey – zaczal czule – wyjdziesz za mnie raz jeszcze? Kocham cie i zawsze cie kochalem. Ty chyba tez kochalas mnie przez caly ten czas.

– Tak – odparla po prostu. Skonczyl sie czas sporow. Kochala go i nie zamierzala zaprzeczac. Wszelki gniew, ktory wczesniej czula, dawno zniknal. Kuszaca propozycja powrotu do meza troche ja jednak zaskoczyla.

– Wyjdziesz za mnie? Bedziesz znow moja mala angielska zona?

– Bylam kochanka ksiecia de Lambour – przyznala sie otwarcie. Czula, ze nie moze byc miedzy nimi tajemnic, niczego, co mogloby znow ich rozdzielic.

– Wiem – rzekl cicho.

– I nic cie to nie obchodzi? – zapytala ostroznie.

– Angielska naloznica ksiecia de Lambour nie byla moja zona – powiedzial spokojnie. – Nie byla nia tez dumna Angielka, ktora spedzila trzy noce w ramionach mego bratanka – ciagnal spokojnie.

Poczula sie, jakby uderzyl w nia piorun.

– Ty… wiedziales? – szepnela, a jej blada skora zarozowila sie na policzkach.

– Tak, wiedzialem – rzekl. – Nie od razu, ale kiedy Donald zasugerowal to w gniewie, na poczatku odrzucilem taka mysl, ale potem, po zastanowieniu, przyznalem mu racje. Dlaczego Jamie mialby ci pomoc? Och, to dobry chlopak, ale nigdy nie robi niczego jedynie z dobroci serca. Z toba ulozyl sie niehonorowo. Wtedy dopiero zrozumialem, kochana. Zrozumialem, dlaczego sie ze mna rozwiodlas. Nie chcialas przyniesc mi hanby. Taki byl powod, prawda, Arabello? Wiedzialem, ze prawdziwie mnie kochasz. Kochasz mnie rownie mocno, jak ja kocham ciebie.

– Nie moglam ci o tym powiedziec, Tavisie – przyznala szczerze. – Nie obawialam sie tego, co powiesz. Nie o to mi chodzilo. Nie moglam sklocic cie z krolewskim bratankiem. Biedny Jamie ma tak niewiele osob, ktorym moze ufac, a ty, moj ukochany, zawsze byles wobec niego lojalny. To jedna z rzeczy, za ktore tak bardzo cie kocham, Tavisie Stewart. Twoj honor.

Usmiechnal sie do niej.

– To tez rozumiem, kochanie. Czyz nie wspaniale miec takiego madrego mezczyzne, ktory na dodatek bardzo cie kocha? – zazartowal.

– Tak. Mam wiele szczescia – przyznala szczerze, a potem zmarszczyla brwi. – O, Boze! Nie moge zostawic tych biednych ludzi, ktorzy zostali tu ze mna w Greyfaire, by bronic sie przed sir Jasperem. Co maja ze soba zrobic? Byli lojalni wobec Greyow na dobre i zle. Nie moge ich opuscic!

– Nie – zgodzil sie. – Nie mozesz, ale chyba wiem, co nalezy uczynic, zeby im pomoc. Na razie granica jest bezpieczna, zwlaszcza gdy nie zyje juz ten diabel wcielony, sir Jasper Keane. Spodziewam sie, ze beda jeszcze spory na granicy Anglii i Szkocji, bo tak zawsze bylo, ale pewnie Greyfaire i tak juz nie stanowiloby zadnej sily obronnej. Podzielimy ziemie na kilka czesci. Osadzimy na tych kawalkach tych dobrych ludzi jako dzierzawcow. Wybudujemy dla nich chaty z kamienia, a to, co beda ci placic, odlozymy na posag dla naszej nastepnej corki. Kiedy wyjdzie za maz, dochod z renty bedzie nalezal w pelni do niej.

– Tak – zgodzila sie – to dobry pomysl, a kamienie na chaty wezmiemy z warowni – rzekla.

– Chcialabys rozebrac swoj zamek, kochanie? -zdziwil sie.

– Warownie zbudowali moi przodkowie, panie. Tylko ludzie z rodu Greyow w niej mieszkali, z wyjatkiem krotkiego pobytu sir Jaspera Keane’a. Jestem ostatnia z rodu. Dlatego to ja powinnam zadecydowac o losie warowni. Teraz jej strategiczna wartosc jest juz niewielka. Jesli ja zostawie niezamieszkana, stanie sie kryjowka dla wyrzutkow i harcownikow najezdzajacych przygraniczne wioski. To niedobry koniec dla domu, w ktorym od poczatku mieszkala szlachta godnego rodu. Nie chce, by tak sie stalo. Dlatego postanowilam rozebrac zamek, a kamienie wykorzystac dla dobra ludzi. Poza tym, dzieki sir Jasperowi, zamek i tak jest na wpol zniszczony.

Arabella nie wyjechala, poki zamek Greyfaire nie zostal doszczetnie rozebrany. Tak, jak sugerowal hrabia, podzielila ziemie na mniejsze kawalki, wydzierzawione mlodym ludziom, ktorzy lojalnie stali u jej boku. Obiecala nie pobierac od nich dzierzawy w pierwszym roku. FitzWalter otrzymal najwieksza dzialke i to wolna od oplat do konca jego dni.

Pierwsze kamienie z zamku wykorzystano na odbudowe kosciola, ku wielkiej radosci ojca Anzelma. Gdy zolnierze wezwani z Dunmor rozbierali zamek kawalek po kawalku, nowi dzierzawcy i ich rodziny juz zaczynali pracowac w polu, zakladac sady, karmic owce i bydlo, nasadzac na jajka gesi i kury. Caly ten inwentarz byl hojnym darem od ich pani.

Jedynym warunkiem pozyskania nowego domu i ziemi byl ozenek. Jesli ktos nie chcial wziac sobie zony, musial przygarnac wdowy z dziecmi, by one tez mialy gdzie sie podziac. Kiedy zamek zniknal z powierzchni ziemi, zolnierze Tavisa zostali, by pomoc ludziom z Greyfaire zbudowac domy, nim nastanie zima. Komus mogloby sie zdawac, ze wiez miedzy ludzmi z Dunmor i Greyfaire byla troche dziwna, ale okazalo sie, ze ludzie zza obu stron granicy maja ze soba wiele wspolnego.

Zadowolona, ze nareszcie jej ludzie sa bezpieczni, dziedziczka Greyfaire, Arabella Grey, poslubila ponownie Tavisa Stewarta, hrabiego Dunmor 9 czerwca roku panskiego 1491.

– Nie wolalbys, aby uroczystosci slubne odbyly sie w Dunmor? – zapytala, kiedy w koncu postanowili opuscic Greyfaire.

– Nie – powiedzial i potrzasnal glowa. – Poprzednim razem poslubilem cie w Dunmor i byly z tego same klopoty. Tym razem poslubie cie tak, jak powinienem poslubic dziedziczke Greyfaire, w jej miejscu urodzenia. Zaslubiny beda w Greyfaire, a ojciec Anzelm poprowadzi ceremonie, swiadkami zas beda twoi ludzie.

– I tym razem nawet bede miala na sobie slubna suknie – zazartowala wesolo.

– Poslubilbym cie w sukni, czy bez niej, moja mila – powiedzial z usmiechem. – A potem…

– Potem – przerwala mu – pojedziemy do domu, Tavisie Stewart.

Stanela na palcach i pocalowala go.

– Do domu? – zdziwil sie. Objal ja, a w ciemnych oczach zaplonela namietnosc.

– Tak – rzekla Arabella Grey z oczami lsniacymi od nieskrywanych lez i z wyrazem uwielbienia na twarzy. – Do domu. Do Dunmor.

Bertrice Small

***
Вы читаете Sekutnica
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×