– Okej, a u ciebie?
– Dobrze. Cisza.
– No dobra – Vee przyspieszyla tempo. – Do tej pory swiruje. A ty?
– Totalnie.
– W srodku nocy dzwonil Patch. Powiedzial, ze Jules cie niezle poturbowal, ale jestes cala.
– Taaak? Dzwonil, naprawde?
– Z jeepa. Powiedzial, ze spisz na tylnym siedzeniu i wiezie cie do domu, bo jak przejezdzal kolo szkoly, uslyszal jakies krzyki. Znalazl cie w sali gimnastycznej. Zemdlalas z bolu. Ledwie sie obejrzal, a tu spod sufitu leci Jules, ktorego chyba wykonczylo nieznosne poczucie winy, ze cie tak terroryzowal.
Dopiero gdy wypuscilam powietrze, dotarlo do mnie, ze wstrzymuje oddech. Jak widac, Patch nieco przerobil to i owo.
– Wiesz, ze tego nie kupuje – ciagnela Vee. – To Patch go zabil.
Na jej miejscu chyba tez bym tak pomyslala.
– A co sadzi policja?
– Wlacz telewizor. Na piatce mowia teraz, ze Jules wlamal sie do szkoly i skoczyl. Ze to bylo tragiczne samobojstwo nastolatka. Prosza o telefony ludzi, ktorzy cos o tym wiedza. U dolu ekranu podaja numer goracej linii.
– Co powiedzialas policji, kiedy zadzwonilas?
– Balam sie. Nie chcialam, zeby mnie wsadzili za naruszenie dobra publicznego, wiec zadzwonilam anonimowo, z budki.
– Hm – odezwalam sie po chwili. – Skoro policja uwaza, ze to samobojstwo, to pewnie sie nie myli. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Od czego medycyna sadowa?
– Cos przede mna ukrywasz – odparla Vee. – Co sie naprawde stalo, gdy wybieglam?
Zrobilo sie niezrecznie. Vee to moja najlepsza przyjaciolka i dotad zylysmy zgodnie z zasada: „Zadnych tajemnic'. Ale pewnych spraw po prostu nie moglabym jej wytlumaczyc. Przede wszystkim tego, ze Patch byl upadlym aniolem, ktory stal sie moim opiekunem. Ani tego, ze puscilam sie krokwi i umarlam, a tu nagle zyje.
– Pamietam, ze Jules przyparl mnie do muru – powiedzialam. – Straszyl, jaki bol mi zada, jak bede cierpiala… Od tego momentu wszystko mi sie zamazalo.
– Dasz sie przeprosic? – zapytala Vee z rozbrajajaca szczeroscia. – Mialas racje co do Julesa i Elliota.
– Nie gniewam sie.
– Trzeba by sie wybrac na zakupy – zaproponowala. -Czuje przemozna potrzebe szybkiego kupienia butow. Wielu! Powinnysmy poprawic sobie humor sprawdzona terapia zakupowa.
Ktos zadzwonil do drzwi. Spojrzalam na zegar.
– Musze zlozyc zeznanie o tym, co sie stalo wczoraj w nocy. Zadzwonie pozniej.
– Zeszlej nocy? – przerazila sie Vee. – Wiedza, ze bylas w szkole? Chyba nie podalas im mojego nazwiska?
– Wiesz, bo troche wczesniej cos sie wydarzylo. – I mialo na imie Dabria. – Czekaj na telefon – dodalam, odkladajac sluchawke, zeby sie juz bardziej nie pograzac w klamstwie.
Pokustykalam przez korytarz. Ledwie zdazylam dojsc do szczytu schodow, kiedy zobaczylam, kogo wpuszcza mama.
Detektywow Basso i Holstijica.
Wprowadzila ich do salonu. Holstijic z miejsca klapnal na sofe, ale Basso nie usiadl. Stal tylem do mnie, ale gdy schodzilam, schody zaskrzypialy.
– Nora Grey – odwracajac sie, powiedzial tym swoim ostrym glosem gliniarza. – Znow sie spotykamy.
Mama zamrugala powiekami.
– To wy sie znacie?
– Pani corka prowadzi bujne zycie. Ostatnio bywamy tu dosc czesto.
Mama spojrzala na mnie pytajaco, a ja wzruszylam ramionami na znak: „Policyjny dowcip'.
– Noro, usiadz, prosze, i opowiedz, co sie wydarzylo wczoraj wieczorem – powiedzial Holstijic.
Opadlam na pluszowy fotel naprzeciwko sofy.
– Przed dziewiata popijalam w kuchni mleko czekoladowe, gdy nagle zjawila sie moja szkolna psycholozka, pani Greene.
– Jakby nigdy nic? – zapytal Basso.
– Kiedy powiedziala, ze chce cos odzyskac, ucieklam na gore i zamknelam sie w sypialni…
– Chwileczke – przerwal mi Basso. – Co odzyskac?
– Nie wiem, ale wspomniala, ze tak naprawde nie jest psycholozka, tylko pracuje w szkole, zeby szpiegowac uczniow. – Dla potwierdzenia tych slow popatrzylam w oczy wszystkim zebranym. – Pewnie wariatka?
Policjanci wymienili spojrzenia.
– Sprawdze, co to za jedna – odparl Holstijic, wstajac.
– Nie rozumiem – zwrocil sie do mnie Basso. – Oskarzyla cie o kradziez mienia, ale nie powiedziala, o co chodzi?
Znow nieciekawe pytanie.
– Wpadla w histerie. Rozumialam co drugie zdanie. Ucieklam i zamknelam sie w sypialni, ale wylamala drzwi. Kiedy schowalam sie w szybie kominka, zaczela krzyczec, ze spali caly dom i w koncu mnie znajdzie. Potem wybuchl pozar. W samym srodku pokoju.
– Jak to sie stalo? – zapytala mama.
– Nie wiem, bylam w kominku.
– Niedorzecznosc. – Basso pokrecil glowa. – W zyciu nie mialem z czyms takim do czynienia.
– Wroci? – spytala policjantow mama, opiekunczo ogarniajac mnie ramieniem. – Czy Nora jest bezpieczna?
– Radzilbym zalozyc system alarmowy – Basso otworzyl portfel i wreczyl mamie wizytowke. – To solidna firma. Prosze sie powolac na mnie; dostanie pani rabat.
Kilka godzin po wyjsciu policjantow znow rozlegl sie dzwonek.
– To pewnie z tej firmy od alarmow – stwierdzila mama, kiedy zeszlam na dol. – Jak zadzwonilam, powiedzieli, ze kogos dzisiaj przysla. Nie zmruze oka bez ochrony, dopoki nie zamkna pani Greene. Ciekawe, czy dyrektor sprawdzil jej referencje. – Otworzyla drzwi.
Na werandzie stal Patch w wyplowialych dzinsach i obcislym bialym podkoszulku, ze skrzynka narzedziowa w lewej rece.
– Dobry wieczor pani.
– Patch. – Nie bylam do konca pewna, czy mama chce zakomunikowac zdziwienie, czy niepokoj. – Umowiles sie z Nora?
Usmiechnal sie.
– Przyszedlem zainstalowac system alarmowy.
– Myslalam, ze pracujesz gdzie indziej – odparla mama. -Sadzilam, ze w Granicy…
– Znalazlem nowa prace. – Pod jego spojrzeniem poczulam taki zar, jakbym dostala goraczki. – Mozesz wyjsc? – zapytal.
Ruszylam za nim w strone motocykla.
– Mamy jeszcze mase spraw do obgadania – powiedzialam.
– No co ty? – Pokrecil glowa, pelen pozadania. – Bedziemy sie calowac – przeniknal moje mysli.
Nie bylo to pytanie, tylko ostrzezenie. Nie slyszac protestu, usmiechnal sie szeroko i pochylil nade mna. Pierwsze musniecie jego ust ledwie na mnie podzialalo. Okej: drazniaca i kuszaca miekkosc. Kiedy oblizalam wargi, caly sie rozpromienil.
– Jeszcze? – spytal.
Przesuwajac dlonia po jego wlosach, mocniej przyciagnelam go do siebie.
– Jeszcze.