Lisa Gardner

Pozegnaj sie

Say Goodbye

Tlumaczenie: Kaczor Dorota

Pierce Quincy/Rainie Conner tom: 6

PROLOG

Wsrod gatunkow niebezpiecznych na terenie USA wystepuja miedzy innymi pajaki z rodziny wdow oraz pustelnikow”. (Herbert W. i Lorna R. Levi,

Spiders and Their Kin, A Golden Guide,

St. Martin's Press, 2002)

Jeczal chrapliwie, coraz mocniej ciagnac ja za wlosy. Rozchylila wargi i silniej przywarla do jego ust. On naparl na nia biodrami i zaczal mamrotac typowe bzdury, jak to chlopcy w takich sytuacjach.

– O Jezu, Jezu… Nie przestawaj. Jestes taka sliczna. Cudowna. Och, Ginny, Ginny. Slodka Ginny…

Zastanawiala sie, czy sam siebie slyszy, czy w ogole zdaje sobie sprawe, co mowi. Czy wie, ze czasem przyrownuje ja do swietych, ze mowi o niej boska, miss Georgii. A raz nawet wypalil, ze ja kocha.

Facet w takich chwilach potrafi powiedziec wszystko.

Drazek zmiany biegow bolesnie sie wbijal w jej biodro. Prawa reka siegnela do rozporka chlopaka i zrecznym ruchem oswobodzila go z dzinsow. Odnalazla, co trzeba, a on wydal z siebie rzezacy odglos, jakby umieral.

– O matko! Ginny. Moja… slodka… kochana… Ty mnie normalnie wykonczysz, WYKONCZYSZ!

„Zamknij sie, na litosc boska, i miejmy to za soba” – pomyslala.

Jeszcze pare ruchow; troche mocniej przywrzec ustami, troche mocniej popracowac reka i… Tommy sapal ze szczescia.

A mala Ginny bedzie mogla w koncu odebrac swoja nagrode.

Opadla z powrotem na siedzenie i nieznacznie odwrocila glowe, zeby nie zauwazyl, jak ociera usta. Butelka Jim Beama lezala tam, gdzie ja zostawili: walala sie pod nogami na podlodze. Ginny ja podniosla, pociagnela spory lyk i podsunela Tommy'emu.

Kapitan szkolnej druzyny futbolowej wciaz mial spuszczone spodnie i nieprzytomny wyraz twarzy.

– Ginny, ty naprawde chcesz mnie wykonczyc.

Zasmiala sie, napila sie jeszcze raz sama, az oczy ja zapiekly, ale wmowila sobie, ze to tylko whisky, nic wiecej.

Tommy zaczal sie ubierac. Naciagnal slipki, potem dzinsy i na koniec zapial pasek. Robil to zupelnie naturalnie, bez tego skrepowania, ktore zwykle czuja dziewczeta w takich sytuacjach. Dlatego Ginny woli robic facetom laske na przednim siedzeniu, niz uprawiac seks na tylnym. Seks zajmuje wiecej czasu i wymaga bardziej skomplikowanych zabiegow logistycznych. Z obciaganiem sprawa jest prostsza i przewaznie trwa to krotko.

Teraz Tommy mogl juz sie napic. Ginny podala mu butelke i obserwowala, jak podskakuje mu jablko Adama wystajace znad stojki sportowej kurtki. Przetarl reka usta i oddal jej butelke.

– Seks i whisky. Czego chciec wiecej! – Usmiechnal sie szeroko.

– Niezle jak na czwartek wieczor – przyznala.

Wsunal reke pod jej bluzke i dlonia objal piers. Wyczul palcami lewy sutek i zaczal sie nim bawic.

– Na pewno nie chcesz…?

Odsunela jego reke.

– Nie moge, musze wracac. Matka zagrozila, ze jak sie jeszcze raz spoznie, nie wpusci mnie do chaty.

– Twoja matka? Przyganial kociol garnkowi…

Ginny zignorowala te uwage.

– Poza tym nie byles czasem umowiony z kumplami? Albo z Darlene? Biedaczka pewnie nie zasnie, jak nie zobaczy swojego kochasia.

Zaczela pogodnie, lecz skonczyla z lekkim sarkazmem. To, ze ktos zna swoje miejsce w szeregu, nie znaczy, ze ma byc z tego powodu szczesliwy.

Tommy tymczasem przycichl. Pogladzil ja kciukiem po policzku. To byl zaskakujacy gest z jego strony. Niemal czuly.

– Mam cos dla ciebie – cofnal dlon i poszperal w kieszeni.

Ginny zmarszczyla brwi. Sprobowalby nie miec. Przeciez na tym to polega. Dziewczyna z nizin pieprzy sie z bogatym, przystojnym gwiazdorem szkolnej reprezentacji, a on w zamian obdarowuje ja blyskotkami. Bo wszyscy chlopcy maja swoje potrzeby, ale nie wszyscy moga dostac to, czego chca od swych cnotliwych panien.

Tommy spojrzal na Ginny. Gdy po chwili opuscila wzrok na jego wyciagnieta dlon, ze zdumieniem zobaczyla tam szkolny sygnet.

– Co to ma byc?

Tommy gwaltownie sie odsunal.

– Wiem, nie spodziewalas sie…

– Darlene wydrapie ci oczy, jak go u mnie zobaczy.

– Darlene juz sie nie liczy.

– Od kiedy?

– Od soboty, kiedy z nia zerwalem.

– Popieprzylo cie?

Wyraznie zrzedla mu mina. Widac nie spodziewal sie takiej reakcji.

– Ginny, skarbie, ty chyba nie rozumiesz…

– Och, nie boj sie, rozumiem. Darlene jest sliczna. Darlene ma superciuchy, pieniadze tatusia i idealnie umalowane usteczka, ktore nie daj Boze, moglyby sie rozmazac, gdyby zrobila dobrze swojemu przystojnemu chloptasiowi.

– Nie musisz sie tak o niej wyrazac – odparl sztywno Tommy.

– Jak? Ze sliczna mala Darlene nie chce polykac? No to wmowiles sobie, ze sie zakochales w pospolitej dziwce Ginny?

– Nie mow tak…

– Czemu, boisz sie prawdy? Wiem, kim jestem. Tyle ze z nas dwojga to ty masz trociny zamiast mozgu. Poza tym obiecales mi zloty lancuszek!

– A wiec tylko o to ci chodzilo? O lancuszek?

– No pewnie.

Przygladal sie jej z zacisnietymi zebami.

– Wiesz co, Trace mnie przed toba ostrzegal. Mowil, ze potrafisz byc podla, masz dusze weza. Przekonywalem go, ze sie myli. Ginny, nie jestes swoja matka. Moglabys… jestes kims wyjatkowym. Przynajmniej… – wyprostowal sie -… dla mnie.

„Co ci, kurwa, odbilo, czlowieku!”. Nie mogla juz dluzej wytrzymac. Pchnela drzwi i wyskoczyla z samochodu. Uslyszala, jak Tommy gramoli sie z drugiej strony, myslac pewnie, ze lepiej bedzie, jak ja powstrzyma przez zrobieniem czegos glupiego.

Parkowali na poboczu lesnej drogi uzywanej do transportu drewna. Wokol ani zywego ducha, ziemia pod stopami twarda, nierowna. Na poczatku Ginny odruchowo chciala uciekac. Puscic sie pedem w granatowa czelusc

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×