Peter Lovesey

Detektyw Diamond I Smierc W Jeziorze

Tytul oryginalny: The Last Detective

Przeklad Radoslaw Januszewski

Czesc I Pani z jeziora

Rozdzial 1

Mezczyzna stal bez ruchu, po biodra w wodzie, skupiony, nieswiadomy, co dryfuje w jego strone. Lowil ryby na polnocnym brzegu Chew Valley Lake, jeziora o powierzchni blisko 490 hektarow, u podnoza Mendip Hills, na poludnie od Bristolu. Zlowil juz trzy zupelnie przyzwoite pstragi.

Uwaznie wypatrywal charakterystycznych zawirowan na spokojnej wodzie, tam, gdzie zarzucil wedke. Warunki byly pomyslne. W pozne wrzesniowe popoludnie niebo zasnuly chmury, miliony muszek w widowiskowym przedwieczornym locie krazyly tuz nad nim; wznosily sie i opadaly nad lustro wody, masa ciemniejsza i bardziej gesta niz chmury, brzeczac jak pociag w podziemnym tunelu. Dzienny wyleg, przysmak glodnych ryb.

Swiatlo z poludniowego zachodu marszczylo powierzchnie wokol rybaka, ale przed nim rozposcieral sie pas wody, ktora wedkarze nazywaja szumowina, w zanikajacym swietle ukladajacej sie w inne wzory. Z doswiadczenia wiedzial, ze tam biora ryby.

Byl tym tak pochloniety, ze nawet z bliska nie zauwazyl bladego przedmiotu. To cos splywalo bezwladnie z pradem wzbudzonym przez wiatr, zanurzone wiecej niz do polowy, kolyszac sie lekko i nieregularnie, co dawalo zludzenie zycia. W koncu dotknelo go. Biala dlon przeslizgnela mu sie po biodrze. Cale ramie odsunelo sie w bok i cialo zaczepilo sie o niego pacha. To byla martwa kobieta, naga, twarza do gory.

Wedkarz spojrzal w dol. Z glebi jego gardla wydobyl sie przenikliwy dzieciecy krzyk.

Przez chwile stal jak skamienialy. Potem z wysilkiem zebral mysli i sprobowal wyplatac sie ze strasznych objec. Zeby nie dotykac trupa rekami, uzyl wedziska jako dzwigni, wetknal je topielicy pod pache i odepchnal ja od siebie, jednoczesnie odwracajac zwloki. Odsunal sie, zeby splynely z pradem. A potem chwycil podbierak wbity w mul i nie zatrzymujac sie nawet, by zwinac zylke, rozchlapujac wode, popedzil do brzegu. Rozejrzal sie. Nikogo.

Wedkarz nie mial poczucia obywatelskiego obowiazku. Jedyne, co zrobil, to pospiesznie zebral sprzet i najszybciej jak mogl wrocil do samochodu.

Zaswitala mu jednak pewna rozsadna mysl. Zanim odjechal, otworzyl torbe i wypuscil trzy pstragi z powrotem do wody.

Rozdzial 2

W ten sam sobotni wieczor, nieco po wpol do jedenastej, posterunkowy Harry Sedgemoor z zona Shirley w swoim domku z tarasem – w Bishop Sutton, na poludniowym brzegu jeziora, ogladali na wideo horror. Posterunkowy Sedgemoor zakonczyl sluzbe o szostej. Wyciagnal dlugie cialo na kanapie, bose nogi wystawaly znad jej oparcia. Tej goracej nocy wlozyl czarny podkoszulek i szorty. W lewej rece trzymal puszke malthouse bitter, prawa glaskal Shirley po glowie, rozprostowujac bezmyslnie czarne loczki, ktore po chwili wracaly do poprzedniego splotu. Shirley, po prysznicu ubrana tylko w biala bawelniana koszule nocna, siedziala z zamknietymi oczami na podlodze, opierajac sie o kanape. Nie interesowal jej film, ale nie miala nic przeciwko temu, zeby Harry go obejrzal, jesli potem mocno przytuli sie do niej w lozku, co zwykle robil. W glebi duszy podejrzewala, ze boi sie bardziej niz ona, ale takich rzeczy nie mowi sie mezowi, szczegolnie jesli jest policjantem. Cierpliwie czekala wiec na zakonczenie filmu. Niewiele juz go zostalo. Harry kilkakrotnie nacisnal guzik szybkiego przewijania, zeby przeskoczyc nudne dialogi.

Skrzypce podkladu muzycznego doszly do przeszywajacego crescendo, kiedy Sedgemoorowie uslyszeli trzasniecie furtki.

– Niemozliwe, ktora to godzina? – powiedziala napastliwym tonem Shirley.

Jej maz westchnal, przerzucil nogi nad kanapa, wstal i wyjrzal przez okno.

– Jakas kobieta. – Niewiele widzial w swietle padajacym z ganka. Rozpoznal goscia, kiedy otwieral drzwi: pani Trenchard-Smith mieszkala samotnie w jednym ze starszych domow na koncu wsi. Wyprostowana siedemdziesieciolatka chodzila zawsze w tyrolskim kapelusiku, ktory z latami wyplowial z jaskrawego brazu do odcienia przypominajacego ciemny roz miejscowych skal.

– Przykro mi, ze niepokoje pana tak pozno – powiedziala, obrzucajac wzrokiem jego koszulke i szorty. – Sadze jednak, ze zgodzi sie pan z tym, iz to, co znalazlam, jest wystarczajacym powodem, by usprawiedliwic najscie. – Jej wytworny akcent dodawal wagi slowom. Mieszkala we wsi od wojny, ale nie upodobnila sie do miejscowych i wcale sie o to nie starala.

– A coz to takiego? – zapytal poblazliwie.

– Zwloki.

– Zwloki? – Dotknal palcem podbrodka, probujac zachowac spokoj, ale puls mu przyspieszyl. Po pol roku sluzby mial byc wezwany do zwlok.

Pani Trenchard-Smith pospieszyla z wyjasnieniami.

– Spacerowalam z kotami nad jeziorem. Ludzie mysla, ze koty nie lubia spacerow, ale moje lubia. Domagaja sie ich. Nie dadza mi zasnac, dopoki ich nie wyprowadze.

– Ma pani na mysli ludzkie zwloki?

– Oczywiscie. To kobieta. Bez ubrania. Biedactwo.

– Moze pani mi pokazac? To… gdzies blisko?

– W jeziorze, jesli jej juz nie znioslo.

Sedgemoor powstrzymal sie od uwagi, ze nawet gdyby znioslo, to i tak cialo zostaloby w jeziorze. Potrzebowal wspolpracy pani Trenchard-Smith. Zaprosil ja na chwile do domku, a sam pobiegl na gore, zeby zabrac sweter i nadajnik.

Tymczasem Shirley wstala i przywitala sie z pania Trenchard-Smith, ktora pozdrowila ja tonem niepozostawiajacym watpliwosci, ze jej zdaniem przyzwoita kobieta nie powinna pokazywac sie w koszuli nocnej poza sypialnia.

– Jakiez to musialo byc dla pani koszmarne przezycie – powiedziala Shirley, myslac o tym, co zdarzylo sie na brzegu jeziora. – Moze napije sie pani czegos, zeby sie uspokoic?

Pani Trenchard-Smith lakonicznie odmowila i podziekowala.

– Ale moze sie pani zaopiekowac moimi kotami, kiedy mnie nie bedzie – rzekla, jakby robila Shirley laske. – Lubi pani koty, prawda? – Nie dajac jej szans na odpowiedz, podeszla do drzwi i zawolala: – Chodzcie, chodzcie, chodzcie! – Dwa syjamskie koty wbiegly z mroku prosto do domku i wskoczyly na cieple miejsce po Harrym, jakby to miedzy soba umowily.

Kiedy Harry zszedl, Shirley spojrzala krytycznie na jego stroj.

– Myslalam, ze idziesz na gore, zeby wlozyc jakies spodnie.

– Moze trzeba bedzie wejsc do wody, zeby cos wylowic, prawda? – odparl.

Wzdrygnela sie.

Wzial latarke z polki przy drzwiach.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×