– Tak mowisz, jakbys chciala go poznac…

– Oczywiscie. Jest interesujacy. I piekny.

Ta nordycka uroda, tak daleka od latynoskiej osobowosci Gabriela… Czy byl przystojnym chlopcem, czy tez tylko „robil wrazenie”? Brat? Przyjaciel? To pytanie juz nie dreczylo Inez. To niemozliwe, zeby patrzyl na fotografie, nie czujac nic do niego, milosci, niepokoju, checi seksualnego zblizenia czy chwili intymnosci, a moze lodowatej pogardy… Ale nie mogla to byc obojetnosc. Nie pozwalaly na nia jego oczy, jasne jak jezioro, po ktorym nie plynal zaden zeglarz. No i ta grzywa jasnych, prostych wlosow, przypominajaca skrzydlo wspanialej czapli krolewskiej; a takze smukly, mocny tors.

Obaj chlopcy byli do pasa nadzy, ale obiektyw aparatu zatrzymal sie na ich brzuchach. Tors mlodego blondyna harmonizowal z rysami twarzy, ktore zdawaly sie wyrzezbione z taka precyzja, ze troche dluzszy nos, mala nieregularnosc w rysunku waskich warg lub skaza na gladkich policzkach moglyby zeszpecic ten wizerunek albo go uszkodzic.

Bezimienny chlopiec zaslugiwal na u w a g e. Tak powiedziala sobie Inez tego ranka. Milosc, ktorej sie domagal ow brat czy przyjaciel, byla miloscia ostrozna. Nie przepuszczac okazji. Nie rozpraszac sie. Byc obecnym dla niego, poniewaz on jest obecny w twoich myslach.

– Przykro ci patrzec na to zdjecie?

– Bede szczera. Nie chodzi o zdjecie. Chodzi o niego.

– Na zdjeciu jestem takze ja. On nie jest sam.

– Ale ty jestes tutaj, przy mnie. Nie potrzebujesz zdjecia.

– A on?

– On to tylko jego fotografia. Nigdy nie widzialam tak pieknego mezczyzny.

– Nie wiem, gdzie jest – zakonczyl sprawe Gabriel i popatrzyl na nia ze zloscia i jakas szczegolna zlosliwa duma. Jezeli chcesz, mozesz myslec, ze listy pisze do siebie sam. Nie przychodza skads tam. Ale nie badz zdziwiona, gdyby ktoregos dnia znowu pojawil sie tutaj.

Inez nie chciala sie wycofywac ani okazywac zdumienia. Wobec kogos takiego jak Gabriel nalezalo zachowywac sie normalnie w kazdej sytuacji z wyjatkiem spraw dotyczacych wielkiej muzyki. To nie ona miala podsycac ogien jego despotycznej tworczosci, to nie ona smiala sie z niego, kiedy weszla bez pukania do jedynej w tym domu lazienki -drzwi byly uchylone, nie naruszyla zadnego tabu – i zobaczyla go przed lustrem, napuszonego jak paw, ktory rozpoznaje swoje odbicie. Po czym rozlegl sie smiech Gabriela, wymuszony smiech, podczas gdy on szybko sie czesal i, wzruszywszy pogardliwie ramionami, wyjasnial:

– Jestem synem wloskiej matki. Dbam o swoj wyglad. Nie przejmuj sie. Wszystko to po to, aby zrobic wrazenie na innych mezczyznach, nie na kobietach. Oto tajemnica Italii.

Ona miala na sobie tylko lekki szlafroczek, wrzucony w pospiechu do weekendowej walizki. On byl zupelnie nagi i podszedl do niej podniecony, chcac ja wziac w ramiona. Inez odsunela sie.

– Wybacz, maestro, czy myslisz, ze przyszlam tutaj tylko jako samica, aby zaspokoic twoj seksualny glod?

– Mozesz zajac sypialnie, bardzo cie prosze.

– Nie, kanapa w salonie bedzie w sam raz.

Inez miala sen, w ktorym ten dom byl pelen pajakow i wszedzie pozamykano drzwi. Chciala wymknac sie ze snu, ale sciany domu ociekaly krwia i nie mogla wyjsc. Nie bylo ani jednych drzwi otwartych. Niewidzialne rece stukaly w sciany, a-ta-ta, ra-ta-ta… Przypomniala sobie, ze sowy zjadaja szczury. Zdolala uciec z tego snu, ale juz nie potrafila go odroznic od rzeczywistosci. Oto znajdowala sie na szczycie gory, nad urwiskiem i dostrzegla wlasny cien na piasku. Tylko ze teraz cien patrzyl na nia, zmuszajac do ucieczki w strone domu; musiala przejsc przez plantacje roz, gdzie dziewczynka o makabrycznym wygladzie nucila kolysanke martwemu zwierzeciu i patrzyla na nia, na Inez, pokazujac w usmiechu zeby, idealnie rowne i biale, ale poplamione krwia. Jej krwia, krwia Inez. Tym zwierzeciem byl srebrny lis, dopiero co stworzony reka Boga.

Kiedy sie obudzila, Gabriel Atlan-Ferrara siedzial obok i patrzyl na nia.

– Ciemnosc pozwala lepiej sie skupic – powiedzial swym normalnym glosem, tak normalnym, jakby przedtem specjalnie sie cwiczyl. – Malebranche mogl pisac tylko przy zaslonietym oknie. Demokryt wylupil sobie oczy, aby byc prawdziwym filozofem. Homer mogl zobaczyc morze koloru wina, dopiero gdy oslepi. A Milton dopiero jako slepiec zdolal rozpoznac Adama zrodzonego z blota i domagajacego sie od Boga: zwroc mnie temu prochowi, z ktorego mnie wyjales.

Przygladzil swoje grozne czarne brwi.

– Nikt nie prosil, aby go sprowadzono na swiat, Inez.

Po niewyszukanym sniadaniu, zlozonym z jajek i kielbasy, wyszli na nadmorski spacer. On w swym golfie i welwetowych spodniach, ona z wlosami oslonietymi apaszka i w cieplym welnianym kostiumie. On zazartowal, mowiac, ze ten kraj to krolestwo przepysznych polowan, jezeli dobrze sie przyjrzysz, mozesz dostrzec przelot ptakow nadbrzeznych z dlugimi dziobami, ktorymi chwytaja jedzenie; a kiedy popatrzysz na ziemie, zobaczysz czerwonego gluszca szukajacego sobie sniadania we wrzosach, kuropatwe o czerwonych lapkach albo nieugietego i zgrabnego bazanta; dzikie kaczki i kaczki blekitne… a ja moge ci tylko dac, jak Don Kichote, „zalosne szczatki”.

Przeprosil ja za wczorajszy wieczor. Chcial, aby go zrozumiala. Problemem artysty bylo to, ze czasem nie umial odroznic tak zwanej codziennej normalnosci od kreatywnosci, ktora tez jest codzienna, a nie wyjatkowa. Przeciez wiadomo, ze artysta, czekajacy na „natchnienie”, umiera w oczekiwaniu, patrzac na przelatujace gluszce, a w koncu zjada jajecznice i pol kielbaski. Dla niego, dla Gabriela Atlana-Ferrary, swiat zyje w kazdym momencie i w kazdym przedmiocie. Od kamienia az po gwiazde.

Inez patrzyla, pod wplywem jakiegos hipnotycznego instynktu, w strone odleglej wyspy, ktora mozna bylo dostrzec na horyzoncie. Ksiezyc spoznial sie ze spaniem i znajdowal sie teraz dokladnie nad ich glowami.

– Widzialas ksiezyc w dzien? – zapytal on.

– Tak – odparla bez usmiechu. – Wiele razy.

– A wiesz, dlaczego mamy dzis taki duzy przyplyw? Powiedziala, ze nie wie, a on mowil dalej: bo ksiezyc jest teraz dokladnie nad nami, w swym momencie magnetycznym o najwiekszej mocy.

– Ksiezyc okraza Ziemie dwa razy w ciagu dwudziestu czterech godzin i piecdziesieciu minut. Dlatego codziennie sa dwa przyplywy i dwa odplywy.

Ona sluchala go rozbawiona, zaciekawiona, z impertynencka mina, mowiac sobie: dokad on zmierza?

– Dyrygowanie takim dzielem jak Potepienie Fausta wymaga przywolania wszelkich sil natury. Musisz miec w pamieci mglawice pierwotna, musisz sobie wyobrazac slonce, blizniaczo podobne do naszego, ktore w pewnej chwili wybuchlo i rozproszylo sie, tworzac planety, musisz wyobrazac sobie caly kosmos jako jeden ogromny przyplyw bez poczatku ani konca, wiecznie rozszerzajacy sie, musisz martwic sie o slonce, ktore za jakies piec miliardow lat bedzie osierocone, pomarszczone, pozbawione tlenu, jak przekluty dzieciecy balonik…

Mowil w taki sposob, jakby dyrygowal orkiestra, powolujac akustyczne moce tylko wyciagnietym ramieniem i tylko jedna zacisnieta piescia.

– Musisz uwiezic opere we wnetrzu mglawicy, ktora kryje w sobie skarb, niewidzialny z zewnatrz: muzyke Berlioza, rozbrzmiewajaca w swietlistym centrum ciemnej galaktyki, a ta ukaze swoj blask jedynie dzieki blaskowi spiewu, dzieki orkiestrze, dzieki rece dyrygenta… Dzieki tobie i mnie.

Milczal przez chwile, a potem, usmiechniety, zwrocil sie do Inez.

– Ilekroc mamy przyplyw lub odplyw tutaj, gdzie sie znajdujemy, na angielskim wybrzezu, Inez, przyplyw i odplyw jest takze w punkcie usytuowanym dokladnie naprzeciw nas, na drugiej polkuli ziemskiej. Pytam sam siebie i pytam ciebie: czy kiedy przyplyw i odplyw nadchodza dokladnie w tym samym momencie w dwoch przeciwleglych punktach na Ziemi, czas pojawia sie dwa razy? Czy tylko przypadkiem historia powtarza sie i odbija we wrogim lustrze czasu, by znikac i pojawiac sie na nowo?

Chwycil okragly kamyk i cisnal nim, zrecznie i ostro -jakby to byla strzala albo sztylet – w powierzchnie morza.

– I jezeli niekiedy ogarnia mnie smutek, to coz znaczy brak radosci we mnie, skoro jest jej tyle na swiecie? Sluchaj morza, Inez, sluchaj go uchem muzyki, ktora ja dyryguje, a ty spiewasz. Czy slyszymy to samo co rybak lub kelnerka napelniajaca kieliszki w barze? Chyba nie, bo rybak musi wiedziec, jak odebrac zdobycz rannym ptaszkom, a kelnerka musi sobie radzic z natretnymi klientami. Nie, bo ty i ja powinnismy znac urok milczenia posrod piekna przyrody, milczenia, ktore jest jak najbardziej halasliwa wrzawa w po rownaniu z

Вы читаете Instynkt pieknej Inez
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×