• 1
  • 2

jakas cywilizacja wiedziala, ze wkrotce sginie, i w ten sposob chciala zapewnic sobie niesmiertelnosc.

Zbadanie wszystkich zgromadzonych w podziemiach skarbow jest zajeciem dla wielu, pokolen. Ci, co je tam ukryli, zapewne mieli mnostwo czasu na przygotowania poniewaz pierwsze oznaki nieuchronnej katastrofy pojawily sie na ich sloncu wiele lat przed wybuchem. Zanim nastapil koniec, na te odlegla planete przeniesli wszystlto, co prag wszelkie owoce swego geniuszu. W nadziei, ze ktos je odna calkrem o nich nie zapomni. Czy postapilibysmy tak samo zapamietani w niedoli nie pomyslelibysmy o przyszlosci, ktore dane nam bylo zobaczyc i ktora nigdy by sie nie stala naszym.

Zeby tylko mieli troche wiecej czasu! Swobodnie podrozowali rm planetami swego slonca, lecz jeszcze nie nauczyli sie pokonywac mied gwiezdnej pustki, a do najblizszego ukladu slonecznego bylo sto lat swietlnych. Ale gdyby nawet znali sekret napedu pozaskonczonego, mogliby uratowac nie wiecej niz pare milionow. Moze to i lepiej, ze tak sie stalo.

Byli uderzajaco podobni do ludzi, o czym swiadcza rzezby, ale nawet bez tego musielibysmy ich podziwiac i ubolewac nad ich losem. Pozostawili obfita dokumentacje wizualna i urzadzenia do jej odtwarzania wraz ze szczegolowymi instrukcjami obrazkowymi, ktore ulatwiaja poznanie ich jezyka pisanego. Obejrzelismy spora czesc tego przekazu i po raz pierwszy od szesciu tysiecy lat odzylo cieplo i uroda cywilizacji, ktora pod wieloma wzgledami przewyzszala nasza. Pokazali nam, byc moze, tylko to, co najlepsze, ale trudno ich za to potepiac. Ich planety byly cudowne, a miasta dorownywaly elegajicja wszystkiemu, co zbudowal czlowiek. Ogladalismy ich przy pracy i w zabawie, sluchajac melodyjnej mowy sprzed wiekow, Wciaz mam w oczach pewna scene: plaza pokryta dziwnie blekitnym piaskiem, a w wodzie grupa rozbawionych dzieci, zupelnie jak na Ziemi. Brzeg porastaja osobliwe, przypominajace bicze drzewa, na plyciznie zas brodzi jakies, bardzo duze zwierze, nie zwracajac niczyjej uwagi.

A na horyzoncie zachodzi ciagle jeszcze cieple, przyjazne i zyciodajne slonce, ktore stanie sie zdrajca i unicestwi to bezgrzeszne szczescie.

Moze by to nas tak bardzo nie poruszylo, gdybysmy znajdowali sie blizej domu i nie odczuwali samotnosci. Wielu z nas widywalo juz ruiny dawnych cywilizacji na innych planetach, ale nigdy nie wstrzasnely nami az tak gleboko. To byla wyjatkowa tragedia. Co innego zginac w sposob naturalny, jak to sie stalo z wieloma narodami i kulturami na Ziemi. Ale zeby ulec tak calkowitej zagladzie w pelnym rozkwicie, u szczytu osiagniec, w kataklizmie, ktorego nie przezyl nikt —jak mozna to pogodzic z milosierdziem bozym?

Moi koledzy zadaja mi to pytanie, a ja odpowiadam, jak umiem. Kto wie, moze,ty zrobilbys to lepiej, ojcze Loyola, jednak w Exercitia Spiritualia nie znalazlem niczego, co.by mi w tym, pomoglo. To nie byli zli ludzie i nie wiem, do jakich bogow sie modlili, jezeli w ogole mieli jakichs bogow. Ale spojrzalem na nich poprzez wieki i widzialem, jak te wspanialosci, ktore uchronili resztkami sil, odrodzily sie w swietle ich skarlalego slonca. Mogliby nas wiele nauczyc — dlaczego ich zniszczono?

Znam odpowiedzi, jakich udziela moi koledzy, kiedy powroca na Ziemie. Powiedza, ze wszechswiat nie ma ani celu, ani planu, ze co roku sto slonc wybucha w naszej galaktyce i dlatego w tej chwili, gdzies w otchlani kosmosu, ginie jakas rasa. To, czy za zycia istoty te postepowaly dobrze, czy zle, w koncu bedzie bez znaczenia: nie ma sprawiedliwosci bozej, poniewaz nie ma Boga.

Ale oczywiscie to, co widzielismy, niczego takiego nie dowodzi. Ktokolwiek rozumuje w ten sposob, nie kieruje sie logika, lecz dziala pod wplywem emocji. Bog nie musi usprawiedliwiac swych czynow przed czlowiekiem. Ten, Ktory stworzyl wszechswiat, moze go zniszczyc, kiedy zechce. To pycha, to niemal bluznierstwo mowic, co Mu wolno robic, a czego nie.

Z tym jeszcze moglbym sie zgodzic, choc tak przykro patrzec, gdy cale planety ze wszystkimi ich mieszkancami rzuca sie na pastwe ognia. Ale przychodzi taka chwila, kiedy nawet najglebsza wiara musi sie zachwiac, i teraz, spogladajac na lezace przede mna obliczenia, wiem, ze w koncu i mnie to spotkalo.

Przed dotarciem do mglawicy nie potrafilismy ustalic, kiedy nastapil wybuch. Obecnie, na podstawie obliczen astronomicznych i dokumentacji znalezionej w skalach jedynej zachowanej planety, moge to zrobic bardzo dokladnie. Wiem, w ktorym roku swiatlo tej kolosalnej pozogi dotarlo do naszej Ziemi. Wiem, jak wspaniale na rozgwiezdzonym niebie swiecila supernowa, ktorej pozostalosci znikaja w tej chwili za naszym rozpedzonym statkiem. Wiem, jak blyszczala na wschodzie tuz nad horyzontem, przypominajac swiatlo przewodnie o swicie, zanim wstalo slonce.

Nie ma zadnych racjonalnych watpliwosci — odwieczna tajemnica zostala ostatecznie rozwiazana. Ale… o, Boze… miales przeciez do wyboru tyle innych gwiazd. Dlaczego musiales spalic wlasnie ten lud, zeby plomien jego zaglady mogl stac sie symbolem swiecacym nad Betlejem?

Вы читаете Gwiazda
  • 1
  • 2
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату