przeciez i tak niepodobna nieustannie myslec o drobiazgach, o tym, gdzie sie polozylo klucze. Klucze musza byc na swoim miejscu. Byc moze nieustanne ukladanie zdan o zaginionych kluczach to bylaby frapujaca literatura dla wybranych, ale frapujaca literature dla wybranych trzeba miarkowac. Klucze musza byc na swoim miejscu. Klucze musza byc na swoim miejscu? Boze moj, Boze moj, ktory czynisz dla mnie wszystko, Boze moj, czyz ja po to ukladam ten traktat mojej rozpaczy? Czyz ja po to mitreze godziny z piorem w garsci? Po to, by moj wydelikacony mozg odkryl newtonowska prawde, iz klucze musza byc na swoim miejscu? Dla takiej prawdy ja przegralem zycie? Dla takiej prawdy trzesa mi sie rece i jezy watroba? Dla takiej prawdy zstapilem na dno czelusci? Z drugiej jednak strony klucze musza byc na swoim miejscu. Gdyby Asia Katastrofa kladla klucze na swoim miejscu, kochalbym ja, bylaby miloscia mego zycia, miloscia schylku mego zycia, bylibysmy razem.

6. Asia Katastrofa.

Asia Katastrofa byla piekna, madra i wysoka. Same zalety. Poza tym, co dla mnie ma znaczenie pierwszorzedne, pierwszorzednie sie ubierala i uzywala pierwszorzednych kosmetykow. Ale Asia Katastrofa wchodzila do mieszkania i pyk plaszczyk, pyk buciki, pyk torebka. Po kwadransie dzialania Asi na moim terytorium (terytorium zamieszkane przez nia – panienski pokoj w podmiejskiej posiadlosci – jest nie do opisania), na moim terytorium zaczynala sie… Chcialem w pierwszym odruchu napisac: apokalipsa, ale nie, po pierwsze: zabrzmialoby to jak na moj gust zanadto dowcipnie – apokalipsa po przejsciu katastrofy, po drugie nie bylaby to prawda, nie zaczynala sie apokalipsa, zaczynal sie karnawal, stokroc zreszta przykrzejszy od apokalipsy, po apokalipsie zapewne nie byloby co sprzatac, po przejsciu Asi Katastrofy ja i nalezace do mnie przedmioty dochodzilismy do siebie dlugo.

Pyk szalik, pyk apaszka, pyk filizanka, pyk bluzka, pyk gazeta, pyk ksiazka, pyk spodnica – Asia – tlumaczylem cierpliwie – wolnosc nie polega na zostawianiu wizytowych czolenek na srodku pokoju.

Gdyby jeszcze ten rozgardiasz byl wylacznym znakiem zarlocznej zmyslowosci – pol biedy. Nasze wyglodniale ciala rzucaja sie na siebie, zdzieraja garderobe i jak na milosnym francuskim albo amerykanskim filmie lezace na bujnym szmaragdowym dywanie czolenka, sukienka, rajstopy, koszula, czarne dzinsy, koronkowe figi i bokserskie spodenki wytyczaja sciezke wiodaca do hollywoodzkiego lozka. Asia wszakze czynila wokol siebie zamet nie tylko w drodze do lozka, akurat w drodze do lozka czynila (czynilismy) zamet mniejszy, nasza zmyslowosc byla zarloczna, ale oboje znalismy zasady kunsztu i celem wzmozenia zmyslowosci miarkowalismy jej zarlocznosc – pierwsza zasada zadnego pospiechu. Tak czy tak przez cala dobe, czyli przez cala wiecznosc, wizytowe czolenka na srodku pokoju a takze klamra do wlosow, popielniczka, zabytkowa butelka na mleko, cienkopis, szampon Palmolive, wczorajsza “Gazeta Wyborcza”, wilgotny recznik, opakowanie po czekoladzie Milka, opakowanie po chipsach, opakowania po wszystkim, wszystko.

Ach, Asia Katastrofa nie byla w ciemie bita i doskonale wiedziala, ze wolnosc nie polega na zostawianiu wizytowych czolenek na srodku pokoju, z Asia o pojeciu wolnosci, a takze o innych pojeciach mozna bylo dlugo i ciekawie mowic. Asia studiowala ekonomie oraz sztuki piekne. Asia pochodzila z bardzo dobrego domu. Ojciec, dyrektor elitarnego gimnazjum, z wyksztalcenia historyk, a takze, jak sie po upadku komuny okazalo, wlasciciel kamienic oraz arealow, matka, dentystka z wieloletnia praktyka i gabinetem w centrum starego miasta, dystyngowana, zadbana, dlawiaco kuszaca w swojej przejrzalosci.

Nie mialem czystego sumienia podczas jednego jedynego niedzielnego obiadu w podmiejskiej rezydencji panstwa Katastrofow. Co mowie nie mialem czystego sumienia, mialem bardzo nieczyste sumienie, bylem jak wieprz nieczysty i bylem jak wilk glodny. Pochlanialem dania z wilczym apetytem i wilczo sie gapilem na moja przyszla niedoszla tesciowa, miala na sobie zolta zwiewna suknie, a zolte suknie – zawsze mnie druzgocza. Jadlem rosol z koldunami, galaretke z cielecych ozorkow, pieczen cieleca na dziko, salatke owocowa, lody, jadlem i deptalem gardlo rodzacej sie we mnie wyuzdanej piesni. Bylem wtedy w fantastycznej formie, nie pilem w ogole, nie pilem niczego poza niegazowana woda mineralna (za komuny nie bylo niegazowanej wody mineralnej), nie wypilem ani kropli wina przy obiedzie, nie wypilem naparstka likieru przy deserze, w podanym do kawy koniaku nawet warg nie zanurzylem, po poludniu, rzecz prosta, rowniez nie wypilem proponowanej przez pana domu szklaneczki Jacka Danielsa. W ogole nie pilem i w najmniejszej mierze nie trapilo mnie niepicie, bylem w swietnej formie, sluchalem, mowilem, miarkowalem rozwijajaca sie w mojej glowie detaliczna fabule pornograficznej noweli o matce i corce zaznawanych naraz, miarkowalem ja nie na tyle, by zgasla zupelnie, miarkowalem ja, by nie gorowala, lecz w tle moich doznan tlila sie jedynie. Bralem zywy udzial w rozmowie i ze szczerym zaciekawieniem sluchalem wyznan gospodarzy tyczacych ich, skadinad rozleglych, zainteresowan literackich. Pan Katastrofa – literatura niemieckojezyczna ze szczegolnym uwzglednieniem dwudziestowiecznych Austriakow, pani Katastrofowa – literatura latynoska bez szczegolnych uwzglednien, Asia – literatura rosyjska i amerykanska ze szczegolnym uwzglednieniem Vladimira Nabokova. Sluchalem, mowilem, jesli idzie o Nabokova, to dalem brawurowa w mojej sytuacji mysl, iz byl to pisarz, ktorego piekielna, ciemna dociekliwosc i finezyjne wladanie lodowata forma idealnie predestynowaly do napisania powiesciowego studium nalogu, niestety – dodalem z erudycyjna frywolnoscia – pogloski o glebokim alkoholizmie pisarza okazaly sie nieprawdziwe. Sluchalem, mowilem, zwierzalem sie z moich upodoban literackich, a potem o szarej godzinie bylem w panienskim pokoju Asi.

– Widzisz, jak pieknie wysprzatalam – szeptala Asia – dla ciebie, dla ciebie zrobilam porzadek.

Istotnie w pokoju panowala zatrwazajaca, sprzeczna nie tylko z natura Asi, ale w ogole z ludzka natura symetria, golym okiem widac bylo, ze wzniesiono tu fasadowy, potiomkinowski monument wzorowego porzadku, ktory zaraz runie.

– Asiu, kocham cie w chaosie, kocham cie wsrod twoich wszystkich rozrzuconych rzeczy.

Ale Asia, najwyrazniej uskrzydlona nowo poznana sztuka harmonijnego ukladania przedmiotow, nie zwracala uwagi, a moze nie rozumiala poetyckiej glebi mojego wyznania.

– Nawet klucze – szeptala z dziecinnym zapalem – nawet klucze klade teraz na swoim miejscu. I dzis rano, wyobraz sobie, rano nie moglam ich znalezc, nie moglam znalezc kluczy, bo zapomnialam, ze polozylam je na swoim miejscu.

Czulem, ze ze wzruszenia tezeje mi gardlo, wzruszala mnie nagla pewnosc, ze z Asia Katastrofa spedze reszte zycia.

– Kocham cie – powtorzylem – kocham cie bez wzgledu na to, gdzie kladziesz klucze.

– Chodz – powiedziala Asia i wziela mnie za reke, i powiodla po schodach na pietro posiadlosci, i prowadzila mnie dlugim korytarzem, i otwarla w glebi korytarza drzwi. Ujrzalem przed soba nie urzadzony jeszcze pokoj o bialych scianach, bylo tu widno i zacisznie. Z okna rozposcieral sie widok, ktory mogl byc marzeniem kazdego grafomana – w dole bylo stygnace miasto, gestnialy nad nim masy upalnego powietrza, azjatycka trawa ciemnosci zarastala zaulki, w dalekich oknach zapalaly sie pierwsze swiatla.

– Tu bedziesz mial swoj fotel, swoje regaly, ksiazki i biurko, tu bedziesz mogl pisac – powiedziala Asia, ja zas zrozumialem, ze wielka nieodzowna zmiana, na ktora od lat czekalem i w ktorej nadejscie po latach zwatpilem – w koncu jednak nadeszla. Zrozumialem, ze moje zycie zmieni sie i poprawi, i delikatnie, tak jak bym obejmowal dajaca mi nowe zycie dusze, delikatnie wzialem Asie w ramiona.

A potem bardzo poznym wieczorem, kiedy wszyscy dorosli dawno spali i kiedy na naszej czesci Ziemi sporo wygaszono swiatel – zamowilem przez telefon taksowke (za komuny nie bylo taksowek na telefon), slodko ziewajaca Asia odprowadzila mnie przez ogrod, za furtka czekal juz bialy mercedes, spij spokojnie, Asiu. Taksowka jechala przez ciemne peryferia, puste pola z obu stron, kruche sciany domow, bylem pelen uznania dla calego swiata, podobalo mi sie nawet to, ze taksowka, ktora po mnie przyjechala, byla bialym mercedesem.

Siedzialem wygodnie rozparty i wypatrywalem oswietlonych okien, zawsze mnie frapowaly okna, w ktorych pozna noca swiecilo sie swiatlo, ktos czytal cala noc ksiazke swego zycia, ktos umieral, ktos dusil sie w strasznym kaszlu, ktos budzil sie z krzykiem ze snu koszmarnego, ktos bral kogos w ramiona, ktos bral cos na uspokojenie, ktos plakal z tesknoty, ktos szedl do lazienki. Spojrzalem na zegarek, byla trzecia w nocy, w gorze gwiazdozbiory sunely jak ruchome piaski, stanelismy na chwile pod calonocnym sklepem i po chwili jechalismy dalej pusta dwupasmowka. W moim ciemnym wiezowcu nikt nie czuwal, nikt nie umieral, nikt nie czytal zapierajacej dech ksiazki, ale w koncu byly to ostatnie chwile powszechnego spania, zaraz na dwunastym pietrze zapali sie swiatlo, i zapalilo sie swiatlo na dwunastym pietrze, i plonelo nieprzerwanie przez czterdziesci dni i nocy, przez czterdziesci dni i nocy pilem nieprzerwanie. Nad moim nieprzytomnym cialem swiecila zarowka, wschodzily poranki, zapadaly

Вы читаете Pod mocnym aniolem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×