ludzie duzo juz o nim wiedza, chociaz nie odkryli jeszcze, kim jest. Ale jedno jest pewne — Yanamond jest nam przyjazny i bardzo sie ucieszyl ze spotkania z nami. Z jego strony nie mamy sie czego obawiac.

Po tym wybuchu zapadla krotka chwila milczenia, a Hilvar zmieszal sie i na jego twarzy odmalowal sie wyraz zaklopotania. Dalo sie zauwazyc, ze od tej chwili napiecie panujace dotad w Sali Rady zaczelo powoli opadac, jakby z dusz obecnych.uniosla sie jakas chmura. Przewodniczacy nie upomnial nawet Hilvara za zabranie glosu bez przyzwolenia.

Przysluchujac sie debacie, Alvin wyroznial wyraznie trzy szkoly myslenia reprezentowane w lonie Rady. Konserwatysci, stanowiacy mniejszosc, wciaz zywili nadzieje, ze uda sie jeszcze cofnac wskazowki zegara i przywrocic stary porzadek. Wbrew zdrowemu rozsadkowi trzymali sie kurczowo tezy, ze Diaspar i Lys mozna sklonic do ponownego zapomnienia o sobie.

Postepowcy stanowili rowniez mniejszosc; fakt, ze w ogole znalezli sie tacy w Radzie, mile zaskoczyl Alvina. Prawde mowiac, nie przyjeli oni z radoscia inwazji swiata zewnetrznego, ale byli zdecydowani jak najwlasciwiej ja wykorzystac. Niektorzy z nich posuwali sie az do sugestii, ze moze istniec sposob przelamania barier psychologicznych, ktore tak dlugo, jeszcze skuteczniej od barier fizycznych, odcinaly Diaspar od swiata.

Wiekszosc czlonkow Rady, odbijajaca dokladnie nastroje panujace w miescie, przyjela postawe czujnej ostroznosci w oczekiwaniu na zarysowanie sie ksztaltu przyszlosci. Zdawali sobie sprawe, ze poki nie ucichnie burza, poty nie ma sensu snuc zadnych planow ani starac sie wprowadzac okreslonej linii postepowania.

Po zakonczeniu sesji Jeserac podszedl do Alvina i Hilvara. Zdawal sie odmieniony od czasu ostatniego spotkania z Alvinem — i ostatniego rozstania — w Wiezy Loranne, w bezposredniej bliskosci roztaczajacej sie w dole pustyni. Zmiana nie byla taka, jakiej spodziewal sie Alvin, ale z podobna metamorfoza postaw mial sie spotykac w nadchodzacych dniach coraz czesciej.

Jeserac zdawal sie odmlodniec, jakby ognie zycia znalazly w jego zylach swieze paliwo i plonely teraz jasniej. Pomimo podeszlego wieku nalezal do tych, ktorzy moga podjac wyzwanie rzucone Diaspar przez Alvina.

— Mam dla ciebie wiesci, Alvinie — powiedzial. — Znasz chyba senatora Gerane?

— Oczywiscie — byl jednym z pierwszych ludzi, jakich spotkalem w Lys. Czy wchodzi w sklad ich delegacji?

— Tak, poznalismy sie dosyc dobrze. Jest bardzo inteligentnym czlowiekiem i rozumie psychike ludzka lepiej, niz kiedykolwiek sadzilem, ze jest to mozliwe — chociaz mowil mi, ze jak na warunki panujace w Lys, jest bardzo poczatkujacy. Podczas swego tutaj pobytu zainicjowal cos, co bedzie bardzo bliskie twemu sercu. Ma nadzieje zanalizowac bodziec, ktory nie pozwala nam opuszczac miasta, i wierzy, ze kiedy odkryje, jak zostal wprowadzony, bedzie w stanie go usunac. Dwudziestu z nas juz z nim wspolpracuje.

— I ty jestes jednym z nich?

— Tak — odparl Jeserac rumieniac sie lekko. — To nie jest latwe i na pewno nie sprawia przyjemnosci — ale cel jest kuszacy.

— A co wlasciwie robi Gerane?

— Oddzialuje na nas poprzez Sagi. Wyrezyserowal ich wiele i bada nasze reakcje, gdy je przezywamy. Nigdy nie myslalem, ze w moim wieku wroce znowu do zabaw dziecinstwa.

— Co to sa Sagi? — spytal Hilvar.

— Wyimaginowane swiaty marzen — wyjasnil Alvin. — Przynajmniej wiekszosc z nich jest wyimaginowana, chociaz niektore opieraja sie prawdopodobnie na faktach historycznych. W komorkach pamieci miasta zarejestrowane sa ich miliony; mozesz sobie wybrac jakikolwiek rodzaj przygody czy doswiadczenia i po wprowadzeniu do twego umyslu odpowiednich impulsow bedzie ci sie wydawalo, ze przezywasz je naprawde. — Zwrocil sie do Jeseraca: — Jakie Sagi wprowadzil wam Gerane?

— Wiekszosc z nich wiaze sie, jak sie pewnie domyslasz, z opuszczeniem Diaspar. Niektore przenosza nas z powrotem do naszych najwczesniejszych wcielen, tak blisko czasow zalozenia miasta, jak to tylko mozliwe. Gerane sadzi, ze im bardziej zblizy sie do chwili wprowadzenia tego bodzca, tym latwiej bedzie mu go usunac.

Ta wiadomosc dodala Alvinowi pewnosci siebie i ucieszyla go. Jego sukces bylby polowiczny, gdyby otworzyl bramy miasta — po to tylko, aby stwierdzic, ze nikt przez nie nie przejdzie…

— Naprawde chcecie pozbyc sie leku przed opuszczeniem Diaspar? — spytal przenikliwie Hilvar.

— Nie — odparl bez wahania Jeserac. — Jestem przerazony tym pomyslem, ale zdaje sobie sprawe, ze mylilismy sie calkowicie uwazajac, ze Diaspar jest pepkiem swiata i logika mowi mi, ze trzeba cos zrobic dla naprawienia tego bledu. Emocjonalnie wciaz nie jestem zdolny do opuszczenia miasta; moze juz na zawsze taki pozostane. Gerane chce zabrac niektorych z nas do Lys i pragne mu pomoc w tym eksperymencie — chociaz z drugiej strony mam nadzieje, ze sie nie powiedzie.

Alvin spojrzal na swego starego nauczyciela z nowym uznaniem. Ciekaw byl, jak calkowite przelamanie tej bariery wplynie na Lys i na Diaspar. Trzeba bylo w jakis sposob zachowac najlepsze elementy obu osrodkow i spoic je w nowa, zdrowsza kulture. To bylo gigantyczne zadanie i do jego wykonania potrzebna bedzie cala madrosc i cierpliwosc, na jakie potrafi sie zdobyc ludzkosc.

Hilvar z kolei ciekaw byl, co stanie sie z Diaspar, gdy skonczy sie jego dluga izolacja. Najlepszym wyjsciem, na jakie mogloby sie zdobyc miasto, bylo zniszczenie Bankow Pamieci, ktore utrzymywaly je w nie zmienionym stanie przez tyle wiekow. Chociaz byly takie cudowne — stanowiac byc moze najwiekszy triumf nauki, ktora je stworzyla, byly jednak wytworem chorej kultury przesladowanej wieloma lekami. Niektore z tych lekow znajdowaly uzasadnienie w rzeczywistosci, ale inne, jak sie teraz wydawalo, opieraly sie wylacznie na imaginacji. Hilvar znal juz zarysy historii wylaniajacej sie z umyslu Yanamonda. Za kilka dni pozna je i Diaspar — i dowie sie, jak wiele z przeszlosci bylo tylko mitem.

Gdyby jednak zniszczono Banki Pamieci, za tysiac lat miasto byloby martwe, poniewaz jego mieszkancy straciliby moznosc odtwarzania sie. Byl to dylemat, z ktorym nalezalo sie liczyc, ale Hilvar mial juz jedno mozliwe do przyjecia rozwiazanie. Na kazdy problem natury technicznej istniala odpowiedz, a jego ludzie byli mistrzami nauk biologicznych.

Najpierw jednak miasto musialoby sie nauczyc tego, co zapomnialo. Edukacja taka zajelaby wiele lat — moze nawet wiele wiekow. Ale to byl dopiero poczatek; niebawem szok pierwszej lekcji wstrzasnie Diaspar tak gleboko, jak obecny kontakt z Lys.

Wstrzasnie on rowniez Lys. Pomimo wszystkich roznic dzielacych obie kultury wyrosly one z jednego pnia — i dzielily te same zludzenia. Wyjdzie im na zdrowie, jesli jeszcze raz spojrza w zapomniana przeszlosc.

Rozdzial 24

Amfiteatr, ktory wzniesiono specjalnie na te okazje, miescil cala populacje Diaspar i wypelniony byl do ostatniego ze swych dziesieciu milionow miejsc. Patrzac na wygieta w ksztalcie luku widownie ze swego miejsca na szczycie trybun, Alvin przypomnial sobie Shalmirane. Te dwa kratery mialy podobny ksztalt i byly niemal tej samej wielkosci.

Byla jednak miedzy nimi zasadnicza roznica. Wielka niecka Shalmirane istniala naprawde; ten amfiteatr byl tylko fantomem, matryca ladunkow elektrycznych, przechowywana do tej pory w pamieci Centralnego Komputera. Alvin wiedzial, ze w rzeczywistosci znajduje sie wciaz w swoim pokoju i ze ludzie, ktorzy zdawali sie go otaczac, rowniez pozostawali w swoich domach.

Rzadziej niz raz na tysiac lat zycie miasta zamieralo, aby jego mieszkancy mogli spotkac sie na Wielkim Zgromadzeniu. Rowniez w Lys, Alvin wiedzial o tym, odbywalo sie cos rownowaznego z tym zebraniem. Tam bylo to spotkanie umyslow.

Rozpoznawal wiekszosc otaczajacych go twarzy. Ponad mile od niego, tysiac stop w dole, ustawione bylo male podium, na ktorym skupiala sie teraz uwaga calego swiata. Trudno bylo uwierzyc, ze mozna cos zobaczyc z takiej odleglosci, ale Alvin byl przekonany, ze kiedy rozpocznie sie przemowienie, bedzie widzial i slyszal wszystko tak wyraznie jak kazdy w Diaspar.

Podium zasnute bylo mgla. Mgla przybrala postac Callitraxa, przewodniczacego grupy, ktorej zadaniem bylo zrekonstruowanie przeszlosci z informacji dostarczonych na Ziemie przez Yanamonda. Bylo to przedsiewziecie ogromne i prawie niewykonalne i to nie tylko z uwagi na wchodzacy w gre przedzial czasu. Tylko raz, przy pomocy Hilvara, wejrzal Alvin w umysl dziwnej istoty, ktora wspolnie odkryli — lub ktora odkryla ich. Mysli Vana-monda byly dla Alvina tak niezrozumiale, jak tysiac glosow krzyczacych jednoczesnie w jakiejs wielkiej jaskini, znieksztalconych do tego odbijajacym sie od jej scian echem. Ludzie z Lys potrafili je jednak rozwiklac, potrafili je zarejestrowac i zinterpretowac. To co odkryli, glosila plotka, ktorej Hilvar ani nie zaprzeczal, ani jej nie potwierdzal, bylo tak dziwne, ze niewiele przypominalo historie, jaka cala rasa ludzka uwazala od miliardow lat za swoja.

Callitrax zaczal mowic. Strescil pokrotce akceptowane dotad dzieje ludzkosci. Mowil o nieznanych ludziach Cywilizacji Zarania, po ktorych nie pozostalo nic procz slawnych nazw i splowialych legend o Imperium. Od samego poczatku Czlowiek pozadal gwiazd — i w koncu ich dosiegnal. Przez miliony lat penetrowal Galaktyke obejmujac we wladanie uklad po ukladzie. Potem, z ciemnosci, spoza krawedzi wszechswiata, uderzyli Najezdzcy i wydarli mu wszystko, co zdobyl.

Odwrot od Ukladu Slonecznego musial byc gorzki i trwal na pewno wiele wiekow. Z legendarnych bitew szalejacych wokol Shalmirane ledwo ocalala sama Ziemia. Kiedy sie skonczyly, Czlowiek pozostal tylko ze swymi wspomnieniami i swiatem, na ktorym sie narodzil.

Od tej chwili wszystko bylo dlugim pasmem upadku. Jak na ironie, rasa, ktora chciala wladac wszechswiatem, rozdzielila sie na dwie izolowane kultury Lys i Diaspar — oazy zycia wsrod pustyni, ktora dzielila je tak samo, jak miedzygwiezdna otchlan.

Callitrax przerwal; Alvinowi, tak jak kazdemu obecnemu na. Wielkim Zgromadzeniu, wydawalo sie, ze historyk patrzy wlasnie na niego oczyma widzacymi rzeczy, ktorym jeszcze teraz niezupelnie daje wiare.

— I to tyle — powiedzial Callitrax — jesli chodzi o opowiesci, w ktore wierzono dotychczas. Musze wam teraz powiedziec, ze sa one nieprawdziwe — nieprawdziwe w kazdym szczegole — tak nieprawdziwe, ze nawet teraz nie w pelni pogodzilismy sie z prawda.

Odczekal, az

Вы читаете Miasto i gwiazdy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×