– Chyba dwie laski beda w sam raz. Czy moze za duzo? Niezle byloby wziac lajdaka zywcem.
Zza drzwi skarbca dobieglo beztroskie i calkiem melodyjne pogwizdywanie.
– A ten jeszcze gwizdze! – oburzyl sie Mizinow. – Niezle, co? No, juz ty mi bedziesz gwizdal, bratku. Nowgorodcew! Poslij pan po dynamit do plutonu saperow!
– D-dynamit nie bedzie potrzebny – cicho rzekl Erast Pietrowicz, przysluchujac sie gwizdaniu.
– Pan sie znowu zacina – powiadomila go Waria. – To znaczy, ze wszystko juz za nami?
Dudniac buciskami, wszedl Sobolew w rozpietym bialym szynelu z czerwonymi wylogami.
– Wycofali sie! – wychrypial, zmeczony walka. – Straty ogromne, ale to nic, zaraz powinien przyjechac eszelon. A ktoz tak ladnie wyspiewuje?
Epilog
„Moskowskije Gubiernskije Wiedomosti”, 19 lutego
(3 marca wg kalendarza zachodniego) 1878 roku
– No wiec pokoj zostal podpisany, i to w dodatku bardzo dobry. A pan krakal, panie pesymisto – powiedziala Waria, i znowu nie to, co chciala.
Z Pietia radca tytularny juz sie pozegnal; Piotr Jablokow, wczorajszy podejrzany, a dzisiaj juz wolny czlowiek, wsiadl do wagonu, zeby zajac przedzial i rozlozyc rzeczy. Z okazji zwycieskiego konca wojny Pieti calkowicie darowano wine, a nawet przyznano medal za gorliwa sluzbe.
Wyjechac mozna bylo juz dwa tygodnie temu, Pietia zreszta naglil, ale Waria sie ociagala, czekala nie wiadomo na co.
Szkoda, ze rozstanie z Sobolewem nie wypadlo ladnie, general sie nawet obrazil. No coz, Bog z nim. Takiego bohatera szybko pocieszy kto inny.
W koncu nadszedl dzien, kiedy musiala sie pozegnac z Erastem Pietrowiczem. Od rana byla zdenerwowana, urzadzila biednemu Pieti histeryczna awanture o zgubiona broszke, potem sie rozplakala.
Fandorin zostawal w San Stefano – po podpisaniu pokoju dyplomatyczne zabiegi bynajmniej sie nie skonczyly. Na stacje przyszedl wprost z jakiegos przyjecia – we fraku, w cylindrze, bialym jedwabnym halsztuku. Podarowal Warii bukiet fiolkow parmenskich, powzdychal, poprzestepowal z nogi na noge, ale nie popisywal sie dzis krasomowstwem.
– Pokoj jest z-zbyt dobry – odpowiedzial. – Europa go nie uzna. Anwar znakomicie r-rozegral swoj gambit, a ja przegralem. Dali mi order, a zasluzylem na proces.
– Jakiz pan jest niesprawiedliwy wobec siebie! Bardzo niesprawiedliwy! – zaczela go zapewniac Waria, bojac sie, ze nie zdola powstrzymac lez. – Dlaczego caly czas sie pan zadrecza? Gdyby nie pan, nie wiem, co by sie z nami wszystkimi stalo…
– Mniej wiecej to samo powiedzial mi Lawrientij Arkadjewicz – Fandorin sie usmiechnal. – N-no i obiecal dac kazda nagrode, jaka dysponuje.
Waria sie ucieszyla.
– Naprawde? Bogu dzieki! I czego pan sobie zazyczyl?
– Zeby mnie wyslano do pracy gdzies za siodme morze, jak najdalej od tego wszystkiego. – Zrobil nieokreslony ruch reka.
– Jakiez to niemadre! A co Mizinow?
– Rozzloscil sie. Ale slowo to slowo. K-koncza sie rozmowy, pojade z Konstantynopola do Port Saidu, a stamtad parowcem do Japonii. Zostalem mianowany drugim sekretarzem ambasady w Tokio. Dalej juz nie m- mozna.
– Do Japonii… – Lzy mimo wszystko poplynely, a Waria ze zloscia otarla je rekawiczka.
Zadzwonil dzwonek, parowoz zagwizdal.
Z okna wagonu wysunal sie Pietia.
– Warienko, czas juz. Zaraz odjezdzamy.
Erast Pietrewicz stracil kontenans, spuscil oczy.
– D-do widzenia, Warwaro Andriejowno. Bylo mi bardzo przyjemnie… – i nie dokonczyl.
Waria gwaltownie zlapala go za reke, zaczela szybko mrugac, stracajac lezki z rzes.
– Erascie… – wyrwalo sie jej nagle, ale slowa uwiezly w gardle i juz sie z niego nie wydostaly.
Fandorin targnal podbrodkiem i nic nie powiedzial.
Zazgrzytaly kola, wagon sie zakolysal.
– Waria! Bo odjade bez ciebie! – rozpaczliwie krzyknal Pietia. – Predzej!
Obejrzala sie, jeszcze sekunde zwlekala, po czym wskoczyla na oddalajacy sie wzdluz peronu stopien.
– …i przede wszystkim goraca kapiel. Potem do Filipowskiej po konfitury morelowe, ktore tak lubisz. I do ksiegarni po nowosci, a potem na uniwersytet. Wyobrazasz sobie, ile bedzie pytan, ile…
Waria stala przy oknie i kiwala reka w takt paplania uszczesliwionego Pieti. Nie mogla oderwac wzroku od czarnej postaci, ktora zostala na peronie, ale z postacia dzialy sie dziwne rzeczy, ciagle sie rozplywala. A moze to z oczami Warii cos bylo nie w porzadku?
„Times” 10 marca (26 lutego wg kalendarza rosyjskiego) 1878 roku