ich nie przegada. Zupelnie jak komputery, ktore wykonuja milion obliczen na sekunde, a w rezultacie wysylaja noworodkowi tysiacdolarowy rachunek za elektrycznosc. Rozumiemy sie?
— Tak, znam paru takich — odparl Carewe smiejac sie przez grzecznosc.
— I ja tez, az za wielu, ale pan jest inny. I wlasnie dlatego tak szybko pana awansowalem, Willy. Pracuje pan tu od pol roku, a juz zajmuje sie pan kontrola kosztow utrzymania calego dzialu biopoezy. Gdyby mial pan co do tego watpliwosci, to jest to naprawde bardzo szybki awans. Inni pracuja u mnie od czterech, pieciu lat i nadal zajmuja najnizsze stanowiska.
— Jestem szczerze wdzieczny za wszystko, co pan dla mnie zrobil — zapewnil Carewe z rosnacym zaciekawieniem. Zdawal sobie sprawe, ze jest calkiem dobrym ksiegowym — czyzby moglo sie zdarzyc, zeby jakies osobliwe korzystne wzajemne oddzialywanie osobowosci wywindowalo go na wiele lat przed terminem na najwyzszy szczebel zarzadzania?
Barenboim spojrzal na Pleetha, ktory bawil sie zlotym cygarem, i znow na Carewe’a.
— Poniewaz okreslilem jasno swoje stanowisko, czy pozwoli pan, ze zadam bardzo osobiste pytanie? Sadzi pan, ze mam do tego prawo?
— Naturalnie — odparl Carewe przelykajac sline. — Prosze pytac.
— Swietnie. Oto ono. Willy, ma pan czterdziesci lat i nadal jest pan czynnym biologicznie mezczyzna. Kiedy zamierza sie pan utrwalic?
Pytanie to uderzylo Carewe’a z okrutna sila, druzgocac go i dlatego, ze zadano je znienacka, i dlatego, ze trafialo w samo sedno jego obaw o wlasne malzenstwo, ktore wzbieraly w nim od ponad pieciu lat, a wiec od chwili, kiedy na skroni Ateny pojawil sie pierwszy siwy wlos. Szukajac z trudem odpowiednich slow czul, ze sie rumieni.
— Jeszcze… jeszcze nie wyznaczylem dokladnej daty. Oczywiscie czesto rozmawiamy o tym z Atena, ale wydaje nam sie, ze jest jeszcze duzo czasu.
— Duzo czasu! Dziwie sie. Przeciez ma pan czterdziesci lat. Sterole na nikogo nie czekaja i wie pan rownie dobrze jak ja, ze rozwoj miazdzycy naczyn to jedyny proces fizjologiczny niemozliwy do odwrocenia za pomoca biostatow.
— Sa przeciez srodki przeciwkrzepliwe — odparl Carewe szybko, bez najmniejszego zastanowienia, jak bokser parujacy cios.
Na Barenboimie nie zrobilo to wrazenia, ale widac postanowil zaczac z innej beczki, bo wzial jakas karte komputerowa i wsunal ja do czytnika.
— To panskie akta personalne, Willy. Widze, ze… — urwal, wpatrujac sie w ekran wielkosci dloni — … panska zona nadal figuruje w kartotece Ministerstwa Zdrowia jako smiertelna. A z akt wynika, ze ma juz trzydziesci szesc lat. Dlaczego tak dlugo zwleka?
— Trudno mi na to odpowiedziec. — Carewe westchnal gleboko. — Atena ma swoje dziwactwa. Powiedziala… powiedziala…
— Powiedziala, ze nie zrobi sobie zastrzyku, dopoki pan tego nie zrobi. Sytuacja ta wystepuje nadspodziewanie czesto wsrod malzenstw monogamicznych, zyjacych jeden na jeden. Poniekad nic w tym dziwnego, ale… — W usmiechu Barenboima odbil sie smutek dwoch stuleci. — Ale tak naprawde, Willy, jak dlugo moze pan to ciagnac?
— Wlasnie… Prawde mowiac, za tydzien minie dziesiata rocznica naszego slubu.
Carewe ze zdumieniem wsluchiwal sie we wlasny glos, zastanawiajac sie, jakie potwornosci za chwile wypowie.
— Postanowilem po cichu — ciagnal — ze dla uczczenia tej rocznicy ja i Atena powinnismy powtorzyc swoj miodowy miesiac. Potem zamierzalem sie utrwalic.
Z twarza, na ktorej odmalowaly sie zdumienie i ulga, Barenboim spojrzal na Pleetha, a ten, rumiany i karykaturalnie zadowolony, skinal glowa podskakujac na sprezynujacym krzesle.
— Nawet pan nie wie, Willy, jak sie ciesze, ze sie pan zdecydowal — powiedzial Barenboim. — Nie chcialem wywierac zadnego nacisku. Pragnalem, zeby dzialal pan jak czlowiek najzupelniej wolny.
Co sie ze mna dzieje? — zadal sobie w duchu pytanie Carewe. Z trudem hamowal odruch, zeby dotknac zarostu na twarzy, gdy ta mysl zaplonela mu w glowie zimnym ogniem — nie planowalem wcale, ze sie za miesiac utrwale.
— Willy — zwrocil sie do niego uprzejmie Barenboim. — Nie jest pan glupi. Jak dotad nasza rozmowa byla bezprzedmiotowa, wiec pewnie siedzi pan i zastanawia sie, po co pana tu poproszono. Mam racje?
Carewe skinal glowa w roztargnieniu. Nie moge sie utrwalic, myslal. Wprawdzie Atena mnie kocha, ale stracilbym ja w przeciagu roku.
— A wiec przystapmy do rzeczy. — W slowach Barenboima, sformulowanych i wymowionych z wprawa nabrana w ciagu zycia trzykrotnie dluzszego niz normalne, zabrzmialo nieoczekiwanie pelne napiecia podniecenie i Carewe’a zmrozilo zle przeczucie. — Czy chcialby pan zostac pierwszym w dziejach rasy ludzkiej mezczyzna, ktory zdobywajac niesmiertelnosc zachowa meska sprawnosc?
Umysl Carewe’a eksplodowal obrazami, chaosem slow, pojec, pragnien, obaw. Przemierzyl niezliczone nieskonczonosci, nad srebrzystymi morzami przetoczyly sie czarne gwiazdy.
— Widze, ze cios byl mocny. Potrzeba chwili na oswojenie sie z ta mysla — powiedzial Barenboim i z zadowolona mina rozparl sie w krzesle, splatajac biale palce.
— Przeciez to niemozliwe — zaprotestowal Carewe. — Powszechnie wiadomo, ze…
— Nie rozni sie pan od nas, Willy. Nie moze pan przyjac do wiadomosci, ze hipoteza Wogana jest tylko tym, czym jest, mianowicie hipoteza. Koncepcja, ze istota niesmiertelna nie moze byc zdolna do reprodukowania sie, jest bardzo zgrabna i efektowna. Wogan twierdzil, ze jesli zwiazek biostatyczny pojawi sie i zacznie dzialac przez przypadek badz umyslnie,natura zahamuje meska plodnosc dla zachowania rownowagi biologicznej.
Czy jednak nie posunal sie w swoich przypuszczeniach za daleko? Czy przypadkiem nie podniosl lokalnego zjawiska do rangi uniwersalnego…?
— Macie go? — przerwal mu ostro Caiewe, ktorego otepila mysl, ze wszystkie firmy farmaceutyczne na calym swiecie od ponad dwustu lat nie zwazajac na koszty, zawziecie i jak dotad bezskutecznie poszukuja biostatu tolerujacego spermatydy.
— Mamy — szepnal Pleeth, odzywajac sie po raz pierwszy w trakcie rozmowy, a rumiane kraglosci jego oblicza tchnely nieludzka pewnoscia. Potrzebny nam jest teraz juz tylko krolik doswiadczalny wart miliard dolarow, czyli pan, Willy.
Rozdzial drugi
— Musze dokladnie wiedziec, co sie z tym wiaze — powiedzial Carewe, mimo ze podjal juz decyzje. Atena wygladala atrakcyjnie jak nigdy, ale ostatnio spostrzegl na jej twarzy pierwsze slabe znaki ostrzegawcze, ze czas skonczyc te gre w dreptanie w kolko i udawanie, ze buty sie od tego nie zdzieraja… Spedzamy zachwycajacy weekend z ksiezycami w purpurowej poswiacie, a kiedy przeciekaja nam przez palce ostatnie jego minuty, nie starcza nam szczerosci, by zaplakac z zalu. „Za tydzien bedzie nam tak samo dobrze”, mowimy, udajac, ze nasz wlasny kalendarz powtarzajacych sie tygodni, miesiecy i por roku to prawdziwa mapa czasu. Ale czas to prosta czarna strzala…
— Naturalnie, moj drogi — odparl Barenboim. — Przede wszystkim musi pan pamietac o koniecznosci zachowania najscislejszej tajemnicy. A moze jestem jajem, ktore chce byc madrzejsze od kury? — Spojrzal na Carewe’a z pelnym skruchy uznaniem, skladajac hold trzezwosci umyslu swojego ksiegowego. — To raczej pan moglby mi powiedziec, ile stracilaby Firma, gdyby jakis inny koncern przypadkiem dowiedzial sie o tym przedwczesnie.
— Zachowanie tajemnicy jest absolutna koniecznoscia — przyznal Carewe, wciaz majac przed oczami twarz Ateny. — Czy to znaczy, ze wraz z zona musielibysmy zniknac?
— Skadze znowu! Wprost przeciwnie. Nic tak szybko nie zwrociloby uwagi przemyslowego szpiega, jak panskie znikniecie stad i pojawienie sie, powiedzmy, w naszych laboratoriach na Przeleczy Randala. Obaj z Mannym uwazamy, ze najlepiej, gdybyscie pan i zona prowadzili dalej normalne zycie, tak jakby nie zaszlo nic nadzwyczajnego. Zwykle kontrole lekarskie, o ktorych nikt nie bedzie wiedzial, moze przechodzic pan tu, w moim