zanim go panu wypozyczono, stal kilka miesiecy w szafie.

Nie moglem sie nadziwic umiejetnosciom policjanta. Kroczyl naprzod w prowadzonym przez siebie sledztwie, przebijajac sie miarowo przez gaszcz chwastow, tak jak kosiarz po trawnikach Princess Garden.

– Ma pan bardzo ladne dlonie, mister Valaise. Czyzby byly to dlonie mordercy?

Przygnebiony opuscilem rece wzdluz ciala.

– Niestety tak! – westchnalem.

ROZDZIAL XX

Siedzialem w fotelu, na wprost Bretta. Magnetofon szumial niemal bezglosnie. Ale kiedy zatrzymywalem sie w swoich zeznaniach, ten nikly szum doprowadzal mnie do szalu i zmuszal do dalszego mowienia. Zaczalem wszystko od samego poczatku, od chwili, gdy siedzac w restauracji w Juan, zauwazylem kobiete, ktora wsiadla do mojego wozu. Opowiedzialem mu o naszym spotkaniu w kosynie, o torbie plazowej, ktora odebrala z mojego hotelu. Opisalem mu, z jakim zapalem napisalem swoj list. Opowiadalem mu o Denise i o kilku beztroskich dniach z nia spedzonych.

– Nie znam Lazurowego Wybrzeza – stwierdzil Brett melancholijnie.

To oswiadczenie zblizylo mnie do niego. Ale inspektor znow przybral mine uwazna i nadeta. Przypuszczam, ze magnetofon peszyl rowniez jego. Wypowiadal w jego strone jedynie zawodowe uwagi.

Doszedlszy do sprawy listu od Marjorie, odruchowo ujalem inspektora za ramie. Chcialem koniecznie go przekonac.

– Ona go napisala, inspektorze! Przysiegam panu, ze to ona. Wasz biegly myli sie, chyba ze... Tak, niech pan poslucha, wydaje mi sie, ze juz wiem: ona bala sie swego zazdrosnego meza. Czy nie mogla prosic jakiejs przyjaciolki aby przepisala ten list? Z czystej przezornosci.

Brett nic nie odpowiedzial. Gladzil sie po rozowych wygolonych policzkach, na ktorych mozna bylo zauwazyc drobne fioletowe zylki swiadczace o trwajacym procesie trawienia.

– Nie wierzy mi pan?

– Prosze mowic dalej, mister Valaise.

Mowilem wiec dalej: o telegramie, o moim przybyciu do Edynburga, o moim przerazeniu, kiedy nie zastalem nikogo w „Learmonth Hotel', moich poszukiwaniach, o „Bed and breakfast' mrs Morthon, o czekaniu na rogu ulicy i...

– Wielki Boze, inspektorze! Udowodnie panu, ze Marjorie zgadzala sie na spotkanie sie ze mna!

Zaczalem gwaltownie przewracac kieszenie, az znalazlem to, czego szukalem: mala kulke papieru. Wyprostowalem ja i prze tlumaczylem, tekst Brettowi.

„Drogi Jean-Marie. Dzieki, dzieki, dzieki.

Po stokroc dzieki za przybycie. Niestety, maz przyjechal za mna. Wszystko panu wytlumacze. Prosze przyjsc dzis wieczorem poczawszy od pigtej do ogrcdow Princess Street i stanac w poblizu kiosku muzycznego.

Kocham pana. Panska „Ma Jolie'.

– Rzucila mi ten bilecik pod nogi, gdy szla z mezem trzymajac go pod reke.

Brett wzial go i znow otworzyl teczke z probkami pism.

–Tego nie napisala mrs Faulks! – oswiadczyl.

Odczulem znowu wewnetrzny niepokoj, ktory bolal niczym ataki nieublaganej choroby. Musialo z cala pewncscia dojsc do pomylki przy porownywaniu pisma Marjorie z otrzymanymi przeze mnie listami. Mimo usilnych staran i wszechstronnej analizy problemu nie moglem znalezc innego rozwiazania.

Brett, jak zwykle spokojny i jak zawsze dokladny, poprosil:

– Prosze dalej, mister Valaise.

* * *

Gdy doszedlem do konca swej spowiedzi, inspektor wylaczyl magnetofon.

– Dziekuje. Od tej chwili jest pan zatrzymany!

Przyszli po mnie straznicy. Szlismy przez nie konczacy sie korytarz. Prawdziwy labirynt, ktory musial prowadzic do miejsca stracen!

* * *

Pomieszczenie, w ktorym mnie zamknieto, nie bylo podobne do celi wieziennej; a przynajmniej do mego wyobrazenia takiej celi. Byl to prawdziwy pckoj, dosc skromny, z lozkiem z surowego drewna, z umywalka i szafka. Okno bylo co prawda zakratowane, ale szyby nie byly matowe. Wychodzilo ono na waska, biegnaca w dol ulice, na koncu ktorej stal potezny ciemny budynek. Jacys spokojni ludzie zajeci byli swoimi sprawami. Widac bylo antykwariat, na wystawie ..ktorego, krolowala wielka czerwona kobza. Z daleka instrument wygladal jak nadete zwierze o cieniutkich nogach.

Straznik przyniosl mi obiad na tacy: zupe rybna, kawalek cieleciny z niedogotowanymi ziemniakami. Pewnie dlatego, ze bylem Francuzem, podano mi koszyk z buleczkami. Wszystkie te potrawy mialy typowy dla szkockiej kuchni smok zimnego loju. Prawie nic nie zjadlem. Nie bylem zreszta glodny. Gdy juz skonczylem, zapukalem do drzwi, aby zabrano te resztki, ktorych sam widok przyprawial mnie o mdlosci. Ale nikt nie nadszedl. Polozylem sie na lozku, aby spokojnie myslec. Zamykojac oczy, mialem wrazenie, ze jeszcze jestem w Juan-les-Pins.

Oddalbym chetnie te chwile, ktore jeszcze mi pozostaly, aby znow moc upajac sie zapachami i dzwiekami Lazurowego Wybrzeza...

Przyszli po tace. Bylo ich dwoch. Czy nagle zaczeli sie obawiac, ze moglbym zbiec? Nie przyszloby mi to db glowy. Cama mysl o budzeniu po wrogim Edynburgu przerazala mnie bardziej niz siedzenie w wiezieniu. Tu przynajmniej nie musialem juz o niczym decydowac. Z rekami zalozonymi pod glowa pozwalalem toczyc sie wydarzeniom. Niech inni dzialaja! Niech inni stardja sie cos z tego zrozumiec, Ja sie poddawalem. Zrobilem glupstwo i przygotowywalem sie do zaplacenia rachunku. Tajemnica zycia, jego najwieksza tajemnica to pogodzenie sie z losem. Czlowiek, ktory poddaje sie wlasnemu losowi, jest czlowiekiem szczesliwym! Obaj straznicy juz wychodzili, gdy pojawil sie trzeci, aby mnie zaprowadzic do gabinetu Bretta.

* * *

Inspektor, kiedy wszedlem do jego pokoju, pykal czarna fajke. Podnioslszy glowe, pospiesznie odlozyl ja do popielniczki, tak jakby nie wypadalo palic w obecnosci oskarzonego.

Przygladal mi sie z dziwnym wyrazem twarzy.

– Odnalezliscie trupa? – zapytalem siadajac

Zaczynalem czuc sie swobodnie w tym gabinecie. Pionowe oparcie siedzenia i jego niewygodne porecze juz mi nie przeszkadzaly. Podobal mi sie aromatyczny zapach jasnego tytoniu. Fajka tlila sie, syczac cichutko.

– Prosze chwile zaczekac. – Brett zalozyl ncwa tasme i uruchomil magnetofon, ktorego szum znowu zaczal doprowadzac mnie do mdlosci. – Rzeczywiscie wykopalismy cialo Nevila Faulksa. – Nie wiedzial, co dalej powiedziec, zapewne chcial mi zadac jakies delikatne pytanie i staral sie przemyslec je jak najdokladniej. – Mister Valaise...

Bylem mu wdzieczny za jego kurtuazje. We Francji policjanci nie zwracaja sie do mordercow per „pan'.

–Mister Valaise, w pana zeznaniu cos sie nie zgadza. Twierdzi pan, ze zabil pan Nevila Faulksa kilka minut po

Вы читаете Trawnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×