– Jaki on?

– To przeciez Nevil Faulks!

ROZDZIAL XXII

To, co odczuwalem, bylo zupelnie niepojete. Nie bylem w stanie wyrazic swego niedowierzenia, swego przerazenia i swej nadziei. Balem sie, ze sie myle, i zastanawialem sie, czy nie stracilem zmyslow. Ogarnela mnie chec przyjrzenia sie temu mezczyznie z bliska. Brett zatrzymal mnie w chwili, gdy juz chcialem wyskoczyc z wozu.

– Prosze sie uspokoic. – W jego zazwyczaj szorstkim glosie bylo obce mi dotychczas cieplo. – Spodziewalem sie takiej reakcji z pana strony – dodal.

Przez ulamek sekundy znowu odtworzylem scene zbrodni. Fauiks wyzywajacy i okrutny z rewolwerem w reku. Nasza krotka walka i duszenie Marjorie. I ta kula, ktora trafila go wprost w glowe. Jego czaszka natychmiast przybrala ohydny, krwawy wyglad. Lezal na trawie, martwy! Padl natychmiast. Byl tam tez nad ranem, mokry od deszczu, zesztywnialy, z zakrzepla krwia. Nie, ten czlowiek, ktory teraz szedl ulica i od ktorego nie moglem oderwac wzroku, nie mogl byc Nevilem Faulksem. To byl jego blizniak. Albo duch... Ale nie mogl byc tym mezczyzna, ktorego zabilem i pochowalem w czarnej ziemi pod trawnikiem.

– Chodzmy za nim – blagalem – chce mu sie przyjrzec z bliska.

– Zobaczy go pan pozniej, mister Valaise. Moj zastepca prowadzi go do mojego gabinetu, gdzie przyjrzy mu sie pan do woli. Zanim sie to stanie, bede musial z nim porozmawiac...

– To nie jest Nevil Fauiks, prawda?

– Rzeczywiscie, to nie jest Nevil Fauiks.

– To jego brat?

– Tez me. Ten czlowiek nazywa sie William Brent.

– Podobienstwo jest obledne.

– Wcale tak nie mysle.

– Przysiegam panu, ze tak!

– A ja panu przysiegam, ze nie. Obaj sa wysocy i szczupli, ale na tym konczy sie ich podobienstwo. Brent, w odroznieniu od Faulksa, nie jest nawet brunetem.

Rzucilem jeszcze raz okiem na oddalajacych sie mezczyzn.

– Alez tak, niech pan spojrzy: ten mezczyzna ma ciemne wlosy!

– Bo sa farbowane!

Inspektor wyjal z wewnetrznej kieszeni jakis plik papierow, ktore wypychaly mu marynarke.

Czego tam nie bylo – wycinki z gazet, okolniki pisane na maszynie, jakies listy i zdjecia. Brett wzial do reki jedno z tych zdjec i pokazal mi je. Byla to twarz ascetycznego mezczyzny, o czarnych jak wegel brwiach i silnie wystajacej grdyce.

– Przedstawiam panu swietej pamieci Nevila Faulksa, mister Valaise.

Pokrecilem glowa.

– Nie, inspektorze! Myli sie pan: nigdy nie spotkalem tego mezczyzny.

– Owszem, spotkal go pon To bylo wtedy, gdy czatujac na Marjorie Fauiks, widzial ja pan po drugiej stronie ulicy idaca ze swym mezem. Powiedzial mi pan, ze wowczas przeszla przez jezdnie, aby sie do pana zblizyc. Ale pan patrzyl tylko na nia. Dla pana jej towarzysz byl wylacznie plama, poza tym nie chcial pan, zeby pana dostrzegl. Nigdy czlowiek nie przyglada sie dokladnie ludziom, przez ktorych sam nie chce byc zauwazony.

Ale po poludniu widzialem go w teatrze na swiezym powietrzu. Nasze spojrzenia skrzyzowaly sie!

– To juz nie byl Nevil Fauiks, to, mister Valaise, byl juz ten drugi.

* * *

Zastukal obraczka w szybe. Pierwszy raz zauwazylem, ze nosi obraczke. Nie przyszlo mi dotychczas do glowy, ze Brett moze byc zonaty. Dla mnie byl tylko machina do pokonania mnie, urzednikiem, ktory ma mnie jak najszybciej wyslac na szubienice! To zlote kolko kojarzylo mi sie z jakims mieszkaniem, z kobieta, dziecmi, przedmiotami, zapachami... Mieszkal gdzies tutaj, w tym szarym miescie. Moze przejezdzalismy przed jego domem?

Nasza taksowka ruszyla. Wyprzedzilismy zastepce Bretta i owego Brenta w chwili, gdy mieli przejsc przez ulice. Obaj mezczyzni rozmawiali i Brent nie zauwazyl mnie, gdy wzburzony przygladalem mu sie przez tylna szybe samochodu.

– Dokad ida? – spytalem niepewnie.

Obawialem sie, ze mezczyzna zniknie tym razem na zawsze, tak jak w starych basniach znikaly czarownice. Na tej szkockiej ziemi, tak sprzyjajacej duchom, wszystkie czary byly mozliwe.

– Ida na policje, ale Brent mysli, ze kieruja sie do szpitala.

– Jak to?

Moj zastepca podal sie za pielegniarza. Powiedzial mu, ze mrs Faulks zostala ranna w jakims wypadku ulicznym i prosi go o przybycie.

– Po co to klamstwo?

– Aby sie przekonac, ze ten mezczyzna rzeczywiscie zna mrs Faulks. Teraz, skoro poszedl z Lawrencem, wiemy juz, ze ja zna. Zadowolony jestem z tego drobnego fortelu. – Brett wyraznie sie cieszyl. Wyciagnal nogi i splotl dlonie na brzuchu. Westchnal z zadowolenia. – Lovely day, nie sadzi pan, mister Valaise? Przy okazji przypomnialo mi sie, ze mam list do pana.

Ciezko dyszac zaczal grzebac w niemilosiernie wypchanych kieszeniach. Wyjal zlozony na pol list. Wyslano go z Francji. Poznalem eleganckie pismo Denise.

– Nadszedl wczoraj do Learmonth Hotel i pozwolilem go sobie otworzyc. Jego zawartosc moze byc panu niemila, mister Valaise, ale to prawdopodobnie on uratowal panu zycie.

Zaczalem czytac:

„Kochany Gburze!

Czy lvanhoe Pierwszy byl rogaczem? Tego nikt nie wie! Za to wiadomo, ze lvanhoe Drugi zostal nim! To sie stalo nazajutrz po Twoim wyjezdzie. Z kim? Z Narcyzem, rzecz jasna, z tym slicznym blondynem z plazy. Skore ma jak jedwab i gra w siatkowke po mistrzowsku, ale w lozku mysli tylko o sobie. Jedyna przyjemnosc, jaka mialam z tym wspanialym idiota, nie byla natury fizycznej, lecz moralnej. Wyobraz sobie, ze spytal o Ciebie (nie tyle z sympatii, ile z obawy, ze zaraz wrocisz). Opowiedzialam mu o Twojej idylli z corka Albionu i wiesz, co ten cherubin wykrzyknal? «Mam nadzieje, ze to nie byla ta dziewczyna, ktora zrobila mi numer z samochodem». Wzielam go no spytki. Nie bylo watpliwosci, chodzilo o te sama babe! Aby moc zaczepiac mezczyzn bez narazenia na szwank wlasnej opinii, myli samochody! Trzeba bylo na to wpasc! Z Narcyzem numer sie nie udal, bo nie byla w jego typie. W jego samochodzie rowniez zostawilo torbe plazowa, ale spostrzegl to na czas, on! Krotko mowiac, gdy bys sie okazal krolem frajerow, to nie bylabym specjalnie zdziwiona.

Bedziesz pewnie uwazal, ze jestem zlosliwa? Chyba tak, ale wiedz, ze po cnocie najwazniejsza rzecza u kobiety jest jej milosc wlasna.

Cos milego jednak na zakonczenie: brakuje mi Ciebie.

Twoja Denise'

Zlozylem list. Ogarnelo mnie uczucie goryczy i najglebszego ponizenia.

– Ten list stal sie punktem zwrotnym w moim sledztwie, mister Valaise. Czytajac go, zrozumialem nagle, ze pan nie klamal i ze byl pan raczej ofiara niz zabojca. A nic tak nie pobudza do dzialania mozgownicy gliny, jak

Вы читаете Trawnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×