wlasnie tego rodzaju sytuacja.

Moje milczenie zmusilo go do spojrzenia na mnie.

Musialem miec dziwna mine, bo przygladajac sie sunacym obok nas ogromnym autobusom, zaczal pociagac dziwnie nosem i skulil sie w samym kacie auta.

„Gdybys sie okazal krolem frajerow, to nie bylabym specjalnie zdziwiona!'.

Co bylo lepsze? Byc morderca czy frajerem? Dlaczego mialem uwazac za osobista kleske to, ze przestalem grac role mordercy z premedytacja? Czy Brett nie pogardzal mna teraz bardziej, gdy okazalem sie ofiara, a nie winowajca? Krolowi frajerowi! Czy lvanhoe I byl rogaczem?! Czulem sie, jakbym znalazl sie na dnie, w mrocznych oparach, przez ktore przebija sie zatrwozone stado zahukanych facetow w moim typie. Bylem oszukanym idealista, wysmianym bohaterem, zdradzonym kochankiem!

Na dobra sprawe, jedyny moment, w czasie ktorego wygladalem na bohatera, zaistnial poprzedniego dnia, kiedy lawa przysieglych uznala mnie winnym zabojstwa z premedytacja.

– Jak pan do tego doszedl, monsieur Brett? Byl widocznie myslami daleko, bo odezwal sie do mnie dopiero po chwili.

– Do czego, mister Valaise?

– Jak pan odkryl prawde?

– Przestudiowalem na nowo wszystkie materialy sprawy: pana zeznania i zeznania swiadkow.

– I co?

– Zwrocilem wowczas uwage na pewien szczegol: mrs Faulks i mrs Morthon zapewnialy, ze pan pierwszy zadzwonil do Nevila Faulksa. Udalem sie raz jeszcze do panskiego hotelu, gdzie wlasciciel oswiadczyl mi stanowczo, ze pan do nikogo nie dzwonil. Ale nie byl pewien, czy pan caly wieczor przebywal w swoim pokoju. Ogladal telewizje i pan mogl wyjsc miedzy dziewiata a wpol do jedenastej. Skupilem sie wiec nad drugim wezwaniem telefonicznym, nad rozmowa Nevila z panem, w czasie ktorej potwierdzal przyjecie propozycji spotkania W tym „Bed and breakfast rozmowy z miastem odbywaja sie za posrednictwem wloscicielki, ktora laczy je z poszczegolnymi pokojami. Poniewaz mo slaba pamiec, zapisuje numery na specjalnej tablicy. I jest ich na niej pelno. Ale zaden z nich nie nalezal do Fort William's Hotel. A przeciez wlasnie tam do pana zatelefonowano!

Przygladalem mu sie z podziwem.

– Jest pan glina najwyzszego lotu, monsieur Brett.

– Dziekuje.

– I co pan dalej zrobil, jesli mozna spytac?

– Moi ludzie zaczeli sprawdzac wszystkie numery figurujace na tablicy. W koncu jeden z nich okazal sie godny uwagi. Nalezal do pewnej umeblowanej kawalerki. Zostala wynajeta na dzien przed przybyciem paulksow do Edynburga przez niejakiego mr Brenta z Londynu. Chcialem sie przekonac, jak wyglada ow osobnik. Zaczailem sie. Wreszcie nadszedl...

Brett nie mogl oprzec sie dluzej checi zapalenia: wyjal fajke z kieszeni i nabil ja. Zanim dojechalismy do komendy policji, pociagnal z niej kilkakrotnie.

– I co dalej, inspektorze?

– Gdy Brent nadjechal i wysiadl z jasnego MG, czulem ze jestem na wlasciwym tropie. Pozwolilem sobie wowczas na drobna niedelikatnosc: gdy wszedl do siebie, mimo braku nakazu rewizji, przeszukalem jego MG. Znalazlem tam cos, co dalo mi rozwiazanie zagadki. Pokaze to panu pozniej, w moim gabinecie.

* * *

– Prosze wejsc, mrs Faulks! Prosze mi wybaczyc to nagle wezwanie...

Weszla do gabinetu swoim lekkim krokiem. Tym razem ubrana byla na czarno i nie miala makijazu. Jej piegi wygladaly, jak slady, ktore moga powstac na skutek skropienia twarzy kwasem. Gdy mnie spostrzegla, podniosla lekko brwi, ale zaraz odwrocila glowe, podkreslajac w ten sposob, iz odtad zamierza mnie ignorowac.

Brett zachowywal sie wobec niej wyjatkowo uprzejmie, niemal szarmancko.

– Prosze zajac miejsce w tym fotelu. Mam nadzieje, ze nie miala pani zadnego pilnego spotkania dzis rano?

– Mialam wracac do Londynu!

– Przeciez strajk dalej trwa!

– Mialam jechac karawanem – odparla sucho.

– Och, prosze mi wybaczyc, mistress Faulks Zupelnie wyleciolo mi to z glowy! – Usiadl na rogu biurka, na wprost fotela, w ktorym siedziala. Nachylil sie nad nia i wyszeptal: – A ja myslalem, ze zamierza pani wrocic MG mister Brenta!

Twarz Marjorie przybrala odpychajaca, ziemista barwe. Pod oczami pojawily sie dwa szaro-niebieskie polkola; odnioslem wrazenie, ze twarz jej sie wydluzyla.

Rozlegl sie lekki szum: magnetofon Bretta zaczal pracowac. Tym razem dzwiek ten zabrzmial dla mnie jak najslodsza muzyka.

– Nie wiem, o kim pan mowi, inspektorze.

Brett wysunal jedna z szuflad biurka i wyjal z niej jakis przedmiot owiniety w biale plotno. Rozwinal je i ukazal sie rewolwer. Wydalo mi sie, ze go poznaje.

– Mowie o tym panu, do ktorego ta dziwno bron nalezy – nacisnal guzik wewnetrznego telefonu. – Niech pan wpadnie tu na chwile, Morrow, i prosze wlozyc bialy kitel.

Minelo kilka minut. Brett bujal noga i przez caly czas pociagal nosem. Marjorie oddychala ciezko i przygladala sie rewolwerowi z przerazeniem w oczach. Ja zas mialem uczucie, ze uczestnicza w niejasnym dla siebie obrzedzie, ktorego przebieg sledzilem nie bez trudnosci.

Wszedl Morrow, ten tlumacz z francuskiego, ktory potwornie zezowal. Mial na sobie zbyt dlugi kitel, ktorego poly spadaly mu do kostek.

– Hello Morrow – zazartowal Brett, bedacy w figlarnym humorze – czy strzelano kiedys do pana z bliska?

Przybysz zrobil przerazona mine.

– Kula w samo serce, moj drogi. Zaraz pan zobaczy!

Brett skierowol bron w piers Morrowa i zacisnal spust. Nastapil silny wybuch, az zadrzaly przedmioty lezace na biurku. Pokoj przecielo smuga dymu. Patrzylem z przerazeniem no kitel Morrowa. Przez ulamek sekundy zdawalo mi sie, ze Brett zastrzelil swego wspolpracownika, bo no piersi zezowatego pojawila sie wielka plama krwi.

– Proch troche spalil kitel, sir! – zauwazyl flegmatycznie Morrow.

– Nie szkodzi, jest sluzbowy! – odparl Brett, a zwracajac sie do mnie, dodal: – Nie bedzie juz mozna mowic o szkockim skapstwie, prawda mister Valaise?

– To bron, ktora poslugiwalem sie tamtego dnia na trawniku, czy tak?

– Tak. Jej kule to kapsulki z hemoglobina. Efekt jest zdumiewajacy. Mrs Faulks zabrala pana stamtad natychmiast, zeby pan nie zauwazyl oszustwa. Brent zaraz sie podniosl i poszedl sie umyc. Musial miec ze soba to, co bylo do tego potrzebne. Wieczorem wywabiono pana z hotelu, zeby pan nie mial alibi. To Brent do pana dzwonil. Przekonany, ze snuje sie pan po pustych ulicach miasta, udal sie na spotkanie z tym biednym Faulksem, ktory na niego czekal i zaprowadzil go az na trawnik. Nie wiem jeszcze, pod jakim pretekstem udalo mu sie zaciagnac go w to odludne miejsce. Tym razem strzelil prawdziwa kula w jego glowe i pan, gdy wrocil nazajutrz do parku, na twarzy Faulksa widzial prawdziwa krew.

„Gdybys sie okazal krolem frajerow...'.

Marjorie zaczela pojmowac, ze wszystko jest juz stracone i przybrala postawe nieludzko obojetna. Przez okno przygladala sie swiatu, do ktorego juz nie nalezala.

– Pana zachowanie przeszlo ich najsmielsze nadzieje, mister Valaise! Zagral pan wiecej niz doskonale role, ktora panu wyznaczyli. Brent jest pani kochankiem, prawda mistress Faulks?

Nie odpowiedziala.

– Chciala pani pozbyc sie meza. Zbrodnia zostala obmyslona misternie. Pomysl, zeby skorzystac z uslug niewinnego obcokrajowca, malo obeznanego z zyciem kraju, w ktorym mialo nastapic morderstwo, byl wprost genialny!

W jego ustach, slowo „niewinny' brzmialo niemal pejoratywnie. Chyba, ze jestem przeczulony! Bo gdy sie jest

Вы читаете Trawnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×