emeryture. Cos w rodzaju samopomocy emerytalnej.

– No, no – powiedzialem.

– A wiec musial zaaranzowac wypadek – dodal Derry, kiwajac glowa. – Na oczach swiadkow. Towarzystwo ubezpieczeniowe mogloby nie wyplacic odszkodowania, gdyby wypadl z okna, a nikt by tego nie widzial.

– Ciekaw jestem, czy ci z ubezpieczen to zakwestionuja.

– Nie widze, jak mogliby to zrobic, skoro po sledztwie orzeczono, ze byl to nieszczesliwy wypadek.

Przyszla sekretarka naczelnego z moim artykulem. Wytworna dziewczyna, nieprzystepna jak twierdza. Podobno nikomu nie udalo sie sforsowac obronnych murow i dobrac do ukrytych za nimi skarbow.

Naczelny nabazgral „uzalezniam zgode od decyzji radcow prawnych” na pierwszej kartce u gory. Jan Lukasz wyciagnal reke po artykul, skinal z zadowoleniem glowa i, nie przerywajac rozmowy ze specem od pilki noznej, wlozyl go do zamykanej na klucz gornej szuflady swojego biurka. Nie mialem juz nic do roboty w biurze. Powiedzialem Derry’emu, ze bedzie mnie mozna zlapac w domu, gdyby ktos mnie szukal, oraz ogolne do widzenia.

Bylem juz w polowie drogi do drzwi, kiedy Jan Lukasz zawolal za mna:

– Ty… zapomnialem ci przekazac. Dzwonila do ciebie jakas pani.

– Pani Woodward?

– Wlasnie, ze nie. Zaraz sprawdze. Zapisalem sobie… a tak, mam. Pani Gail Pominga. Prosi, zebys zadzwonil. Chodzi o cos w zwiazku z „Lakmusem”.

Podal mi karteluszek z numerem telefonu. Przeszedlem do wyludnionego dzialu wiadomosci i podnioslem sluchawke. Rece mialem spokojne. Tetno nie.

– Szkola sztuk pieknych. Slucham.

– Czy zastalem pania Pominga…

Przywolano ja do telefonu. Kiedy sie odezwala, jej glos w sluchawce zabrzmial beznamietnie i bezosobowo, jak wtedy na stacji kolejowej.

– Przyjedziesz w niedziele? – spytala krotko i wezlowato.

– Bardzo bym chcial. – Wyrazilem sie powsciagliwie. – Ale mozliwe, ze nie zdolam sie wyrwac.

– No bo… jestem proszona na lunch.

– Wiec idz – odparlem rozczarowany z sercem scisnietym, jakby je przywalil glaz.

– Jezeli na pewno przyjedziesz, zostane w domu.

Do diabla z tesciowa, pomyslalem. Niech licho porwie ja i jej przeziebienie.

– Chce przyjechac. Przyjade, jesli tylko bede mogl – zapewnilem.

– A kiedy dasz mi znac, czy na pewno? – spytala po krotkim namysle.

– Nie wczesniej jak w niedziele. Wlasciwie dopiero wychodzac z domu na pociag.

– Hmm… – Zastanowila sie chwile, az wreszcie rozstrzygnela: – Niezaleznie od tego czy przyjedziesz, czy nie, zadzwon. Zalatwie to w ten sposob, zebym mogla isc na ten lunch, jezeli sie okaze, ze nie przyjedziesz.

– To cudownie – powiedzialem z przejeciem, zapominajac o ostroznosci.

Rozesmiala sie.

Swietnie. A wiec do zobaczenia, oby. Od dziesiatej w gore. O tej porze Harry i Sara graja w golfa.

– Przyjechalbym okolo wpol do dwunastej.

– Dobrze – powiedziala, dodala „do widzenia” i odlozyla sluchawke.

Poszedlem do domu napisac o majorze Gibbonsie dla „Lakmusa” i zjesc lunch z Elzbieta i pania Woodward. Znow byla to ryba nieokreslonego gatunku i bez wyraznego aromatu. Przysluchiwalem sie urywanym zdaniom Elzbiety, odpowiadalem usmiechami na jej usmiechy i zywilem nieposkromiona nadzieje, ze nie bedzie mnie u jej boku za czterdziesci osiem godzin. Jadlem machinalnie, nie patrzac, co nakladam na widelec. Konczac posilek, poczulem, ze zdrada ma slony smak.

ROZDZIAL SZOSTY

Mialem coraz mniej czasu na material do „Lakmusa”. kiedy pozostaly mi juz tylko dwa dni do nieprzekraczalnego terminu zlozenia artykulu, pojechalem na sobotnie wyscigi do Heathbury Park spotkac sie z Dermotem Finneganem, nie wyrozniajacym sie dzokejem startujacym w Pucharze Latarnika na nie wyrozniajacym sie koniu.

W pierwszej chwili nie moglem zrozumiec ani slowa z tego co mowil, tak nieprzenikniona okazala sie jego irlandzka wymowa. Po jakims czasie, kiedy wysaczyl bez zapalu filizanke bufetowej kawy, ochlonal na tyle, aby mi wyjawic, ze zawsze mowi gorzej, kiedy sie denerwuje, i od tej chwili radzilismy sobie z rozmowa tak, ze powtarzal mi niektore rzeczy dwa razy, a nie cztery albo piec, jak na poczatku.

Kiedy przelamalismy bariere jezykowa, wyszlo na jaw, ze Dermot ma poczucie humoru plynace z pogodnego i nie wymagajacego stosunku do zycia. Chociaz prawie kazdy uznalby jego dzokejskie sukcesy za niewiele warte, on uwazal, ze sa wspaniale. Jego zarobki, mniejsze niz smieciarza, wydawaly mu sie krolewskie w porownaniu z warunkami, jakie mial w dziecinstwie. Jego ojciec wykarmil czternascioro dzieci ziemniakami, ktore sadzil na dwoch i pol akra wyjalowionej ziemi. Dermot, nie bedac wsrod braci najstarszym i najsilniejszym ani najmlodszym i rozpieszczonym, musial sie czesto gesto przepychac, zeby zdobyc swoja porcje, co mu sie nie zawsze udawalo. W wieku dziewietnastu lat znudzila mu sie ta dieta i zabral sie ze swoja niewyrosnieta figura przez morze do Newmarket, gdzie z pomoca irlandzkiej wymowy, mimo braku doswiadczenia, natychmiast znalazl zajecie w gwaltownie potrzebujacej rak do pracy branzy wyscigow konnych.

Przez jakis czas „odpekiwal swoje dwa lata” w stajni wyscigowej z konmi do biegow plaskich, ale nie mogl w nich startowac, bo nie odbyl praktyki dzokejskiej. Nie tracac rownowagi ducha przeniosl sie kawalek dalej do stajni trenujacej dodatkowo konie na przeszkody i tam wlasnie „komendant” pozwolil mu wystartowac w paru gonitwach przeszkodowych. W dalszym ciagu pracowal w tej samej stajni na pol etatu, a „komendant” nadal wystawial go jako dzokeja drugiej kategorii. W ilu gonitwach bral udzial? Usmiechnal sie odslaniajac braki w uzebieniu. W niektorych sezonach po trzydziesci razy. Dwa lata temu oczywiscie tylko cztery razy, bo zlamal noge przy upadku takiego jednego, tfu na psa urok, koszlawego ciorta.

Dermot Finnegan, ze zlamanym nosem i bystrymi niebieskimi oczami blyszczacymi na ogorzalej twarzy, mial dwadziescia piec lat, a wygladal na trzydziestke. Wyznal, ze jego ambicja jest sprobowac swoich sil na torze w Aintree. Poza tym byl zadowolony z tego, co ma. Nie chcialby nalezec do dzokejskiej smietanki, za duza odpowiedzialnosc.

– Po kims, kto jezdzi na chabetach po najmarniej szych torach przy koncu sezonu jesiennego, nikt wiele nie oczekuje. Ale kiedy ten ktos dobrze wypadnie, wszystkim oczy wylaza ze zdumienia – powiedzial.

Odniosl w sumie dziewietnascie zwyciestw na roznych koniach i pamietal kazdego z nich z najdrobniejszymi szczegolami. Tak naprawde nie spodziewal sie, ze cos zwojuje w Pucharze Latarnika, bo startowal tylko dlatego, ze jego stajnia wystawiala trzy konie.

– Pojade na zajacu, to pewne. Od razu zobaczy mnie pan na szpicy, moze nawet utrzymam sie tam dosc dlugo, ale potem moj rumak straci pare i odpadnie od stawki tak nagle jak zuzyty czlon rakiety, a jezeli nie bede go musial cucic, to bedzie istny cud.

Troche pozniej tego popoludnia ogladalem go w gonitwie dla koni nowicjuszy, gdzie jechal na wierzchowcu, ktory w wieku dziesieciu lat mial zapewne zostac przeznaczony na mieso dla psow. Kon i jezdziec wymachujac nogami znikneli w drugim rowie i kiedy w jakis czas potem, po drugiej gonitwie, poszedlem sie dowiedziec, jakie Dermot odniosl obrazenia, natknalem sie na niego, jak zabandazowany i usmiechniety wychodzi z punktu pierwszej pomocy. – To nic, male zadrasniecie – zapewnil mnie wesolo. Wystartuje w Latarniku na mur beton. Wypytujac go dalej odkrylem pewien drobny szczegol, a mianowicie, ze ma prawie zupelnie zerwany paznokiec. Widocznie jakis „koszlawy ciort” z piekla rodem przetracil Finneganowi kopytem reke.

Na zakonczenie przypuscilem szturm do dyrektora toru wyscigowego, w ktorego biurze, obserwujac go w akcji, spedzilem ostatnie pol godziny tego popoludnia.

Heathbury Park, gdzie za dwa tygodnie miala sie odbyc gonitwa o Puchar Latarnika, pod jego kierownictwem stal sie jednym z najlepiej utrzymanych torow wyscigowych w kraju. Podobnie jak major Gibbons, on tez sluzyl w wojsku, z tym, ze w lotnictwie, co bylo o tyle niezwykle, ze wladze wyscigow konnych z zasady byly sklonne dobierac sobie dyrektorow sposrod wojskowych pelniacych sluzbe na ladzie badz na morzu.

Вы читаете Platne Przed Gonitwa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×