Byla za dwadziescia piec czwarta. Lunch? Czemu nie.

Zaprowadzila mnie po wyfroterowanym do polysku parkiecie przez hall, ktory przyozdabialy wykwintne bukiety i stojak na parasole wykonczony cwiekowana skora, do saloniku z perkalowymi zaslonami i chryzantemami. Wszystkie okna w tym domu wypelnialy gestym wzorem oprawne w olow romboidalne szybki, co mialo byc moze jakis sens

19w czasach, kiedy szklo produkowano w niewielkich kawalkach, ktore trzeba bylo laczyc ze soba, zeby znalazly jakies zastosowanie. Okna te, bedace wspolczesna imitacja elzbietanskich, wpuszczaly mniej swiatla, zaslanialy widok i z pewnoscia doprowadzaly do wscieklosci tych, co je czyscili. Harry i Sara zdecydowali sie tez na odsloniete belki stropowe z ciemnego debu z mechanicznie podrobionymi sladami dluta. Ostro kontrastowal z tym wszystkim – jedyny obraz, jaki wisial na gladkich kremowych scianach – nowoczesna olejna impresja przedstawiajaca jakas kosmiczna eksplozje, z widocznymi sladami pacniec pedzla.

– Prosze usiasc – powiedziala wskazujac powabna reka oblozona poduszkami kanape. – Napije sie pan?

– Nie, dziekuje.

– A wiec to nieprawda, ze dziennikarze pija od rana do wieczora?

– Jezeli sie pije i pisze jednoczesnie, to efekt jest nieszczegolny.

– Tak przypuszczam – rzekla. – Dylan Thomas powiedzial, ze tylko na trzezwo udaje mu sie stworzyc cos dobrego.

– To inna klasa odparlem z usmiechem.

– Ale zasada ta sama.

– Jak najbardziej.

Z glowa przechylona lekko na bok dlugo taksowala mnie wzrokiem. Zielona sukienka spowijala nieruchomymi faldami jej smukle cialo. Fantastyczne nogi w najmodniejszych ponczochach wsuniete byly w lsniace zielone buciki ze zlotymi sprzaczkami, a jedyny dodatek do tego stroju stanowil zloty zegarek z szerokim paskiem, ktory nosila na lewej rece.

– Zapamieta mnie pan – powiedziala.

Skinalem glowa. Jej cialo, obleczone w zielona sukienke, poruszylo sie ledwo uchwytnie.

– I ja pana zapamietam – dodala wolno, nadajac temu zdaniu szczegolny sens.

Jej glos, mimike twarzy i gesty cechowal niewzruszony spokoj. Byc moze przywidzialo mi sie tylko, ze przeskoczyla miedzy nami iskra zmyslowosci. Nastepna jej kwestia z pewnoscia nie kryla zadnego podtekstu i nie stanowila zachety.

– Pan naprawde lubi konie? – spytala. Tak, lubie – odparlem.

– Pol roku temu przysieglabym, ze w zyciu nie wybiore sie na wyscigi.

– Ale teraz juz pani chodzi?

– Z chwila kiedy Harry wygral Egocentryka na tej loterii, zycie w naszej gluszy odmienilo sie.

Wlasnie o tym chcialbym napisac – powiedzialem.

Wyjasnilem nastepnie, ze sprowadzil mnie do tego domu artykul dla „Lakmusa”. Gonitwa o Puchar Latarnika, wywiad srodowiskowy itd. Akurat w tym momencie wybrani przeze mnie nietypowi wlasciciele konia wyscigowego, Harry i Sara Huntersonowie, wrocili do domu po niedzielnym lunchu w klubie golfowym, przynoszac ze soba powiew swiezego powietrza, zmieszanego z dymem kosztownych cygar i zapachem nie przetrawionego do konca dzinu.

Pan Hunterson, poteznej postury szescdziesieciolatek o niedzwiedzim uroku, wygladal na czlowieka nawyklego do rozkazywania i zaprzysieglego konserwatyste. Domyslalem sie, ze czytuje „Telegraph” i jezdzi duzym jaguarem. Z automatyczna skrzynia biegow, ma sie rozumiec. Serdecznie uscisnal mi reke i wyrazil swoje zadowolenie, ze jego siostrzenica sie mna zajela.

Tak, dziekuje – powiedzialem.

Gail, kochanie, nie dalas panu Tyrone’owi nic do picia upomniala ja ciotka. Bo nie chcial.

Obie panie odnosily sie do siebie z chlodna uprzejmoscia, rozmawiajac ugrzecznionym tonem. Pani Hunterson musiala byc ze trzydziesci lat starsza od Gail, ale dokladala usilnych staran, zeby nie dac sie nadgryzc zebowi czasu. Cala jej postac zdradzala dbalosc o wyglad – od pofarbowanych na zlotawy odcien wlosow, przez rdzawa sukienke po brazowe golfowe buty na grubej podeszwie. Dobrze zachowana figure zawdzieczala glownie diecie zapozyczonej od zagladajacych do kieliszka mezczyzn, zdradzal ja tylko obwisly podbrodek. Golf i dzin nie wyryly jej zmarszczek nigdzie z wyjatkiem okolic oczu. Usta nadal miala pelne i ksztaltne. Efektowna powierzchownosc budzila nadzieje, ze pani Hunterson ma blyskotliwy umysl, lecz okazaly sie one iluzoryczne. Byla osoba ograniczona, a jej zachowanie i poglady tak schludne, uporzadkowane i rownfe podrobione, jak jej dom.

Przeprowadzenie wywiadu z jej mezem okazalo sie latwe, bo zaliczyl tego dnia dziewietnascie dolkow.

– Ten los loteryjny kupilem na potancowce w klubie golfowym – powiedzial. – Sprzedawal je jakis gosc, znajomy znajomego, no i dalem mu za niego funta. Wie pan, jak to jest na potancowce. Powiedzial, ze to na cele dobroczynne. Pomyslalem, ze funt to troche za duzo jak na los loteryjny, nawet jesli w gre wchodzi kon. A ja przeciez wcale nie chcialem konia. Az tu raptem, diabli nadali, wygrywam go. To dopiero klopot, co? Ni stad, ni zowad posiasc konia, ktorego sie nie umie dosiasc.

Rozesmial sie, oczekujac, ze ten zarcik zostanie odpowiednio nagrodzony.

Nie zawiodlem go. Pani Hunterson i Gail mialy miny swiadczace, iz tyle razy juz slyszaly o tym posiadaniu i dosiadaniu, ze teraz przy kazdej powtorce zgrzytaly zebami.

– Czy moglby mi pan opowiedziec o wplywach, jakie pana uksztaltowaly i o panskim zyciu?

– Historia mojego zycia, tak?

Zasmial sie serdecznie, spogladajac to na zone, to na siostrzenice, w poszukiwaniu aprobaty. Glowe mial duza i ksztaltna, choc odrobine przytlusty kark. Bylo mu do twarzy z opalona lysina i starannie przycietym wasikiem. Widoczne na policzkach cienkie zylki tworzyly okragle rumience.

– Historia mojego zycia – powtorzyl. – Od czego mam zaczac?

– Niech pan zacznie od urodzenia i jedzie dalej – powiedzialem.

Tylko najwieksze slawy, ktore maja po uszy wywiadow, albo przysiegli introwertycy badz ludzie bezwzglednie okrutni potrafia sie oprzec takiej propozycji. Huntersonowi rozblysly oczy i z entuzjazmem przystapil do zwierzen.

Urodzil sie na przedmiesciu Surrey w jednorodzinnym domu ze dwa razy mniejszym od tego, ktorego wlascicielem byl obecnie. Chodzil do zwyklej szkoly, pozniej do malo znanej prywatnej szkoly sredniej, a zaraz po jej ukonczeniu dostal zapalenia pluc i nie przyjeto go do wojska. Podjal prace w City, w biurze pewnej spolki finansowej i wspial sie po szczeblach kariery od stanowiska mlodszego urzednika do dyrektora, wykorzystujac przygodne informacje, dzieki ktorym uzbieral niewielki kapitalik na gieldzie. Zadnych podejrzanych manipulacji, zadnych nierozwaznych decyzji; zarobil jednak tyle, zeby po przejsciu na emeryture miec zapewniony byt na takim poziomie, do jakiego przywykl.

Ozenil sie majac dwadziescia cztery lata, a w piec lat potem jego samochod staranowala ciezarowka, zabijajac mu zone, trzyletnia corke i owdowiala matke. Przez pietnascie lat bardzo rozrywany na przyjeciach Hunterson „rozgladal sie”. Az kiedys poznal Sare. Spotkali sie po raz pierwszy w lokalu partii konserwatywnej, gdzie pracowali oboje na ochotnika wypisujac adresy wyborcow, do ktorych miano rozeslac broszury partyjne w zwiazku z wyborami uzupelniajacymi, no i w trzy miesiace potem wzieli slub. W dzwiecznym i pewnym siebie glosie czlowieka sukcesu, jakim byl Hunterson, pobrzmiewalo echo motywow tego drugiego malzenstwa. Po prostu zaczynala mu doskwierac samotnosc.

W porownaniu z innymi ludzkimi zywotami, w zyciu Huntersona nie zdarzylo sie nic ciekawego ani godnego uwagi. Dla „Famy” nie znalazlem w tym, co powiedzial, zadnego tematu, a dla „Lakmusa” tyle co kot naplakal. Zrezygnowany spytalem, czy nie zamierza pozbyc sie Egocentryka.

– Nie, nie, skadze – odparl. – W zasadniczy sposob odmienil nasze zycie.

– To znaczy?

– Znalezli sie dzieki niemu kilka stopni wyzej w hierarchii towarzyskiej – powiedziala chlodno Gail. – Maja sie teraz czym chwalic przy kuflu piwa.

Spojrzelismy wszyscy na nia. Glowe trzymala tak, ze nie potrafilem okreslic, czy byla umyslnie zjadliwa, czy tylko uszczypliwa, a sadzac z niepewnej miny jej wuja, mial podobne watpliwosci. Jednakze nie dalo sie ukryc, ze trafila w sedno, za co ciotka zrecznie ja ukarala.

– Gail, kochanie, czy moglabys zrobic nam wszystkim herbaty? – zaproponowala.

Cala postac Gail zdradzala, ze zrobi to z najwieksza niechecia. Wstala jednak ostentacyjnie wolno i wyszla z

Вы читаете Platne Przed Gonitwa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×