konkretnej misji. Jest mocniejszy i odporniejszy na kaprysy pogody. Ma dodatkowe systemy lacznosci. Blaugas pozwala nim lepiej sterowac, bo nie musimy wypuszczac wodoru jako balastu. Mechanizmy moga pracowac w niskich temperaturach arktycznych. To najszybszy sterowiec, jaki kiedykolwiek powstal. W pogotowiu sa samoloty i statki, ktore w razie koniecznosci natychmiast przystapia do akcji ratowniczej. Nasze urzadzenia meteorologiczne nie maja sobie rownych.

– Mam pelne zaufanie do pana i tego sterowca – zapewnil Heinz z obludnym usmiechem.

– To dobrze. Proponuje, zebysmy troche wypoczeli przed postojem na Spitsbergenie. Zatankujemy paliwo i wystartujemy na biegun.

Lot na Spitsbergen przebiegl bez przygod. Zawiadomiona przez radio obsluga naziemna czekala z paliwem i zaopatrzeniem. Po kilku godzinach statek powietrzny byl w drodze na polnoc i minal Ziemie Franciszka Jozefa.

Na szarym morzu w dole dryfowaly kawalki kry. W koncu bryly lodu polaczyly sie w wielkie, nieregularne polacie, poprzecinane tu i tam ciemnymi zylami wody. Blisko bieguna lod tworzyl rozlegla, jednolita powloke. Choc niebieskobiala powierzchnia wygladala z wysokosci trzystu metrow na plaska, polarnicy wiedzieli, ze sa na niej trudne do przebycia grzbiety i garby.

– Dobra wiadomosc – oznajmil wesolo Braun. – Jestesmy juz na osiemdziesiatym piatym stopniu szerokosci polnocnej. Niedlugo dotrzemy do bieguna. Warunki pogodowe sa idealne. Zadnego wiatru. Czyste niebo.

Podniecenie roslo. Nawet ci, ktorzy nie byli na sluzbie, stloczyli sie w sterowni i wygladali przez wielkie okna, jakby mieli nadzieje zobaczyc wysoki, pasiasty slup oznaczajacy biegun.

– Panie kapitanie, chyba widze cos na lodzie – zawolal jeden z obserwatorow.

Kapitan spojrzal przez lornetke we wskazanym kierunku.

– Ciekawe. – Wreczyl lornetke Lutzowi.

– To statek – powiedzial po chwili Lutz.

Braun skinal glowa i polecil pilotowi zmienic kurs.

– Co pan robi? – zapytal Heinz.

Braun podal mu lornetke.

– Niech pan zobaczy – odrzekl bez wyjasnienia.

Heinz przylozyl lornetke do oczu.

– Nic nie widze – powiedzial.

Brauna wcale to nie zaskoczylo. Facet byl slepy jak kret.

– Nie szkodzi. Na lodzie jest statek.

Heinz zamrugal gwaltownie powiekami.

– A co on tu robi? Nie slyszalem o zadnej innej ekspedycji na biegun. Rozkazuje panu wrocic na kurs.

– Na jakiej podstawie, Herr Heinz? – zapytal kapitan i uniosl wyzej podbrodek.

– Mamy zadanie dotrzec do bieguna polnocnego – odparl Heinz.

Kapitan Braun spojrzal na Heinza, jakby mial ochote wykopac go z kabiny i popatrzec, jak spada na pokrywe lodowa.

– Herr Heinz, ma pan racje, przyjacielu, ale uwazam, ze powinnismy rowniez badac wszystko, co moze sie przydac nam lub nastepnej ekspedycji – wtracil sie Lutz.

– Poza tym – dodal Braun – jak kazdy statek plywajacy po morzu, mamy obowiazek ratowac tych, ktorzy potrzebuja pomocy.

– Jesli nas zobacza, zawiadomia kogos przez radio, co zagrozi naszej misji – probowal oponowac Heinz.

– Musieliby byc slepi i glusi, zeby nas nie widziec i nie slyszec – odrzekl Braun. – A jesli zamelduja komus o naszej obecnosci, to co z tego? Nasz statek powietrzny nie jest oznakowany, ma tylko nazwe.

Heinz poddal sie. Powoli zapalil papierosa i prowokacyjnie wydmuchnal dym, rzucajac kapitanowi wyzwanie.

Braun zignorowal ten buntowniczy gest i dal rozkaz do zejscia w dol. Pilot przestawil stery i gigantyczny statek powietrzny rozpoczal dlugi, slizgowy lot ku pokrywie lodowej.

1

Wyspy Owcze, czasy wspolczesne

Samotny statek zmierzajacy ku Wyspom Owczym wygladal jak po przegranej bitwie paintballowej. Piecdziesieciodwumetrowy kadlub “Sea Sentinela” byl ochlapany od dziobu do rufy oslepiajaca, psychodeliczna mieszanina farb w kolorach teczy. Do uzupelnienia karnawalowej atmosfery brakowalo tylko piszczalek i parady klaunow. Ale wesoly wyglad statku byl mylacy. Wielu przekonalo sie na wlasnej skorze, ze “Sea Sentinel” jest na swoj sposob rownie grozny jak okret wojenny.

Statek przyplynal na te wody po 180-milowym rejsie z Wysp Szetlandzkich niedaleko Szkocji. Powitala go cala flotylla kutrow rybackich i jachtow, wynajetych przez miedzynarodowe koncerny prasowe. W poblizu czuwal dunski krazownik “Leif Eriksson”, pod zachmurzonym niebem krazyl helikopter.

Mzylo, typowa letnia pogoda na Wyspach Owczych, archipelagu osiemnastu skalistych kawalkow ladu na polnocno-wschodnim Atlantyku, w polowie drogi miedzy Dania i Islandia. Czterdziesci piec tysiecy mieszkancow wysp to w wiekszosci Farerowie. Sa potomkami wikingow, ktorzy osiedlili sie tam w IX wieku. Choc archipelag jest czescia Krolestwa Danii, miejscowi mowia jezykiem wywodzacym sie ze staronordyckiego. Na wysokich klifach, wznoszacych sie nad morzem jak mury obronne, gniezdza sie miliony ptakow

Na pokladzie dziobowym statku stal wysoki, dobrze zbudowany mezczyzna po czterdziestce. Otaczali go reporterzy i kamerzysci. Marcus Ryan, kapitan “Sea Sentinela”, byl ubrany w szyty na miare, czarny mundur oficerski ze zlotymi galonami na kolnierzu i rekawach. Mial profil gwiazdora filmowego, opalona twarz i wlosy do karku, ktore teraz rozwiewala bryza. Kwadratowa szczeke otaczala ruda broda. Przypominal filmowego kapitana statku i bardzo dbal o ten wizerunek.

– Gratuluje, panie i panowie – powiedzial modulowanym glosem, gorujacym ponad warkotem silnikow i pluskiem wody uderzajacej o kadlub. – Niestety, nie moglismy zapewnic spokojniejszego morza. Niektorzy z was troche zzielenieli po podrozy z Szetlandow.

– Nie ma sprawy – mruknela reporterka CNN. – Tylko niech pan sie postara, zeby material byl wart tej calej cholernej dramaminy, ktora polknelam.

Ryan poslal jej hollywoodzki usmiech.

– Moge zagwarantowac, ze zobaczy nas pani w akcji. – Teatralnym gestem zatoczyl reka szeroki luk. Obiektywy kamer poslusznie podazyly za jego palcem wycelowanym w okret wojenny. Krazownik plynal z wystarczajaca szybkoscia, by ich wyprzedzic. Na maszcie trzepotala dunska bandera – czerwona z bialym krzyzem. – Kiedy ostatnim razem probowalismy przeszkodzic Farerom w rzezi wielorybow, ten dunski krazownik strzelil nam przed dziob. Pociski z broni recznej omal nie trafily jednego z czlonkow naszej zalogi. Ale Dunczycy zaprzeczaja, ze otworzyli do nas ogien.

– Naprawde obrzuciliscie ich smieciami? – zapytala reporterka CNN.

– Bronilismy sie tym, co bylo pod reka – odrzekl Ryan z udawana powaga. – Nasz kucharz zrobil miotacz do wystrzeliwania z pokladu workow z odpadkami biodegradalnymi. Jest fanem sredniowiecznej broni i skonstruowal cos w rodzaju katapulty. Kiedy krazownik probowal przeciac nam droge, trafilismy go. Sami bylismy zaskoczeni. Tamci tez. – Odczekal chwile i zakonczyl: – Nie ma to, jak walnac w kogos obierkami kartofli, skorupkami jajek i fusami z kawy, zeby zwinal zagle.

Rozlegl sie smiech.

– Nie obawia sie pan – zapytal reporter BBC – ze takie wyglupy umacniaja reputacje Straznikow Morza jako jednej z bardziej radykalnych grup obroncow srodowiska i praw zwierzat? Panska organizacja SOS chetnie przyznaje sie do zatapiania statkow wielorybniczych, blokowania drog wodnych, malowania sprayem mlodych fok, atakowania ich lowcow, przecinania sieci…

Ryan uniosl reke w protescie.

– Chodzi o pirackie statki wielorybnicze na wodach miedzynarodowych. Inne rzeczy mozemy udokumentowac jako legalne, zgodne z umowami miedzynarodowymi. Z drugiej strony, nasze statki tez sa taranowane. Przeciwko naszym ludziom uzywa sie gazu, strzela sie do nich i bezprawnie ich aresztuje.

Вы читаете Podwodny Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×