Ona sunela przez wode wprost na niego. Plywajace wlosy odslanialy biala twarz o czarnych jak wegiel oczach. Wyciagnela reke i Cal otworzyl usta do krzyku, ale opil sie tylko wody, walczac, by utrzymac sie na powierzchni.

Wokol siebie slyszal smiech, metaliczny i zwielokrotniony jak dzwiek starego radia tranzystorowego, ktorego czasem sluchal ojciec. Z gardlem scisnietym przerazeniem zaczal plynac rozpaczliwie do brzegu.

– Widzialem ja, widzialem ja, w wodzie, widzialem ja. – Krztusil sie slowami, wydostajac sie z trudem na lad.

Przyszla po niego, oczami wyobrazni widzial ja szybka jak rekin, zobaczyl, jak otwiera usta, a jej zeby blyskaja, ostre niczym noze.

– Wychodzcie! Wychodzcie z wody! – Dyszac ciezko, przeczolgal sie przez sliskie wodorosty i spojrzal na przyjaciol dokazujacych w stawie. – Ona jest w wodzie – niemal zaszlochal, siegajac po okulary schowane w bucie. – Widzialem ja! Wychodzcie. Szybko!

– Oooch, duch! Pomozcie mi, pomozcie mi! – Fox zanurkowal z kpiacym bulgotem.

Cal z trudem stanal na nogi, zacisnal dlonie w piesci. Wscieklosc i przerazenie nadaly sile jego glosowi, gdy krzyknal w letnie, nieruchome powietrze.

– Wychodzcie, do ciezkiej cholery! Usmiech na twarzy Gage'a zbladl. Popatrzyl na Cala zmruzonymi oczami i zlapal za ramie Foxa, ktory ze smiechem wynurzyl wlasnie glowe nad wode.

– Wychodzimy.

– Przestan. Panikuje, bo go pociagnalem.

– On nie sciemnia. Zadzialal albo ton, albo wyraz twarzy Cala, gdy Fox w koncu na niego spojrzal. Chlopak rzucil sie do brzegu, przestraszony na tyle, by co chwila ogladac sie trwozliwie przez ramie.

Gage poplynal za nim beztroskim pieskiem i Cal odniosl wrazenie, ze przyjaciel chce, zeby cos sie stalo.

Kiedy w koncu wszyscy znalezli sie na brzegu, Cal znowu opadl na ziemie. Podciagnal kolana, przycisnal do nich czolo i zaczal sie trzasc.

– Czlowieku. – Ociekajacy woda Fox przestapil z nogi na noge. – To ja cie pociagnalem za noge, a ty spanikowales. Tylko sie wyglupialismy.

– Widzialem ja. Fox ukucnal, odrzucajac z twarzy mokre wlosy.

– Koles, przeciez ty nic nie widzisz bez tych denek od butelek.

– Zamknij sie, O'Dell. – Gage tez przykucnal. – Co widziales, Cal?

– Ja – Jej wlosy plywaly dookola, a oczy, och czlowieku, oczy miala czarne jak te rekiny w „Szczekach”. Byla ubrana w taka dluga suknie, z dlugimi rekawami i w ogole, i wyciagnela reke, jakby chciala mnie zlapac…

– Koscistymi palcami – dokonczyl Fox, z trudem ukrywajac pogarde w glosie.

– Nie byly kosciste. – Cal uniosl glowe, a w jego oczach za grubymi szklami malowal sie gniew i przerazenie. – Myslalem, ze beda, ale ona, cala, wygladala jak… prawdziwa. Nie jak duch czy szkielet. Czlowieku, o Boze, widzialem ja. Nie wymyslilem sobie tego.

– Jeeezu. – Fox odsunal sie jeszcze o krok od sadzawki i zaklal siarczyscie, gdy kolce jezyn rozoraly mu ramie. – Cholera, skaleczylem sie o krzak. – Wyrwal garsc dlugiej trawy i wytarl krew saczaca sie z zadrapan.

– Nawet o tym nie mysl. – Cal widzial, w jaki sposob Gage patrzy na wode – ten blysk „ciekawe – co – by – sie – sta – lo” w zamyslonych oczach. – Nikt nie wroci do wody. I tak za slabo plywasz, zeby probowac.

– Dlaczego tylko ty ja widziales?

– Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. Chce stad isc. Cal skoczyl na rowne nogi, zlapal spodnie. Zanim zdazyl je zalozyc, zobaczyl plecy Gage'a.

– Rany julek, ale masz poharatane plecy.

– Stary sie wczoraj zmiazdzyl. Nic wielkiego.

– Chlopie. – Fox podszedl, zeby zobaczyc. – To cie dopiero musi bolec.

– Woda troche pomogla.

– Mam zestaw pierwszej pomocy… – zaczal Cal, ale Gage nie pozwolil mu dokonczyc.

– Powiedzialem, ze to nic takiego. – Zlapal koszule i wciagnal ja przez glowe. – Skoro brakuje wam jaj, zeby wrocic do wody i zobaczyc, co sie wydarzy, to rownie dobrze mozemy juz isc.

– Ja nie mam jaj – powiedzial Cal z tak smiertelna powaga, ze Gage parsknal smiechem.

– To wloz spodnie, zebym nie musial sie zastanawiac, co ci sie tam majta miedzy nogami.

Fox otworzyl paczke ciasteczek i wyjal jedna puszke coli z szesciopaku, ktory kupil w sklepie. Poniewaz incydent w sadzawce i rany na plecach Gage'a byly zbyt powazne, juz wiecej o nich nie rozmawiali. Zamiast tego ruszyli w droge, pojadajac ciastka i dzielac sie puszka cieplego napoju.

Ale gdy Bon Jovi zaspiewal, ze sa juz „w polowie drogi”, Cal zaczal rozmyslac o tym, co widzial. Dlaczego tylko on? Jak mogl dostrzec jej twarz tak wyraznie w metnej wodzie, skoro zostawil okulary w bucie? Jak w ogole mogl ja zobaczyc? Im bardziej oddalal sie od sadzawki, tym latwiej mu bylo przekonac samego siebie, ze wszystko to bylo tylko przywidzeniem.

Upal osuszyl wilgotna skore i Cal zaczal sie pocic. Zastanawial sie, jak Gage znosi dotyk koszuli, ktora mu sie przykleila do poranionych plecow. Jeny, czlowieku, te slady byly cale czerwone i podpuchniete i naprawde musialy bolec. Widywal juz wczesniej Gage'a po ataku starego Turnera, ale nigdy nie wygladalo to tak zle jak teraz. Zalowal, ze Gage nie pozwolil mu posmarowac ran mascia.

A jesli zlapie infekcje? Dojdzie do zatrucia krwi i w drodze do Kamienia Pogan Gage zacznie majaczyc albo cos?

Bedzie musial poslac Foxa po pomoc – tak, tak wlasnie zrobi, posle Foxa po pomoc, a sam zostanie z Gagiem i opatrzy jego rany, bedzie go poil, zeby Gage sie nie… – jak to sie nazywalo? – nie odwodnil.

Oczywiscie wszyscy beda mieli totalnie przechlapane, jak przyjedzie po nich jego ojciec, ale Gage poczuje sie lepiej.

Moze wsadziliby ojca Gage'a do wiezienia. I co by sie wtedy stalo? Czy Gage musialby pojsc do sierocinca?

Ta mysl byla niemal tak przerazajaca jak kobieta w sadzawce.

– Moglibysmy tu rozbic oboz – powiedzial Cal na wpol do siebie.

– Nie ma mowy. – Fox uderzyl go w ramie. – Konczymy dziesiec lat przy Kamieniu Pogan. Zadnych zmian w planie. Bedziemy tam za niecala godzine. Prawda, Gage? Gage popatrzyl na niebo.

– Tak. Ruszalibysmy sie szybciej, gdybyscie nie ciagneli ze soba calego tego gowna.

– Nie widzialem, zebys odmowil ciastek – przypomnial mu Fox.

– Nikt nie odmawia delicji. No dobra… – Zgasil papierosa i przydusil niedopalek kamieniem. – Siodlajcie konie.

Nikt tu nie przychodzil. Cal wiedzial, ze to nieprawda, w sezonie polowano w tych lasach na jelenie.

Ale teraz wydawalo sie, jakby nikt tu nie bywal. Pozostale dwa razy, kiedy przyjaciele namowili go na wycieczke az do Kamienia Pogan, czul sie dokladnie tak samo. A wtedy wyruszali wczesnie rano, nie po poludniu, i wracali przed druga.

Teraz jego zegarek wskazywal juz prawie czwarta. Pomimo zjedzonych ciastek Calowi burczalo w brzuchu. Chcial znowu stanac i zobaczyc, co matka zapakowala do tego glupiego koszyka.

Ale Gage wciaz ich pospieszal, nie mogac sie doczekac, az dotra do Kamienia Pogan.

Ziemia na polanie wygladala na spalona, jakby przeszedl tedy ogien i zamienil wszystkie drzewa w popiol. Przesieka miala ksztalt niemal idealnego kola otoczonego debami i krzakami dzikich jezyn. Na srodku sterczala pojedyncza, metrowa skala, splaszczona na gorze jak stol.

Niektorzy nazywali ja oltarzem.

Ludzie, o ile w ogole o tym mowili, twierdzili, ze Kamien Pogan to tylko wielka skala, ktora wylazla spod ziemi. Ziemia zas miala tu tak dziwny kolor z powodu mineralow lub podziemnych zrodel, a moze jaskin.

Jednak inni, ktorzy zwykle chetniej rozprawiali na ten temat, przypominali o oryginalnym polozeniu Hawkins Hollow i nocy, podczas ktorej na tej polanie splonelo trzynascioro ludzi.

Czary, mowili jedni, kult szatana, uwazali drudzy.

Kolejna opowiesc glosila, ze trzynascie osob zabila grupa wojowniczych Indian, po czym spalila ciala.

Ale bez wzgledu na wszystkie teorie jasnoszara skala wciaz sterczala z czarnej ziemi niczym pomnik.

– Udalo sie nam! – Fox rzucil plecak i odtanczyl wokol skaly dziki taniec. – Ale wypas, co? Slabo? Nikt nie wie, gdzie jestesmy. I mamy cala noc, zeby robic wszystko, na co mamy ochote.

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×