– Wszystko, na co mamy ochote w srodku lasu – dodal Cal. – Bez telewizji i lodowki.

Fox odrzucil glowe do tylu i wydal przerazliwy okrzyk, ktory rozszedl sie po lesie glosnym echem.

– Widzicie? Nikt nas nie slyszy. Moga nas zaatakowac mutanty albo ninja, albo kosmici i nikt nas nie uslyszy.

Cal zdal sobie sprawe, ze ta swiadomosc wcale nie poprawia mu samopoczucia.

– Musimy zebrac drzewo na ognisko.

– Harcerzyk ma racje – uznal Gage. – Poszukajcie galezi, a ja wstawie do strumienia piwo i cole, zeby sie troche schlodzily.

Najpierw jednak Cal uporzadkowal po swojemu obozowisko. Jedzenie w jednym miejscu, ubrania w drugim, w jeszcze innym narzedzia, po czym z kompasem i finka w kieszeni wyruszyl po galezie. Przedzieral sie przez krzaki, ciernie drapaly go i czepialy sie ubrania. Wracajac z pelnymi rekami, nie zauwazyl kilku kropli krwi, ktore kapnely z jednego z zadrapan na ziemie na skraju polany.

Ani tego, jak krew zawrzala, zadymila i zniknela wchlonieta przez spalona ziemie.

Fox postawil radio na skale, wiec urzadzali oboz w towarzystwie Madonny i U2. Ulozyli ognisko wedlug wskazowek Cala, ale postanowili podpalic je dopiero po zmroku.

Spoceni i glodni usiedli na ziemi i brudnymi rekami dobrali sie do zawartosci kosza piknikowego. Gdy jedzenie o dobrze znanym smaku wypelnilo zoladek i ukoilo nerwy, Cal doszedl do wniosku, ze warto bylo jednak targac ten koszyk przez tyle godzin.

Najedzeni wyciagneli sie na plecach i zagapili w niebo.

– Naprawde myslicie, ze ci wszyscy ludzie umarli wlasnie tutaj? – zapytal Gage.

– W bibliotece sa ksiazki na ten temat – odpowiedzial Cal. – O wybuchu pozaru „nieznanego pochodzenia” i jak ci wszyscy ludzie sploneli.

– Dziwne, ze byli w takim miejscu.

– My tez tu jestesmy. Gage tylko mruknal.

– Moja mama mowila, ze pierwsi ludzie, ktorzy sie tu osiedlili, byli purytanami. – Fox zrobil wielki rozowy balon z gumy, ktora kupil w sklepie. – Jakis radykalny odlam czy cos takiego. Przyjechali tutaj w poszukiwaniu wolnosci religijnej, ale tak naprawde uwazali, ze wolnosc jest wtedy, gdy wszyscy mysla tak samo jak oni. Mama mowi, ze wielu ludzi tak patrzy na religie. Ja tego nie rozumiem.

Gage pomyslal, ze rozumie. A przynajmniej troche.

– Ludzie czesto bywaja podli, a nawet jesli nie sa podli, to uwazaja, ze sa lepsi od ciebie. – On to widzial caly czas, w tym jak na niego patrzyli inni.

– Ale myslicie, ze to byly czarownice i ludzie z Hollow spalili je na stosie czy cos w tym stylu? – Fox przewrocil sie na brzuch. – Moja mama mowi, ze bycie czarownica to tez religia.

– Twoja mama jest szurnieta. Poniewaz powiedzial to Gage, i to zartem, Fox wyszczerzyl zeby w usmiechu.

– Wszyscy jestesmy szurnieci.

– I za to musimy sie napic. – Gage wstal. – Podzielimy sie jednym piwem, niech tamte sie jeszcze chlodza. – Gage poszedl do strumienia, a Cal i Fox popatrzyli na siebie.

– Piles juz kiedys piwo? – zapytal Cal.

– Nie. A ty?

– Zartujesz? Nawet cole moge pic tylko przy specjalnych okazjach. A jesli sie upijemy i stracimy przytomnosc?

– Moj tata czasami pije piwo i nie traci przytomnosci. Nie wydaje mi sie.

Zamilkli, gdy Gage wrocil z ociekajaca woda puszka.

– No dobrze. Wypijemy je, zeby, no wiecie, uczcic to, ze o polnocy przestaniemy byc dzieciakami.

– Moze powinnismy je wypic dopiero o polnocy – zasugerowal Cal.

– Pozniej wypijemy drugie. To bedzie jak… jak rytual. Odglos otwieranej puszki wydal sie glosny w cichym lesie, dla Cala niemal tak szokujacy jak strzal z pistoletu. Od razu poczul kwasny zapach piwa i zastanawial sie, czy w smaku tez jest kwasne.

Gage podniosl puszke do gory, jak gdyby dzierzyl rekojesc miecza, po czym wypil dlugi lyk.

Nie udalo mu sie zamaskowac reakcji, grymasu obrzydzenia, jak gdyby przelknal cos dziwnego i niesmacznego. Wypuscil powietrze, a policzki mu poczerwienialy.

– Jest jeszcze dosyc cieple, ale… – Zakaszlal. – Dziala jak trzeba. Teraz ty.

Podal puszke Foxowi, ktory wzruszyl ramionami i zrobil to samo co Gage. Wszyscy wiedzieli, ze Fox uwielbia wyzwania.

– Ble. Smakuje jak siki.

– Piles ostatnio siki? Fox parsknal i podal puszke Calowi.

– Twoja kolej. Cal przyjrzal sie puszce. Przeciez lyk piwa go nie zabije. Wzial gleboki oddech i wypil troche.

Poczul skurcz w zoladku i lzy w oczach. Oddal puszke Gage'owi.

– Naprawde smakuje jak siki.

– Mysle, ze ludzie nie pija piwa dla smaku. Chodzi o to, jak sie potem czuja. – Gage wzial kolejny lyk, bo chcial wiedziec, jak on bedzie sie czul.

Siedzieli po turecku na okraglej polanie i przekazywali sobie puszke z rak do rak.

Cal czul piwo w zoladku, ale nie bylo mu niedobrze. Krecilo mu sie w glowie, jednak to bylo troche glupie i zabawne uczucie. I mial pelny pecherz. Kiedy wstal, caly swiat zawirowal mu przed oczami, wiec smiejac sie bezradnie i potykajac, ruszyl w strone drzew.

Rozpial rozporek i wycelowal w drzewo, ale ono nie przestawalo sie poruszac.

Gdy Cal wrocil niepewnym krokiem, Fox probowal zapalic papierosa. Puszczali go w kolo, dopoki prawie dziesiecioletni zoladek Cala nie odmowil posluszenstwa. Chlopiec odczolgal sie na bok i zwymiotowal, po czym wrocil i polozyl sie na plecach, marzac, by swiat przestal wirowac.

Czul sie tak, jakby znowu plywal w sadzawce i ktos powoli ciagnal go na dno.

Kiedy wyplynal, juz prawie zapadl zmierzch.

Usiadl, majac nadzieje, ze znowu nie zwymiotuje. Czul pustke w srodku – w zoladku i w glowie – ale nie bylo mu juz niedobrze. Zobaczyl, ze Fox spi skulony obok skaly. Ruszyl na czworakach po termos i splukujac z gardla smak wymiocin i piwa, pomyslal, ze nigdy nie byl tak wdzieczny matce za lemoniade.

Poczul sie lepiej, przetarl palcami powieki i zauwazyl Gage'a wpatrujacego sie w niezapalone ognisko.

– Dzien dobry, paniusiu. Cal podszedl do niego, usmiechajac sie slabo.

– Nie wiem, jak to podpalic. Pomyslalem, ze juz pora, ale potrzebna mi rada harcerzyka.

Cal wzial od Gage'a pudelko zapalek i podlozyl ogien w kilku miejscach pod suche liscie, ktore wepchnal miedzy galezie.

– To powinno wystarczyc. Prawie nie ma wiatru, a na polanie i tak nie ma sie co zapalic. Bedziemy dokladac w miare potrzeby, tylko zebysmy jutro nie zapomnieli porzadnie go zgasic, zanim pojdziemy.

– Przepisy przeciwpozarowe. Dobrze sie czujesz?

– Tak. Chyba wszystko zwymiotowalem.

– Nie powinienem byl przynosic piwa. Cal wzruszyl ramionami i przeniosl wzrok na Foxa.

– Nic nam sie nie stalo i juz nie bedziemy musieli sie zastanawiac, jak smakuje piwo. Wiemy, ze smakuje jak siki.

Gage rozesmial sie cicho.

– Nie czulem sie po nim wkurzony. – Wzial patyk i dziabnal niewielkie plomienie. – Chcialem sprawdzic, czy tak bedzie i pomyslalem, ze sprobuje z toba i Foxem. Jestescie moimi najlepszymi przyjaciolmi.

– A jak sie czules?

– Rozbolala mnie glowa. Nie pochorowalem sie jak ty, ale bylo mi niedobrze. Wypilem cala puszke coli i poczulem sie lepiej. Dlaczego on pije tego tak cholernie duzo, skoro potem tak sie czuje?

– Nie wiem. Gage oparl glowe na kolanach.

– Plakal, kiedy mnie wczoraj bil. Szlochal jak dziecko caly czas, gdy lal mnie tym pasem. Dlaczego ktokolwiek moglby chciec tak sie czuc?

Ostroznie, by nie dotknac ran na plecach przyjaciela, Cal otoczyl Gage'a ramieniem. Tak bardzo zalowal, ze nie wie, co powiedziec.

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×