– Nie wolno przestac marzyc – przytaknal sobie zdecydowanym ruchem glowy. – Bo co pozostanie? Czlowiek, ktory pracowal przez cale zycie, jaka radosc moze znalezc w tym, ze nagle pewnego dnia przestanie pracowac tylko dlatego, ze zarobil bardzo wiele pieniedzy? Pieniedzmi mierzy sie sukces, ale same pieniadze nie sa sukcesem. Zarobic milion, kiedy ma sie sto milionow jest latwiej niz zarobic sto funtow, kiedy ma sie dziesiec. Juz wtedy, na poczatku, zrozumialem, ze na kazdego klienta, ktory kupil zwykla powiesc albo tomik poezji, wypada dziesieciu kupujacych nowosci z nieboszczykiem albo na pol rozebrana, ponetna, przerazona dziewczyna na okladce. Na kogos, kto umialby opanowac ten rynek i sterowac nim, czekaly gory zlota. Ale mialem dwadziescia lat i ani pensa przy duszy. Stu innych, bogatych, sprytnych i przedsiebiorczych zajmowalo sie tym od dziesiecioleci. Pamietasz nasz pierwszy sklepik? Kupowalem rozsypujace sie ksiazki i sklejalem je w nocy, a ty ze mna. Sprzedawali nam je po pare pensow mali chlopcy, a kupowali je inni chlopcy placac pensa lub dwa wiecej… i zbieralem te pensy nie mowiac ci, po co je zbieram. Balem sie, ze bedziesz protestowala, plakala, bylas wtedy w ciazy, Ryszard mial przyjsc na swiat. A wszystko wydawalo sie takie niepewne. Bylismy biedni. Jak moglem ci powiedziec, ze chce wydrukowac moja pierwsza ksiazke zanim dziecko sie urodzi?

Szli bardzo powoli. Sara Quarendon milczala.

– Chcialem zostac wydawca, a nie mialem nawet szylinga na zaplacenie pierwszemu autorowi. Autora zreszta takze nie mialem ani tej wymarzonej ksiazki. A gdybym ich mial, nie mialbym dosc pieniedzy na oplacenie papieru, drukarni i kogos, kto zrobilby dobra okladke… To dziwne, ale wiedzialem, jak ma wygladac ta okladka, chociaz bylo to zupelnie bez sensu, skoro nie znalem tresci ksiazki… Wiedzialem tez, jak ma sie nazywac wydawnictwo. QUARENDON PRESS! Tak, Saro. Usypiajac marzylem o tym, ze ta nazwa znana bedzie nie tylko w Londynie, ale w Nowym Yorku, Toronto, Melbourne, Johannesburgu, wszedzie na swiecie, gdzie ludzie czytaja po angielsku… W koncu znalazlem autora i ksiazke, a twoja matka pozyczyla nam sto funtow, ktore odlozyla sobie na starosc…

Urwal. Lagodny usmiech ogarnal jego pucolowata, pozbawiona niemal zmarszczek twarz. Pani Quarendon przeszla jeszcze kilka krokow i zatrzymala sie. Byli juz na szczycie wynioslosci. Jej maz przystanal tuz obok i polozyl lekko reke na jej ramieniu. Przed nimi i za nimi rozciagaly sie w zlotawej popoludniowej mgielce pasma niewielkich wzgorz i plytkich dolin Kentu. Wiatr ucichl zupelnie. Bylo bardzo cieplo i cicho.

Melwin uniosl dlon. Wyciagniete ramie skierowal ku sciezce, ktora nadeszli, biegnacej przez okolone zywoplotami pola. Opadaly one ku wielkiej kepie starych drzew, z pomiedzy ktorych wynurzal sie pokryty ciemnoczerwona, prastara dachowka spadzisty dach wielkiego domu.

– Gdybym byl blaznem i gdybym przestal marzyc – powiedzial pan Quarendon – nazwalbym go moja letnia rezydencja i spedzalbym tu polowe zycia. Na szczescie, wciaz jeszcze nie mam na to czasu i wpadamy tu tylko na weekendy.

– Melwin… – powiedziala polglosem pani Quarendon.

– Co, kochanie?

Zdjal reke z jej ramienia i odruchowo pogladzil ja po policzku. Pozniej, jak gdyby zawstydzony, predko opuscil ramie.

– Co chcesz mi powiedziec?

– Ja? Tobie? Dlaczego sadzisz, ze wlasnie teraz mialbym ci powiedziec cos nadzwyczajnego? – potrzasnal glowa.

– Kobiecie, ktora przezyla z mezczyzna czterdziesci lat, nie powinien ten mezczyzna zadawac takich pytan.

– Widac na pol mili, ze chcesz mi o czyms opowiedziec. Dlatego tak latwo zgodziles sie na ten spacer, chociaz zawsze musze cie przekonywac co najmniej przez pol dnia. Zreszta juz od pewnego czasu jestes napiety i rozmyslasz o czyms. Zaraz zaczniemy schodzic w strone domu. Joanna obiecala, ze przyjedzie z dziecmi przed kolacja i zostana przez trzy dni. Wiec jezeli rzeczywiscie jest cos bardzo waznego, o czym bardzo chcesz mi opowiedziec, najlepiej bedzie, jezeli zrobisz to teraz.

– Kiedy naprawde, moja droga, nie ma niczego, co… – Pan Quarendon urwal, a pozniej rozesmial sie.

– To prawda, wiesz o mnie pewnie wiecej niz ktokolwiek na tym swiecie. Ale nie dlatego, ze przezylas ze mna czterdziesci lat. Wydaje mi sie, ze zawsze wszystko wiedzialas. Nie zmienilas sie. Nie zmienilas sie, chociaz syn nasz mowi oxfordzkim akcentem i spaceruje niedbale jak lord po dywanach gmachu QUARENDON PRESS w Nowym Yorku, a nasza sliczna i delikatna jak orchidea corka jest zona czlonka parlamentu i ma osobna nianke do kazdego z moich wnukow. Przyjelas to wszystko, co zeslal nam los, ale na szczescie pozostalas w duszy mlodziutka pokojowka z malego hoteliku, tak jak ja wciaz jeszcze jestem w jakis przedziwny sposob zwiazany z tym chlopcem z ksiegarni, ktory zapraszal cie na lody. Nauczylismy sie mowic jak ludzie z innej niz nasza sfery, obroslismy w piorka, w miliony kolorowych piorek, ale gdzies w glebi nic sie w nas nie zmienilo. I chwala niech bedzie Bogu za to! Bo znaczy to, ze nie stracilismy jeszcze sily.

– Masz slusznosc – powiedziala pani Quarendon – ja tez tak to odczuwam. Ale czy potrzeba az tylu slow, zeby wyrazic to, o czym oboje dobrze wiemy? Jestes czyms podniecony, czyms, co ci chodzi po glowie. Znowu o czyms marzysz, prawda?

– Tak – pan Quarendon odetchnal z ulga. Jesli opowie jej o swoim projekcie, powinna uwierzyc, ze to jedyny powod zmiany w jego zachowaniu. Stlumil nagle westchnienie i powiedzial pogodnie: – Wymyslilem cos nowego…

– Cos nowego? Czy chcesz zmienic QUARENDON PRESS w cos innego? Dlaczego, Melwinie?

– Nie zrozumialas mnie… – zastanawial sie przez chwile. Mimowolnie zaczeli schodzic, idac tym razem obok siebie. Psy przez chwile siedzialy na szczycie wzgorza, a pozniej zbiegly truchtem i poszly za nimi.

– Moze zaczne inaczej… – powiedzial. – Coz to jest QUARENDON PRESS? W rzeczywistosci to taki sam dom wydawniczy jak inne, moze tylko nieco wiekszy. Mamy przedstawicielstwa i ksiegarnie na wszystkich kontynentach, podpisalismy wieloletnie kontrakty z wieloma dobrymi pisarzami kryminalnymi i zarabiamy mase pieniedzy. To prawda, ale to wszystko.

– A czy nie o tym marzyles majac dwadziescia lat?

– To tez prawda. – Wiec o co chodzi?

– Chodzi o swiatowe imperium powiesci kryminalnej! – powiedzial cicho pan Quarendon i spuscil oczy wpatrujac sie w dmuchawce rosnace obok sciezki.

– Nie rozumiem – powiedziala jego zona. – Powiedz mi, co dokladnie masz na mysli?

Pan Quarendon zatrzymal sie, zerwal ostroznie najblizszy dmuchawiec, uniosl go i dmuchnal. Pozniej odrzucil od siebie naga lodyzke.

– Jezeli zadasz, zebym byl zupelnie szczery, nie wiem, co dokladnie mam na mysli. Wiem tylko, czego bym chcial… Chcialbym, kiedy bede juz stary, przekazac Ryszardowi firme, ktora bylaby tak znana jak jej najlepsi autorzy. Slowa QUARENDON PRESS powinny byc dla czytelnikow tak samo wazne jak tytuly naszych ksiazek i nazwiska ich autorow. Swiat zna tysiace rodzajow zbrodni wielkich i malych, morderstwo jest stare jak swiat! Ilez zbrodni mozna wskrzesic, ile rozwiklac dawnych tajemnic! A dodaj do tego malych, wspolczesnych dyktatorow i wielkie organizacje przestepcze! Zbrodnia jest wszedzie i w slad za nia powinna isc QUARENDON PRESS! A swiat powinien o tym wiedziec! Tego rodzaju reklamy nie probowal dotad nikt!

Umilkl i odetchnal gleboko.

– Ale to wymaga tysiecy ludzi i agencji sledczej obejmujacej caly swiat – powiedziala spokojnie jego zona. – Zaden prywatny czlowiek, zadna firma, chociazby najwieksza, nie moze nawet o tym marzyc.

– Gdybym kiedys nie marzyl, bylbym do tej pory ekspedientem w ksiegarni. Caly swiat, to sprawa przyszlosci, ale jak zawsze trzeba od czegos zaczac i zobaczyc, co wyniknie z pierwszego posuniecia. Pozniej zastanowie sie, co dalej.

Czy wymysliles juz pierwsze posuniecie?

– Tak. Kupilem zamek.

– Kupiles zamek?

Pani Quarendon zatrzymala sie posrodku sciezki. Nagle opuscil ja dystyngowany umiar, ktorego mozolnie uczyla sie przez lat czterdziesci.

– Czys ty czasem nie upadl na glowe, Melwinie? Pan Quarendon objal ja w pol i pocalowal w policzek.

– Nie martw sie, staruszko! Kupilem go niemal za darmo. Ale nie jest to zwyczajny zamek. Trzysta lat temu popelniono w nim zbrodnie doskonala i do tej pory nikt nie wie, co sie stalo z nieboszczka i czy zbrodnie te na pewno popelniono. A to znaczy, ze jezeli chce na serio potraktowac moje wlasne plany, QUARENDON PRESS ma tam cos do roboty.

Вы читаете Cicha jak ostatnie tchnienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×