okaze sie prawdziwa. Co nie oznacza, ze sledztwo nie moze byc drobiazgowe i ciagnac sie bardzo dlugo. Wiem, ze to bedzie nieprzyjemne dla osob niewinnych, tym bardziej, ze prasa rzuci sie pewnie na to zdarzenie jak sfora wilkow. Same nasze nazwiska wystarcza, zeby dodac temu wszystkiemu ponurego blasku… Zal mi panskiego przyjaciela sir Harolda Edingtona. Chcial pan ozdobic nasze skromne zebranie obecnoscia ministra, tymczasem nieszczesnik bedzie musial dlugo znosic widok wlasnej twarzy na pierwszych stronach wszystkich brukowych pism Wielkiej Brytanii. Nie mowiac juz o grzebaniu sie w jego zyciu prywatnym, obyczajach, slabostkach i tak dalej. Wlasnie dlatego chcialem teraz odwiedzic pana. Powinienem byl zapukac do niego, ale prawie go nie znam. A istnieje pewne pytanie, ktore powinienem mu zadac.

– Pytanie?! Nie przypuszcza pan chyba…

– Nie wolno mi niczego przypuszczac. Tam, gdzie w gre wchodzi morderstwo, trzeba wiedziec. Ale oczywiscie, sledztwo musi dazyc do likwidowania wszelkich niejasnosci…

– Niejasnosci? A coz niejasnego…? Joe uniosl reke i powstrzymal go.

– Moze to glupstwo… – powiedzial z lekkim wahaniem – ale wczoraj rano, po przyjezdzie, doznalem wrazenia, ze sir Harold jest albo czyms bardzo przejety, albo znajduje sie pod naciskiem jakiejs mysli, ktora wytracila go z rownowagi. Kiedy mijalismy sie w furcie zamku, gdy wyprowadzal pan na spacer swoje psy, sir Harold sprawial wrazenie czlowieka znajdujacego sie w transie… Oczywiscie, moge sie mylic. Byc moze sir Harold wyglada tak czasami bez zadnej przyczyny, albo po prostu jest przepracowany? A moze wstal zbyt wczesnie lub nie znosi podrozy powietrznej? Znam bardzo odwaznych ludzi, ktorzy przezywaja ciezko kazda podroz samolotem. Z helikopterem moze byc podobnie… W kazdym razie dreczy mnie to pytanie. Zna go pan od wielu lat i jest pan jego przyjacielem. Czy wedlug pana zachowanie jego wczoraj rano bylo najzupelniej normalne?

– Jestem pewien, ze… – zaczal pan Quarendon i znowu zamilkl. Przez chwile siedzial wpatrujac sie w Alexa. Pozniej poruszyl sie niespokojnie. Psy zwrocily oczy ku niemu.

Alex takze milczal.

– Czy moze mi pan dac slowo, ze to co powiem, nigdy nie zostanie powtorzone zadnemu czlowiekowi? – Pan Quarendon pochylil sie do przodu.

Alex rozlozyl bezradnie rece.

– Kilka godzin temu zamordowano tu mloda kobiete, panska byla sekretarke i prowadzimy sledztwo w tej sprawie. Jakze moze mnie pan prosic, abym zobowiazywal sie do milczenia nie wiedzac nawet, co pan chce powiedziec?

– Ja moge z kolei dac panu slowo, ze to, co powiem, nie dotyczy… – zawahal sie – nie dotyczy tego morderstwa.

– A czy dotyczy innego morderstwa? Pan Quarendon nie odpowiedzial.

Alex czekal.

– To bardzo trudne… – powiedzial wreszcie ochryplym szeptem pan Quarendon.

– Moze pomoge panu – Joe nie spuszczal z niego oczu. – Grace Mapleton byla bardzo piekna kobieta.

Pulchny wydawca drgnal gwaltownie.

– Co pan chce przez to powiedziec?

– Bardzo piekna i bardzo niebezpieczna, tak niebezpieczna, ze byc moze niejeden ucieszy sie przeczytawszy w jutrzejszych dziennikach, ze osoba o tym imieniu i nazwisku zostala zamordowana.

– Tak pan sadzi?

Joe przytaknal ruchem glowy.

– Pytanie brzmi bardzo prosto, panie Quarendon: czy wiadomosc ta ucieszyla pana i panskiego przyjaciela, sir Harolda? A moze tylko jednego z was?

– A dlaczego mialaby nas ucieszyc?

– Poniewaz Grace Mapleton byla niebezpieczna i bezwzgledna szantazystka.

– Skad pan wie? Czyzby pan takze…?

Quarendon urwal.

– Och nie – powiedzial Alex leniwie, czujac nie wiadomo dlaczego, ze nie mowi calej prawdy. – To nie moje osobiste doswiadczenie. Nazwijmy to umownie “wiadomoscia zdobyta w sledztwie”.

– Boze! – powiedzial Quarendon. – Co robic? Joe spojrzal na zegarek.

– Za kilkadziesiat minut, jesli nie za chwile, wejdzie tu wielka ekipa policyjna, pelna gorliwych, natarczywych funkcjonariuszy… poniewaz morderca nie zostal schwytany, ani nawet nie znamy jego nazwiska, rozpoczna drobiazgowe grzebanie w zyciu wszystkich tu dzis obecnych. Ani komisarz Parker, ani tym bardziej ja, nie bedziemy mogli sie temu przeciwstawic, bo sledztwo rzadzi sie swymi prawami nie zwazajac na majatek ani stanowisko osob podejrzanych… a przyzna pan, ze nawet w tej chwili mowi pan do mnie jak czlowiek, ktory ma cos na sumieniu. Nie moge panu przyrzec, ze nie powtorze nikomu tego, co moglby mi pan powiedziec, poniewaz nie mowi mi pan prawdy. Moge przyrzec jedynie, ze jesli powie mi pan cala prawde, a nie bedzie ona zwiazana z zabojstwem Grace Mapleton, zachowam ja dla siebie, jesli to bedzie mozliwe. To wszystko. Mam dwie minuty czasu i jesli nie zechce pan powiedziec mi tego, co pan kryje przede mna, pozostawie pana i panskiego przyjaciela z waszymi problemami. A poniewaz znam pana od wielu lat i lacza nas dobre i przyjazne stosunki, bedzie mi bardzo przykro, bo chce wam obu oszczedzic klopotow.

Pan Quarendon nie odpowiedzial. Po chwili Joe spojrzal na zegarek.

– Dobrze – powiedzial cicho wydawca. – Powiem panu. Ale musze pana uprzedzic, ze w gre wchodzi szczescie dwoch rodzin i los dwoch przyzwoitych ludzi.

– Wiec pan takze… – szepnal Alex i pokiwal glowa ze zrozumieniem.

– Nie! – zaprzeczyl gwaltownie pan Quarendon. – Przed wielu laty przysiaglem sobie, ze nigdy zadna sekretarka, pokojowka… Moj Boze, wie pan, o co mi chodzi. Zaden mezczyzna nie jest swiety, ale nie wolno na nic pozwalac sobie w pracy ani w domu… To zawsze jest grozne i czesto zle sie konczy… Dlatego nie o mnie tu chodzi. Powiem panu, powiem panu wszystko i niech mnie pan ratuje, mnie i sir Harolda! Mam corke, a jej maz jest mlodym, swietnie zapowiadajacym sie czlonkiem Izby Gmin… maja dwoje dzieci… A moja corka jest bardzo zazdrosna i gdyby przeczytala na przyklad w gazecie, ze maz ja zdradza, mysle, ze oznaczaloby to koniec jej malzenstwa. Jest bardzo dumna. Dla niego takze bylby to koniec kariery. Publiczny skandal to ostatnia rzecz, ktora darowalaby mu Partia Konserwatywna! Sir Harold jest moim najblizszym przyjacielem, czesto odwiedzal mnie w wydawnictwie i razem szlismy na lunch do klubu… A ten piekny szatan w spodnicy siedzial w pokoju, przez ktory musial przejsc kazdy, kto chcial sie do mnie dostac… – Odetchnal gleboko i grzbietem dloni otarl pot z czola. – Sir Harold jest czlowiekiem zonatym, ma troje dzieci i tylez wnukow. Pamieta pan afere Profumo? Taka wlasnie dziewczyna zniszczyla kompletnie bardzo zdolnego i skadinad uczciwego czlowieka, czlonka rzadu… Nie wspominam nawet o jego rodzinie i wstydzie, ktory splynalby na nia z tych koszmarnych brukowcow, drukowanych w milionach egzemplarzy… – Znowu odetchnal gleboko. – Moze pan spytac, jak sie o tym dowiedzialem. Ziec przyszedl do mnie i powiedzial mi. Bylem jedynym czlowiekiem, ktoremu mogl zaufac. Bal sie mowic o tym z wlasnym ojcem. Wtedy zwierzylam sie Haroldowi, szukajac jego rady. I okazalo sie, ze jest w takiej samej sytuacji!… Ta kobieta byla demonem. Zimnym, racjonalnym demonem, obdarowanym przez Nature umiejetnoscia nieuchronnego zdobywania mezczyzn. W obu wypadkach bylo to samo: wyuzdane fotografie: ona i ofiara w pozach nie pozwalajacych na zadne watpliwosci… Moj glupi ziec zadzwonil nawet kilka razy do niej, do mego biura i oczywiscie nagrala te rozmowy… W obu wypadkach postapila tak samo: zadala pieniedzy, co miesiac, nie za wiele, ale i nie malo… tyle, ile ofiara na pewno byla w stanie zdobyc bez wiekszego klopotu. Ale w kazdej chwili cos sie moglo stac, ktos mogl znalezc te kasety i klisze, mogla przejsc do generalnej ofensywy, mogla w rzeczywistosci zrobic, co zechce. Miala ich przeciez w reku. Powiem teraz cos, co moze panu wydac sie zabawne. Wymyslilem wlasna powiesc kryminalna, mister Alex. Kupilem zamek Wilczy Zab, sprowadzilem tu pod pretekstem tego jubileuszu Amande Judd z mezem i Grace, ktora na szczescie nie byla juz od dwoch lat moja sekretarka, bo sama odeszla i pozostalismy w dobrych stosunkach. Nie mialem przeciez pojecia o jej procederze. Zaprosilem gosci i stworzylem ten konkurs. Harold i ja mielismy sie tu pozbyc tej jadowitej kobry. Pomysl moj byl prosty: Drugiego dnia pobytu mialem ja poprosic, aby weszla z nami na wieze i zrobila mi wspolne zdjecie z Haroldem. A wtedy on mial strzelic jej w twarz z pistoletu gazowego obezwladniajacym nabojem, ja zarzucilbym jej na szyje aparat fotograficzny i razem przerzucilibysmy ja przez obramowanie do morza, oczywiscie nie od strony ladu, ale pelnego morza, gdzie nikt by tego nie dostrzegl. Gdyby byla jakas lodz w poblizu, poczekalibysmy. Pozniej zbieglibysmy wolajac, ze Grace chciala nas sfotografowac, weszla na obramowanie, potknela sie i runela. I nikt, ani pan, ani pana przyjaciel Parker, nie pomyslalby nawet, ze dwaj tak szacowni i niemlodzi ludzie mogliby razem zamordowac mila, mloda kobiete, o ktorej dopoki zyla nikt nie wiedzial niczego zlego. Bylismy absolutnie pewni

Вы читаете Cicha jak ostatnie tchnienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×