Parker z wolna uniosl sie z miejsca, obszedl stol i stanal zaslaniajac soba drzwi do korytarza.

– Jest pan na pewno geniuszem – powiedzial Alex – gdyz byl to nieprawdopodobny plan i naprawde wszystko moglo sie udac. Ale nie jest pan geniuszem matematycznym…

Zawiesil na chwile glos, jak gdyby oczekujac pytania, ale Frank Tyler milczal wpatrujac sie w niego szeroko otwartymi oczami.

– Otoz cofnijmy sie do naszego konkursu… – powiedzial Alex. – Pani Wardell przyjechala tu wiedzac, ze Grace Mapleton zostanie zabita. Mam to na pismie. Musiala wiec wiedziec, ze odegra swoja role w zabojstwie. Na czym polegala ta rola? Powiedzielismy juz: na umozliwieniu Harcroftowi opuszczenia jadalni i stworzeniu mu alibi przez stwierdzenie, ze Grace nie zyla zanim wyszedl. Ale czy tylko? Byc moze, pomogla mu skrocic czas nieobecnosci kladac na stole klucz do pokoju Grace, a obok niego walizeczke medyczna, ktora mogla wziac z pokoju doktora. Wowczas Harcroft wbieglby na gore, chwycil klucz, wszedl do pokoju Grace i wybiegl stamtad pozostawiajac klucz w drzwiach; i zbiegl z walizeczka na dol. Zarobilby na tym kilkadziesiat bezcennych sekund…

Odetchnal i ciagnal dalej.

– Zanim dojde do najwazniejszego, pomyslmy o kluczu. Jesli powstal tak precyzyjny plan zabicia Grace, czy mozna przypuszczac, ze morderca moglby nie miec klucza? A przeciez Dorothy Ormsby po wejsciu do Grace, zamknela ponownie drzwi na klucz wychodzac i zgodnie z instrukcja wlozyla klucz do garnka w kominku, zeby mogl go tam znalezc nastepny z bioracych udzial w konkursie. Wyobrazmy teraz sobie pania Wardell, ktora wie, co sie za kilkanascie minut musi stac, a nie ma klucza i stara sie rozpaczliwie odgadnac kolejne dwuwiersze, zeby go znalezc! Nie, panie Tyler! Harcroft i Wardell nie mogli nawet marzyc o wypelnieniu swego planu, gdyby nie wiedzieli, gdzie tego klucza szukac! A kto mogl im powiedziec? Jedna jedyna osoba, pan! A kto mogl powiedziec Harcroftowi, ze zastanie Grace lezaca na wznak z zamknietymi oczami, a w zasiegu reki miecz, ktorym zdazy ja przebic, zanim dziewczyna zdola sie poruszyc?… Przeciez nie wiedzac o tym wszystkim Harcroft nigdy by nie pedzil jak wicher po schodach. Musial dokladnie wiedziec, ile mu to zajmie czasu. I musial oczywiscie miec pod reka ten klucz! Ale sadze, ze klucz pozostawila mu w umowionym miejscu pani Wardell…

A teraz sprawa, ktora bylaby nawet zabawna, gdyby wolno bylo w tej chwili uzyc tego slowa. Otoz caly plan Harcrofta i Wardell musial byc, oczywiscie, oparty na tym, ze wyruszy ona jako przedostatnia, powracajac zemdleje, a Harcroft bedzie mial absolutne alibi, poniewaz bylby wylosowany jako ostatni, gdyby nie przerwano konkursu. Oznacza to, ze aby plan mogl sie spelnic musieli oni miec kolejne numery 8 i 9. Oczywiscie mieli! Moze pan powiedziec, ze to przypadek, ale pamietajmy, ze ich precyzyjny plan tego wlasnie wymagal. A czy pan wie, jaka byla przypadkowa szansa takiego ukladu przy losowaniu?…

Czekal przez chwile na odpowiedz. Tyler milczal. – Tak potrafia wprowadzac ludzi w blad male liczby… – westchnal Joe – Otoz gdyby urzadzal pan taki konkurs codziennie, to szansa przy losowaniu dziewieciu liczb, ze pani Wardell bedzie osma, a pan Harcroft dziewiaty, wystapi przecietnie raz na pietnascie lat! Czy chce mi pan wmowic, ze ludzie ci przyjechali tu liczac na taka szanse?… Ale plan ten naprawde mial elementy genialnosci. Musze to panu przyznac. Wymyslil pan konkurs, w ktorym ofiara czeka samotnie na gornym pietrze za drzwiami i posrod grubych murow, a gdyby nawet krzyknela, czy probowala sie bronic, to przeciez od paru godzin wszyscy obecni slyszeli krzyki, wycia, jeki, loskot i sto innych manifestacji gwaltownej smierci… I ktoz nie wtajemniczony moglby pojac, dlaczego Grace zginela? Zadna z ofiar nie pisnelaby nawet. Gdyby nie to, ze pani Wardell zapragnela polaczyc sie ze swymi ukochanymi zmarlymi, nie wiedzialbym, ze Grace Mapleton to twarda, bezwzgledna szantazystka! Powinien byl pan zwyciezyc!… Ale jest jeszcze jedno wazne pytanie: dlaczego chcial sie jej pan pozbyc? Najprosciej byloby powiedziec, ze wpadl pan jak inni i nie chcial pan, zeby Amanda dowiedziala sie o panskim romansie z jej sekretarka… Ale mysle, ze to nieprawda. Grace Mapleton byla twarda, pedantyczna osoba, o bardzo silnym, jak sadze, charakterze i malej wyobrazni. Znalazlem w jej szafie ukryte trzy fragmenty tekstow pisane reka Amandy, wszystkie one nadawalyby sie doskonale jako listy samobojcze lezace przy zwlokach… Nie jestem oczywiscie pewien tego, co mowie, ale wydaje mi sie, ze to bylo tak: poznaliscie sie bardzo wczesnie, nie wiem, czy Grace byla panska zona, czy nie, ale nie to jest wazne. Byliscie para bardzo mlodych ludzi, ktorzy przybyli do Londynu, zeby zwyciezyc. Moze zdziwi sie pan, ale mysle, ze ona kochala pana, tylko pana wlasciwie, i nie przestala kochac… Roznie wam sie powodzilo. Nie wiem, czy to ona polecila pana, bedac juz sekretarka, panu Quarendonowi, a moze to pan zaczal tam robic okladki i wciagnal ja? Nie jest to wazne. Zaczeliscie powoli gromadzic pieniadze: z pracy, z panskich okladek, z szantazu… bo nie ulega dla mnie watpliwosci, ze to pan robil te zdjecia. A kiedy Amanda Judd zaczela robic gwaltownie kariere, znalezliscie sie nagle u jej boku… I tu chyba Grace, ktora nie miala zbyt wielkiej wyobrazni, popelnila blad. Amanda zdazyla juz zarobic mase pieniedzy, a pan oczywiscie bylby jej spadkobierca… Mysle, ze Grace uznala, ze wystarczy wam to do szczescia i Amanda musi zniknac… Nie wiedziala tylko, ze pan, Franku Tyler, mysli cos wrecz przeciwnego. Rozmawiajac dzis w poludnie z panem na wiezy, mialem wrazenie, ze jest pan zupelnie szczery. Jest pan przeciez w koncu nie tylko wspolnikiem szantazystki, ale takze artysta. Te okladki zaczely pana wciagac, inteligencja Amandy zafascynowala pana… zaczal pan rozumiec, ze zycie z nia… uczciwe zycie, to cos nieskonczenie lepszego niz zycie z Grace Mapleton, w dodatku okupione zbrodnia… Kiedy pan to zrozumial, Grace Mapleton byla skazana. Ten jubileusz stal sie zupelnie fantastyczna okazja. Znajac przeciez wszystkie ofiary Grace, mogl pan znalezc wykonawce czy wykonawcow swoich planow. A najladniejsze bylo to, ze pan jeden mialby tu absolutne alibi, niewinny jak dziecko, obecny bez przerwy w jadalni na oczach wszystkich, kiedy los Grace dobiegal kresu…

Alex urwal. Tyler nie odezwal sie.

– Moze pan sadzic, ze druga czesc tego, co powiedzialem o waszej przeszlosci, oparta jest na moich pospiesznych spekulacjach myslowych… Ale nie zna pan policji. Kiedy ludzie pana Parkera zaczna zbierac wiadomosci o panskim zyciu, nie spoczna az nie przebadaja kazdego dnia i kazdej godziny, a wowczas cala prawda wyplynie na powierzchnie. Byc moze doktor Harcroft znajdzie dla siebie okolicznosci lagodzace, bo byl ofiara, a zadna lawa przysieglych nie stoi po stronie szantazystow. Ale pan zabil z zimna krwia osobe, ktora byla panska wspolniczka w niezliczonych przestepstwach… Pana zdjecia stana sie dowodami rzeczowymi i pewien jestem, ze nie ujrzy pan juz nigdy drzewa ani laki. Kara smierci zostala zniesiona, ale dozywotnie wiezienie jest chyba gorsze niz ona. Nie chce rozwodzic sie nad zniszczonym zyciem Amandy…

Siedzacy przed nimi czlowiek poderwal sie jak dzikie zwierze. Parker rozkrzyzowal rece i zaslonil soba drzwi. Ale Tyler w dwoch skokach znalazl sie przy waskich drzwiczkach prowadzacych na wieze.

– Zatrzymaj go! – krzyknal Parker.

Joe ruszyl w chwili, gdy Tyler otworzyl drzwiczki i zniknal.

Wypadli za nim.

– Biegnie w gore! – powiedzial Joe – Nie ucieknie! Slyszal nad soba kroki biegnacego, Spiralne schodki wirowaly przed nim. Nagle Alex potknal sie, a biegnacy za nim Parker wpadl na niego. Podniesli sie i ruszyli slyszac wysoko nad soba trzask otwieranej klapy. Ostatnie stopnie. Uderzyl w nich wiatr. Joe wysunal glowe nad powierzchnie wiezy i zobaczyl bialy dres Tylera, ktory stal na obramowaniu, patrzac na nich.

– Stoj! – zawolal Parker,

– Tyler odwrocil glowe, spojrzal w dol i skoczyl. Podbiegli do obramowania; pod nimi w ciemnosci, ktora zaczynala juz szarzec, fale wsciekle tlukly w wystrzepione zeby skal. Blizej mozna bylo dostrzec biala nieruchoma plame.

– To chyba on… – powiedzial Parker przekrzykujac szum wiatru.

Joe bez slowa skinal glowa.

– Moze zyje…? – Parker wyjrzal raz jeszcze.

– Nie! – zawolal Alex przekrzykujac huk tlukacych w skaly fal. – Nikt by tego nie przezyl! I nie dotrzemy tam przed odplywem… Jezeli woda go nie zabierze wczesniej…

Parker otworzyl usta, ale nie odpowiedzial. I on mial absolutna pewnosc, ze Frank Tyler zginal na miejscu.

– Deszcz przestal padac – powiedzial Joe.

– Tak.

Przeszli wokol obwodu wiezy, smagani wiatrem. Teraz naprzeciw nich zamigotaly latarnie przy wiejskiej uliczce. Blizej takze byly swiatla, reflektory kilku aut, stojacych na krawedzi drogi u wylotu grobli, przez ktora przewalila sie wlasnie wysoka fala wzbijajac oblok piany. Ale biegnaca az ku zamkowi porecz byla juz czesciowo widoczna.

Parker zawrocil i zaczal schodzic. Alex poszedl za nim nie zamykajac klapy. Uczul nagle zmeczenie.

Znalezli sie przed drzwiczkami prowadzacymi do biblioteki.

– Porozmawiajmy chwile, a pozniej sprobujemy napic sie kawy… – mruknal Alex – moze jest jeszcze ciepla w

Вы читаете Cicha jak ostatnie tchnienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×