Mijaly lata. Umarl ojciec. Kiedy Frederick wyglosil swe pierwsze i rownoczesnie ostatnie przemowienie w Izbie Lordow, zadziwil bezgranicznie tych wszystkich, ktorzy znali go od najmlodszych lat i nieodmiennie uwazali za glupca. Mowa byla swietna, dotyczyla wzrostu przestepczosci w Anglii, przemawiajacy mial najwyrazniej w malym palcu wszystkie statystyki, motywy, zjawiska kryminogenne i dzialalnosc policji na wszystkich obszarach i we wszystkich waznych dla kryminologa srodowiskach. Wrazenie bylo piorunujace, tym wieksze, ze nie poslugiwal sie notatkami, lecz mowil z pamieci.

Ale lorda Fredericka nie interesowala kariera polityczna ani zadne stanowisko panstwowe zwiazane ze sciganiem przestepcow czy wymiarem sprawiedliwosci. Wycofal sie niemal calkowicie z dzialalnosci spolecznej. Na szczescie, odziedziczyl wiele pieniedzy. Byl tak bogaty, ze mogl poswiecic sie temu, co mialo dla niego rownie nieodparty urok jak dla innych konie czy kobiety: zbieraniem wszystkiego, co bylo zwiazane ze zbrodnia. W porownaniu z kolekcja, ktora zgromadzil w ciagu ostatniego cwiercwiecza, dzial potwornosci Muzeum Madame Tussaud wydawal sie niewinna wystawa dla grzecznych dzieci. Swiat nie znal biblioteki tak jednostronnej i tak zdumiewajacej: rozpoczynaly ja dwa papirusy egipskie z czasow XI dynastii, mowiace o zbrodni i karze. Kolekcja zawierala asyryjskie narzedzia tortur i kretenski labris o dwu ostrzach, a biegnac przez sredniowieczne izby tortur, zbior pregierzy i przerazajacych “bab” o ostrzach zwroconych do wewnatrz, konczyla sie pluszowymi gablotami, w ktorych lezaly uszeregowane pociski wydobyte z cial osob niezbyt znanych i bardzo znanych: prezydenta X, ksiecia Y i nieskonczonej liczby innych.

Wszystko to bylo podzielone z naukowa dokladnoscia na dzialy, zajmujace niemal caly jego dom w Londynie i wielka rezydencje w Surrey. A pomiedzy tymi dwoma muzeami krazyl czlowiek cichy, niesmialy, samotny, choc od czasu do czasu wydajacy doskonale obiady dla malej grupki ludzi, ktorzy go w danej chwili najbardziej ciekawili: najzdolniejszych pisarzy i oficerow policji, ktorzy wslawili sie wlasnie rozwiazaniem trudnej zagadki kryminalnej.

Z przyczyny, ktora dla niego samego nie byla zupelnie jasna i zrozumiala, polozyl w parku (tam, gdzie przed laty znalazl cialo owej zmasakrowanej dziewczyny) bialy, prostokatny kamien przypominajacy nagrobek. Na kamieniu tym kazal wyryc wielki znak zapytania. Pozniej, po latach, wspomnienie tego mlodego, martwego ciala stalo sie przyczyna przedziwnego wydarzenia, ktorego do dzis nie umial pojac.

Teraz, przechadzajac sie wolno po bibliotece, odczytal raz jeszcze zaproszenie pana Melwina Quarendona. Usmiechnal sie. To bedzie ciekawa wycieczka i mile spotkanie z paroma godnymi uwagi ludzmi.

Poprawil monokl, raz jeszcze zerknal na list i westchnal, bo nagle przyszlo mu do glowy, ze byloby to nie tylko mile, ale wspaniale, niezapomniane spotkanie, gdyby zamiast udanej zbrodni popelniono tam prawdziwa. A choc nie sformulowal nawet mgliscie tej mysli, wiedzial, kto powinien byc ofiara.

Wstal i przeszedl do rozleglej sieni, biegnacej na przestrzal od frontonu do tylnego tarasu palacu. Ruszyl z wolna, zeby spojrzec przez wielkie, oszklone, podwojne drzwi na aleje platanow, ktorej koniec niknal w oddaleniu zamkniety ledwie widoczna z tej odleglosci, wysoko zwienczona brama.

Po kilku krokach zatrzymal sie i odruchowo, pieszczotliwie pogladzil jeden z dwu drewnianych slupow, miedzy ktorymi spoczywalo lsniace, doskonale zakonserwowane ostrze gilotyny.

Sprowadzenie jej z Francji kosztowalo go wiele trudu i otaczal ja uczuciem, jakim inni otaczaja bliskie istoty.

V Stary, zmeczony czlowiek

Jordan Kedge otworzyl koperte, odlozyl bez wiekszego zaciekawienia folder i zaczal czytac list:

“Amanda Judd i QUARENDON PRESS maja zaszczyt zaprosic Pana w dniu…”

Nie wypuszczajac listu z reki, przymknal oczy. Po chwili uniosl powieki i odczytal list do konca. Wstal i ogarnawszy poly szlafroka zaczal przechadzac sie boso, tam i na powrot, po ogromnym, puszystym dywanie zajmujacym niemal cala powierzchnie pokoju. W pewnej chwili zatrzymal sie.

– To obrzydliwe – powiedzial na glos, chociaz w pokoju nie bylo nikogo procz niego – zapraszac mnie na tego rodzaju idiotyczne swieto tej pani! Oczywiscie, noga moja nie postanie w tym zwariowanym zamku!

Mimo to, podszedl znow do fotela i uniosl ze stolika folder. Zaczal go przegladac odruchowo, nie zwracajac uwagi na zdjecia i przelatujac pobieznie tekst niewidzacymi oczami.

– Coz za bzdura! – mruknal. – Jakis nowy pomysl reklamowy starego Quarendona. Ale dlaczego ja mam w tym brac udzial?

Upuscil folder na dywan i spojrzal w okno, za ktorym posrodku trawnika kwitla gesta kepa bialych i ciemnoczerwonych roz. Jordan Kedge lubil kwiaty i samotnosc. Od pewnego czasu nie lubil jednak ludzi. Wsunal nogi w ranne pantofle, wstal i otworzyl oszklone drzwi na taras.

Dzien byl cieply i cichy. Jordan zszedl po stopniach tarasu i usiadl na bialej laweczce twarza ku sloncu.

– Sliczny poranek… – pomyslal. – W poludnie bedzie upal, a juz jest goraco. Malo mamy w Anglii takich porankow, a ten stary blazen wybral sobie akurat taki dzien. Nie przypuszcza chyba, ze tam pojade?

Zaklal cicho. Juz od pierwszej chwili po przeczytaniu listu wiedzial, ze pojedzie.

Minelo trzydziesci piec lat od czasu, gdy wydal swoja pierwsza ksiazke, ktora od razu przyniosla mu pewien sukces. Pozniej przyszly sukcesy wieksze i mniejsze, ale byl autorem poczytnym do dzisiaj. Tyle tylko, ze w ostatnich latach Quarendon drukowal raczej, od czasu do czasu, wznowienia jego dawnych powiesci, wciaz jeszcze znajdujace czytelnikow, a on sam wiedzial lepiej niz ktokolwiek inny, ze nie jest juz w stanie wymyslic ciekawego zabojstwa i logicznego, zaskakujacego rozwiazania. Dwie ostatnie ksiazki wrzucil po ukonczeniu do kominka. Bal sie. Nie mogl zapomniec tego, co Dorothy Ormsby napisala o jego ostatniej, wydanej powiesci: “Jordan Kedge utracil, jak sie wydaje, zdolnosc do logicznego prowadzenia wystepujacych postaci i budowania sytuacji mogacych naprawde przykuc uwage czytelnika klasycznej powiesci kryminalnej. Szkoda, bo kiedys pisal lepiej i nie powinien narazac swej popularnosci, na ktora latami pracowal ^powodzeniem. Nie sadze takze, aby mogl przerzucic sie na thrillery, gdyz, ksiazki jego nigdy nie byly przesycone nadmiarem grozy “blyskawicznymi zmianami sytuacji”.

Po tej recenzji Jordan Kedge znienawidzil Dorothy banalna, straszna nienawiscia, ktora nie oszczedzila nieskonczenie wiekszych niz on pisarzy przeklinajacych w duchu nieskonczenie wiekszych niz ona krytykow.

Ale wieksza jeszcze, nieuswiadomiona niemal nienawisc odczuwal czytajac Amande Judd. Byla mloda, pelna zaskakujacych pomyslow i wydawalo sie, ze pisanie nie sprawia jej najmniejszych trudnosci. W ciagu ostatnich trzech lat kazda jej ksiazka byla sensacja na rynku.

Szybko wstepowala po siedmiobarwnym luku teczy, po ktorym on schodzil w dol ku krawedzi widnokregu.

– Stary jestem – pomyslal – i zmeczony. Ale jeszcze pokaze im wszystkim. Trzeba sie tylko troche skupic…

Westchnal znowu. Wstal i ruszyl przez trawnik ku otwartym drzwiom tarasu. Trzeba zobaczyc, co zawiera ten folder.

Choc staral sie nie myslec o tym, najbardziej nienawidzil w tej chwili siebie.

Pojedzie, zeby tam byc, posrod najlepszych, spelnic poslusznie zyczenie Quarendona, usmiechac sie do wszystkich i rozpaczliwie starac sie nie pozwolic swiatu, aby o nim zapomnial, bo przeciez wciaz jeszcze jest, liczy sie wsrod elity pisarzy kryminalnych Anglii, on, stary, zmeczony czlowiek.

Wszedl do pokoju, usiadl w fotelu i siegnal po folder. Czytal powoli. Kiedy skonczyl, przymknal oczy. Prze? pewien czas trwal zupelnie nieruchomo. Nagle drgnal i otworzyl oczy. Usmiechnal sie kacikami warg.

– Zobaczymy… – szepnal – zobaczymy.

Wstal i podjal wedrowke wzdluz i wszerz dywanu. Nadal usmiechal sie.

VI Nieposzlakowany, stanowczy i mily

Nienagannie ubrany miody czlowiek wszedl cicho do gabinetu. Idac bezglosnie po puszystym dywanie zblizyl

Вы читаете Cicha jak ostatnie tchnienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×