najbardziej odpowiadalo prawdzie.

Uniosla reke. Jej palce prawie dotknely szyi Flynna.

Zauwazyl to. Zlosliwy usmieszek zniknal z jego warg. Twarz mu spowazniala. A Flynn bardzo niewiele rzeczy traktowal powaznie. Wpatrywal sie w nia z napieciem. Ten pocalunek bedzie zupelnie inny, pomyslala. Przedtem istnial zawsze jakis margines bezpieczenstwa. Teraz go juz nie bedzie. Molly czula, ze jej serce bije glosno i pospiesznie.

Nagle uslyszala placz niemowlecia.

Cofnela sie i w tej samej chwili do gabinetu Flynna wtargnela jakas kobieta. Nie sama zreszta, bo z dzieckiem – moze rocznym, ktore krecilo sie na wszystkie strony, glosno oznajmiajac swiatu swoje niezadowolenie. Kobieta byla wzburzona i wsciekla, probujac utrzymac krecace sie dziecko, torebke i torbe z dzieciecymi rzeczami.

– Flynn, niech cie diabli! Nie chcieli mnie nawet wpuscic do ciebie. Musialam sie tutaj wedrzec sila, uciekajac przed jakims wariatem w plaszczu kapielowym.

Molly zamarla. Flynn odwrocil sie gwaltownie. Tuz za kobieta wpadl do gabinetu Bailey. Jego twarz byla purpurowa i – rzeczywiscie – mial na sobie szlafrok nalozony na ubranie. Bailey byl jednym z genialnych wariatow Rynna – bardzo milym, choc szalonym. Kiedy ogarniala go tworcza wena, nakladal swoj kapielowy plaszcz, ktory, jego zdaniem, przynosil mu szczescie. Nikt na to nie zwracal uwagi, nawet Molly bardzo szybko sie do tego przyzwyczaila. Bailey nie rozmawial nigdy z obcymi, bo, zdenerwowany, zaczynal sie jakac – i teraz tez z trudem staral sie wytlumaczyc Flynnowi, dlaczego wpuscil te dame.

Molly slyszala jego slowa, ale ich tresc nie docierala do jej swiadomosci. To wszystko bylo takie dziwne.

Kobieta upuscila na podloge paczke pieluszek, a potem, wyczerpana, postawila na podlodze dziecko, ktore wreszcie wolne, przestalo krzyczec i opadlo na czworaki.

– Co, u licha…? – Flynn zupelnie nie mogl sie zorientowac, o co w tym wszystkim chodzi. Nielatwo bylo go zdziwic, ale teraz z ogromnym zainteresowaniem przypatrywal sie kobiecie, nie wiedzac, co kryje sie za jej przybyciem.

Gdy kobieta wyprostowala sie, Molly ujrzala jej twarz. Zlote wlosy opadaly jej na ramiona, czerwony sweterek opinal pelne piersi, obcisle dzinsy ukazywaly kilometry szczuplych nog. Jej twarz bylaby piekna, gdyby nie ciemne since pod oczami i glebokie zmarszczki wokol ust.

– Lepiej nic nie mow, Flynnie McGannon! I nie udawaj, ze mnie nie poznajesz. – Albo zmeczenie, albo nerwy sprawily, ze glos kobiety byl przenikliwy i ostry. Molly zauwazyla staranny makijaz, ktory nie mogl ozywic zmeczonej twarzy.

– Niczego nie udaje. Ale naprawde nie wiem… – Flynn wpatrywal sie w nia, usilujac sobie cos przypomniec.

– Virginia – rzekla krotko. – Tuscon. Odejmij trzynascie miesiecy – tyle ma twoj syn i jeszcze dziewiec, przez ktore go nosilam, a moze sobie przypomnisz. Ty byles ze znajomymi, ja tez. Ale po przyjeciu znalezlismy sie u mnie. Tego wieczoru duzo piles. Niestety, pamietam to lepiej niz ty. Byles dobry, lajdaku. Ale zaden facet nie jest wart tej ceny.

– Syn? – powtorzyl glucho Flynn i potrzasnal glowa. – To niemozliwe! Mowilas, ze sie zabezpieczylas…

– Ha! A wiec sobie przypominasz? I jakie to typowe dla mezczyzny, ze pamieta to, co moze go usprawiedliwic. Niby bylam zabezpieczona, bralam pigulki, ale przez pare dni mialam przerwe. I zanim powiesz, ze to moja wina, musze ci powiedziec, ze nic mnie to nie obchodzi. Ty tez jestes odpowiedzialny za to dziecko…

– Sluchaj. Sprobuj sie uspokoic. Nie mozesz przychodzic tu tak nagle i mowic rzeczy, w ktore mam uwierzyc…

Virginia nic na to nie odpowiedziala. Wydawalo sie, ze nie moze przestac mowic tego, co zaplanowala. Slowa padaly z szybkoscia salwy pociskow z karabinu maszynowego.

– Twoj syn ma na imie Dylan. I od tej chwili nalezy do ciebie. Nawet nie wiesz, przez co przeszlam. Nikt nie wie. Od chwili poczecia tego dziecka moje zycie stalo sie koszmarem. Zle sie czulam. Stracilam prace. Dzieciak mial ciagle kolke. Nie sypia w nocy, a poza tym chca mnie wyrzucic z mieszkania. Juz dluzej nie wytrzymam. Nawet nie mam czym go karmic…

– Chwileczke. Przestan mowic i uspokoj sie…

– Nie. I nie probuj dawac mi pieniedzy, bo tu nie chodzi o nie. Nie wiedzialam, czy bedziesz zadowolony, ze zostales ojcem, ale zaryzykowalam. Nie kazda kobieta jest stworzona, by byc matka. Probowalam – nawet nie wiesz, jak bardzo – ale nie udalo mi sie. Juz dluzej nie wytrzymam. Przeciez ty tez ponosisz odpowiedzialnosc. Tak dlugo cie szukalam…

Molly nigdy nie widziala Flynna tak spokojnego. Zazwyczaj, gdy byl czyms zdenerwowany, zachowywal sie bardziej halasliwie niz normalnie. A teraz przesunal tylko reka po wlosach i milczal.

– Przeciez dobrze wiesz, ze to jest niemozliwe – odezwal sie po chwili. – Nie mozesz wpasc sobie tutaj tak po prostu i twierdzic, ze jestem ojcem tego dziecka. Widze, ze jestes zdenerwowana, wiec…

– Nie uspokoje sie. Wychodze i zostawiam cie. Z twoim synem.

– To nie jest moj syn! – Niski glos Flynna slychac bylo we wszystkich pokojach. Przenikliwy glos blondynki docieral tam rowniez.

– O, tak! Jest! Wiem to na pewno. I jesli przypomnisz sobie to, co zdarzylo sie dwadziescia dwa miesiace temu, tez bedziesz wiedzial. Zreszta mozna zrobic badania krwi, ktore ci to udowodnia. Wierz mi, ze to twoj syn. – Chwycila torebke i wyciagnela z niej koperte. Papiery rozsypaly sie po biurku. Byly tam swiadectwa lekarskie, pewnie i metryka urodzenia dziecka. – Potrzebuje pracy, mieszkania. I szansy na nowe zycie. I zdobede to. Dziecko zniszczylo wszystko, co mialam. Od tej chwili ty sie o nie martw.

Odwrocila sie w strone drzwi. Flynn rzucil sie za nia.

– Chwileczke. Na litosc boska, przeciez nie mozesz tak po prostu stad wyjsc…

– Nie moge? Popatrz tylko.

Molly nie byla w stanie sie ruszyc. To wszystko bylo takie nierealne. Cala ta awantura trwala moze piec minut, a kobieta wybiegla z biura tak szybko, jak sie tu zjawila.

Flynn pobiegl za nia. Molly zdazyla zauwazyc jego smiertelna bladosc. Slyszala jego donosny glos rozbrzmiewajacy w holu i cichnacy w miare, jak oboje zblizali sie do wyjscia. Poza tym panowala kompletna cisza, nie dlatego, ze nikogo nie bylo w pracy, lecz dlatego, ze wszyscy, tak jak i ona, przysluchiwali sie temu, co sie dzialo.

Po kilku chwilach Molly oprzytomniala. I wtedy zauwazyla, ze zdesperowana Virginia zostawila swoja przesylke. Dzieciak blyskawicznie przemieszczal sie na czworakach po calym pomieszczeniu i to z szybkoscia, za ktora nawet na autostradzie dostalby mandat.

Nagle zniknal z oczu. Z poczatku nikt nie zwrocil na to uwagi.

ROZDZIAL DRUGI

Molly wybiegla z gabinetu Flynna szukac dziecka. Nawet sie nie denerwowala. Pomyslala, ze gdyby malemu sie cos stalo, slychac byloby placz. Poza tym w biurze byli przeciez ludzie. Chciala tylko sprawdzic, dokad dziecko powedrowalo. W koncu nie bylo to zbyt bezpieczne miejsce dla raczkujacego malucha.

Gabinet Flynna wychodzil na okragle pomieszczenie nazywane centrala mozgow. Niewatpliwie architekt zaprojektowal tu normalne pokoje z drzwiami i scianami, ale Flynn, jak zwykle, zlekcewazyl to, co nakazywala logika.

Kabina rzeczywistosci wirtualnej, do ktorej zajrzala Molly w poszukiwaniu malucha, znajdowala sie w okolicy drzwi. Na srodku centrali mozgow stal olbrzymi stol. Wygodne krzesla przypominaly bardziej lozka. Sufit pokryty byl plakatami przedstawiajacymi postacie z kreskowek, gwiazdy rocka i krajobrazy. Molly z poczatku uwazala to za wariactwo, ale po kilku miesiacach pracy z szalencami doszla do wniosku, ze za bardzo ich lubi, by zwracac uwage na ich ekscentryczny styl bycia.

Zagladala wszedzie, w kazdy zakamarek, ktorych tu naprawde nie brakowalo. Nigdzie nie bylo sladu malego stworzonka.

Czula, ze serce zaczyna jej bic coraz szybciej. Wytlumaczyla sobie, ze to dlatego, iz dziecko ucieklo, ale to nie byla prawda. Zdenerwowala sie juz wczesniej. Ta cala scena z matka Dylana wywolala sciskanie w zoladku, a, co gorsza, w jej pamieci ciagle jeszcze tkwil obraz, jak to zachecala Flynna do pieszczot.

Вы читаете Dziecko, on i ta trzecia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×