orientalnego dywanu. Zlocisty komplet do herbaty od cioci Jean stal na szklanym stoliku. Lampa dzwoniaca krysztalkami – pamiatka po babci – dekorowala kominek. Obok niej stala figurka z porcelany Royal Doulton. Mieszkanko bylo czysciutkie. Zadnego kurzu, zadnego balaganu. Naczynia w kredensie byly ustawione rowniutko, ubrania w szafie ulozone wedlug kolorow.

Molly nie miala zadnego problemu z wyobrazeniem sobie reakcji Flynna na jej mieszkanie. Najpierw bylby zaskoczony, a potem zartowalby sobie bezlitosnie z jej zamilowania do pedanterii.

Inni mezczyzni, ktorych czasami zapraszala na kawe, byli nim zachwyceni.

Kiedy byla jeszcze w liceum, przez trzy lata spotykala sie ze Steve'em. Potem, gdy wstapil do seminarium, zostali przyjaciolmi. Na uczelni poznala Johna, ktory tez studiowal ksiegowosc. Byl jeszcze jeden John, specjalista od analizy komputerowej. Wszyscy byli powazni, wierni, lojalni i niezawodni. A na dodatek odpowiedzialni i uczciwi.

Niemal swieci, ale w zasadzie strasznie nudni. Molly szybko wyplukala kubek po herbacie, wstawila go do zmywarki i powedrowala do lozka. Nigdy dotad nie miala zadnych klopotow z mezczyznami. Potrafila wlasciwie oceniac ludzi. Ostatnia swoja sympatie, Sama Morrisona, poznala w banku zaraz po przeprowadzce do Kalamazoo. Byl czlowiekiem sukcesu. Nigdy nie przysporzylby kobiecie klopotow. Dbal o porzadek. Byl, oczywiscie, odpowiedzialny.

Miala czasami wrazenie, ze jesli pozna jeszcze jednego swietego, oszaleje. Albo zareaguje na zaloty kolejnego nudziarza, mdlejac jak jakas wiktorianska dama.

Polozyla sie do lozka, poprawila poduszke, ulozyla rowno koldre i zgasila swiatlo. Zamknela oczy, probujac zasnac.

Molly, nie oszukuj sie. Przeciez nie zasniesz. Co sie z toba dzieje, pomyslala zaniepokojona. Dlaczego nie potrafisz zakochac sie w jednym z tych przyzwoitych, spokojnych mezczyzn?

Bylo juz wpol do trzeciej – a ona ciagle nie spala. I wtedy zadzwonil telefon. Nawet sie nie zdenerwowala, bo byla dziwnie pewna, ze Flynn odezwie sie znowu. Tak to juz bywa. Gdy spodziewasz sie klopotow, na pewno sie pojawia.

Serce bilo jej jak szalone. Gdy uslyszala zmeczony glos Flynna, zrobilo jej sie go zal. Byl wyczerpany. Sprawial wrazenie osoby, ktora od dwoch tygodni haruje jako drwal w dzungli.

– Bardzo cie przepraszam. Nie dziwilbym sie, gdybys mnie zamordowala, ale, Molly…

– Slysze go.

– Wcale mnie to nie dziwi. Obudzil chyba wszystkich okolicznych mieszkancow, chociaz najblizszy dom jest o kilometr stad. Zrobilem wszystko, zeby go kolysac do snu. Bez skutku.

– Dobrze, dobrze. Uspokoj sie, prosze. Nie wpadaj w panike.

– Uspokoic sie? Slyszysz go? Chyba cos mu dolega. Pewnie juz umiera. A ja nawet nie wiem, gdzie jest najblizszy szpital i czy moge miec zaufanie do lekarzy z izby przyjec…

– Zaczekaj, McGannon. Nie wpadaj w panike. Moze rzeczywiscie malemu cos dolega, ale na twoim miejscu zastanowilabym sie, zanim wywieziesz go z domu w ciemna noc. Moze jest glodny?

– To niemozliwe. Na kolacje zjadl wiecej niz ja. Poza buraczkami. Rozrzucil je po calej kuchni. Wiecej mu ich juz nie dam, Mol…

– A moze mu sie chce pic? Przeciez kupilismy soczki.

– Pamietam. Na pewno sa, Nie zdazylem ich rozpakowac…

– Nie wiem, czy bedzie chcial pic z butelki, ale moze cieple mleko go uspokoi. Sprawdzales pieluszke?

– Wlozylem mu swieza, zanim polozylem go spac. To juz czwarta. Nie wiem, kto to wymyslil, ale trzeba miec chyba doktorat, zeby je wlozyc…

– Flynn – przerwala mu spokojnie Molly. – Sprawdz, czy Dylan ma sucho.

Odlozyl sluchawke na bok jak poprzednio. Zapanowala cisza. Molly wpatrywala sie w drobinki kurzu na suficie i zastanawiala sie, czy sie nie rozlaczyc, gdy znow odezwal sie Flynn.

– Jezus Maria!

Nie mogla powstrzymac usmiechu.

– Zaloze sie, ze mial mokro.

– Wiecej niz mokro. Ja tez bym tak wrzeszczal, gdybym w tym lezal. Bede musial zrobic fumigacje. Ale wszystko to nie jest juz wazne. Jestem ci dozgonnie wdzieczny, ze na to wpadlas. Kocham cie za to, Molly. Przysiegam, ze juz nigdy nie bede prosil cie o pomoc.

Odlozyl sluchawke. Molly wsunela sie pod koldre i za mknela oczy. McGannon nie byl swiety, ale ona tez sie zmienila, odkad go poznala. Jego radosc zycia byla zarazliwa. Otworzyl przed nia swiat… i chyba dlatego nie mogla go nie pokochac.

Slowa takie jak „kocham cie' nie mialy dla niego wiekszego znaczenia. Po prostu przesadnie wyrazal to, co cal w danej chwili. Molly nie miala zadnych watpliwosci, ze dziecko calkowicie odmienilo jego zycie, wiec tym bardziej powinna byc ostrozna.

Ten malec mogl zdobyc uczucia kazdego. Ale teraz Molly nie byla pewna, co sie tam gleboko w jej sercu dzieje. Mala zludzenia, ze dobrze zna Flynna. I prosze, jak bardzo sie mylila. Powinna natychmiast sie odkochac, a nie pograzac sie w tym beznadziejnym uczuciu jeszcze bardziej. Musi trzymac sie w bezpiecznej odleglosci od Flynna McGannona.

Molly nalala sobie juz trzecia filizanke mocnej kawy. Nigdy nie lubila porankow, a dzisiaj gotowa byla rzucic sie z pazurami na kazdego, kto sie do niej odezwal. Najlepiej zeby to byl McGannon – bo to on byl odpowiedzialny za to, ze przez pol nocy wedrowala po mieszkaniu, martwiac sie, czyjej szef poradzi sobie z dzieckiem. Zeby funkcjonowac normalnie, potrzebowala osmiu godzin snu. A spala tylko trzy.

Czujac bolesne pulsowanie w skroniach, zaniosla kubek i stos papierow do sali pomyslow. Reszta pracownikow juz tam byla. Na ogol w wiekszosci firm pracownicy obawiali sie cotygodniowych spotkan, ale Flynn przeprowadzal w taki sposob, ze nikt ich nie unikal. Nawet Bailey staral sie byc obecny.

Molly odstawila kubek i zaczela ukladac papiery. Widze, ze Flynna jeszcze nie ma. Moze ktos pojdzie po niego?

Nie ma go w biurze. Jeszcze nie przyszedl. Widze, ze popelnilem ogromny blad, biorac sobie wczoraj wolny dzien. Ominela mnie cala ta historia z tajemniczym dzieckiem. – Darrena wygladal jak grabarz, ale czarne ubranie nie mialo nic wspolnego z jego osobowoscia. Uwielbial plotki i znal ich wiecej niz wszyscy dziennikarze z popoludniowek razem wzieci. – Slyszalem, ze ta babka byla calkiem niezla.

Molly nie byla w nastroju do plotek.

– To nie nasza sprawa. Ani ona, ani dziecko. Przeciez nie musimy stale zaczynac spotkan o dziewiatej. Po prostu jestem zaskoczona, ze Flynn jeszcze nie przyjechal do biura

Nie bylo to chyba wlasciwe slowo na okreslenie stanu jej ducha Zaczela sobie natychmiast wyobrazac najczarniejsze z mozliwych scenariusze i wszystkie katastrofy, jakie mogly sie przytrafic zarowno Flynnowi, jak i dziecku. Zazwyczaj Flynn zaczynal dzien pracy wczesnym rankiem. Nie byl pracoholikiem, ale jego ulubiona pora rozwiazywania najtrudniejszych zagadnien byla piata rano. Przychodzil do biura przed wszystkimi. Widocznie dziecko sprawilo, ze zaspal i zmienil caly ustalony porzadek dnia. Powinien byl jednak uprzedzic, ze nie przyjdzie rankiem do biura.

Wlasciwie mogliby zaczac zebranie bez niego. Flynn stale powtarzal, ze on tu nie rzadzi. Podczas tych spotkan rozmawiali o zaawansowaniu prac, o problemach, ktore pomagali sobie wzajemnie rozwiazywac. Zblizal sie termin rozliczania podatkow i Molly musiala przypomniec wszystkim o koniecznosci rejestrowania wydatkow oraz zastanowic sie wraz z nimi nad przyszlym budzetem. Mogla rownie dobrze krzyczec na nich bez Flynna, a oni przedstawialiby nowe pomysly… ale to nie bylo to samo.

Ten facet byl ich szefem, czy chcial tego, czy nie. On jeden potrafil przekonac Baileya, by cos powiedzial, uspokoic Simone czy tez zmusic Darrena, by mowil na temat lub zachecic Ralpha do uzywania jezyka zrozumialego dla wszystkich. Jedynie Flynn potrafil ich ze soba pogodzic w trakcie „burzy mozgow' – choc twierdzil, ze sam uwielbia wywolywac sprzeczki.

Moze cos zlego stalo sie dziecku? A jesli zle poradzila Flynnowi i Dylan rozchorowal sie? Albo Flynn zle sie poczul? Im dluzej nad tym myslala, tym wieksza ogarniala ja panika. Wczoraj wydawalo sie jej to smieszne, ze ten duzy facet jest tak bezradny, jesli chodzi o dzieci… choc to rzeczywiscie bylo zabawne. Nie chciala przeciez z zimna krwia zostawic ich obu na pastwe losu. Poza tym zawsze uwazala Flynna za czlowieka, ktory potrafi sobie poradzic. Ale co bedzie, jesli mu sie nie uda? A co…?

Wszyscy uslyszeli, jak otworzyly sie drzwi wejsciowe.

Вы читаете Dziecko, on i ta trzecia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×