glowa bolala ja tak bardzo, ze nie odwazylaby sie usiasc za kierownica, a jesli nie podreperuje sie spora dawka kofeiny, nie bedzie w stanie ani pracowac, ani z nalezyta uwaga sledzic meczu.

Nic sie nie uklada. Gwiazdy graja tego popoludnia w Buffalo, wiec nie wpadna na drinka po meczu. Zreszta, kiedy w koncu ich zobaczy, jak ma im powiedziec, ze zawiodla i nie znalazla prezentu dla Bombera? Jednym z powodow, dla ktorych w ogole z nia rozmawiali, bylo to, ze zawsze umiala znalezc im kobiety.

Wyjrzala przez okno i zobaczyla, ze w kuchni sasiadki z naprzeciwka, tej okularnicy, pali sie swiatlo. Jane Darlington byla doktorem fizyki. Mama Jodie w kolko sie zachwycala, jaka z niej mila kobieta; zawsze pomagala Pulanskim z papierkowa robota. W takim razie moze poratuje Jodie odrobina kawy.

Szybko nalozyla makijaz. Nie zawracala sobie glowy bielizna, wciagnela obcisle czarne dzinsy, koszulke Williego Jarrella i dlugie buty. W drodze do drzwi chwycila jedna z ceramicznych puszek matki.

Mimo fatalnej pogody nie wziela kurtki. Zanim doktor Jane otworzyla drzwi, przemokla do suchej nitki.

– Dzien dobry.

Sasiadka stala po drugiej stronie obitych siatka zewnetrznych drzwi i gapila sie na Jodie przez wielkie okulary w szylkretowych oprawkach.

– Jestem Jodie, corka Pulanskich.

Doktor Jane nie zrobila najmniejszego ruchu, by zaprosic ja do srodka.

– Strasznie zimno na dworze. Moge wejsc? Okularnica w koncu otworzyla drzwi.

– Przepraszam, nie poznalam pani.

Jodie weszla i zaraz zrozumiala, dlaczego gospodyni nie kwapila sie z wpuszczaniem gosci. Oczy za wielkimi szklami byly wilgotne, a nos czerwony. Pani doktor plakala rzewnymi lzami, chyba ze Jodie miala wiekszego kaca niz sadzila.

Okularnica byla wysoka, jakies metr siedemdziesiat piec, i Jodie podniosla glowe, wyciagajac rozowa puszke.

– Czy moglabym pozyczyc odrobine kawy? W domu jest tylko bezkofeinowa, a musze sie obudzic.

Doktor Jane wziela puszke z wyraznym ociaganiem. Nie wygladala na skapa, wiec pewnie nie miala ochoty na towarzystwo.

– Tak, tak… juz… – Obrocila sie na piecie i poszla do kuchni, najwyrazniej oczekujac, ze Jodie poczeka przy drzwiach. Jodie miala jednak pol godziny do poczatku meczu i byla na tyle ciekawa, ze poszla za nia.

Przeszly przez salonik, na pierwszy rzut oka dosc nudny: biale sciany, wygodne, bezpretensjonalne meble, wszedzie ksiazki. Jodie juz, juz miala isc dalej, gdy jej uwage przykuly oprawione artystyczne plakaty, zdobiace sciany. Chyba wszystkie namalowala jakas Georgia O’Keeffee. Jodie co prawda zawsze myslala tylko o jednym, ale nawet to nie tlumaczylo, dlaczego wszystkie kwiaty, co do jednego, wygladaly jak zenskie narzady plciowe.

Patrzyla na kwiaty o ciemnych, tajemniczych wnetrzach. Kwiaty o platkach kryjacych wilgotne skarby. Patrzyla na… Jezu, a ten dzwonek z mokra perelka w srodku? Nawet mnich mialby przy tym robaczywe mysli. Moze okularnica jest lesbijka? No bo niby dlaczego mialaby obwieszac sobie sciany czyms takim?

Jodie weszla do kuchni, utrzymanej w kolorze lawendy. W oknie wisialy zaslonki w kwiatki, ale w takie normalne, nie pornograficzne. Wszystko bylo tu slodkie i przytulne, z wyjatkiem wlascicielki, bardziej wynioslej niz sam Pan Bog.

Doktor Jane byla kobieta konserwatywna. Miala na sobie eleganckie spodnie w czarno-brazowa kratke i sweterek w kolorze karmelu. Zdaniem Jodie byl to kaszmir. Mimo wysokiego wzrostu, wydawala sie drobna ze swoimi zgrabnymi nogami i waska talia. Wlasciwie Jodie zazdroscilaby jej figury, gdyby nie to, ze okularnica w ogole nie miala piersi, w kazdym razie piersi godnych uwagi.

Blond wlosy z pasemkami platyny i miodu wygladaly zbyt naturalnie, by pochodzic z gabinetu fryzjerskiego. Jodie za zadne skarby swiata nie pokazalaby sie nikomu w takiej fryzurze – okularnica sczesywala je do tylu i przytrzymywala opaska.

Odwrocila sie, wiec Jodie miala lepszy widok. Te okulary sa okropne, zwlaszcza ze skrywaja bardzo ladne zielone oczy. Pani doktor ma niezle czolo i ladny nos, taki w sam raz, ani za duzy, ani za maly. I ciekawe usta, z waska gorna warga i pelna dolna. Przede wszystkim jednak miala wspaniala cere. Ale chyba nie bardzo przejmowala sie swoim wygladem. Jodie poswiecilaby wiecej czasu na makijaz. W sumie Jane Darlington byla nawet ladna, ale oniesmielilaby kazdego, zwlaszcza w tych cholernych okularach.

Zamknela puszke i podala ja Jodie. Dziewczyna juz miala ja wziac, gdy dostrzegla na stole podarty papier ozdobny i prezenty.

– Z jakiej to okazji?

– Och, nic takiego. Moje urodziny – powiedziala Jane ochryple. Jodie zwrocila uwage na pognieciona chusteczke w jej dloni.

– Prosze, prosze. Wszystkiego najlepszego.

– Dziekuje.

Nie zwracajac uwagi na rozowa puszke w dloni doktor Jane, Jodie podeszla do stolu i popatrzyla na prezenty: komplet bialej papeterii, elektryczna szczoteczka do zebow, pioro, talon do sklepu ze slodyczami. Fatalnie. Ani jednej seksownej koszulki, ani sladu koronkowych majteczek z rozcieciem.

– Kiepsko.

Ku jej zdziwieniu, doktor Jane parsknela smiechem.

– Tu sie z pania zgodze. Moja przyjaciolka Caroline zawsze trafia w dziesiatke, jesli chodzi o prezenty, ale akurat teraz jest na wykopaliskach w Etiopii. – Po policzku okularnicy, ku niedowierzaniu Jodie, splynela lza.

Doktor Jane zachowywala sie jak gdyby nigdy nic, ale prezenty byly naprawde zalosne i Jodie nagle zrobilo sie jej zal.

– Hej, glowa do gory. Przynajmniej nie dostala pani niczego w niewlasciwym rozmiarze,

– Przepraszam. Nie powinnam… – Zacisnela usta, lecz spod okularow wyplynela nastepna lza.

– Nic sie nie stalo. Niech pani siada, zaparze kawy. – Pchnela doktor Jane na kuchenne krzeslo, wziela puszke, podeszla do ekspresu. Chciala zapytac, gdzie sa filtry, widzac jednak smutna mine okularnicy, zmienila zdanie. Otwierala po kolei wszystkie szafki, az znalazla wszystko, czego potrzebowala.

– Ktore to urodziny?

– Trzydzieste czwarte.

Jodie byla zaskoczona. Nie dalaby doktor Jane wiecej niz dwadziescia siedem, moze osiem.

– Kiepsko.

– Przepraszam, zazwyczaj sie tak nie zachowuje. – Okularnica wytarla nos. – Zazwyczaj nie ulegam emocjom.

Kilka lez nie mialo, wedlug Jodie, wiele wspolnego z „uleganiem emocjom', ale dla takiej sztywniaczki to pewnie to samo co napad histerii.

– Nic nie szkodzi. Ma pani paczki albo cos takiego?

– W zamrazarce sa ciasteczka owsiane.

Jodie skrzywila sie tylko i wrocila do stolu. Byl to malutki okragly mebelek o szklanym blacie i metalowych nozkach. Pasowal raczej do ogrodu niz do kuchni. Usiadla naprzeciwko gospodyni.

– Od kogo te prezenty?

Doktor Jane usilowala usmiechnac sie uprzejmie.

– Od kolegow.

– Z pracy?

– Tak. Moich wspolpracownikow z Newberry i z Laboratorium Preeze.

Jodie nie miala co prawda pojecia, co to jest Laboratorium Preeze, ale wiedziala, ze Newberry to jeden z najlepszych college'ow w calych Stanach Zjednoczonych i wszyscy byli bardzo dumni, ze znajduje sie wlasnie tutaj, w okregu DuPage.

– No tak. Pani uczy nauk scislych, prawda?

– Jestem fizykiem. Wykladam teorie wzglednosci pola kwantowego. Poza tym badam kwarki w Laboratorium Preeze.

– Cos takiego. Pewnie w szkole miala pani same piatki.

– Niewiele czasu spedzilam w szkole. Kiedy mialam czternascie lat, poszlam do college'u. – Kolejna lza splynela po policzku. Doktor Jane wyprostowala sie tylko.

– Czternascie? Nie do wiary!

– Zanim skonczylam dwadziescia, obronilam prace doktorska. – Chyba cos w niej peklo. Oparla lokcie na

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×