swiatowej.

– Moim rozmowca jest Cal Bonner, napastnik Gwiazd.

Kamera przesunela sie na Cala i Jodie spocila sie z niecheci i pozadania zarazem. Cholera, jest fantastyczny, nawet jesli nie ubywa mu lat.

Stal przy wielkim harleyu. Mial na sobie dzinsy i czarna koszulke, podkreslajaca wspaniale miesnie. Inni faceci w druzynie byli napakowani, jakby mieli zaraz wybuchnac, ale nie Cal. Mial tez swietny kark, muskularny, ale nie potezny jak pien drzewa. Brazowe wlosy krecily sie lekko, wiec strzygl je krotko, zeby nie przeszkadzaly. Taki wlasnie byl Bomber. Nie zawracal sobie glowy niewaznymi sprawami.

Mial ponad metr osiemdziesiat, byl wyzszy niz wiekszosc napastnikow. Szybki i inteligentny, odznaczal sie telepatyczna niemal umiejetnoscia przewidywania posuniec obrony, ktora poszczycic sie moga tylko najlepsi gracze. Byl niemal rownie dobry jak legendarny Joe Montana. Swiadomosc, ze koszulka z numerem osiemnascie nigdy nie zawisnie w jej szafie, byla dla Jodie sola w oku.

– Cal, twoja druzyna stracila w zeszlym tygodniu cztery pilki w meczu z Patriotami. Co zrobisz, zeby ta sytuacja nie powtorzyla sie w meczu z Bykami?

Pytanie bylo przerazliwie glupie, nawet jak na Paula Fennemana. Jodie byla ciekawa, co powie Bomber.

Podrapal sie w glowe, jakby pytanie bylo tak skomplikowane, ze musial je dokladnie przemyslec. Bomber nie mial cierpliwosci do ludzi, ktorych nie szanowal. Mial za to zwyczaj podkreslania w takich sytuacjach swoich korzeni na amerykanskim Poludniu.

Oparl noge na pedale harleya i zamyslil sie.

– Wiem, co zrobimy, Paul. Bedziemy pilnowac pilki. Sam nigdy nie grales, wiec pewnie nie wiesz, ze ilekroc pozwolimy przeciwnikom zabrac nam pilke, sami jej nie mamy. A bez pilki nijak nie nabijemy sobie punktow,

Jodie zachichotala. Bomber zalatwil Paula na szaro, trzeba mu to przyznac. Paulowi nie spodobalo sie, ze robia z niego glupka.

– Slyszalem, ze trener Raskin jest bardzo zadowolony z Kevina Tuckera. Niedlugo skonczysz trzydziesci szesc lat, jestes juz troche za stary na te gre. Czy nie obawiasz sie, ze Kevin zajmie twoja pozycje rozgrywajacego?

Przez ulamek sekundy Bomber zesztywnial, zaraz jednak wzruszyl lekcewazaco ramionami.

– E tam, Paul, jeszcze nie zeszlem z boiska.

– O, ktos w jego typie bylby idealny – szepnela doktor Jane. Jodie spojrzala na nia i zobaczyla, ze wpatruje sie w ekran.

– O czym pani mowi?

Doktor Jane wskazala telewizor.

– Ten mezczyzna. Sportowiec. Jest zdrowy, przystojny i niezbyt inteligentny. Wlasnie kogos takiego szukam.

– Ma pani na mysli Bombera?

– Tak sie nazywa? Nie mam pojecia o futbolu.

– Cal Bonner. Rozgrywajacy napastnik chicagowskich Gwiazd.

– A, rzeczywiscie. Widzialam jego zdjecie w gazecie. Dlaczego nie znam nikogo takiego? To znaczy… nikogo tepego.

– Tepego?

– Niezbyt inteligentnego. Glupiego.

– Glupi? Bomber? – Jodie juz otwierala usta, by poinformowac doktor Jane, ze Bomber to najinteligentniejszy, najbardziej przebiegly, sprytny, utalentowany, nie wspominajac juz, ze najpodlejszy rozgrywajacy napastnik w calej cholernej lidze, kiedy nagle wpadl jej do glowy szalony pomysl. Zrobilo jej sie goraco. Nie wierzyla, ze w ogole bierze to pod uwage.

Opadla z powrotem na poduszki kanapy. Cholera jasna. Namacala pilota, sciszyla dzwiek.

– Mowi pani powaznie? Chcialaby pani, zeby Cal Bonner byl ojcem jej dziecka?

– Oczywiscie pod warunkiem, ze moglabym zajrzec w jego karte chorobowa. Prosty mezczyzna to moj ideal: sila, wytrzymalosc i niski iloraz inteligencji. Uroda to dodatkowy atut.

Jodie myslala o tysiacu rzeczy jednoczesnie.

– A gdybym… – Przelknela sline i skupila sie na wizji nagiego Kevina Tuckera. – A gdybym mogla to zorganizowac?

– Co?

– Pania i Cala Bonnera w lozku?

– Pani zartuje?

Jodie energicznie zaprzeczyla.

– Ale ja go wcale nie znam. -Nie musi pani.

– Chyba nie rozumiem.

Jodie przedstawila jej starannie ocenzurowana historie- nie napomknela nawet slowem, jaki dran z tego Bombera, generalnie jednak powiedziala prawde. Mowila o prezencie urodzinowym i o tym, jaka kobiete wymyslili sobie chlopcy. I stwierdzila, ze w odpowiednim makijazu doktor Jane nadaje sie znakomicie.

Doktor Jane zbladla tak, ze wygladala jak mala dziewczynka z filmu o wampirach z Bradem Pittem.

– Czyli… czyli mialabym udawac prostytutke?

– Taka z klasa, bo Bomber nie lubi dziwek.

Podniosla sie z fotela i nerwowo krazyla po pokoju. Jodie niemal widziala jej mozg, ktory pracuje jak kalkulator; dodaje i odejmuje, dzieli i mnozy. W jej oczach na chwile rozblysla nadzieja, by zaraz zgasnac. Ciezko oparla sie o gzyms nad kominkiem.

– Karta chorobowa… – Westchnela gleboko, bolesnie. – Przez moment wydawalo mi sie, ze to mozliwe, ale co z jego karta chorobowa? Pilkarze czesto zazywaja sterydy, prawda? I jeszcze AIDS…

– Bomber nie bierze narkotykow. Nigdy nie uganial sie za panienkami i dlatego chlopcy mu to organizuja. Chyba z nikim nie spal, odkad zerwal ze swoja dziewczyna zeszlej zimy.

– 1 tak musialabym zobaczyc jego karte chorobowa. Jodie pomyslala, ze albo Willie, albo Junior na tyle zbalamuca sekretarke, ze da im co trzeba.

– We wtorek, najpozniej w srode bede ja miala.

– Nie wiem, co powiedziec…

– Jego urodziny sa za dziesiec dni – poinformowala Jodie, – Wszystko sprowadza sie do tego, czy ma pani dosc odwagi, zeby to zrobic.

Rozdzial drugi

Co ona najlepszego zrobila? Zoladek Jane Darlington wywinal poteznego kozla, gdy szla do damskiej toalety w barze Zebra. Przyprowadzila ja tu Jodie Pulanski. W barze mial czekac pilkarz, ktory zawiezie ja do mieszkania Cala Bonnera. Nie zwracajac uwagi na kobiety paplajace przy umywalkach, weszla do kabiny, zamknela zasuwke i przywarla policzkiem do zimnej scianki dzialowej.

Naprawde dopiero dziesiec dni minelo od chwili, gdy za sprawa Jodie jej zycie stanelo na glowie? Dlaczego w przyplywie szalenstwa zgodzila sie na ten wariacki plan? Co, po latach racjonalnego myslenia, sklonilo ja do takiego idiotyzmu? Bylo juz za pozno; niestety, dopiero teraz uswiadomila sobie, ze popelnila szczeniacki blad i zapomniala o podstawowej zasadzie termodynamiki: porzadek nieuchronnie przeradza sie w chaos.

Moze to forma regresji? Jako dziecko wiecznie pakowala sie w klopoty. Matka umarla kilka miesiecy po jej narodzinach, wiec wychowywal ja oschly, zamkniety w sobie ojciec. Wydawalo sie, ze zwraca na nia uwage jedynie wowczas, gdy psoci. Jego podejscie, a takze zabojcza nuda w szkole, zaowocowaly wiec seria psot i dowcipow. Punkt kulminacyjny osiagnela, gdy doprowadzila do tego, ze lokalny przedsiebiorca budowlany pomalowal dom dyrektora szkoly jasnorozowa farba.

To wspomnienie do dzis poprawialo jej humor. Dyrektor jak najbardziej na to zasluzyl; byl okrutnym sadysta i nie znosil dzieci. Co wiecej, incydent otworzyl oczy wladzom szkolnym. Pozwolili jej na indywidualny tok nauczania, tak ze nie miala juz czasu na psoty. Nauka wciagnela ja do tego stopnia, ze coraz bardziej odsuwala sie od rowiesnikow, wiec z czasem zaczeli w niej widziec tylko dziwaczke i kujona. Chwilami wydawalo jej sie, ze

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×