sama wolala rozbrykanego dzieciaka, ktorym kiedys byla, niz przemadrzala pania profesor, ktora sie stala, ale uznala, ze jest to cena, jaka przychodzi jej zaplacic za to, ze urodzila sie inna niz wszyscy.

I nagle okazalo sie, ze rozbrykany dzieciak zyje nadal. A moze to przeznaczenie? Co prawda nigdy nie przywiazywala zbytniej wagi do wrozb i przepowiedni, ale czy mozna tak po prostu zignorowac fakt, ze urodziny Cala Bonnera przypadaja akurat w najbardziej plodnym momencie jej cyklu? Podniosla sluchawke i zadzwonila do Jodie Pulanski, zanim opuscily ja resztki odwagi.

Jutro, byc moze, bedzie juz w ciazy. Owszem, to malo prawdopodobne, ale jej cykl byl zawsze idealnie regularny, no i tak bardzo pragnela dziecka. Niektorzy zapewne uznaliby jej pragnienie za egoizm, ona jednak wcale tak nie uwazala. Tak bedzie dobrze. Inni widzieli w niej osobe godna szacunku i podziwu. Skupiali sie na jej umysle, tyle ze przy tym nikt nie dostrzegal, jak bardzo potrzebuje milosci. Nie widzial tego ani jej ojciec, ani Craig.

Czasami wyobrazala sobie, jak siedzi przed ekranem komputera, wpatrzona w skomplikowane wykresy i obliczenia, ktore, byc moze, pomoga jej zrozumiec tajemnice wszechswiata. Nagle z zadumy wyrywaja glosik dziecka, ktore wchodzi do gabinetu.

Podniesie wtedy glowe, dotknie miekkiego policzka.

– Mamusiu, pojdziemy dzisiaj puszczac latawce?

Rozesmieje sie, wstanie od komputera, porzuci obliczenia i tajemnice kosmosu, i wybierze bardziej doslowna penetracje przestworzy.

Szum spuszczanej wody w sasiedniej kabinie sprowadzil ja na ziemie. Zanim bedzie puszczala latawce, musi przezyc dzisiejszy wieczor. A to oznacza uwiedzenie nieznajomego, i to na dodatek takiego, ktory ma w tym wzgledzie duzo wieksze doswiadczenie od niej. Dotychczas miala tylko jednego kochanka.

Oczyma wyobrazni zobaczyla dlugie, chude cialo Craiga, nagie, jesli nie liczyc czarnych skarpetek – nosil je zawsze ze wzgledu na klopoty z krazeniem. Jezeli nie miala okresu, a jego nie meczyla migrena, kochali sie co sobota, szybko i niezbyt ekscytujaco. Teraz zalowala, ze tak dlugo tkwila w nudnym zwiazku, zdawala sobie jednak sprawe, ze sklonila ja do tego samotnosc.

Zawsze miala klopoty z meskim towarzystwem. W szkole koledzy z klasy byli dla niej za starzy, podobnie jak pozniej na uczelni. Nie byla brzydka i wielu znajomych z pracy chcialo sie z nia umowic, tyle ze byli od niej srednio o dwadziescia lat starsi. To budzilo w niej niesmak. Ci, ktorzy ja pociagali, rowiesnicy, byli jej studentami. Umawianie sie z nimi bylo sprzeczne z jej kodeksem moralnym. W rezultacie zdobyla sobie opinie osoby chlodnej i nudnej, i powoli przestano zapraszac ja na randki.

To sie zmienilo, gdy zaproszono ja do pracy w Laboratorium Preeze. Badala kwarki marzac, jak kazdy fizyk, ze wlasnie ona odkryje rownanie rownie proste jak einsteinowskie E=mc2, dajace odpowiedz na wszystkie tajemnice wszechswiata. Jednym z naukowcow, ktorych poznala na seminarium w Chicago, byl Craig.

Poczatkowo wydawalo jej sie, ze spotkala mezczyzne swojego zycia. Z czasem jednak, okazalo sie, ze chociaz moga godzinami dyskutowac o eksperymentach Einsteina, nigdy razem nie zartuja i nie ma miedzy nimi tego poczucia wspolnoty, ktore, jak sobie wyobrazala, laczy zakochanych. Z czasem zaakceptowala fakt, ze sa razem raczej z wygody niz z potrzeby emocjonalnej.

Szkoda tylko, ze zwiazek z Craigiem nie przygotowal jej w zaden sposob do uwiedzenia Cala Bonnera. Zdawala sobie sprawe, ze mezczyzni nie uwazaja jej za kobiete pociagajaca. Zatem cala nadzieja w tym, ze pilkarz okaze sie jednym z tych okropnych facetow, ktorym wlasciwie wszystko jedno, z kim ida do lozka, byle to byla chetna kobieta. Obawiala sie, ze przejrzy ja na wylot, zorientuje sie, jaka z niej oszustka, ale trudno… musi sprobowac, dac losowi szanse. Nie ma wyjscia. Nie skorzysta z banku spermy, nie narazi swojego dziecka na ryzyko takiego dziecinstwa, jak jej.

W miare jak kobiety sie oddalaly, cichly ich glosy. Zdawala sobie sprawe, ze nie moze ukrywac sie bez konca. Nie podobala jej sie tez swiadomosc, ze sie czai i kryje, wiec z rezygnacja otworzyla drzwi. Wychodzac, odruchowo zerknela w lustro na przeciwleglej scianie i przez chwile wydawalo jej sie, ze patrzy na obca osobe.

Jodie nalegala, by rozpuscila wlosy, ba, nawet przyniosla swoje walki i zakrecila loki, ktore teraz miekko splywaly na ramiona. Zdaniem Jane wygladalo to troszke nieporzadnie, ale postanowila uwierzyc w zapewnienia Jodie, ze mezczyznom sie podoba. Zdala sie takze na Jodie w kwestii makijazu, pozwolila, by dziewczyna nalozyla gruba warstwe kolorowych kosmetykow. Jane nie protestowala, przekonana, ze jasnorozowa szminka i dyskretny brazowy tusz do rzes nie pasuja do prostytutki, nawet takiej z klasa.

Krytycznym spojrzeniem obrzucila natomiast swoj stroj. Szukaly go razem z Jodie. W ciagu minionych dziesieciu dni poznala Jodie Pulanski zdecydowanie lepiej niz miala na to ochote. Dziewczyna byla prozna, skupiona tylko na sobie: jej zainteresowania ograniczaly sie do ciuchow, imprez i randek z pilkarzami. Byla takze uparta i, z powodow dla Jane niezrozumialych, bardzo jej zalezalo, zeby wszystko sie udalo.

Jane wyperswadowala jej czarna skore i wysokie botki na rzecz obcislego kostiumu z jedwabiu w kolorze ecru. Krotka spodniczka scisle przylegala do ciala. Doskonale skrojony zakiet, zapinany na jeden guzik, podkreslal nikly biust Jane. Stroju dopelnial bialy pas do ponczoch, cieniutkie ponczochy i wysokie szpilki. Jane co prawda wspomniala cos o bieliznie, ale Jodie zaprotestowala:

– Prostytutki nie nosza bielizny. Zreszta tylko by ci przeszkadzala.

Jane z trudem opanowala przyplyw paniki. Co jej przyszlo do glowy? Przeciez to szalenstwo. W przyplywie obledu uwierzyla, ze sie uda. Co innego opracowac wszystko teoretycznie, a co innego plan zrealizowac. Jodie wpadla do lazienki jak burza.

– Co sie z toba dzieje, u licha? Junior po ciebie przyjechal. Zoladek Jane fiknal salto.

– Ja… zmienilam zdanie.

– Bzdura. Nie zrobisz mi tego. Cholera, wiedzialam, ze tak sie to skonczy. Poczekaj tu.

Jodie wybiegla. Jane nie zdazyla zaprotestowac. Bylo jej goraco i zimno jednoczesnie. Jakim cudem wpakowala sie w takie tarapaty? Ona, powszechnie szanowany naukowiec, autorytet w swojej dziedzinie. To czysty obled.

Rzucila sie do drzwi i zderzyla z Jodie, ktora wrocila rownie szybko jak wyszla. Przyniosla butelke piwa. Otworzyla dlon i podala Jane niebieskie tabletki.

– Polknij.

– Co to jest?

– Jak to, co? Lekarstwo. Nie widzisz?

– Mowilam ci, ze jestem dalekowidzem. Bez okularow mam klopoty.

– Polknij. Pomoze ci sie wyluzowac.

– Sama nie wiem…

– Zaufaj mi. Pomoga ci.

– Nie uwazam, by zazywanie lekow niewiadomego pochodzenia…

– Dobrze, dobrze. Chcesz miec dziecko czy nie?

Zrobilo jej sie przykro.

– Przeciez wiesz, ze tak.

– Wiec polknij te cholerne tabletki!

Jane usluchala, popila piwem i wzdrygnela sie; nie znosila piwa. Znowu stanela okoniem, gdy Jodie wyprowadzila ja z toalety i zimny powiew powietrza uswiadomil jej, ze nie ma na sobie bielizny.

– Nie moge.

– Sluchaj, to nic takiego. Chlopcy juz upili Cala. Wyniosa sie zaraz po twoim przyjsciu. Jedyne, co masz robic, to trzymac buzie na klodke i sie nim zajac. Ledwie sie obejrzysz, a juz bedzie po wszystkim.

– To nie takie proste…

– Sama zobaczysz.

Jane poczula na sobie wzrok mezczyzn. W pierwszej chwili wydawalo jej sie, ze cos jest nie tak, ze ciagnie za soba rolke papieru toaletowego albo cos podobnego, ale zaraz zrozumiala, ze patrza na nia nie krytycznie, ale z pozadaniem, i jej przerazenie wzroslo.

Jodie zaprowadzila ja do ciemnowlosego potwora bez szyi. Siedzial za barem. Mial czarne krzaczaste brwi, zrosniete nad nosem. Wygladaly jak gigantyczna gasienica.

– Oto ona, Junior. I nie waz sie powiedziec, ze na Jodie Pulanski nie mozna polegac.

Potwor otaksowal Jane wzrokiem i usmiechnal sie.

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×