– Nagle sie rozjasnil. – Elyn, tak przeciez byc nie moze.

Przelknela sline, starajac sie zachowac resztki rozsadku.

– Ale… – jej glos zalamal sie. Sprobowala dobyc go znowu. – Ale przez caly czas narzucales mi przekonanie, ze uwazasz mnie za oszustke.

– Skadze! – zaprzeczyl. – Moze nie wyrazalem tego w slowach, lecz z cala pewnoscia moje czyny…

– Czyny! – przerwala mu, czujac z radoscia, ze rozpala sie w niej gniew. Wielkie nieba! Twoje czyny mowily glosniej niz slowa! – pomyslala i ciagnela rozgoraczkowana.

– Oklamywales mnie w sprawie kradziezy projektu!

– Wyjasnialem ci. Nie moglem…

– Zmusiles mnie do wyjazdu do Wloch! – Nie pozwalala sobie przerwac. W jej mozgu budzily sie coraz to nowe podejrzenia. – Musiales to zrobic, prawda? – syczala. – Wiadomosc o tym, iz wylales Burrella mogla rozniesc sie w kazdej chwili. Wiedziales, ze jesli zostane przy swoim biurku, tu, w Anglii, na pewno o tym uslysze.

– Prawda – zgodzil sie bez wahania. – Ale przeciez nie to bylo glownym powodem, dla ktorego chcialem, zebys wyjechala do Werony. W Weronie moglbym widywac cie kazdego dnia.

Spojrzala na niego wojowniczo, ale naraz stracila cala swoja energie i zdolala jedynie wybakac z uporem:

– Ale przeciez nie widywales mnie co dzien…

– Och, Elyn! Czy ty nie wiesz, co ze mna zrobilas?

Ton jego glosu, wyraz jego twarzy, przyprawialy serce Elyn o zywsze bicie. Budzily nadzieje, ktora oslabiala chec walki.

Nagle gniew ustapil. Odezwala sie tak cicho, ze z trudem sama siebie slyszala.

– Nie, mysle, ze nie wiem – odparla.

– Moja slodka! – wyszeptal, patrzac na nia czule i przemawiajac lagodnie: – Tak swietnie potrafisz liczyc, a przeciez dotad nie pojelas, podobnie zreszta jak i do niedawna ja, dlaczego chcialem miec cie blisko, dlaczego tamtego wieczoru pedzilem z lotniska w Weronie na lotnisko w Bergamo, by cie spotkac…

Na chwile oslupiala, po czym zamrugala powiekami.

– Przeciez jechales wlasnie do domu, kiedy Felicita zawiadomila cie, ze moj samolot… – zaczela.

– Poniewaz nigdy juz nie bede cie oklamywal – przerwal jej gwaltownie Max – postanowilem teraz wyznac ci cala prawde.

Elyn do reszty stracila glowe.

– Nie wytrzymalbym do nastepnego dnia. Musialem cie zobaczyc – ciagnal. – Przyznaje jednak, ze wtedy ukrywalem to nawet przed samym soba. – Elyn sciskalo w gardle, on zas mowil dalej: – Gdy okazalo sie, ze twoj samolot laduje w Bergamo, najszybciej, jak moglem, przejechalem z jednego lotniska na drugie. I nie zdolalem jeszcze zlapac tchu, a juz poczulem, ze serce zamiera mi na twoj widok, na widok twojej urody i promiennego usmiechu.

– Naprawde? – Jej oczy staly sie ogromne ze zdumienia.

– Naprawde – przyznal i rzucajac na nia jeszcze jedno czule spojrzenie, dodal: – Ale dopiero o wiele pozniej uswiadomilem sobie, ze to od tej chwili wszystko przestalo sie dla mnie liczyc oprocz ciebie.

Nadzieja, potezny przyplyw nadziei wezbral w niej, ale poczula nagle, iz brakuje jej slow, ze nie moze wykrztusic nic wiecej procz gardlowego:

– I zawiozles mnie do apartamentu twojej fumy.

– Mialem wtedy dawno umowione wazne spotkanie zwiazane z interesami przedsiebiorstwa – oswiadczyl.

– Wiec nie chciales mnie zostawic? – zapytala, przypominajac sobie, ze naprawde sprawial wtedy wrazenie kogos, kto nie chce odjechac.

Przytaknal.

– Nie moglem tego zrozumiec – wyznal. – Przypuszczam, iz moj instynkt samozachowawczy ponosil odpowiedzialnosc za to, ze nazajutrz nasze drogi nie skrzyzowaly sie. Ale – ciagnal dalej – polecilem, by Felicita, rzekomo w twoim interesie, informowala mnie o podejmowanych przez ciebie czynnosciach, bez wzgledu na to, jak banalne mogly sie one wydawac.

– Wielkie nieba! – jeknela Elyn.

– Gdy w pierwszy piatek twojego pobytu Felicita zawiadomila mnie, ze masz zamiar spedzic weekend na zwiedzaniu, nie przyszlo mi na mysl, iz mozesz wyjechac poza Werone. Gdybym wiedzial, ze wybierasz sie do Bolzano, rowniez i temu bym zapobiegl.

– Rowniez? Nie rozumiem…

– Wybacz mi! – przerwal Max, wpatrujac sie swymi ciemnymi oczyma w jej twarz. – Wybacz zazdrosc, ktora mnie opetala, gdy dowiedzialem sie, ze bylas w Bolzano.

– Ty byles zazdrosny? – z niedowierzaniem zapytala Elyn.

– Wiedzialem, ze nie bylas w Bolzano sama – odpowiedzial. – Podejrzewalem, ze bylas z Tinem Agosta. Zdolalem wiec zapobiec waszej wspolnej kolacji w piatek wieczor, zmyslajac chorobe sekretarki.

– Zmyslajac? Przeciez poszla do domu, bo byla chora. Spedzilam wiele godzin, przepisujac sprawozdanie, ktorego pilnie potrzebowales. Sprawozdanie, ktore…

– … ktore Felicita przepisala mi po wlosku dzien wczesniej, a ktorego wersji angielskiej w ogole nie potrzebowalem.

– Nie potrzebowales? – Elyn zakrecilo sie w glowie.

– Pograzalem sie coraz bardziej w sieci klamstw – wyznal Max. – Cieszylem sie, ze jestes obok mnie, z satysfakcja obserwowalem efekty twojej przenikliwej inteligencji. Ja… – urwal. Potem, patrzac prosto w jej oczy, wyszeptal: – Elyn, moja droga, kochana Elyn, mysle, ze teraz powinnas uzyc swej bystrosci, by pojac, co sie ze mna dzieje. – I spogladajac na nia z przejeciem, usmiechnal sie, a potem zapytal: – Czy nadal upierasz sie przy tym, kochanie, by siedziec tak daleko ode mnie?

Coz on mowi! Docieralo do niej brzmienie jego slow, ale nie byla pewna, czy pojmuje ich sens. Tak byl nieoczekiwany.

– Czy moge podejsc do ciebie? – zapytal, gdy wciaz siedziala nieruchomo, jakby przykuta do miejsca.

Probowal zmienic pozycje.

– Nie, zostan tam! – krzyknela z niepokojem, w obawie o jego zwichnieta noge.

Osunal sie na kanape i nie spuszczajac z niej wzroku, spokojnym, lecz stanowczym glosem zapytal:

– Przyjdziesz tu do mnie?

– Dlaczego? – spytala drzacym glosem i przywarla do poreczy fotela.

– Poniewaz – rzekl tonem powaznym i szczerym – chociaz oklamywalem cie i oszukiwalem w przeszlosci, nie oklamuje i nie oszukuje teraz, gdy mowie, iz bardzo cie kocham, amore mia, kocham cie calym sercem.

– Och! – wyszeptala Elyn, a dzwiek jej glosu, bez reszty wypelnionego uczuciem, sprawil, iz Max nie mogl dluzej wytrwac na swoim miejscu. Zaczal wstawac, jak gdyby chcial sie zblizyc do niej. Zerwala sie z fotela i znalazla przy nim w chwili, gdy zdolal stanac i otworzyc ramiona. Wpadla w jego objecia, swiadoma tylko tego, ze slyszy miekka muzyke niezrozumialych wloskich slow, ktore Max szeptal jej do ucha, i ze slowa te brzmia cudownie. Pragnela pozostac w jego ramionach. Jej rece uniosly sie, by go objac. Staneli, jakby spleceni z soba na wieki.

– Daj mi na siebie spojrzec – zazadal, odchylajac sie nieco w tyl, by widziec jej twarz. – Elyn, Elyn… – szeptal, wpatrzony z uwielbieniem w jej oczy. – Ty tez czujesz to samo, prawda?

Usmiechnela sie i przytaknela w milczeniu. Z okrzykiem radosci przyciagnal ja do siebie i trzymal przez dluga chwile. Czula na wlosach jego wargi. Potem czule i lagodnie zaczal obsypywac pocalunkami jej oczy. Wreszcie spotkaly sie ich usta.

– Max… – szeptala, z sercem wypelnionym uczuciem.

– Elyn, najdrozsza… – Wtem sie zachwial*.

– Moze usiadziemy? – szybko zaproponowala.

– Tak, usiadzmy – zgodzil sie. – A teraz opowiedz mi, jak moglas pokochac takiego drania jak ja. – Siedzieli teraz wygodnie na kanapie. Max obejmowal ja jedna reka, mocno przytulajac do swego boku i, pochlaniajac wzrokiem jej twarz, ponaglal: – No, opowiadaj!

Вы читаете Intruz z Werony
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×