– Jestes prawdziwym tyranem – zartowala, wciaz nie wierzac, ze wszystko to dzieje sie naprawde. – Powinnam byla zdac sobie sprawe, ze groza mi powazne klopoty, jeszcze wtedy, w Bergamo, gdy na dzwiek twojego glosu poczulam, jak ogarnia mnie absurdalne szczescie.

Max sprawial wrazenie wniebowzietego. Ale to mu nie wystarczalo.

– Mow dalej! – ponaglal.

– Coz moge ci powiedziec? Czy to, jak dwa dni pozniej jedlismy kolacje, gdy skonczylam przepisywac ci sprawozdanie, ktore bylo tak pilne, ze musialam pracowac do poznego wieczoru? – zapytala, rozczulona jego usmiechem, za ktorym wcale nie krylo sie poczucie winy. – Spojrzalam na ciebie i nagle zabraklo mi tchu – wyznala.

– Z mojego powodu?

– A z jakiego innego? Wkrotce potem – zwierzala sie dalej – prawde mowiac, tej samej nocy, uswiadomilam sobie, ze dopuscilam sie rzeczy nie do pomyslenia… zakochalam sie w tobie!

– Wiedzialas juz wtedy?

Przytaknela, a on mocno ja przytulil i calowal, by wynagrodzic jej cierpienia.

– Ale dlaczego bylo to nie do pomyslenia? – zapytal.

– Widzisz, niezaleznie od mojego przeswiadczenia, ze ty nigdy nie zakochasz sie we mnie…

– A widzisz, tu zupelnie nie mialas racji! – przerwal jej.

– To prawda – zgodzila sie. – Ale najpierw myslalam, ze jestes niepoprawnym kobieciarzem i…

– Moja droga Elyn – szybko wpadl jej w kwestie – jedynym powodem, dla ktorego wzialem cie w ramiona wtedy, po kolacji, bylo to, ze nie moglem sie powstrzymac. Do tej pory zawsze nad soba panowalem. Ale wowczas twoj urok mnie zwyciezyl.

– Naprawde? – szeroko otworzyla oczy.

– Prosze, uwierz mi! Nie pociaga mnie przygodny seks, a z cala pewnoscia nie pociaga mnie w wypadku, gdy w gre wchodza moje pracownice. Zawsze chelpilem sie, ze jestem na to zbyt opanowany. Tymczasem ty… – Usmiechnal sie do niej zalosnie, co do glebi ja poruszylo. – Zostawilem cie tego wieczoru, zdajac sobie sprawe, ze w przyszlosci powinienem sie ciebie wystrzegac.

– I tak postepowales – przypomniala mu Elyn. – Potem nie widzialam cie przez cale wieki.

– Dokladnie az do nastepnej srody – dopowiedzial.

Elyn nabierala do niego coraz wiekszej ufnosci. Rzeczywiscie spotkali sie w nastepna srode. Czyzby on takze liczyl dni, w ktorych sie nie widzieli?

– Mimo iz chcialem trzymac sie jak najdalej od ciebie, dziwnym trafem po kilka razy dziennie przemierzalem korytarze w poblizu dzialu komputerow.

– Chciales mnie zobaczyc… – usmiechnela sie zachwycona.

– Tak, mialem nadzieje – wyznal.

– I udalo ci sie. Wlasnie wracalam z lunchu i…

– I po zdawkowym przywitaniu odplynelas z nosem zadartym do gory, a ja uswiadomilem sobie po raz pierwszy, ze bez wzgledu na charakter uczucia, jakie do ciebie zywie, nie jest to uczucie przelotne.

Elyn westchnela.

– A wiec wtedy jeszcze nie wiedziales, ze… mnie kochasz?

– Ze cie kocham i uwielbiam, cara mia - poprawil ja i potrzasnal glowa. – Nie, wtedy nie rozumialem jeszcze swoich uczuc. Wiedzialem tylko, ze twoj chlod sprawia mi bol. Czy sie dziwisz – spytal – ze znow postanowilem zachowac jak najwiekszy dystans?

– Nie widzialam cie potem caly tydzien.

– A wiec i ty liczylas dni? – spytal rozpromieniony, a gdy i ona rozjasnila sie, widzac jego radosc, ciagnal: – Nie wyobrazasz sobie, Elyn, jak mnie opetalas. Nie wiesz, ze nastepnej srody specjalnie wyszedlem do pracy pozniej niz zazwyczaj i czekalem na parkingu, tak ustawiajac lusterka w samochodzie, by dostrzec cie, gdy nadejdziesz.

– A wiec to spotkanie nie bylo przypadkowe!?

– W zadnej mierze – zapewnil zdecydowanie. – Ale choc niczego nie pragnalem bardziej niz rozmowy z toba, przekonalem sie, ze nie potrafie przy tobie zachowywac sie naturalnie. No coz – rzekl z cierpkim usmiechem – w kazdym razie tak bylo do chwili, kiedy oznajmilas, ze zwiedzalas Bolzano. Wtedy bowiem, pewien, ze musial towarzyszyc ci mezczyzna, wpadlem w szal zazdrosci.

– To cudowne! – wykrzyknela z radoscia Elyn.

– Za kare bede cie teraz calowal az do utraty tchu – grozil Max, ale slyszac jej smiech, sam rozesmial sie ze szczescia. – Wrocmy jednak do kolejnych wydarzen. Felicita poinformowala mnie, ze wybierasz sie na weekend z Tinem Agosta.

– Przeciez mielismy osobne pokoje! – gwaltownie wtracila Elyn.

– Nie mieliscie niczego! – ostro rzucil Max i ku jej bezmiernemu zdumieniu dodal: – Szybko znalazlem sposob, by wyslac go na ten weekend jak najdalej od Cavalese.

– To ty zorganizowales te sesje! – wykrzyknela.

– Nalezalas do mnie, nie do niego! – odparl ze stanowczoscia, ktora ja wzruszyla. – W pierwszej chwili chcialem go od razu zwolnic, potem jednak gore wzielo poczucie przyzwoitosci.

– I wyslales Tina na szkolenie… – dokonczyla, ale znow drgnela, nagle cos sobie uswiadamiajac. – Coz za zdumiewajacy zbieg okolicznosci, ze i ty wybrales sie do Cavalese w tamten weekend!

Max spojrzal na nia z ukosa, po czym wyznal:

– Nie bylo w tym nic przypadkowego. Tak sie zlozylo, ze spotkalem ciebie, wychodzac w piatek wieczorem z biura. Gdy dalas mi do zrozumienia, ze mimo wszystko wybierasz sie na narty, wpadlem we wscieklosc. Wkrotce jednak ochlonalem i zdecydowalem, iz czas najwyzszy, bym i ja to zrobil. Wyjechalem do Cavalese wczesnie rano w sobote i zaczalem cie rozpaczliwie szukac.

– Szukales mnie?

– Szukalem cie wszedzie, az wpadlem w gniew, ze to dla mnie takie wazne. Bylem juz bardzo zmeczony, gdy przyszlo mi na mysl, ze musisz byc w Alpe Cermis, ale i tam nie moglem cie znalezc. Udreczony ponad wszelka miare pomyslalem, ze moze wysilek fizyczny wybije mi ciebie z glowy. Wyciagiem krzeselkowym dostalem sie wiec na gore. I wtedy – usmiechnal sie – gdy bylem juz za wysoko, by zeskoczyc, zobaczylem, jak kierujesz sie w strone drzew.

– Zobaczyles mnie z wyciagu? – zapytala.

– Przerazony, ze potem cie juz nie odnajde, musialem czekac, az ten przeklety wyciag stanie i bede mogl za toba pobiec.

Elyn westchnela i przypomniala sobie:

– A ja wybralam sie na spacer trasa dla narciarzy…

Potrzasnal glowa.

– To ja zjezdzalem nieprawidlowo. Za wszelka cene pragnalem znalezc sie przy tobie. Probujac cie ominac, zbyt ostro skrecilem. Upadlem. I wtedy – ciagnal czulym tonem – ogarnelo mnie prawdziwe szczescie, gdyz uslyszalem twoj zatroskany glos. Moja droga Elyn, tak bardzo wzruszyla mnie twoja troska… – wyznal z lobuzerska mina. – I choc nic mi sie nie stalo, ku swemu wlasnemu zdumieniu naraz zdalem sobie sprawe, ze opowiadam o swojej kontuzji.

– Niezly z ciebie numer! – wykrzyknela glosem pelnym czulosci.

– Masz racje – przyznal – ale wtedy wiedzialem tylko tyle, ze nie chce siedziec sam w domu w gorach, podczas gdy ty bedziesz sama w jakims hotelu. Pamietasz, jak rozmawialismy, jedzac kolacje? Z kazda chwila bylem coraz bardziej toba oczarowany. A potem, moja slodka, cudowna Elyn, zaczelismy sie calowac i bylem juz zgubiony.

Elyn pograzala sie jakby w sennym marzeniu, z ktorego juz nigdy nie chciala sie ocknac. Przypomniala sobie jednak, co sie wowczas stalo, i zadala pytanie:

– Powiedz mi, Max, czy wydalam ci sie zbyt… latwa?

– Latwa? – zdumial sie i spojrzal badawczo na jej zaklopotana twarz. – Jak mam to rozumiec? – spytal lagodnie.

Elyn odchrzaknela, ale teraz juz nie mogla sie wycofac. Max chcial, by go zrozumiala, chcial polozyc kres wszelkim nieporozumieniom. I ona rowniez tego chciala.

– To bylo wtedy… gdy juz mielismy sie kochac. Nagle sie odsunales, a ja pomyslalam, ze… zbyt latwo sie

Вы читаете Intruz z Werony
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×