Haruki Murakami

Wszystkie boze dzieci tancza

Przelozyla z japonskiego Anna Zielinska-Elliott

Tytul oryginalu: Kami-no kodomotachi-wa mina odoru

Data wydania: 2000

Wydanie polskie: 2006

– Lizo! A coz bylo wczoraj?

– Bylo to, co bylo.

– To niemozliwe, to okrutne!

Fiodor Dostojewski, Biesy

(przel. T. Zagorski i Z. Podgorzec)

RADIO:…garnizon juz wczesniej zdziesiatkowany przez oddzialy Vietkongu, ktore stracily stu pietnastu swoich ludzi…

KOBIETA: To straszne, prawda? Takie anonimowe.

MEZCZYZNA: Co jest straszne?

KOBIETA: Mowia o stu pietnastu partyzantach, ale to nic nie znaczy, bo nic o tych ludziach nie wiemy, nie wiemy, kim sa, czy kochaja kobiety, czy maja dzieci, czy bardziej lubia kino niz teatr. Nic nie wiemy. Mowia tylko… zginelo stu pietnastu.

Jean-Luc Godard, Szalony Piotrus

UFO laduje w Kushiro

UFO-ga Kushiro-ni oriru

Przez piec dni siedziala bez przerwy przed telewizorem. W milczeniu wpatrywala sie w zrujnowane banki i szpitale, plonace pasaze handlowe, zerwane tory i przeciete na pol autostrady. Zatopiona gleboko w poduszkach kanapy, zacisnela usta, nie reagowala, kiedy Komura sie do niej zwracal. Nawet nie skinela ani nie potrzasnela glowa. Nie wiedzial, czy go w ogole uslyszala.

Zona pochodzila z polozonej na polnocy prefektury Yamagata i, o ile wiedzial, w okolicach Kobe nie miala zadnych krewnych ani znajomych. Mimo to od rana do wieczora tkwila przed telewizorem. Nie jadla ani nie pila – przynajmniej w jego obecnosci. Nie chodzila nawet do toalety. Siedziala zupelnie nieruchomo, tylko czasem pilotem zmieniala kanaly.

Komura sam robil sobie rano grzanki i parzyl kawe przed wyjsciem do pracy. Kiedy wracal, zona siedziala przed telewizorem w tej samej pozycji co rano. Co mial robic? Przyrzadzal skromna kolacje z tego, co znalazl w lodowce, i jadl w samotnosci. Gdy szedl spac, zona dalej wpatrywala sie w ekran – nadawano ostatnie wydanie wiadomosci. Otaczal ja mur milczenia. Komura dal za wygrana i w ogole przestal sie do niej odzywac.

W piec dni pozniej wrocil w niedziele z pracy o zwyklej porze i odkryl, ze zona zniknela.

Komura byl sprzedawca w znanym sklepie z urzadzeniami audio-wideo w Akihabara, tokijskiej dzielnicy elektroniki. Pracowal w dziale z najdrozszymi towarami i do pensji doliczano mu prowizje od kazdej transakcji. Wsrod kupujacych bylo wielu lekarzy, zamoznych przedsiebiorcow, majetnych ludzi z prowincji. Pracowal tam od osmiu lat i od poczatku niezle zarabial. Gospodarka kwitla, rosly ceny nieruchomosci i w calej Japonii ludzie mieli za duzo pieniedzy. Portfele byly wypchane banknotami o duzych nominalach i zdawalo sie, ze wlasciciele koniecznie chca je jak najszybciej wydac. Najdrozsze towary sprzedawaly sie najlepiej.

Wysoki, szczuply, dobrze ubrany i mily w obejsciu Komura w czasach kawalerskich chodzil z wieloma dziewczynami. Lecz piec lat temu, majac dwadziescia szesc lat, ozenil sie, a wtedy pragnienie ciaglego szukania nowych podniet seksualnych ku jego zdumieniu po prostu zniklo. Od tego czasu nie spal z zadna inna kobieta. Miewal co prawda okazje, lecz zupelnie przestaly go interesowac przypadkowe powierzchowne zwiazki. Wolal wczesnie wrocic do domu, spokojnie zjesc z zona kolacje, porozmawiac, siedzac wygodnie na kanapie, a na koniec isc z nia do lozka. Niczego innego nie pragnal.

Malzenstwo przystojnego i sympatycznego Komury wywolalo zdziwienie wsrod przyjaciol i kolegow z pracy, poniewaz w przeciwienstwie do niego, jego zona zdawala sie zupelnie przecietna. Byla drobna, lecz miala dziwnie grube rece. Jej usposobienie rowniez trudno nazwac czarujacym. Malomowna, zawsze wygladala na niezadowolona i zdawala sie niezbyt rozgarnieta.

Lecz Komura, zyjac z nia pod jednym dachem, odprezal sie i rozluznial – sam nie wiedzial dlaczego. Noca zapadal w spokojny sen. Przestaly go dreczyc dziwne koszmary, ktore dawniej wyrywaly go ze snu. Mial silne erekcje, pozycie seksualne dobrze im sie ukladalo. Juz nie przerazaly go smierc, choroby weneryczne i rozmiar wszechswiata.

Niestety, zona nie lubila tlocznego zycia w stolicy, chciala wrocic na polnoc, do rodzinnej Yamagaty. Ciagle tesknila za rodzicami i dwiema starszymi siostrami. Gdy tesknota zaczynala jej doskwierac, jechala ich odwiedzic. Rodzice prowadzili tradycyjny zajazd i dobrze im sie powodzilo, a ojciec, ktory bardzo kochal najmlodsza corke, chetnie placil za jej podroze. Do tej pory wielokrotnie po powrocie z pracy Komura znajdowal na kuchennym stole kartke od zony, ze pojechala odwiedzic rodzicow. Nigdy nie robil jej o to wyrzutow, tylko spokojnie czekal, az wroci. Wracala po tygodniu lub dziesieciu dniach w duzo lepszym nastroju.

Jednak kartka, ktora zostawila, zniknawszy piec dni po trzesieniu ziemi, roznila sie od poprzednich. „Nie zamierzam do Ciebie wracac” – napisala. Dalej wyjasnila zwiezle i jasno, dlaczego nie chce juz z nim zyc. „Nic mi nie dajesz. A scislej mowiac, nie ma w Tobie nic, co moglbys mi dac. Jestes dobry, zyczliwy, przystojny, ale zycie z Toba przypomina zycie z gruda stwardnialego powietrza. Oczywiscie to nie tylko Twoja wina. Mysle, ze jest wiele kobiet, ktore Cie chetnie pokochaja. Nie dzwon do mnie. Pozbadz sie wszystkich moich rzeczy”.

Lecz nie zostawila prawie nic. Wszystko zniknelo – jej ubrania, buty, parasolka, kubek do kawy, suszarka do wlosow. Po jego wyjsciu do pracy musiala to spakowac i wyslac, korzystajac z jakiejs firmy przewozowej. Z „jej rzeczy” pozostal tylko rower z koszykiem na zakupy oraz kilka ksiazek. Z polki z kompaktami zniknely praktycznie wszystkie albumy Beatlesow i Billa Evansa, ktore Komura kolekcjonowal od czasow kawalerskich.

Nastepnego dnia zadzwonil do tesciow. Odebrala tesciowa i powiedziala, ze corka nie chce z nim rozmawiac. Mowila przepraszajacym tonem. Dodala, ze wysla mu dokumenty i prosza, zeby je jak najszybciej podpisal i odeslal. Komura odrzekl, ze rozumie ich pospiech, lecz jest to powazna sprawa, totez prosi o troche czasu na zastanowienie.

– Mysle, ze zastanawianie sie nic tu nie zmieni – powiedziala tesciowa.

Pewnie ma racje, pomyslal Komura. Moze sobie czekac i sie zastanawiac ile, chce, ale i tak nie ma juz powrotu do tego, co bylo dawniej. Zdawal sobie z tego sprawe.

Wkrotce po podpisaniu i odeslaniu dokumentow rozwodowych wzial tydzien urlopu. Szef mniej wiecej orientowal sie w sytuacji, a przy tym w lutym ruch w sklepie byl nieduzy, wiec nie robil trudnosci. Zdawalo sie, ze chce cos powiedziec, lecz w koncu sie nie odezwal.

– Podobno bierze pan urlop. Zaplanowal pan cos? – zapytal Sasaki, kolega z pracy, podchodzac do Komury w

Вы читаете Wszystkie boze dzieci tancza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×