zadatkow na samobojce. – Niestety, musze juz isc, czekaja mnie konsultacje. Uwazaj na siebie i dzwon do mnie w razie potrzeby. Obiecujesz?

– Obiecuje – odparla Cassi. Usmiechnela sie do Joan: byla z pewnoscia dobra przyjaciolka i rownie dobrym lekarzem. Ufala jej.

– Czy ta pani jest psychiatra? – zapytala jedna ze wspolmieszkanek Cassi.

– Tak – odrzekla Cassi – podobnie jak ja, ale ma o wiele wieksze doswiadczenie. Konczy swoj staz wiosna.

– Czy ona podejrzewa pania o obled? – dopytywala sie kobieta. Pytanie, ktore padlo, nie bylo calkowicie pozbawione sensu, myslala Cassi. Joan musi ja podejrzewac o przejsciowa utrate zmyslow. – Ona uwaza, ze znajduje sie w stanie szoku – stwierdzila Cassi. Eufemizm latwiej przeszedl jej przez gardlo. – Sadzi, ze moglam w tym stanie zrobic sobie krzywde. Mam prosbe: jesli zaczne robic cos od rzeczy, wezwijcie natychmiast pielegniarke, dobrze?

– Prosze sie nie martwic: bede krzyczala na caly glos. Przysluchujace sie rozmowie dwie kobiety skwapliwie przylaczyly sie do tej obietnicy.

Cassi miala nadzieje, ze nie przestraszyla zbytnio swych wspol-towarzyszek, a jednoczesnie byla zadowolona, ze odtad bedzie przez nie uwaznie obserwowana. Jesli to byla prawda, ze sama przedawkowala sobie insuline, to taki nadzor moze byc jej bardzo potrzebny.

Ciekawa byla, kiedy odbedzie sie pogrzeb Roberta – miala nadzieje, ze bedzie mogla wziac w nim udzial. Potem przyszly jej na mysl badania nad SSD, ktore Robert prowadzil – zastanawiala sie, co sie z nimi stanie. Przypomniala sobie o komputerowych wydrukach, ktore zabrala z pokoju Roberta i postanowila sprawdzic, gdzie sie w tej chwili znajduja. Poprosila pielegniarke o odszukanie ich w jej poprzednim pokoju: po uplywie pol godziny dowiedziala sie, ze choc przeszukala caly pokoj, zadnych materialow nie znalazla.

Byc moze i materialy SSD byly tylko halucynacja, pomyslala Cassi. Jak przez mgle przypomniala sobie o wizycie w pokoju Roberta, o tym ze zabrala ze soba jego materialy i wychodzac spotkala sie z Thomasem. Ale – byc moze – wszystko to jej sie tylko snilo.

Zastanawiala sie, w jaki sposob moze to sprawdzic: najlatwiej bylo zapytac Thomasa, ale na to nie miala ochoty.

Rozgladajac sie po pokoju zauwazyla, ze jej wspolmieszkanki szykuja sie do kolacji. Z nimi czula sie bezpiecznie.

Thomas zatrzymal samochod tuz za mostkiem nad blotnistym zakolem zatoki. Wylaczyl silnik i sprawdzil, czy ktos za nim nie jedzie; otworzyl drzwi i wyszedl z samochodu. Wrocil na drewniany mostek, ktory pod jego krokami wydawal gluchy odglos. Byl czas odplywu i wokol podtrzymujacych mostek pali tworzyly sie gwaltowne wiry.

Chcial odetchnac swiezym powietrzem. Dwie pigulki talwinu, ktore zazyl przed wyjazdem ze szpitala, niewiele poprawily jego samopoczucie. Nigdy jeszcze nie byl tak bardzo zaniepokojony. Piatkowa konferencja byla dla niego jedna wielka katastrofa. Jednak najwiekszym problemem byly narastajace klopoty z Cassi.

Prawie pol godziny Thomas stal samotnie na wilgotnym, zimnym wietrze, ktory przenikal go chlodem do szpiku kosci. Ten chlod dzialal orzezwiajaco, pobudzal do myslenia. Musi cos uczynic – inaczej Ballantine i jego sojusznicy zniszcza to, co w ciagu tylu lat z takim mozolem budowal. Trzymal w reku fiolke z narkotykiem z zamiarem wrzucenia jej do wody. Zabraklo mu jednak sily woli i po chwili wsunal ja z powrotem do kieszeni plaszcza.

Nagle poczul sie lepiej. Przyszla mu do glowy pewna mysl, ktora stopniowo nabierala realnych ksztaltow. Usmiechnal sie zdziwiony, ze wczesniej o tym nie pomyslal. Czujac przyplyw energii, wrocil do samochodu, wlaczyl silnik i ruszyl w kierunku domu.

Gdy samochod znalazl sie w garazu, Thomas biegiem pokonal odleglosc miedzy garazem a rezydencja. Przed zdjeciem plaszcza przelozyl do kieszeni marynarki fiolke z narkotykiem, po czym udal sie na powitanie matki.

– Ciesze sie, ze tym razem sie nie spozniles – powiedziala Patrycja. – Harriet wlasnie stawia na stol kolacje. Zauwazyl, ze byla w dobrym nastroju, gdyz miala go wylacznie dla siebie. Niemniej, zanim polozyla sobie na talerz kawalek pieczeni z polmiska, zapytala grzecznie o Cassi.

– Czy sprawy w szpitalu ukladaja sie juz lepiej? – spytala Patrycja, gdy Harriet wyszla do kuchni.

– Nie bardzo – odparl Thomas, nie zdradzajac checi rozmowy na ten temat.

– Czy rozmawiales z Georgem Shermanem? – zapytala z wyraznym niesmakiem.

– Mamo, nie mam ochoty rozmawiac w domu o sprawach szpitala.

Przez kilka minut jedli w milczeniu, jednak Patrycja nie mogla pohamowac ciekawosci.

– Wyobrazam sobie, ze wiedzialbys, co zrobic z tym czlowiekiem, gdybys zostal jego szefem.

Thomas odlozyl widelec na bok.

– Mamo, czy nie mozna rozmawiac na inne tematy?

– Nie potrafie milczec o sprawie, ktora ci sprawia tyle przykrosci. Thomas usilowal zachowac spokoj, ale Patrycja dostrzegla, ze jego rece drza.

– Spojrz na siebie, jak bardzo jestes napiety – wyciagnela reke, chcac poglaskac jego ramie, ale w tym samym momencie Thomas odsunal krzeslo i zerwal sie z miejsca.

– Ta sytuacja doprowadza mnie do szalu – przyznal.

– Jak myslisz, kiedy w koncu zostaniesz mianowany szefem? – pytala Patrycja, patrzac na syna, ktory przemierzal jadalnie jak zamkniety w klatce lew.

– Boze, gdybym ja to wiedzial – odparl Thomas przez zacisniete zeby. – Jednak jesli to nie nastapi w najblizszym czasie, bedzie mialo fatalne skutki dla oddzialu kardiochirurgii. Stworzony przeze mnie program leczenia jest systematycznie niszczony przez moich przeciwnikow. A przeciez tylko dzieki mnie i mojemu zespolowi szpital osiagnal obecna pozycje. Zamiast stwarzac mi dogodne warunki do dalszego rozwoju dzialalnosci, ograniczaja moj czas w sali operacyjnej. Dzis dowiedzialem sie o kolejnych limitach. A wiesz dlaczego sie to robi? Dlatego ze Ballantine chce zyskac dostep do duzego instytutu zdrowia psychicznego w zachodniej czesci stanu. Sherman juz tam byl i twierdzi, ze to kopalnia zlota dla rozwoju chirurgii serca. Zapomnial jednak dodac, ze przecietny wiek tych pacjentow wynosi mniej niz dwa lata. Niektore z tych dzieci to fizyczne potworki. To wszystko wywoluje we mnie wscieklosc!

– Nie rozumiem jednak, dlaczego ci to tak bardzo przeszkadza, dlaczego sam nie mialbys w tym uczestniczyc? – zapytala Patrycja.

– Mamo, przeciez tu chodzi o male, opoznione w rozwoju dzieci, poza tym Ballantine chce zatrudnic na pelnym etacie dzieciecego kardiochirurga.

– Chyba tobie nie powinno to w niczym zaszkodzic.

– Alez tak, mamo – krzyczal Thomas – to musi mi zaszkodzic, gdyz bede musial ograniczyc swoj czas w sali operacyjnej. – Thomas czul, ze jego wscieklosc nasila sie. – Moi pacjenci beda musieli albo bardzo dlugo czekac na operacje, albo poszukac sobie innego chirurga.

– Z pewnoscia twoi pacjenci zawsze beda mieli pierwszenstwo, moj drogi.

– Mamo, ty nic a nic nie rozumiesz – jeknal Thomas, usilujac zachowac spokoj. – Szpital wcale nie dba o to, ze ja operuje pacjentow, ktorzy nie tylko maja szanse na przezycie, ale rowniez beda przydatni spoleczenstwu. Dla Ballantine'a najwazniejsza jest dobra reputacja szpitala jako osrodka ksztalcacego kadry medyczne i dla niej gotow jest limitowac moj czas w sali operacyjnej. I tu jest sedno sprawy. Zeby nie dopuscic do tego, powinienem zostac szefem oddzialu kardiochirurgu.

– Jeszcze jednego nie rozumiem – rzekla Patrycja. – Jesli oni nie chca ci isc na reke, to dlaczego nie mialbys odejsc do innego szpitala? No i czemu wreszcie nie usiadziesz i nie skonczysz kolacji?

– Ja nie moge odejsc do innego szpitala – krzyczal Thomas.

– Thomas, uspokoj sie!

– Chirurgia serca to sprawa calego zespolu. Czy tego nie rozumiesz? – Thomas rzucil swoja serwetke na talerz z nie dojedzona kolacja.

– Zawsze wyprowadzasz mnie z rownowagi! – krzyczal. – Przyjezdzam do domu, zeby zaznac troche spokoju, a ty mnie denerwujesz! – Wypadl jak burza z jadalni, pozostawiajac matke w stanie niepewnosci, co tez takiego powiedziala, ze syn tak bardzo sie zdenerwowal.

Juz na korytarzu do uszu Thomasa dotarl szum wzburzonego morza. Fale musza miec od poltora do dwoch metrow wysokosci. Thomas lubil ten szum – przypominal mu dziecinstwo.

Zapaliwszy swiatlo w pokoju Cassi rozejrzal sie naokolo. Biale meble stwarzaly chlodna, nieprzytulna

Вы читаете Zabawa w Boga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×