– Slucham?

Myron wyjal telefon komorkowy i podal go Esme.

– Do pani.

Przez chwile stala bez ruchu. A potem, wciaz mierzac z pistoletu, siegnela po komorke. Choc przycisnela ja do ucha, Myron wszystko slyszal.

– Tu detektyw Alan Corbett z policji filadelfijskiej. Stoimy za drzwiami. Slyszelismy kazde slowo. Prosze odlozyc bron.

Esme spojrzala na Myrona. Nadal celowala w jego piers. Poczul, jak po plecach splywa mu kropelka potu. Patrzac w wylot lufy, masz wrazenie, ze zagladasz w smiertelna czelusc. Widzisz wylacznie jej otwor, ktory rozrasta sie w oczach do niesamowitych rozmiarow i szykuje, zeby cie pochlonac.

– To byloby glupie – ostrzegl.

Skinela glowa.

– I bezcelowe.

Upuscila bron na podloge. Drzwi otwarly sie nagle i wpadla policja.

– Trzydziestkaosemka – stwierdzil, patrzac na pistolet.- To z niej zabila pani Tita?

Mina Esme to potwierdzila. Nie ulegalo watpliwosci, ze po testach balistycznych prokurator ja schrupie.

– Tito byl oblakany – odparla. – Musi mi pan uwierzyc. Obcial chlopcu palec. Zaczal zadac pieniedzy.

Myron skinal wymijajaco glowa. Jej obrona zabrzmiala prawdziwie.

Corbett zalozyl Esme kajdanki.

– Jack Coldren zniszczyl cala moja rodzine! – wyrzucila z siebie. – Zrujnowal zycie ojcu, zabil moja matke. I za co? Ojciec nic zlego mu nie zrobil.

– Owszem, zrobil.

– Wedlug Jacka Coldrena, wyciagnal z worka niewlasciwy kij. Ojciec pomylil sie. Przypadkiem. Czy powinien zaplacic za to taka cene?!

To nie byla pomylka ani przypadek. Ale Myron nie wiedzial, jaka cene nalezy za to zaplacic. Milczal.

Rozdzial 41

Policja wszystkim sie zajela. Corbett zadawal pytania, Myron nie mial jednak nastroju do zwierzen. Opuscil hotel natychmiast, gdy tylko detektyw odwrocil od niego uwage, i pojechal do aresztu w komendzie, z ktorego lada chwila miano zwolnic Linde Coldren. Wbiegl po betonowych schodach susami, biorac w pedzie po trzy, cztery stopnie naraz, w stylu trojskoczka na olimpiadzie dla niepelnosprawnych.

Victoria Wilson prawie – prawie! – sie do niego usmiechnela.

– Linda wyjdzie za kilka minut – poinformowala.

– Ma pani tasme, o ktora prosilem?

– Te z rozmowa Jacka z porywaczem?

– Tak.

– Mam. Ale dlaczego pan…

– Prosze mi ja dac.

Powiedzial to takim tonem, ze bez protestu siegnela do torebki i wyjela tasme.

– Pozwoli pani, ze odwioze Linde do domu? – spytal. Victoria Wilson przyjrzala sie mu badawczo.

– Moze to dobry pomysl – odparla.

Wszedl policjant.

– Jest gotowa do wyjscia – oznajmil.

– Nie miala pani racji z tym grzebaniem w przeszlosci – rzekl Myron do Victorii, widzac, ze sie odwraca. – Ta przeszlosc uratowala nasza klientke.

– Jak juz powiedzialam: nigdy nie wiadomo, co sie znajdzie – odparla, patrzac mu w oczy.

Czekali, kto pierwszy zerwie kontakt wzrokowy. Mierzyli sie wzrokiem az do otwarcia drzwi.

Przebrana z powrotem w cywilny stroj, Linda wyszla tak niepewnie, jakby trzymano ja w ciemnej celi i bala sie, czy jej oczy zniosa swiatlo. Na widok Victorii usmiechnela sie szeroko i po wymianie usciskow wtulila twarz w ramie prawniczki, kolyszac sie w jej ramionach. Gdy wypuscily sie z objec, obrocila sie do Myrona i go uscisnela. Zamknal oczy, rozluznil miesnie. Poczul zapach jej wlosow i cudowny dotyk policzka na szyi. Trwali w objeciach dluzszy czas, niczym w jakims wolnym tancu, nie chcac, a byc moze odrobine lekajac sie rozlaczyc.

Victoria kaszlnela w piesc i ich przeprosila. Z pomoca policjantow dotarli do samochodu bez zbytniego natrectwa dziennikarzy. W milczeniu zapieli pasy.

– Dziekuje – powiedziala Linda.

Myron nie odpowiedzial. Uruchomil woz. Przez jakis czas milczeli. Wlaczyl klimatyzacje.

– Cos miedzy nami zaszlo – odezwala sie.

– Sam nie wiem. Martwilas sie o syna. Moze to nas zblizylo.

Z jej miny wynikalo, ze w to nie wierzy.

– A ty. Nic nie czules? – spytala.

– Moze – odparl. – Ale zarazem chyba strach.

– Strach? O co?

– O Jessice.

Usmiechnela sie ze zniecierpliwieniem.

– Nie mow, ze nalezysz do mezczyzn, ktorzy boja sie zaangazowac.

– Przeciwnie. Boje sie, ze tak bardzo ja kocham. Ze tak bardzo chce sie zaangazowac.

– Wiec w czym problem?

– Jessica juz raz mnie rzucila. Nie chce przezyc tego drugi raz.

Skinela glowa.

– Sadzisz, ze to strach przed porzuceniem?

– Nie wiem.

– Ja cos poczulam. Po raz pierwszy od bardzo dawna. Nie zrozum mnie zle. Mialam romanse. Takie jak z Tadem. Ale tym razem to co innego. – Spojrzala na niego. – Mile, dobre uczucie.

Myron nie podjal tematu.

– Nie ulatwiasz mi zadania.

– Musimy omowic inne sprawy.

– Jakie?

– Victoria powiedziala ci o Esme Fong?

– Tak.

– Pamietasz o jej solidnym alibi, jesli chodzi o smierc Jacka?

– Ktore zapewnil jej nocny portier tak wielkiego hotelu jak Omni? Watpie, czy po blizszym zbadaniu sie utrzyma.

– Nie badz tego taka pewna.

– Dlaczego?

Myron obrocil sie w jej strone.

– Wiesz, co nie dawalo mi spokoju, Lindo?

– Nie. Co?

– Telefony w sprawie okupu.

– Dlaczego?

– Pierwszy byl rano w dniu porwania. Odebralas go. Porywacze oznajmili, ze maja waszego syna. Lecz nie wysuneli zadan. Od razu mnie to zdziwilo, a ciebie?

– Mnie rowniez – odparla po namysle.

– Wiem juz, dlaczego ich nie wysuneli. Ale wtedy nie znalismy prawdziwego motywu porwania.

– Nie rozumiem.

– Esme Fong porwala Chada, zeby sie zemscic na Jacku. Pragnela uniemozliwic mu wygranie turnieju. Ale jak? Myslalem, ze porywajac Chada, chce Jacka zdenerwowac, wzburzyc, zdekoncentrowac. Lecz samo porwanie

Вы читаете Blekitna krew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×