– Pomoc sklepowa, pakowacz, dozorca.

– Sluchaj, mam w domu troche forsy. Znam dobry bar w Inglewood. Moglibysmy tam podskoczyc.

Mieszkal z matka. Gdy tylko weszlismy, starsza pani uniosla glowe znad gazety.

– Hank! Pamietaj, zebys nie upil Timmy'ego.

– Dzien dobry. Jak sie pani miewa, pani Hunter?

– Zeszlym razem wasza wspolna wyprawa na miasto skonczyla sie w areszcie.

Timmy zaniosl swoje ksiazki do sypialni, wyszedl stamtad i powiedzial:

– Idziemy.

Byl tam hawajski wystroj i scisk. Jakis mezczyzna mowil przez telefon:

– Musicie przyslac kogos po ciezarowke. Jestem zbyt pijany. by usiasc za kierownica. Tak, tak. Wiem, ze stracilem te zasrana prace. Przyjedzcie po woz!

Timmy stawial. Pilismy rowno. Dobrze sie z nim rozmawialo. Jakas mloda blondynka zerkala na mnie i pokazywala mi nogi. Timmy gadal bez przerwy. Opowiadal o naszym koledzu: o tym, jak trzymalismy butelki z winem w naszej szafce; o Popoffie i jego drewnianych rewolwerach; o Popoffie i jego prawdziwych rewolwerach; o tym, jak na jeziorku w Westlake Park przestrzelilismy dno lodzi i ta pod nami zatonela; o studenckim strajku w sali gimnastycznej…

Pilismy dalej. Kolejke za kolejka. Mloda blondynka wyszla z kims innym. Z szafy grajacej leciala muzyczka. Timmy gadal bezustannie, a na dworze robilo sie ciemno. W koncu bylismy w takim stanie, ze odmowili nam podawania alkoholu, ruszylismy wiec ulica, rozgladajac sie za jakims innym barem. Byla 10 wieczor, jezdnie pelne samochodow, a my z trudnoscia trzymalismy sie na nogach.

– Spojrz, Timmy! Mozemy tu odpoczac.

To ja wypatrzylem ten dom pogrzebowy. Utrzymany byl w stylu kolonialnej rezydencji, oswietlony swiatlami reflektorow, a na jego ganek prowadzily szerokie biale schody.

Udalo nam sie z Timmym dobrnac mniej wiecej do polowy ich wysokosci. A potem moglem dla niego zrobic tylko tyle, by delikatnie ulozyc go na jednym ze stopni. Rozprostowalem mu nogi, a rece ulozylem rowniutko wzdluz ciala, po czym sam przybralem taka sama pozycje o stopien nizej.

13

Obudzilem sie w jakims nieznanym pomieszczeniu. Bylem sam. Switalo wlasnie i bylo mi zimno. Mialem na sobie sama koszule. Probowalem zebrac mysli. Wstalem z twardej pryczy, podszedlem do okna i zobaczylem, ze jest zakratowane. Za krata szumial Pacyfik. (Jakims sposobem znalazlem sie w Malibu.) Po godzinie nadszedl straznik, lomoczac metalowymi miskami i tacami. Wsunal mi sniadanie do celi. Usiadlem i zaczalem jesc, sluchajac oceanu.

Trzy kwadranse pozniej wyprowadzono mnie na zewnatrz. Stala tam grupa mezczyzn. Tworzyli dlugi lancuch, jeden byl przykuly do drugiego. Poszedlem na koniec i wyciagnalem przed siebie rece. Straznik powiedzial:

– Ty stan osobno.

Dostalem wlasna pare kajdanek. Dwoch policjantow wsadzilo mnie do radiowozu i odjechalismy.

Zawiezli mnie do Culver City i zaparkowali woz na tylach sadu. Jeden z policjantow wysiadl ze mna. Podeszlismy do tylnego wejscia i usiedlismy w pierwszym rzedzie na sali sadowej. Gliniarz zdjal mi kajdanki. Szukalem wzrokiem Timmy'ego, ale nigdzie go nie dostrzeglem. Jak zwykle dlugo czekalo sie na sedziego. Moja sprawa miala sie odbyc jako druga z kolei.

– Oskarzony o pijanstwo w miejscu publicznym i zaklocenie ruchu drogowego. Dziesiec dni albo trzydziesci dolarow.

Przyznalem sie do winy, chociaz nie mialem pojecia, dlaczego przyczepili sie do mnie o jakies zablokowanie ruchu. Policjant sprowadzil mnie po schodach na dol i wpuscil na tylne siedzenie radiowozu.

– Tanio sie z tego wykreciles – mruknal. – Zablokowaliscie obaj ruch na odcinku mili. Byl to najwiekszy korek w historii Miasta Inglewood.

Po czym zawiezli mnie do wiezienia okregowego w Los Angeles.

14

Poznym wieczorem zjawil sie ojciec z trzydziestoma dolarami. Gdy wychodzilismy, oczy mial wilgotne od lez.

– Przyniosles hanbe twojej matce i mnie – narzekal.

Zdaje sie, ze oboje znali jednego z policjantow, ktory spytal go: „Panie Chinaski, co tutaj robi panski syn?”.

– Coz to byl dla mnie za wstyd! Pomyslec tylko: moj wlasny syn w wiezieniu!

Podeszlismy do jego samochodu. Wsiedlismy, ojciec uruchomil silnik i ruszyl. Ciagle jeszcze plakal.

– Dosyc sie najadlem wstydu przez to, ze nie chciales bronic swej ojczyzny.

– Lekarz, od czubkow orzekl, ze jesieni niezdolny do sluzby.

– Moj synu! Gdyby nie pierwsza wojna swiatowa, to nigdy nie spotkalbym twojej matki i w ogole nie przyszedlbys na swiat.

– Masz papierosa?

– A teraz wyladowales w kryminale. Wiesz, ze czyms takim mozesz wykonczyc swa matke?

Mijalismy jakies tanie knajpki na dolnym Broadwayu.

– Chodz, zatrzymamy sie i walniemy sobie po kielichu – zaproponowalem.

– Co takiego? Masz czelnosc myslec o piciu tuz po tym, gdy wyszedles z wiezienia za opilstwo?

– Wtedy wlasnie czlowiek najbardziej potrzebuje sie napic.

– Nie waz sie powiedziec matce, ze miales ochote pic natychmiast po wyjsciu z wiezienia.

– Przydalaby mi sie tez jakas dupa.

– Co?

– Mowie, ze jakas dupa tez by mi sie przydala.

Omal nie przejechal czerwonych swiatel. Jechalismy dalej w milczeniu.

– A propos – odezwal sie wreszcie. – Przyjmij laskawie do wiadomosci, ze ta grzywna zostanie ci doliczona do rachunku za mieszkanie, wikt i opierunek.

15

Znalazlem robote w magazynie z czesciami samochodowymi, tuz obok Flower Street. Kierownik, wysoki szpetny mezczyzna, byl beznadziejnym kutasem. Ilekroc zdarzylo mu sie wydymac zone, nie omieszkal mi o tym opowiedziec.

– Zeszlej nocy wyruchalem moja stara. Przygotuj najpierw wysylke dla Williams Brothers.

– Nie mamy kryz K – 3 na magazynie.

– Zaznacz im, ze dostana w pozniejszym terminie.

Przybilem odpowiedni stempel na liscie wysylkowej i fakturze.

– Zeszlej nocy wyruchalem moja stara.

Owinalem tasma wysylke do Williams Brothers, opatrzylem ja nalepka, zwazylem paczke i nalepilem na niej odpowiednia, ilosc znaczkow.

– Niezle bylo.

Mial rudawe wasy, rudawe wlosy i byl beznadziejnym kutasem.

– Tak jej wygodzilem, az sie na koniec zeszczala.

16

Rachunek za mieszkanie, wikt, pralnie i cala reszte zdazyl do lego czasu tak urosnac, ze potrzebowalem kilku wyplat, by go uregulowac. Doczekalem do tego momentu i zaraz po tym sie wyprowadzilem. Przy takich stawkach mieszkanie u rodzicow bylo nie na moja kieszen.

Znalazlem dom z umeblowanymi pokojami w poblizu mojej pracy. Przeprowadzka nie byla uciazliwa. Caly moj dobytek miescil sie w polowie walizki.

Wlascicielka nazywala sie Strader, ale mowilo sie do niej „Mamuska”. Miala ufarbowane na rudo wlosy, dobra figure, mase zlotych zebow i podstarzalego przyjaciela. Pierwszego ranka, gdy tylko sie wprowadzilem, zawolala mnie do kuchni i powiedziala, ze jesli pojde na zaplecze i nakarmie kurczaki, to postawi mi whisky. Nakarmilem je, a potem siedzialem w kuchni, pijac z Mamuska i jej przyjacielem Alem. W rezultacie spoznilem sie godzine do pracy.

Nastepnego dnia, poznym wieczorem, ktos zapukal do drzwi. W progu stanela gruba kobieta po czterdziestce. Z butelka wina.

– Mieszkam na tym samym pietrze. Na imie mam Martha. Slysze, ze caly czas leci u ciebie taka dobra muzyka. Pomyslalam, ze moze zechcialbys sie ze mna napic.

Martha weszla do srodka. Miala na sobie luzna zielona kiecke i po kilku kieliszkach zaczela kokietowac mnie nogami.

– Popatrz, jakie zgrabne.

Вы читаете Faktotum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×