Uspokajajaco przymknal oczy. „Wszystko w porzadku. Nie ma sie czym martwic'.

Jego noga byla z obu stron unieruchomiona dwoma wygietymi kijami.

Czas stanal w miejscu. Slonce wisialo za azurowymi koronami drzew, nieruchome i zyczliwe. Niczym oko zrownowazonego, sytego bozka.

– Oszukalismy Objawienie – wyszeptala Irena.

Od strony rzeki pojawil sie Rek. Rzucil na trawe kilka duzych, nieznanych Irenie ryb. Obrzucil spojrzeniem Irene i lezacego Semirola, po czym odwrocil wzrok.

Irena po raz kolejny docenila mestwo bezinteresownego rycerza. Rek udawal, ze ani oprzytomniala Irena, ani rozbudzony Semirol w ogole go nie interesuja.

Rozdzial 13

– Pewien gospodarz nie doliczyl sie monety i uznal, ze wziela ja sluzaca... I sprawil sluzacej lanie, a ze byl podpity, skatowal ja prawie na smierc... Nastepnego dnia reka uwiezla mu w mlockarni i lekarz amputowal mu ja do samego ramienia. Gdy gospodarz otrzasnal sie z tej tragedii, zaczal sie zastanawiac, jak przeblagac Objawienie. I chcac odzyskac reke, podarowal swoje domostwo wdowie po bracie, ktora zyla w ubostwie pod cudzym dachem... I niespodziewanie odkopal na swym polu skrzynie, w ktorej znajdowaly sie dwie zlote rekawice... I rozplakal sie nieszczesnik z gorycza i wsciekloscia: „Objawienie sobie ze mnie zadrwilo... nie ma gorszej kpiny niz podarowanie rekawiczek czlowiekowi z jedna reka!' A inny mlodzieniec chcial zaskarbic sobie milosc pieknej dziewczyny i aby skrasc jej serce, ukradl pieniadze i kupil jej drogocenny pierscionek... Jednak dziewczyna nie przyjela podarku, a Objawienie, za kradziez, pokaralo mlodzienca impotencja. Wowczas, chcac odkupic swa wine, zaczal opiekowac sie nedzarzami, karmic sieroty i nie bylo dnia, by nie spelnil jakiegos dobrego uczynku. Objawienie bylo z niego zadowolone i nagrodzilo go miloscia pieknej dziewczyny. A gdy znalezli sie w lozu, gorzko zaplakala... gdyz mimo swej urody, nie miala z niego pozytku. A moral z mojej opowiesci wynika taki: gdy czynisz zlo, niech ci sie nie wydaje, ze uda ci sie uglaskac surowe Objawienie... Obys potem gorzko nie zaplakal!

Gawedziarz umilkl. Zebrana w karczmie gawiedz wymieniala spojrzenia – pelne uznania, lecz jednoczesnie niepewne i wystraszone. Puszczona po sali czapka wrocila do opowiadajacego wypelniona miedziakami.

– Dziekuje, dobrzy ludzie. Jutro opowiem o kobiecie, ktora sama zadawala sobie rany, by rodzice mogli ja opatrywac... I o wilku, ktory gardzil miesem, by zaskarbic sobie wzgledy Objawienia... Oraz o kozle, ktory stratowal ogrod i zostal ukarany za uczynione szkody... Ale to jutro, dobrzy ludzie. Teraz wyschlo mi w gardle.

Gawedziarz jednym haustem oproznil podany mu kubek, wstal, opierajac sie na kosturze, i oddalil do swego pokoju – ci, ktorzy widzieli go dzien wczesniej, mogliby przysiac, ze poruszanie sie przychodzilo mu teraz znacznie latwiej.

Zauwazyla to w kazdym razie Irena, ktora ruszyla jego sladem.

Za ich plecami zamknely sie debowe drzwi.

– Oto nasza jalmuzna – rzekl Semirol, wysypujac na stol pociemniale i zatluszczone miedziaki.

Rek, siedzacy z niezadowolona mina przed plonaca swieca, pominal to milczeniem.

Semirol usiadl przy stole. Przysunal sobie talerz z wystyglym kotletem. Wyciagnal ze schowka butelke czerwonego wina i sam ja oproznil. Rek wciaz milczal. Irena usiadla na taborecie naprzeciw.

– No i co, rycerzu? Skladaczu kosci? – Semirol odstawil butelke. – Bedziemy tak milczec w nieskonczonosc?

Rek obrzucil wampira posepnym spojrzeniem. Semirol swobodnie rozparl sie w krzesle.

– Jestem panu wdzieczny za pomoc, ktora swego czasu okazal pan Irenie... I szczegolnie za niezwykle sprawnie wykonany zabieg chirurgiczny. Najwyrazniej jest pan najbardziej zacnym wsrod bezinteresownych i najbardziej bezinteresownym sposrod zacnych.

Rek uniosl glowe.

– Musze porozmawiac z pania Irena. Sam na sam.

Semirol przesunal jezykiem po wargach, jakby zlizywal z nich resztki wina. Pobebnil palcami po stole i skinal glowa.

– W porzadku.

Wstal i wyszedl, cicho postukujac kosturem. Irena patrzyla na pozostalosci po kotlecie. Nie byla glodna. Ani troche.

– Pozwoli pani, ze ja opuszcze... – Rek patrzyl prosto przed siebie.

Oczekiwala tych slow. I mimo wszystko wstrzasnal nia dreszcz.

– Prosila mnie pani o pomoc w poszukiwaniu dwoch osob. Jedna z nich... – Rek sie zacial. – Jednego znalezlismy. Wyglada na to, ze moja misja jest zakonczona.

Ciagle jeszcze milczala.

Byla przerazona. Przywykla do tego, ze ma przy sobie kamienna sciane albo przynajmniej twarda porecz, o ktora moze sie oprzec – malomownego Reka.

I chociaz Semirol byl pod wieloma wzgledami bardziej pewny – perspektywa pozostania w tym paranoicznym swiecie jedynie w towarzystwie wampira wydala jej sie nie do zniesienia.

– Prosze jednak – przelknela sline – prosze to jednak przemyslec, Reku. Musze znalezc z Janem... jeszcze jednego czlowieka... krotko mowiac, nasze poszukiwania... nie sa jeszcze zakonczone. Jestem poszukiwana... – westchnela spazmatycznie. – Bedzie mi pana brakowac. Mowie to szczerze.

Obrzucil ja szybkim, taksujacym spojrzeniem. Odwrocil glowe.

– Ojciec pani dziecka nie moze zniesc mojej obecnosci. Najwyrazniej ma ku temu powody.

Drgnela, jakby wymierzyl jej policzek.

– To, co laczy mnie z Semirolem... niech pan sobie mysli, co chce. Ale to nie to, co sie panu wydaje.

Usmiechnal sie blado.

– Skad pani wie, o czym mysle?

W sali jadalnej halasowali zaspokajajacy glod goscie. Ktos ciezkim krokiem przeszedl przez korytarz, cos roztrzaskalo sie z hukiem, w poblizu trzasnely drzwi.

– Prosze mi uwierzyc, Ireno, ze ja rowniez... widzi pani. Jesli nie przestane... pani pomagac, zlamie przysiege.

Nie zrozumiala, wiec wyjasnil jej z wyrozumialym usmiechem, jakby zwracal sie do dziecka.

– Moja sluzba dla pani... przestala byc bezinteresowna. Ogladanie pani codziennie jest nagroda, ktorej nie mam prawa oczekiwac.

To bylo takie proste.

Milczeli jeszcze przez dziesiec minut. W koncu, bez pukania, nie skrzypnawszy nawet drzwiami, powrocil Semirol. Przyjrzal im sie po kolei i odchrzaknal. Irena zdala sobie sprawe, ze nienawidzi tego cynika. Niemal nienawidzi.

– Jutro rano ruszam w droge – oznajmil rycerz beznamietnym tonem.

Semirol kiwnal glowa, nie okazujac najmniejszego zdziwienia.

– A my zostajemy. Naszemu przyszlemu dziecku wystarczy juz mocnych wrazen.

„Naszemu przyszlemu dziecku'. A wiec Semirol przemyslal cala sprawe i nie zamierza juz odebrac go Irenie?!

,,Naszemu przyszlemu dziecku'. Coz takiego pomyslal Rek, ze jego oczy staly sie nagle zimne jak lod?

– Myli sie pan, Reku – rzekla bezsilnie. – Prosze zostac.

Rycerz wahal sie przez chwile. Po czym wstal i wyszedl, bezglosnie zamykajac za soba drzwi.

W powietrzu unosil sie zapach kwasu oraz swiezego drewna i dymu. Jednak odor kwasu przewazal, przesaczajac sie przez szpary, powodujac ze Irena skrzywila sie z niesmakiem.

Choc po tych wszystkich przejsciach; jakie tam znowu mogla czuc obrzydzenie?

– Janie... czy jestes pewien, ze sludzy Wysokiego Dachu nie depcza nam po pietach? A jesli tak, to nie staniesz przeciez z mieczem czy tym koslawym kosturem w progu tego pokoju?

– A wiec zamierzasz zatrzymac rycerza z pobudek praktycznych? – upewnil sie Semirol po chwili milczenia. – To godne pochwaly.

Irena poczula wyrzuty sumienia.

Semirol mial racje. Irena tolerowala wielkodusznego Reka wylacznie z pobudek praktycznych. Jakby byl wygodnym, niewymagajacym i czestokroc pozytecznym przedmiotem.

– Jednak ludzie z tak zwanego Wysokiego Dachu – oby jak najszybciej sie on zawalil – juz dawno stracili cie z oczu. Wiec sie uspokoj; po co sie goraczkowac. Mysl, Ireno. Masz przewage czasowa, wiec mysl, gdzie mozna znalezc twojego Andrzeja. Jesli nie chcesz urodzic w antysanitarnych warunkach.

– Rodza tak tysiace kobiet – odparla nieoczekiwanie dla samej siebie.

Wampir uniosl brwi.

– Czyzby? A wiec podobna perspektywa juz cie nie przeraza?

Odwrocila sie.

Dokladnie o piatej rano pod oknami zacwierka szpak. Nie ma pojecia, skad sie wzial na tutejszej stajni – lecz o piatej, przed switem, zaspiewa donosnie: „cwir, cwir!' i ten dzwiek wedrze sie w jej kolejny sen. Bedzie snila, ze jest we wlasnym domu, lezy na tapczanie i glaska zolwia, oszolomiona zwariowanym snem o nieskonczonych modelach; i nagle pod oknami zarzy osiol...

Obudzi sie zlana zimnym potem, chcac obudzic sie znowu – z powrotem do swego zycia... Niestety, prozne nadzieje. Nic z tego...

– Ireno – rzekl wampir lagodnym tonem. – Mysl. Masz jakies pomysly?

Milczala.

Rek... jej najwierniejszy czytelnik. Najbardziej... bezinteresowny. Odejdzie bez szemrania, pozostawiajac ja z jej przewinieniem. Z wykroczeniem, ktorego tak naprawde nie popelnila – choc juz nigdy go nie zapomni.

– To bardzo ciasny swiat, Ireno. Bardzo maly i zwarty. Jesli bedzie trzeba, przemierzymy go wzdluz i wszerz. Znajdziemy Andrzeja, nie mozemy sie poddawac.

Irena wyczula, ze Semirol umyslnie upraszcza ich zadanie. Odnalezienie Andrzeja wcale nie rozwiaze ich problemu. Im lepiej poznaje te modele, tym mniejsza ma ochote na spotkanie ich tworcy.

– Mroczny Interpretator – wyszeptala.

– Slucham?

– Mroczny Interpretator... czlowiek, ktory uczy, jak oszukac Objawienie.

Semirol z powatpiewaniem podrapal sie po nosie.

– W przeciwienstwie do swoich „jasnych' kolegow – Irena usmiechnela sie blado – nie siedzi pod Dachem. Wedruje po drogach... w najlepszych tradycjach powiesci przygodowych. Ma nieograniczone pole do przeprowadzania eksperymentow... To szaleniec. Choc nie mam pojecia, jak go odnalezc.

Glosy w sali jadalnej przybieraly na sile. Zaraz rozlegna sie spiewy... o, wlasnie zaczeli. Zabrzmial drzacy, lecz silny glos – zdaje sie, ze to jednooki poganiacz mulow, ktory przesiaduje w karczmie juz trzeci dzien i sluchajac opowiadan gawedziarza-Semirola, wybalusza jak dziecko swe jedyne oko.

Piosenka miala niezliczona liczbe kupletow. Za akompaniament sluzyly drewniane kubki. I ponownie Irena miala wrazenie, ze gdzies to juz kiedys widziala i slyszala. Jakis nieznany klasyk opisal juz to wszystko i chor bywalcow karczmy przeniosl sie z ksiazki w ksiazke, z filmu do filmu.

– Nie zdazylam na poczatek trymestru – rzekla Irena obojetnym tonem.

Вы читаете Kazn
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×