Semirol uniosl brwi, chcial cos powiedziec, lecz w tym momencie otwarly sie drzwi, wpuszczajac dzwieki niekonczacej sie piosenki oraz bezinteresownego rycerza, Reka, bladego jak niedopieczony pierog.

– Poscig?! – Irena zdala sobie sprawe, ze stoi posrodku pokoju, sciskajac w dloniach ciezki swiecznik. Zywot wloczegi nawet zolwia nauczy blyskawicznej reakcji i obdarzy go szybkim refleksem. Jeszcze niczego nie rozumiesz, a juz uciekasz, odruchowo sie ostrzeliwujac.

Rek w milczeniu pokrecil glowa. Zamknal za soba drzwi. Spojrzal na Irene, potem na Semirola.

– Sa tam... ludzie. Wypytuja o Mrocznego Interpretatora. Irena wciaz jeszcze sciskala w dloniach swiecznik. Plomienie swiec roztapialy wosk, ktory kapal na jej suknie.

– Uznali, ze czlowiek, ktory opowiada bajki o Objawieniu, musi byc Mrocznym Interpretatorem. Malo tego, twierdza, ze wie o tym juz cala okolica.

Semirol wstal. Obszedl stol, wzial od Ireny swiecznik i ostroznie odstawil na miejsce.

– To prawda? – zapytal cicho Rek.

– Co takiego? – zdziwil sie Semirol.

– Czy naprawde jest pan Mrocznym Interpretatorem?

Bezinteresowny rycerz wygladal teraz znacznie starzej jak na swoj wiek. Jego blade brwi wygiely sie w jedna zygzakowata linie.

– Czy to... prawda? Probowalem wyjasnic im, ze sie myla, ale oni... Pani Chmiel! Czy to prawda?!

Rek zwracal sie do Ireny. Semirol tez sie do niej odwrocil, wampir byl wyraznie zmieszany.

– Powiadaja tez – wymamrotal Rek, jakby sam do siebie – ze autorka „Tego, ktory okazal skruche' jest znajoma Mrocznego... a ja nie dawalem temu wiary.

– A co, czyzby bycie Mrocznym Interpretatorem bylo czyms wstydliwym i karygodnym? – zapytal Semirol niedbalym tonem.

Rek spojrzal na niego niemal z przerazeniem.

– Nie...

Piosenka w sali jadalnej nie ucichala. Po czterdziestu zwrotkach nastapi kulminacja...

– Potrzebujecie adwokata – wampir wymownie uniosl palec.

– Nawet jesli nie ma tu oficjalnego sadu... Nawet jesli w ogole nie ma tu wymiaru sprawiedliwosci... Adwokaci zawsze beda w cenie. Tym bardziej dobrzy adwokaci. Mam racje, Ireno?

Spotkali sie wzrokiem i Irena dostrzegla, ze prawnik krwiopijca coraz bardziej angazuje sie w swoja role.

– Gdzie sa ci ludzie, rycerzu? Przyprowadz ich tutaj!

* * *

Po kilku dniach Semirol zostal zasypany prezentami od losu.

Jego noga goila sie szybciej, niz sie spodziewali. Schody nie skrzypialy juz pod jego krokami. Pod podszewka kurty znalazly sie zapomniane monety, gospodarz karczmy byl nadskakujaco uprzejmy, a w wedzonych rybach, na chybil trafil wybieranych z przypadkowej sterty, zawsze znajdowali kawior.

– Objawienie uznalo moje wprawki za czynienie dobra – przyznal ze zdziwieniem wampir.

Ani wtedy, ani pozniej Irena nie dowiedziala sie, z jakim problemem przyszlo do Mrocznego Interpretatora dwoje ludzi – szczuply mezczyzna i korpulentna, blada kobieta. Semirol wzial interesantow na strone i nad ranem udzielil im porady; jak sie okazalo w praktyce, niezwykle korzystnej.

Kilka dni pozniej w karczmie pojawila sie pewna mlodka o nieprzyjemnym, twardym spojrzeniu. Semirol wysluchal jej rowniez, poprosil o dzien na przemycenie sprawy, wieczorem zas wydal werdykt – w tajemnicy. Mlodka byla zadowolona, a Semirol, jak wydawalo sie Irenie, wrecz szczesliwy.

Nastepnego ranka wedrowcy opuscili karczme, aby nie kusic losu.

* * *

Rek zrezygnowal ze swej przysiegi. Zostal z nimi, najwyrazniej nielatwo bylo mu podjac te decyzje. Pomogla mu w tym nieublagana koniecznosc, bylo wszak jasne jak slonce, ze towarzystwo Mrocznego Interpretatora narazalo Irene na jeszcze wieksze niebezpieczenstwo.

Rek uznal, ze jest Irenie potrzebny. Zlekcewazyl przysiege i zostal.

Irene ucieszyla decyzja rycerza. A jednoczesnie troche ja martwila. Coraz trudniej bylo jej udawac, ze wszystko jest w porzadku, ze nie slyszala jego slow: „Ogladanie pani codziennie jest nagroda, na ktora w najmniejszym stopniu nie zasluzylem'.

Rek zaslanial sie pozorna obojetnoscia. „Na razie jestem potrzebny – mowila jego beznamietna, blada twarz. – Odejde, gdy naprawde przestane byc pomocny'.

Semirol nie protestowal. Wampir nie mial najmniejszych skrupulow; tak przynajmniej wygladalo to z boku. W kazdej wiosce – a wiesci o Mrocznym Interpretatorze rozchodzily sie lotem blyskawicy – znajdowali sie ludzie, ktorzy w tajemnicy sie z nim konsultowali. Przychodzili pod oslona nocy, ukrywajac twarze pod chustami i kapturami, wstydzac sie samych siebie. Powstal caly system zrozumialych dla wszystkich hasel, na dzwiek ktorych karczmarz bladl, a w jego oczach pojawial sie szacunek.

Wedrowcy zatoczyli szerokie kolo, poruszajac sie po okregu, w ktorego centrum znajdowalo sie miasto. Co jakis czas slyszeli nakaz dotyczacy pojmania nieprawomyslnej autorki Chmiel – odczytywali go obwolywacze na targach. Raz byli swiadkami publicznego palenia „wrogich Objawieniu pism'. Widok byl dosc przerazajacy, z katem w chalacie, prawdziwym szafotem i podpalonym stosem. Tyle ze na sterte plonacego chrustu wrzucane byly zapisane kartki, a wsrod nich przerozne rachunki czy szkolne wypracowania. Zeby to zauwazyc, bynajmniej nie trzeba bylo miec sokolego wzroku Semirola. Wykazujac sie przed Objawieniem, miejscowi urzednicy palili makulature jako „szkodliwe przypowiesci', wiedzac przy tym, ze kat i zebrana na placu gawiedz jest niepismienna.

Rek przejawial nawyki rasowego ochroniarza. Spal na podlodze, wzdluz drzwi, z kindzalem pod reka. Semirol usmiechal sie pod wasem, niekiedy dosc zjadliwie. Irena zaciskala usta, wstrzymujac sie przed obrazliwymi uwagami; jednak twarz rycerza pozostawala niezmiennie beznamietna. Byl wrecz niewiarygodnie opanowany.

Jezdzili od wioski do wioski, ale nikt nie slyszal o Andrzeju Kromarze. I na calym swiecie istnial tylko jeden Mroczny Interpretator – wampir, ucielesniona legenda. Pierwszy i jedyny, pozostali byli jedynie plodami ludzkiej wyobrazni.

A pewnej bezsennej nocy Irena po raz pierwszy poczula, jak poruszyl sie w niej malenki czlowieczek.

* * *

Teraz Rek szedl przodem, prowadzac za uzde ich jedynego konia. Obok dziarski mul ciagnal dwukolke, na ktorej jechala Irena z Semirolem; adwokat kategorycznie odmowil jazdy wierzchem: „Kpicie sobie?! Ta bestia zrzuci mnie przy pierwszej okazji, malo mi jednego zlamania?'. Zarowno Irena, jak i Rek przyznali mu racje: zwierze stronilo od Semirola i pogodzenie ich wymagalo specjalnych zabiegow.

– Patrzcie – rzekl Rek i jego glos drgnal z napieciem.

Drzewa, ktore dotychczas rosly niczym szpaler po obu stronach drogi, nagle sie rozstapily. Irena zmruzyla oczy.

Wieza miala wysokosc czteropietrowego domu. Nie wiadomo, kto i w jakim celu wzniosl te kolosalna wedlug miejscowych miar budowle – ni to wieza przeciwpozarowa, ni to straznica, dziwaczna, wyszukana sylwetka, omszale kamienie. Dwuskrzydlowe, niskie drzwi. Nie bylo przybudowki, drzwi wrastaly wprost w trawe.

Rek spogladal na Irene badawczo. Ostatnio bardzo rzadko zdarzalo mu sie patrzec Irenie prosto w oczy, za to teraz nie spuszczal z niej wzroku.

Przy samej wiezy, obok porosnietej chmielem sciany, rozcapierzaly sie galezie pokreconego drzewa. Wyschniety pien i obnazone korzenie bylyby wspanialym znaleziskiem dla dekoratora, szczegolnie gdyby dysponowal odpowiednim dzwigiem.

Irena zmruzyla oczy. Powykrecane drzewo zywo przypominalo czlowieka, mial on jednak oderwana przez burze reke. Wypadek zdarzyl sie chyba dosc niedawno – sadzac po swiezym sladzie zlamania.

Wzrok Reka wpijal sie w tyl glowy Ireny, przygniatal. Wygladalo na to, ze bezinteresowny rycerz czeka na wyjasnienia. Choc nie zadal zadnego pytania.

Usmiechnela sie z przymusem.

Jej relacje z Rekiem Dzika Roza przypominaly teraz martwa strefe pokryta warstwa cienkiego lodu. Bala sie go urazic i pozbawic nadziei. Powodowal nia takze irracjonalny, dzieciecy strach, rycerz mogl sie przeciez zorientowac, ze nie czytala wlasnych opowiadan.

Rek spogladal na nia, czekajac na odpowiedz. W takich momentach Irena kojarzyla wyjatkowo powoli i chaotycznie.

– Jak tu pieknie – wymamrotal Semirol.

Rek w koncu przestal wpatrywac sie w Irene i ruszyl dalej.

* * *

– Pamietasz, Janie, mowilam, ze wszedzie sie przystosujesz? Ale wowczas nawet nie zdawalam sobie sprawy, do jakiego stopnia mam racje...

Semirol milczal, jego sztywne wlosy lsnily w promieniach slonca, mruzyl syte oczy, a gladkiej, sprezystej skory pozazdroscilaby mu kazda mloda kokietka.

Nieprzyjemny domysl pojawil sie znienacka. Najwyrazniej Irena zmienila sie na twarzy. W kazdym razie Semirol uznal za stosowne odpowiedziec.

– Tak.

– Co „tak'?

– Nawet teraz nie wiesz, do jakiego stopnia mialas wtedy racje... tak, przystosowalem sie. Na to wyglada.

Na szyi mula miarowo pobrzekiwal maly, miedziany dzwoneczek. Rek wysforowal sie daleko naprzod – jakby podkreslajac swa niezaleznosc.

Gdyby jednak na drodze pojawilo sie jakies niebezpieczenstwo, Rek natychmiast znalazlby sie u ich boku.

– Drogi sa tu spokojne, Ireno. I w ogole – procent przestepstw przeciwko zyciu i prywatnej wlasnosci jest tu skrajnie niski... Twoj byly maz uzyskal tu pewne rezultaty.

Usmiechnela sie z przymusem.

– Bylaby to wielka szkoda, gdyby szukajac z Rekiem Mrocznego Interpretatora... znalezli wlasnie ciebie. Przeciez juz raz wzielam cie za Andrzeja.

– Nie zapomne tego do samej smierci – wymamrotal adwokat pod nosem.

Dzien byl sloneczny i cieply. Panowalo wczesne, pogodne lato. Rownie dlugie jak piosenka w karczmie.

– Spojrz, jak tu pieknie, Ireno. Chocby ten las... I gory na horyzoncie... Malowniczy modelik, prawda?

Odruchowo przytaknela.

– Jesli masz racje, Ireno... – glos Semirola ulegl subtelnej zmianie. – Jesli masz racje i po prostu przeszlismy z jednego modelu w drugi... to jakaz to w koncu roznica? Nawet jesli nie uda nam sie wrocic?

– Janie...

Вы читаете Kazn
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×