– Tak?
– Ja nie przybylam z modelu. Ja musze wrocic.
Skrzypialy kola. Strzygl uszami rzeski mul.
– Jestes tego pewna? Ze miejsce, z ktorego przybylas...
– Tak! Tak, jestem o tym przekonana. I prosze, nie rob zadnych aluzji... Znam modelatora, Janie. Znam go doskonale. I swiat, w ktorym sie urodzilam, nie zostal przez niego stworzony! Juz wystarczy, Janie, nie chce o tym rozmawiac.
Cisza. Skrzypia kola.
– Ireno... Tam, u siebie, jestes jedynie poczatkujaca, skromna pisarka. A tutaj stalas sie prawdziwa wladczynia dusz... pewnie tworzysz klasyke. Jestes geniuszem. Sam bym w to nie uwierzyl, gdybym na wlasne uszy nie slyszal, w jaki sposob ludzie szepca tu o „Tym, ktory okazal skruche'. Zastanow sie nad tym.
Opanowal ja strach.
Przez wszystkie te dni i noce trzymala ja przy zyciu wiara w rychly powrot do domu. Moze nie taki znow rychly, jednak nieunikniony. Moze byl to cel odlegly, ale absolutnie jasny – musiala odszukac Andrzeja, znalezc wyjscie...
A teraz jedyny czlowiek, ktory zna prawde o tym swiecie, usuwa jej grunt spod nog. Gdyby nie mial pewnosci, ze powrot jest mozliwy, na pewno by sie tak nie wystraszyla... On jednak watpil, czy w ogole warto wracac.
– Nad czym mam sie zastanowic? – zapytala tak cicho, ze nie uslyszala wlasnego glosu.
Semirol uslyszal.
– A masz do kogo wracac? Zamknela oczy.
Sensej, zolw... Tak na dobra sprawe zolw nie zorientuje sie, kiedy przeniosa go pod inna lampe. Na przyklad do szkolnego terrarium. A Sensej... Tak, Senseja szkoda. Ale przeciez Ireny nie ma juz od dawna; na pewno zdazyl sie z tym oswoic.
Kto jeszcze na nia czeka? W tym prawdziwym swiecie? Pacyfikatorka? Profesor orientalistyki? Studenci? Niewatpliwie jest lubiana, jednak na pewno o niej zapomna – rok po ukonczeniu studiow w ogole nie beda o niej pamietac.
A jej opowiadania. Nedzny cien tego, co swego czasu dal jej do przeczytania Semirol. Nie wspominajac „O tym, ktory okazal skruche'.
I co pan na to, Nikolan?!
Usmiechnela sie krzywo do swych wspomnien.
– Tu nie ma kawy, Janie.
– Znajdziemy – obiecal Semirol z powaga.
– Ty rzeczywiscie...
– Na poczatek zorganizujemy sobie schronienie. Znajdziemy akuszerke... Nasz rycerz na pewno sobie z tym poradzi. Niewatpliwie wiele sie nauczyl od swojej niani, specjalistki od nastawiania kosci...
Zachichotala. Smiech zabrzmial zalosnie.
– Nie podobaja mi sie takie zarty, Janie... Zamieszkamy w opuszczonym zamku w gorach. Do diabla, przeciez juz cos takiego czytalam. Na pewno czytalam! A po kilku miesiacach z calej okolicy zbiegna sie wiesniacy uzbrojeni w osikowe kolki...
– Nie zbiegna sie – glos Semirola zabrzmial z takim przekonaniem, ze Irena od razu zamilkla. – Nie zbiegna sie. Wiem, jak rozwiazac ten problem.
– Juz go rozwiazales – rzekla Irena szeptem. – Bardzo madrze... spryciarze, ktorzy chca oszukac Objawienie...
– ...decyduja sie na zasiegniecie porady u Mrocznego Interpretatora i sami przekraczaja pewna granice. A zrobienie tego kroku jest znacznie trudniejsze niz nadstawienie szyi. Trudno to zrozumiec, ale takie panuja tu obyczaje... Tak, biore zaplate w naturze. A Objawienia kompletnie to nie obchodzi – nie traktuje tego jako zbrodni, lecz jako zaplate. I z naiwnoscia kretyna jeszcze mnie za to nagradza – za spelnienie dobrego uczynku. Sedzia traktujacy swoje obowiazki jak tutaj Objawienie nie utrzymalby sie w naszym departamencie nawet miesiaca!
Matowo brzmial dzwoneczek. Irenie bylo zimno i miala mdlosci.
– Pasozyt – rzekla szeptem.
– Co?
– Pasozyt... istota zywiaca sie kosztem innych. I dotknela swego brzucha.
Semirol milczal.
– Wciaz chcesz odebrac mi dziecko? – zapytala powoli.
– Jeszcze dokladnie rozwazymy te kwestie.
– Niczego nie bedziemy rozwazac.
Mul zarzal ze strachem. Zza zakretu, siedzac wierzchem na koniu, wypadl Rek Dzika Roza.
– Zasadzka... Zawracajcie. Tam jest zasadzka! Zagluszajac jego slowa, rozlegl sie tetent wielu kopyt.
Poczatkowo Rek jakos sie trzymal, jednak pod wieczor stracil przytomnosc. Mial dwie glebokie rany ciete i przypuszczalnie wstrzas mozgu. Czlowieka w podobnym stanie wiezie sie na reanimacje, a wieczorna wilgoc, zimno i podglowek z rogozy nie byli najlepszymi lekarzami.
– Co mozemy zrobic, Janie?
Semirol milczal.
– Chyba mozemy cos dla niego zrobic?
W obliczu niebezpieczenstwa mul, o dziwo, zachowal zimna krew. Co prawda jego rola ograniczyla sie do ucieczki po bezdrozach i przez rzadki las. Nie baczac na calosc dwukolki, musial wydostac z pola bitwy rannego rycerza, przerazona kobiete i wampira.
Kiedys Irena unikala opisywania bitew. Nie miala pojecia, co czuje czlowiek rozpruwajacy innego ostrzem miecza. I nawet po naczytaniu sie odpowiednich ksiazek nie potrafila uzywac odpowiedniej terminologii. Gdy w utworach kolegow po piorze natykala sie na opis walki bohatera z dwudziestoma barbarzyncami, jedynie usmiechala sie protekcjonalnie i przerzucala od razu kilka kartek. Albo w ogole odkladala ksiazke.
Rek walczyl z osmioma przeciwnikami naraz. Tylko dlatego, ze nie mial innego wyjscia – Semirol nie zdazyl skierowac mula w zarosla i jezdzcy, ktorzy wysypali sie zza zakretu, na widok dwukolki rzucili sie wprost na nia. A w zasadzie niewatpliwie by tak uczynili, gdyby nie stanal im na drodze bezinteresowny rycerz.
Watpliwe, by Irena byla kiedys w stanie opisac te bitwe. Wydarzenia rozwijaly sie w zbyt szybkim tempie i nie miala czasu ich zarejestrowac. Semirol, kulejac, dopiero dobiegal do pola bitwy, gdy napastnicy byli juz w odwrocie – bylo ich teraz tylko pieciu, wszyscy ranni; pozostala trojka lezala na drodze z porzucona bronia – o Boze, zdazyla tylko pomyslec Irena, co na to Objawienie?
Rek takze wycofal sie z pola walki. Semirol pomogl mu wydostac sie spod konskiego trupa.
Dwukolka zaskrzypiala, dajac do zrozumienia, ze nie uniesie ich trojki. Jednak wampir cial mula batem i popedzili przed siebie, mylac slady, lamiac szprychy; na granicy katastrofy.
Bardzo szybko Irena zrozumiala, ze jesli rycerz natychmiast nie zostanie opatrzony, ta ucieczka tak naprawde nie bedzie miala sensu.
Schronili sie w jakims wiatrolomie. Irena oproznila „podrozna apteczke' i jak w najlepszym literackim romansie podarla na bandaze wlasna halke. Przez minute siedziala, patrzac przed siebie i przypominajac sobie ilustracje z podrecznika pierwszej pomocy. Rycerz nie przypominal zbytnio ofiary katastrofy samochodowej, Irena zas nie przechodzila zadnego kursu na markietanke.
Rek jeszcze sie trzymal. Usmiechal sie i powtarzal, ze Irena bedzie miala zaliczony dobry uczynek. I Wysoki Dach najprawdopodobniej straci nia zainteresowanie.
– A moze – rzekl Semirol w zadumie – oni chca z nia tylko porozmawiac? Wysylaja wszedzie swych szpiegow, urzadzaja pogonie i zasadzki tylko po to, bys wyglosila im wyklad z psychologii tworczosci?
Irena zerknela na niego posepnie, nie powiedziala jednak ani slowa. Po kilku godzinach rycerz zrobil sie goracy jak rozgrzany kociol i znow stracil przytomnosc.
Semirol i Irena rozpalili ognisko, otulili rycerza jego plaszczem i siedli obok, gdyz w zasadzie nic innego nie mozna bylo juz zrobic.
– Potrzebuje antybiotyku – rzekl Semirol po polgodzinie milczenia.
Irenie przypomnialo sie przestronne „gospodarstwo' Nicka. Westchnela przez zeby.
– Bedzie wielka szkoda, jesli umrze – rzekl zamyslony Semirol. – W koncu, by sprzeciwic sie fundamentalnym prawom wszechswiata, trzeba byc... krotko mowiac, ten czlowiek zasluguje na szacunek.
Irena milczala. Semirol spojrzal na nia i wydal z siebie westchnienie.
– Objawienie powinno w zasadzie unicestwiac takich jak on. Tylko po to, by nie platali sie pod nogami, rozkolysujac lodz. Zauwaz, najwieksza stabilizacja w tym modelu jest osiagana za pomoca bezczynnosci. Ani zaslugi, ani przewinienia...
– Przeciez jestes prawnikiem – odparla niechetnie. – „Celowe zaniechanie' jest tu calkiem odpowiednim terminem...
– Ale to sie zdarza jedynie w krytycznych przypadkach. Na przyklad... Widze, ze staruszka chce przejsc przez ulice. Moge jej pomoc albo nie... Czy Objawienie uzna to za „celowe zaniechanie'? Szczegolnie jesli staruszke przejedzie ciezarowka?
– Tu nie ma ciezarowek, Janie – Irena usmiechnela sie z przymusem.
– Ciekawi mnie cos jeszcze... po co twoj Andrzej „wybudowal' tu falszywe sredniowiecze?
– Jest tak samo moj jak i twoj – odciela sie odruchowo Irena.
Semirol wzruszyl ramionami.
– Sadze, ze uproscil to wszystko, by uzyskac jak najwieksza czystosc eksperymentu... Ireno, ja...
Zajaknal sie, skrzywil sie, dorzucil galazek do ognia i potarl prawa, drgajaca powieke.
– Ireno... Czy ten tak zwany model, ktory ja zwyklem uwazac za rzeczywistosc, takze jest uproszczony?
– Nie wiem – odparla Irena szczerze.
Semirol zamilkl. W blasku ogniska jego twarz wygladala na mlodsza, delikatniejsza, a nawet bardziej arystokratyczna niz w swietle dnia.
Ze wschodem ksiezyca Rek zaczal majaczyc.
Mamrotal cos raz glosniej, raz ciszej; niekiedy bez sensu, rzadziej do rzeczy. Semirol zasypial i co chwile sie budzil. Irena spedzila te noc bezsennie.
– Trzeba zrobic sadzonki... ziemia jest odpowiednia... najwyzsza pora... – szeptal Rek.