posadzilismy wszystkie slizgowce na polu, ktore wykorzystalismy jako lotnisko, i postawilismy George'a na strazy.

Stary Kair jest nadal napromieniowany, ale ludzie, z ktorymi mozna cos zalatwic, mieszkaja glownie w Nowym Kairze, tak wiec nasza wyprawa byla w calkiem niezlej sytuacji. Myshtigo chcial zobaczyc meczet Kait Bey w Miescie Umarlych, ktory przetrwal Trzy Dni, ale zadowolil sie tym, ze zabralem go moirn slizgowcem na przelot nad tym zabytkiem. Powoli zataczalem kola nisko nad ziemia, a Yeganin robil zdjecia i przygladal sie ciekawie. Jezeli chodzi o zabytki, Myshtigo w rzeczywistosci chcial obejrzec piramidy, Luksor, Karnak, Doline Krolow i Doline Krolowych.

Dobrze sie zlozylo, ze ogladalismy meczet z powietrza. Pod nami przemykaly ciemne sylwetki, zatrzymujac sie jedynie po to, by cisnac w nas kamieniem.

— Co to za jedni? — spytal Myshtigo.

— Napromieniowani — odparlem. — Do pewnego stopnia ludzie. Roznia sie wielkoscia, ksztaltem i zlosliwoscia.

Po kilkakrotnym okrazeniu meczetu, Yeganin zaspokoil swoja ciekawosc i wrocilismy na pole.

Tak wiec po ponownym wyladowaniu w oslepiajacym sloncu zabezpieczylismy ostatni slizgowiec i zeszlismy na lad. Ruszylismy droga rownomiernie pokryta piaskiem i polamanymi plytami chodnikowymi — dwoch tymczasowych asystentow wyprawy, ja, Myshtigo, Dos Santos i Ruda Peruka, Ellen i Hasan. Ellen dopiero w ostatniej chwili zdecydowala sie towarzyszyc mezowi w podrozy. Po obu stronach drogi ciagnely sie pola wysokiej, blyszczacej trzciny cukrowej. Po chwili pozostawilismy je za soba i przechodzilismy obok niskich dobudowek miasta. Droga rozszerzyla sie. Tu i owdzie palmy rzucaly troche cienia. Dwoje dzieci o duzych, piwnych oczach przygladalo sie nam, kiedy je mijalismy. Pilnowaly one zmeczonej szescio-kopytnej krowy, ktora obracala wielkie kolo sakieh, w bardzo podobny sposob jak krowy to zawsze robily w tych stronach, tylko ze ta pozostawiala wiecej odciskow kopyt.

Moj nadzorca tego obszaru, Ramzes Smith, spotkal sie z nami w zajezdzie. Byl poteznie zbudowany, a jego twarz o zlotym odcieniu sprawiala wrazenie sciagnietej pod siatka drobnych zmarszczek; w jego oczach czail sie typowy smutek, lecz ciagly chichot szybko pozbawial je tego wyrazu.

Siedzielismy w hallu glownym zajazdu i popijalismy piwo, czekajac na George'a. Wyslano miejscowych straznikow, by go zmienili.

— Praca idzie dobrze — powiedzial mi Ramzes.

— To wspaniale — ucieszylem sie, troche zadowolony z tego, ze nikt mnie nie zapytal, co to za „praca”. Chcialem ich zaskoczyc.

— Jak sie miewaja twoja zona i dzieci?

— Swietnie.

— A noworodek?

— Przezyl. I nie ma zadnych wrodzonych wad — oznajmil z duma. — Do czasu porodu wysialem zone na Korsyke. To zdjecie dziecka.

Udalem, ze ogladam uwaznie fotografie, wyrazajac glosno spodziewane uznanie.

— A skoro juz mowa o zdjeciach — zapytalem po chwili — to czy nie potrzeba wam wiecej sprzetu do filmowania?

— Nie, jestesmy dobrze zaopatrzeni. Wszystko idzie prawidlowo. Kiedy chce pan obejrzec prace?

— Jak tylko cos zjemy.

— Czy jest pan muzulmaninem? — przerwal Myshtigo.

— Jestem wyznania koptyjskiego — odparl Ramzes bez usmiechu.

— Naprawde? To byla monofizycka herezja, prawda?

— Nie uwazamy sie za heretykow — odrzekl Ramzes.

Kiedy Myshtigo wdal sie w zabawna (wedlug niego) wyliczanke chrzescijanskich herezji, siedzialem i zastanawialem sie, czy my, Grecy, postapilismy madrze, rozpowszechniajac logike na nieszczesnym swiecie. W przyplywie zlosci wywolanej koniecznoscia poprowadzenia wycieczki wymienilem wszystkie herezje w Przewodniku. Pozniej Lorel powiedzial mi, ze bylo to doskonale i rzetelne opracowanie. To tylko swiadczy o tym, w jak podlym nastroju musialem byc w tamtej chwili. Zamiescilem nawet wzmianke o przypadkowej kanonizacji Buddy jako Sw. Jozafata w szesnastym wieku. W koncu, kiedy Myshtigo zaczal z nas kpic, uswiadomilem sobie, ze albo bede musial go usadzic, albo zmienic temat. Poniewaz sam nie bylem chrzescijaninem, jego teologiczna komedia pomylek nie stanowila dla mnie ciosow w czule miejsce. Niepokoilo mnie jednak, ze przedstawiciel innej rasy zadal sobie tyle trudu w pracy badawczej, zeby zrobic z nas bande idiotow.

Kiedy to sobie teraz powtornie rozwazam, wiem, ze bylem w bledzie. Sukces filmu, ktory wtedy przygotowywalem (to ta „praca”, o ktorej wspomnial Ramzes), potwierdza moja nowsza hipoteze na temat Yegan: byli tak cholernie znudzeni soba, a my bylismy dla nich taka osobliwoscia, ze zywo interesowali sie naszymi wiecznie dyskutowanymi oraz klasycznymi problemami, a takze tymi, ktore aktualnie nas absorbowaly. Snuli wiele domyslow na temat tego, kto naprawde napisal sztuki Szekspira, czy Napoleon faktycznie zmarl na Wyspie Sw. Heleny, ktorzy Europejczycy pierwsi postawili noge na kontynencie polnocnoamerykanskim, czy ksiazki Charlesa Forta podaja, ze Ziemie odwiedzila jakas nieznana im inteligentna rasa — i tak dalej. Arystokratyczne spoleczenstwo veganskie przezywa takze nasze sredniowieczne spory teologiczne. Zabawna sprawa.

— Jezeli chodzi o panska ksiazke, Srin Myshtigo… — przerwalem.

Uzycie przeze mnie zaszczytnego tytulu powstrzymalo go.

— Tak? — podchwycil temat.

— Odnosze wrazenie — powiedzialem — ze nie chce pan w tej chwili w ogole o niej rozmawiac. Oczywiscie szanuje taka decyzje, ale stawia mnie ona jako kierownika tej wycieczki w nieco niezrecznej sytuacji.

Obaj wiedzielismy, ze powinienem go poprosic na strone, zwlaszcza po odpowiedzi, ktorej udzielil Philowi na przyjeciu, ale bylem w wojowniczym nastroju i chcialem mu to uswiadomic, a takze skierowac rozmowe na inne tory. Kontynuowalem wiec:

— Ciekawi mnie, czy to bedzie glownie ilustrowane sprawozdanie z odwiedzonych przez nas miejsc, czy tez pragnalby pan, aby skierowac panska uwage na specyficzne warunki lokalne jakiegokolwiek rodzaju — powiedzmy na sprawy polityczne lub aktualne zagadnienia kulturalne.

— Interesuje mnie glownie napisanie opisowego dziennika podrozy — odparl — ale bede wdzieczny za panskie uwagi podawane na biezaco. Myslalem, ze to i tak nalezy do panskich obowiazkow przewodnika. Obecnie mam ogolne pojecie o tradycjach i biezacych sprawach Ziemi, i nie bardzo mnie one interesuja.

Dos Santos, ktory palil i spacerowal, podczas gdy przygotowywano nasz posilek, zatrzymal sie nagle i zapytal:

— Srin Shtigo, jak sie pan zapatruje na ruch Propagatorow Powrotu? Czy popiera pan nasze cele? Czy uwaza nasz ruch za martwy?

— Odpowiadam twierdzaco na ostatnie pytanie — odrzekl. — Uwazam, ze kiedy ktos jest martwy, to jego jedynym zobowiazaniem jest zadowolenie konsumenta. Szanuje wasze cele, ale nie pojmuje waszej nadziei na ich realizacje. Dlaczego wasi ziomkowie mieliby rezygnowac z bezpiecznego zycia, jakie teraz wioda, zeby tutaj wracac? Wiekszosc przedstawicieli obecnego pokolenia nigdy nawet nie widziala Ziemi na wlasne oczy, jedynie na tasmach filmowych — a musi pan przyznac, ze te dokumenty nie sa zachecajace.

— Nie zgadzam sie z panem — sprzeciwil sie Dos Santos. — I stwierdzam, ze panskie nastawienie jest strasznie patrycjuszowskie.

— I takie powinno byc — zareplikowal Myshtigo. George zjawil sie mniej wiecej w tej samej chwili co jedzenie.

— Wolalbym zjesc przy osobnym stoliku — Dos Santos zwrocil sie do kelnera.

— Jest pan tutaj, bo sam pan o to prosil — powiedzialem.

Zatrzymal sie w pol kroku i rzucil ukradkowe spojrzenie Rudej Peruce, ktora przypadkowo siedziala po mojej prawej stronie. Wydalo mi sie, ze dostrzeglem prawie niezauwazalny ruch jej glowy, najpierw w lewo, a nastepnie w prawo.

Twarz Dos Santosa rozpogodzila sie w slabym usmiechu.

— Prosze mi wybaczyc moj porywczy temperament — przeprosil, wykonujac ledwie widoczny uklon. — Nie powinienem sie spodziewac, ze w ciagu pieciu minut przekonam kogos do idei Propagatorow Powrotu, a zawsze mialem trudnosci z ukrywaniem uczuc.

— To widac.

Вы читаете Ja, niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×