zasugerowal.

– Musimy to zrobic. Moze trafimy na swiezy trop.

Sachs chciala wstac, ale nagle sie skrzywila – ostry bol przeszyl jej ramie.

– Prosze, usiadz z powrotem.

Po krotkim wahaniu usiadla ponownie na kanapie. Sung stanal za nia. A potem poczula, jak jego dlonie sciskaja jej ramie – z poczatku slabo, a potem silniej i glebiej. Jego twarz byla blisko jej glowy, jego oddech piescil jej szyje. Dlonie sunely w gore i w dol po jej skorze, naciskajac mocno, ale powstrzymujac sie przed zadaniem bolu. Bylo to relaksujace, ale kiedy palce Sunga objely jej szyje, poczula lekki niepokoj.

– Odprez sie – powiedzial tym swoim spokojnym glosem.

Jego rece zsunely sie w dol: siegnely zeber, zatrzymaly sie tuz przed piersiami i cofnely do kregoslupa. Zaczal szybciej oddychac -jak sie domyslala, z wysilku.

– Moze zdejmiesz ten pas z bronia? – szepnal.

Sachs zaczela rozpinac sprzaczke, ale nagle rozlegl sie ostry dzwiek: to byla jej komorka. Odsunela sie od Sunga i podniosla do ucha telefon.

– Halo? Tu…

– Szykuj sie do jazdy, Sachs.

– Co masz nowego, Rhyme?

– Sen, kapitan statku, odzyskal przytomnosc. Spedzil troche czasu w ladowni „Fuzhou Dragona” i podsluchal Changa, kiedy ten rozmawial ze swoim ojcem. Wyglada na to, ze jakis ich krewniak albo znajomy zalatwil rodzinie mieszkanie i prace w Brooklynie.

– W Brooklynie? Nie w Queens?

– Sam Chang to nieglupi facet, pamietasz? Jestem pewien, ze wymienil Queens, zeby zostawic mylny trop. Zawezilem obszar, gdzie moim zdaniem moga sie znajdowac, do Red Hook albo Owls Head.

– Jak do tego doszedles?

– A jak myslisz, Sachs? Slady na butach starego: odpady biologiczne. W Brooklynie sa dwa zaklady utylizacji smieci. Sklaniam sie do Owls Head. Nieopodal jest chinska dzielnica. Chce, zebys tam pojechala. Dam ci znac, kiedy tylko bedziemy mieli adres.

Sachs zerknela na Sunga.

– Lincoln odkryl, w jakiej okolicy mieszkaja Changowie – poinformowala go. – Zaraz tam jade.

– Gdzie to jest?

– W Brooklynie.

– Och, jak dobrze – ucieszyl sie. – Sa bezpieczni?

– Na razie tak.

– Czy moglbym z toba pojechac? Moge tlumaczyc. Chang i ja mowimy tym samym dialektem.

– Jasne – zgodzila sie. – Pojedzie ze mna John Sung – powiedziala do telefonu. – Bedzie tlumaczyl. Ruszamy w droge.

Sung poszedl do sypialni i po chwili wrocil ubrany w pekata wiatrowke.

– Na dworze nie jest zimno – zdziwila sie.

– Zawsze nos sie cieplo. To wazne dla qi i krwi – odparl, po czym wzial ja za ramiona. – Zrobiliscie bardzo dobrze, odnajdujac tych ludzi.

Bardzo ja to poruszylo. Uscisnela mocno jego dlon i cofnela sie o krok.

– Jedzmy po Changow – mruknela.

Na ulicy przed swoim domem czlowiek wielu imion – Kwan Ang, Duch i John Sung – podal dlon Alanowi Coe, ktory byl, z tego co mu bylo wiadomo, agentem urzedu imigracyjnego. Troche go to zaniepokoilo, bowiem Coe wchodzil w sklad grupy scigajacej go poza granicami Stanow Zjednoczonych. Najwyrazniej jednak nie mial pojecia, jak wyglada Duch.

Sachs powtorzyla Alanowi Coe, czego dowiedzial sie Rhyme, i cala trojka wsiadla do autobusu ekipy dochodzeniowej. Coe usiadl z tylu, zanim Duch zdazyl zajac to strategicznie najlepsze miejsce.

Z tego, co mowila Sachs, domyslil sie, ze w mieszkaniu Changow beda rowniez inni gliniarze i agenci urzedu. Poczynil juz jednak pewne przygotowania. W trakcie jej wizyty Yusuf i drugi Ujgur siedzieli ukryci w sypialni. Kiedy poszedl po swoj pistolet i wiatrowke, kazal im za soba jechac. Razem z Turkami uda mu sie zabic Changow.

Od chwili gdy zobaczyl Amelie Sachs po raz pierwszy – plynaca, zeby ratowac go przed utonieciem – uczucia, jakie do niej zywil, przybraly na sile. Wydawalo mu sie, ze rozpoznaje w niej cos z wlasnej duszy. Ze smutkiem myslal o tym, ze nigdy nie zabierze tej kobiety, by obejrzec wraz z nia cuda Xiamenu, by obejsc dookola wielki buddyjski klasztor w Nanpotou, a pozniej zaprosic na zupe orzechowa albo kluski.

Nie ulegalo jednak watpliwosci, ze nie zawaha sie wykonac tego, co zaplanowal. Sachs zwierzyla mu sie, ze ona rowniez nalezy do tych, co rozbijaja sagany i zatapiaja lodzie. Kiedy dowie sie, ze jest Duchem, nie spocznie, dopoki go nie zabije albo nie aresztuje. Musiala umrzec.

W domu Rhyme'a zadzwonil telefon Lona Sellitto. Detektyw odebral go, przez chwile sluchal, a potem szeroko sie usmiechnal.

– Znalezli Changow! – zawolal i rozlaczyl sie. – Jeden z gliniarzy z piatki trafil w Owls Head na faceta, ktory jest wlascicielem drukarni. Nazywa sie Joseph Tan. Nasz czlowiek oswiadczyl mu, ze cala rodzina zginie, jesli ich nie znajdziemy. Tan zalamal sie i przyznal, ze zatrudnil Changa i jego dzieciaka i ze zalatwil im mieszkanie. Dwie przecznice od oczyszczalni sciekow.

Rhyme podjechal do tablicy i zaczal sie przygladac dowodom rzeczowym.

– Zadzwonie i natychmiast zaprzegne wszystkich do roboty – powiedzial Sellitto.

– Zaczekaj chwile. Cos nie daje mi spokoju – mruknal kryminolog.

Przekrecajac powoli glowe, omiatal wzrokiem notatki, fotografie i inne dowody. Gdzies tutaj tkwi odpowiedz, pomyslal. Problem polega jednak na tym, ze nie znamy pytania.

Jego umysl, w przeciwienstwie do pozbawionych zycia konczyn, nie byl niczym skrepowany. Rhyme sledzil dowody rzeczowe, ktore zgromadzili w trakcie operacji „Wyzionac Ducha” – jedne szerokie jak East River, inne waskie i slabe jak nic; jedne pomocne, inne najwyrazniej bezuzyteczne niczym zmiazdzone nerwy, ktore biegly z jego umyslu do nieruchomego ciala. Ale nawet tych nie lekcewazyl.

Amelia Sachs zjechala z autostrady zaraz za terenami wojskowymi w Brooklynie. Duch zerknal mimochodem w lusterko i przekonal sie, ze Yusuf wciaz za nimi jedzie. A potem spojrzal na Sachs, na jej piekny profil i zwiniete w kok polyskujace rude wlosy.

Wzdrygnal sie, kiedy nagle zadzwonila jej komorka.

Sachs odebrala telefon.

– Rhyme… Tak, jestesmy juz blisko. Mow. – Przez chwile milczala. – Doskonale! Znalazl ich – poinformowala Ducha i Alana Coe i sluchala dalej tego, co mial jej do powiedzenia Rhyme. Duch odniosl wrazenie, ze lekko stezala.

– Rozumiem, Rhyme – oznajmila w koncu i sie rozlaczyla.

A potem zaczela trajkotac niczym uczennica o swoim zyciu w Brooklynie. Duch natychmiast dostrzegl cos nienaturalnego w jej zachowaniu i nabral podejrzen. Podrapala sie w zamysleniu w noge, lecz on sie zorientowal, ze ten gest byl pretekstem, by zblizyc dlon do pistoletu. On sam tez opuscil reke i przesunal ja za siebie, az poczul pod palcami kolbe zatknietego za pasek pistoletu.

Kolejny skret. Sachs sprawdzala przez chwile numery domow, po czym zatrzymala sie przy krawezniku i wskazala niewielki dom z fasada z brunatnego piaskowca.

– To tutaj – powiedziala.

– Zalatwmy to jak najpredzej – mruknal Coe.

– Zaczekaj – rzucila od niechcenia i odwrocila sie do siedzacego z tylu agenta.

Byla bardzo szybka. Zanim szmugler zdazyl zacisnac palce na pistolecie, Sachs obrocila ku niemu swoja bron. Duch mimowolnie zamrugal, sadzac, ze do niego strzeli. Lufa pistoletu powedrowala jednak dalej i zatrzymala sie na drugim z mezczyzn.

– Nie ruszaj sie, Coe. Nawet o milimetr.

– Co to… co to ma znaczyc? – zapytal zszokowany.

– Pamietasz ten telefon przed chwila? Lincoln powiedzial mi nie tylko, jak dojechac do Changow. Wie o tobie wszystko. Wie, ze to ty pracujesz dla Ducha.

Coe przelknal sline.

Вы читаете Kamienna malpa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×