skorzystal z eksterytorialnosci waszej ambasady, ktora znajduje sie o pare krokow dalej? Nie ma na to usprawiedliwienia! Skoro akta numer sto siedemdziesiat szesc znalazly sie w moich rekach, to trudno, przepadlo.

— Akta numer sto siedemdziesiat szesc? — zapytal Maramballe. — Przepraszam, pan sie myli! Akta numer sto siedemdziesiat cztery.

— Nie mam zadnych akt numer sto siedemdziesiat cztery — odparl Layle.

— Pan klamie!

— Cooo? — Layle zacisnal sucha, zylasta piesc pokryta piegami. — Ja klamie? Jesli nie cofnie pan swoich slow, to przeleci pan natychmiast z terytorium ambasady angielskiej na terytorium ambasady francuskiej — powiedzial tonem grozby.

Ich przyjazn nie wytrzymala powaznej proby.

Maramballe’a tak rozzloscilo zachowanie sie „przyjaciela”, ze gotow byl bic sie z nim: rozsunal lokcie, zacisnal piesci i stanal w pozycji bojowej.

Lecz w tej samej chwili rozlegly sie w odbiorniku radiowym slowa, ktore pohamowaly przyjaciol — wrogow. Oto uslyszeli:

— Halo! Halo! Komunikat specjalny! Sluchajcie! Sluchajcie! „Koniec swiata” skonczyl sie, lecz moze sie powtorzyc!

„Tego jeszcze brakowalo!” — pomyslal Maramballe, usiadl w fotelu i zaczal sluchac komunikatu.

— By zrozumiec, co spowodowalo zmniejszenie sie szybkosci swiatla, nalezy sobie przede wszystkim uprzytomnic istote swiatla.

Maramballe’owi nie chcialo sie wcale sluchac wykladu naukowego w rozstrzygajacym momencie walki o teczke numer 174… Ale… „koniec swiata” moze sie powtorzyc!

A jesli sie powtorzy, to wszystkie dokumenty dyplomatyczne traca swa wartosc. Na wszelki wypadek trzeba sie jednak dowiedziec, jakie sa szanse na nowy „koniec swiata”… I Maramballe zaczal sluchac nudnych informacji, ktore dotyczyly najistotniejszych spraw zyciowych. Layle oparl sie w milczeniu o biurko i rowniez sluchal.

— Istnieja obecnie — mowil spiker — dwie teorie swiatla: atomowa i falowa. Teoria atomowa utrzymuje, ze kazde zrodlo swiatla stanowi cos w rodzaju baterii, ostrzeliwujacej otaczajace ja ciala huraganowym ogniem, przy czym pociski wysylane sa rownomiernie we wszystkich kierunkach i biegna po liniach prostych. Ich szybkosc jest wielkoscia stala i rowna sie w prozni trzystu tysiacom kilometrow na sekunde. W wypadku zas, gdy swiatlo przechodzi przez inne srodowisko — powietrze, szklo — szybkosc jego, aczkolwiek bardzo duza, jest troche inna.

Kiedy atomy swiatla trafiaja w jakis cel materialny, nie wybuchaja jak pociski artyleryjskie, lecz albo zatrzymuja sie w nim (absorpcja swiatla), albo odbijaja sie od niego rykoszetem (odbicie swiatla), albo wreszcie przedostaja sie do wnetrza i rozchodza sie dalej, lecz w nieco odmiennym niz pierwotny kierunku (zalamanie swiatla). Tak, ogolnie biorac, zapatrywal sie na istote swiatla Newton. Te poglady dominowaly w ciagu wieku, lecz zostaly wyparte przez teorie falowa, o ktorej powiemy pozniej, a ktora obecnie odrodzila sie w tak zwanej kwantowej teorii swiatla (od lacinskiego „quantum” — ilosc).

Zgodnie z teoria kwantowa „atomy swiatla” sa czastkami materialnymi i roznia sie od zwyklej materii tylko tym, ze nie posiadaja jej wytrzymalosci, „wiecznosci”, ktora jest cecha wszystkich atomow materialnych. Atomy swiatla „rodza sie” kosztem nadmiaru energii tego atomu, ktory je wyrzuca. „Zyja”, czyli istnieja w czasie swego lotu od atomu, ktory je wyrzucil, do innego atomu i wreszcie „umieraja”, czyli znikaja, przeksztalcajac sie w energie tego ostatniego.

Zastanowmy sie teraz, jakie przyczyny mogly wywolac zmniejszenie sie szybkosci swiatla, biorac za podstawe atomowa teorie swiatla. Przypuscmy, ze miedzy sloncem a ziemia zjawila sie w przestrzeni kosmicznej jakas przeszkoda w postaci gazu lub jakiegos innego nieznanego nam stanu silnie rozrzedzonej substancji materialnej. Gdyby ta substancja absorbowala atomy swiatla, nasza ziemia znalazlaby sie w ciemnosciach. Swiatlo tak samo nie dotarloby do naszej planety, gdyby zostalo odbite przez owa przeszkode. Wreszcie, w wypadku zalamania swiatla, jego promienie moglyby zmienic kierunek, ale nie szybkosc. Pozostaje jedna hipoteza, ktora wskazywalismy: zmniejszenie szybkosci swiatla podczas przechodzenia przez nieznana nam przeszkode. Jakiego rodzaju jest ta przeszkoda, nie zdolalismy wyjasnic. Byc moze, jest to jakas mglawica szczegolnego rodzaju. I jesli przypomina ona swym ksztaltem mglawice, ktore obserwujemy przez teleskop, to jest rzecza prawdopodobna, ze rowniez ta nieznana mglawica ma wyglad spirali. W takim razie nasza ziemia moze w swym ruchu wraz z calym systemem slonecznym przeciac jeszcze niejeden „zwoj” tej mglawicy, a wowczas efekt zmniejszenia szybkosci swiatla moze sie ponowic.

Dlatego rzad zaleca usilnie miec w pogotowiu sygnalizacyjne aparaty dzwiekowe i wszelkie urzadzenia, powstale w czasie „konca swiata”, dla regulacji ruchu ulicznego i procesow produkcyjnych.

Tak sie przedstawia sprawa, jesli wyjdziemy z zalozen atomowej, czyli kwantowej teorii swiatla.

Co sie tyczy teorii falowej, to uwaza ona wahania swietlne za energetyczne; polegaja one na szybkich periodycznych zmianach w kazdym punkcie przestrzeni sil elektrycznych i magnetycznych, plynacych ze zrodla swiatla. Wedlug teorii falowej, fale widzialnego swiatla nie roznia sie niczym od powszechnie znanych fal radiowych. Szybkosc fal radiowych rowna sie szybkosci swiatla. Zwolnienia szybkosci fal radiowych jak dotad w praktyce nie zaobserwowano. Obserwowalismy jednak pewne bardzo dziwne i niezrozumiale zjawisko. Jak wiadomo, fala radiowa obiega kule ziemska w bardzo krotkim czasie (1/7 czesc sekundy) i wraca na miejsce, z ktorego wyruszyla, jako „echo”. W ten sposob mozemy wielokrotnie odebrac fale, wyslana przez nas dokola kuli ziemskiej. Lecz stwierdzone zostaly wypadki, kiedy wyslana przez stacje fala radiowa gdzies „znikala” i nie powracala w ciagu dziesieciu, dwunastu minut! Gdzie sie blakala? Oczywiscie gdzies w przestrzeniach wszechswiata i wrocila byc moze dopiero po odbiciu sie od jakiegos ciala niebieskiego. Co zmienilo jej kierunek? Nie wiemy. Lecz wiemy, ze fala wrocila z dwunastominutowym opoznieniem, aczkolwiek szybkosc jej „lotu” zapewne nie byla mniejsza od normalnej. Jesli zas swiatlo jest w swej istocie taka sama fala elektromagnetyczna, to czy nie zaszlo z nim takie samo zjawisko, jakie zaszlo z bladzaca fala radiowa?

W kazdym razie, przyczyny, ktore spowodowaly zmniejszenie szybkosci swiatla, moga sie powtorzyc. I dlatego jeszcze raz wzywamy do zachowania spokoju i czujnosci.

Audycja radiowa skonczyla sie. Maramballe spojrzal na Layle’a.

Layle milczal.

— Po co to bylo potrzebne? — powiedzial Maramballe. — Koniec koncow nic konkretnego. Same hipotezy. Wiedzielismy i bez nich, ze to, co sie zdarzylo raz, moze sie zdarzyc drugi raz. Teraz nie czas na wyglaszanie odczytow! Ale nie skonczylismy naszej rozmowy, Layle. To przeklete radio…

— Sadze, ze zakonczenie rozmowy nie bedzie korzystne dla pana, Maramballe — rzekl Layle zaciskajac ponownie piesci.

Maramballe nastroszyl sie jak kogut gotowy do walki.

Lecz w tym momencie rozleglo sie pukanie. Layle ruszyl w strone drzwi, jak gdyby nie dostrzegajac stojacego na drodze Maramballe’a, i Maramballe musial odsunac sie na bok.

Do pokoju wszedl Metaxa. Usmiechal sie cala twarza, jego biale zeby blyszczaly, a oliwkowe oczy polyskiwaly jak nigdy dotad.

— Dzien dobry! Zastalem obu panow? To dobrze! Bylem u pana w nocy, panie Maramballe. Tak mi wypadlo. Portier powiedzial mi, ze pan jest w domu, ale nie moglem sie dostukac i odszedlem. Pan ma mocny sen. Uczciwy czlowiek zawsze mocno spi.

„Wiec to on byl u mnie w nocy. Ze tez sie nie domyslilem — pomyslal Maramballe. — Ale Metaxa nie ma brody. Moze byl ucharakteryzowany?”

— Mam sprawe, wazna sprawe! — ciagnal dalej Metaxa.

— A jaki numer ma ta panska sprawa? — spytal zartobliwie Layle. Byl znow spokojny jak zawsze.

— Hoho, zgadl pan. Sprawa numer 174.

— Cooo? To niemozliwe. Sprawe numer sto siedemdziesiat cztery mam ja, to znaczy ma ja Layle.

— To niemozliwe, sprawa numer sto siedemdziesiat cztery znajduje sie u mnie — odparl Metaxa.

— O tajnym porozumieniu miedzy Niemcami a Zwiazkiem Radzieckim?

— O ukladzie miedzy tymi panstwami — odpowiedzial Metaxa.

— Przeciez ja te akta wlasnorecznie zabralem z biurka Leera — nie mogl sie pohamowac Maramballe.

— To znaczy, ze pan w pospiechu wzial „widmo” tych akt. Scislej mowiac, pan wzial jakies inne akta, ktore

Вы читаете Wyspa zaginionych okretow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×