Albo czyjs glupi zart, albo… Co mianowicie 'albo' nie wymyslilem.
— Ostroznie, tatusiu! — powiedziala glosnym szeptem Alisa. — Sploszysz go.
Zlapalem Alise za reke. Tuz przede mna rozplywala sie w powietrzu blekitna sylwetka.
— Cos ty zrobil, tatusiu! Przeciez ja go prawie uratowalam.
Alisa haniebnie szlochala, kiedy ja nioslem na taras.
Co to bylo pod jablonia? Halucynacja?
— Dlaczego to zrobiles? — szlochala Alisa. — Przeciez obiecales…
— Nic takiego nie zrobilem — odpowiedzialem. — Widma nie istnieja.
— Przeciez sam go widziales. Dlaczego mowisz nieprawde? A przeciez on nie znosi ruchu powietrza. Czy ty nie rozumiesz, ze do niego trzeba podchodzic powoli, zeby go wiatr nie zdmuchnal?
Nie wiedzialem, co odpowiedziec. Jednego bylem pewien — jak tylko Alisa usnie, pojde z latarka i starannie przeszukam ogrod.
— A on mi dal list do ciebie. Tylko ja ci go teraz nie oddam.
— Jaki znowu list?
— Nie dam.
Teraz dopiero zauwazylem, ze zaciska w piastce kawalek papieru. Alisa spojrzala na mnie, ja na nia, i jednak dala mi te kartke.
Na kartce moim charakterem pisma byl zanotowany harmonogram karmienia czerwonych krumsow. Szukalem tej kartki juz trzy dni.
— Alisa, skad wzielas moje notatki?
— Odwroc kartke. Widmo nie mialo papieru, to. ja mu dalam twoj.
Na drugiej stronie nieznanym charakterem bylo napisane po angielsku: 'Szanowny panie profesorze!
Osmielam sie zwrocic do pana, poniewaz znalazlem sie w nieprzyjemnej sytuacji, z ktorej wyjscie moge znalezc jedynie przy postronnej pomocy. Niestety, nie moge rowniez opuscic kregu o promieniu jednego metra, ktorego srodkiem jest jablon. Zobaczyc mnie w moim obecnym godnym pozalowania polozeniu mozna niestety tylko w ciemnosci.
Dzieki panskiej corce, istocie dobrej i wrazliwej, udalo mi sie wreszcie nawiazac kontakt ze swiatem zewnetrznym.
Ja, profesor Kuraki, jestem ofiara nieudanego eksperymentu. Doswiadczenia, ktore przeprowadzalem, dotyczyly przesylania materii na dalekie odleglosci. Udalo mi sie przeslac z Tokio do Paryza dwie indyczki i kota. Moi koledzy przejeli zwierzeta w idealnym stanie. Jednakze tego dnia, kiedy postanowilem przeprowadzic eksperyment na sobie, bezpieczniki w laboratorium przepalily sie akurat w czasie doswiadczenia i zabraklo energii do calkowitego przemieszczenia mojej osoby. Rozproszylem sie w przestrzeni, przy czym moja najbardziej skoncentrowana czesc znajduje sie obecnie w okolicy panskiej szanownej willi. Moj godny pozalowania stan trwa juz drugi tydzien i niewatpliwie zostalem uznany za zmarlego.
Blagam pana, aby natychmiast po otrzymaniu mojego listu byl pan laskaw poslac depesze do Tokio. Niech ktos naprawi korki w moim laboratorium. Wowczas bede sie mogl zmaterializowac. Prosze zawczasu przyjac wyrazy wdziecznosci.
Kuraki'.
Dlugo wpatrywalem sie w ciemnosc ogrodu. Potem zszedlem z tarasu i zblizylem sie do jabloni. Bladoniebieska ledwie dostrzegalna poswiata kolysala sie obok pnia. Kiedy wytezylem wzrok, dostrzeglem zarys ludzkiej sylwetki. 'Widmo' blagalnie, jak mi sie wydawalo, wznioslo rece ku niebu.
Nie tracac juz wiecej ani chwili pobieglem na stacje kolejki i zawideofonowalem do Tokio.
Zajelo mi to nie wiecej, niz dziesiec minut.
Juz po drodze przypomnialem sobie, ze zapomnialem polozyc Alise. Przyspieszylem kroku.
Na tarasie palila sie lampa.
Przy jej swietle Alisa demonstrowala swoj zielnik i kolekcje motyli wymizerowanemu niewysokiemu Japonczykowi. Japonczyk trzymal w reku garnuszek i nie spuszczajac oczu ze skarbow Alisy delikatnie jadl manna kasze.
Na moj widok gosc sklonil sie v nisko i powiedzial:
— Jestem profesorem Kuraki — panski sluga na wieki. Pan i pana corka uratowaliscie mi zycie.
— Tatusiu, to jest moj widmo — powiedziala Alisa. — Teraz ty w niego wierzysz?
— Wierze — odparlem. — Milo mi poznac pana.
SPIS RZECZY
Wielki Guslar: krotki przewodnik
Trzeba pomoc
Swiezy transport zlotych rybek
Kontakty osobiste
Dwie krople na szklanke wina
Jak go rozpoznac?
Wzajemnosc
Skarbnica madrosci
Bulwa
Bioformant i dziewczyna
Awaria na linii
Wybor
Dziewczyna, ktorej nigdy nie stanie sie nic zlego
Nakrecam numer
Brontek
Tuteksy
Niesmialy szusza
O pewnym widmie