slawy i przyjezdzaja siwi, brodaci profesorowie z kontynentu. Ma nawet swoja wlasna metode operacji. Niech pani pomysli: co to za wspanialy zawod tak pracowac wewnatrz ludzkiego mozgu! Poza tym jest niedorzecznie piekna. Niedorzecznie, bo przeciez w jej zawodzie jest to zupelnie niepotrzebne. Chcialabym wygladac tak jak ona. Ma warunki mlodej krolowej. Jest mloda krolowa, kiedy wstaje rano z lozka i kiedy gra w tenisa. Je groszek jak mloda krolowa i myje rece jak mloda krolowa. Ile razy na nia patrze, nie znajduje innego okreslenia. Gdyby pan wiedzial, ile pracy wkladam, zeby wygladac na scenie jak osoba z dobrego domu, a co dopiero urodzona do rzadzenia, zrozumialby pan, dlaczego tyle o tym mowie. Poza tym jest mila, dowcipna, oczytana, chlodna jak zelazo. Osmy cud swiata!

– Pan Sparrow musi byc bardzo szczesliwy, posiadajac taka zone – zaryzykowal Joe.

– Co? – przylgnela oczyma do szosy, ktora biegla teraz szpalerem starych drzew. – Na pewno! – Ozywila sie nagle. – Niech pan spojrzy: morze!

W dalekiej perspektywie Alex zobaczyl ogromna brudnozielona powierzchnie, ktora zdawala sie wznosic ukosnie ku widnokregowi. Sara dodala gazu.

– „Nasza ogromna, slodka matka…” – powiedzial.

– To Joyce – usmiechnela sie. – Jedyny pisarz, ktorego moge bez przerwy czytac. To znaczy, przepraszam… pan przeciez…

– Prosze o tym nie mowic. – Alex patrzyl na zblizajace sie morze, ktore z wolna opadalo przed maska nadjezdzajacego samochodu i stawalo sie coraz bardziej plaskie. – Nie jestem pisarzem i nigdy nim nie bede. Ten proceder, ktory uprawiam, wybralem, bo pozwala mi budzic sie rano, o ktorej chce, nie wstawac na widok dyrektora i zarabiac tyle, ile mi potrzeba, zeby zyc wygodnie, duzo czytac i podrozowac, jesli mi przyjdzie ochota. To wszystko. Ale mowilismy o gosciach panstwa…

– Jest tam jeszcze asystent Iana, Filip Davis, sliczny mlody chlopiec, ktory zamiast uganiac sie za dziewczetami albo pozwolic im, zeby sie uganialy za nim, skonczyl chemie i pracuje jak kon od rana do nocy. Ubostwia Iana, a poza tym uklada zadania szachowe. Mysle, ze kocha sie potajemnie w Lucy. Ale mysle takze, ze wszyscy mezczyzni powinni kochac sie w niej, mniej albo wiecej potajemnie. Pana to moze takze spotkac.

– Nie sadze – powiedzial Alex i zaraz dodal: – Chociaz nie mialbym nic przeciwko temu. Chcialbym kogos pokochac.

Wjechali teraz na nadmorska autostrade, ciagnaca sie wzdluz urwistego brzegu. Po lewej strome w dole, dwiescie stop pod nimi, szumialo morze. Z dala widac bylo biale grzywy fal popychanych ukosnym wiatrem w strone bialych, kredowych skal. Szosa wpadla w tunel i przez chwile siedzieli w ciemnosci, rozjasnianej blaskiem lamp, uciekajacych wzdluz scian. Przed nimi, w oddaleniu, lsnil jasny otwor, powiekszajacy sie szybko, az znowu wypadli na swiatlo dzienne.

– A nie zdarzylo sie to panu jeszcze nigdy? – W glosie Sary uslyszal wyrazne zaciekawienie.

– Nie, to znaczy, zdawalo mi sie kilka razy, ze tak, ale w koncu okazywalo sie, ze zalezy mi na tym o wiele mniej, niz chcialbym.

– A czy chcial pan, zeby panu zalezalo?

– W pewnym wieku mezczyzna szuka milosci. Pozniej to mija.

– Tak pan sadzi? – Zostawalo za nimi juz drugie male nadmorskie miasteczko. – Shofeham… – powiedziala Sara ze smutkiem. – Bylam tu kiedys z moim pierwszym narzeczonym. Mialam wtedy te same zludzenia co pan. – Nagle rozesmiala sie. – Ale z nas klamcy! Przeciez czlowiek przez cale zycie, od chwili kiedy zaczyna rozumiec, do chwili kiedy przestaje czuc, widziec i slyszec, nie robi nic innego, tylko szuka milosci! Pan, ja, wszyscy ludzie w tym miasteczku i na calym swiecie szukamy, mylimy sie, padamy, wstajemy i szukamy dalej, poki nam sil starczy, dopoki zyjemy. Nie ma takiego, wieku, w ktorym to przechodzi. Nie ma zludzen. Tylko milosc laczy nas z prawda. Tylko milosc pozwala nam byc pisarzami, aktorami, wodzami, stolarzami i walczyc o to, zeby osiagnac wiecej, niz mamy. Bez niej nie znaczymy nic i nie jestesmy nawet sobie potrzebni. O, Malisborough! Zaraz bedziemy w domu!

Alex milczal. Malenkie miasteczko, sliczne i tonace w ogrodach, skupione wokol niewielkiego gotyckiego kosciolka o tepej kamiennej wiezy, skladajace sie z domkow o scianach poprzecinanych czarnymi debowymi belkami pamietajacymi czasy Tudorow, zblizylo sie i blysnelo paroma szyldami malych, schludnych sklepikow.

– Czy stary Malachi Lenehan ciagle jeszcze doglada swoich roz? – zapytal Joe. – Poznalem go w czasie wojny, kiedy spedzalem urlop zdrowotny u Iana. Bylismy wtedy obaj kontuzjowani. Mowil pani o tym chyba?

– O tym waszym skoku z palacego sie samolotu? Tak. Opowiedzial mi to tak, jakby skoczyl z parterowego okna do ogrodu. Mial wtedy – zdaje sie, odlamek pocisku przeciwlotniczego w rece? Skakaliscie w nocy, prawda? I byl jeszcze z wami ktos trzeci?

– Ben Parker – powiedzial Alex.

– Czy widuje go pan?

– Czasami…

– Ian mowil mi, ze jest inspektorem Scotland Yardu. Podobno… – zawahala sie. – Pytal pan o starego Malachi. Tak, jest taki sam jak zawsze… Lubie go i zdaje mi sie, ze i on mnie kiedys polubi…

Nagle zahamowala gwaltownie.

– Moj Boze! Dobrze, ze mi pan przypomnial!

Zawrocila w miejscu, ocierajac przednimi kolami o kraweznik, i pomknela na powrot ku Malisborough.

– Co sie stalo? – zapytal Alex.

– Tyton! – Zahamowala przed najblizszym sklepikiem. – Niech pan wysiadzie ze mna i pomoze mi wybrac tyton dla niego. Nie bylo mnie w domu przez dwa tygodnie. Nie lubie przyjezdzac z pustymi rekami.

Weszli. Joe kazal zapakowac duza niebieska puszke Medium Playersa i kupil od siebie dobra, prosta fajke.

– Niech pan jeszcze chwile zaczeka przy wozie – zawolala Sara i szybko poszla w gore ulicy.

Patrzyl za jej drobna, oddalajaca sie sprezystym krokiem sylwetka i ku swemu zdumieniu myslal o tym, czy naprawde przejechalaby te dziewczynke. Wiedzial, ze on sam skrecilby, nawet przy najwiekszej szybkosci, gdyby tylko zdazyl. Przeciez zawsze istniala szansa uratowania sie. A dziecko, uderzone przez pedzacy samochod, nie mogloby…

Zobaczyl Sare. Wyszla ze sklepu niosac dwa jednakowe, zawiniete w papier pakunki.

– To dla dziewczat – powiedziala – dla Kate i Nory. Dla Kate jasnoniebieski perkalik, bo jest mloda i ma zlote wlosy. A dla Nory szary w biale kwiatki. I o jard wiecej, bo Nora przytyla ostatnio okropnie. To nasza kucharka, a Kate to pokojowka. Teraz mam juz wszystko.

Znowu ruszyli.

– Czy naprawde przejechalaby pani te dziewczynke, gdyby nie udalo sie pani zahamowac? – zapytal.

– Tak. Przy tej szybkosci jaguar nie utrzymalby sie po naglym skrecie. Nie bylo miejsca. Wpadlibysmy do rowu, za ktorym co dwadziescia piec jardow roslo drzewo. To znaczy, ze uderzylibysmy w ktores z nich. A wtedy najprawdopodobniej zginelibysmy oboje. Nie mam prawa ani powodu cenic wyzej zycie obcego dziecka, niz pana i moje. Ale zrobilam, co moglam, zeby do tego nie doszlo.

– Ale przeciez prowadzila pani za szybko.

– Wypadek nie bylby spowodowany szybkoscia, ale brakiem dozoru nad dzieckiem.

Alex nie odpowiedzial. Przez chwile jechali w milczeniu.

– Chociaz na dnie serca ma pan do mnie zal, ze nie pozuje na rycerza bez zmazy, wie pan, ze mam slusznosc. – Prowadzac to auto wzielam na siebie obowiazek ochrony naszego zycia w tym samym stopniu, w jakim ta matka, rodzac dziecko, podjela sie opieki nad nim. Mialam tylko jedno wyjscie: zrobic wszystko, zeby uratowac dziecko, nie zabijajac pana i siebie. Ale nie mowmy o tym… – Rozesmiala sie niespodziewanie. – Pomiedzy mezczyznami a kobietami jest pewna fundamentalna roznica: my nigdy nie analizujemy tego, co sie nie stalo. Jestesmy na miejscu.

Woz zwolnil i skrecil w waska asfaltowa droge, prowadzaca prosto ku polozonej nad brzegiem morza wielkiej kepie drzew. Szosa odchodzila tu na polnoc, omijajac posiadlosc szerokim lukiem; wewnatrz tego luku miescil sie park i dom zwrocony frontem ku parkowi, tylem zas w kierunku urwistego brzegu, od ktorego oddzielal go szeroki dziedziniec, okolony kamienna balustrada. Auto minelo otwarta brame, na zewnatrz ktorej Joe dostrzegl maly namiocik campingowy, rozbity w trawie pod rozlozystym debem. Wolno wjechali w szeroka aleje. Sara nacisnela klakson i nie zdejmujac z niego palca zajechala, trabiac, az pod sam dom.

– Zawsze tak robie! – zawolala. Oczy jej swiecily radosnym, ciemnym blaskiem.

Вы читаете Powiem wam, jak zginal
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×