oznajmil: „Do licha, mam ochote dac ci powazniejszy powod do zmartwien niz kilka starych wilkow”. Tylko jej sie zdawalo, ze ma taki zamiar. Nie pragnal jej. Na litosc boska nawet jej nie znal. Wyobrazala sobie te glupstwa poniewaz byla w szoku.

– Ucichly – zauwazyla.

– Ucichly?

– Wilki. Zachowuja sie cicho. Przestaly warczec. – Kiedy odstapil o krok i rozejrzal sie dookola odetchnela z ulga – Nie widze ich. Myslisz, ze odeszly?

– Nie, sa blisko. Ale zniknely z pola widzenia a to znaczy, ze postanowily zachowywac sie przyzwoicie. Co stawia mnie przed trudna decyzja – mruknal.

Znowu spojrzal na nia a ona poczula goraco, jakby cale jej cialo zmienilo sie w grzanke. To bzdury. Byla owinieta w dwie warstwy puchu, wiec dlatego bylo jej cieplo. Nie mialo to zadnego zwiazku z tym, jak na nia patrzyl.

– Jaka to trudna decyzja?

– Nie mam zamiaru zostawic cie samej – zapewnil natychmiast. – Mam samochod za tamtym wzgorkiem, mniej wiecej pol kilometra stad, ale bardzo by mi ulatwilo, gdybys zgodzila sie zostac tu ze mna jeszcze przez pare minut.

– Zostac z toba?

– Mam obowiazki – przyznal. – Kiedy uslyszalem, ze wilki podnosza raban, karmilem szczeniaki. Jest ich siedem, a dwa pozostaly glodne. Chwile potrwa, nim odwioze cie do domu i wroce tutaj. Byloby latwiej, gdybym skonczyl robote od razu. Ale nie wiem, jak bardzo jestes przestraszona…

Mogla mu powiedziec, jak jest przerazona i roztrzesiona. Kochala koty, uwielbiala sznaucery, ale to spotkanie z wilkami wyleczylo ja z pragnienia, by kiedykolwiek w zyciu znalezc sie jeszcze raz blisko tych zwierzat.

Ale do licha. Przeciez on ja uratowal. I to dwukrotnie. Wspomnial o szczeniakach, ale nie skojarzyla, ze ma z nimi cos wspolnego. Wdziecznosc obciazala jej sumienie. Zreszta co znaczy jeszcze kilka minut grozy?

– Nie chodzi o to, ze jestem przestraszona – zapewnila go i odchrzaknela. Potworne klamstwo niemal utknelo jej w gardle. – Ale to ty powinienes sie gdzies schowac. Przeziebisz sie.

Mial na sobie tylko szary sweter z grubej, szorstkiej welny, praktyczny i dostatecznie cieply, by wyskoczyc w nim na chwile z domu, ktory nie wystarczal jednak do pracy w takiej temperaturze.

– Jest mi zimno – przyznal – ale szczeniaki sa jeszcze bardzo male. Tak mlode, ze ich przezycie wciaz jest bardzo problematyczne.

– A wiec to wazne, czy zostana nakarmione akurat teraz?

Raz jeszcze nabrala tchu. Dzieci to dzieci. Przeciez nie moze byc odpowiedzialna za los glodnych malenstw. Tylko zadala pytanie. Nie powiedziala: „Tak, chetnie zostane z toba i jeszcze przez pare godzin bede ryzykowac zycie”. A jednak na ten wygloszony z wahaniem komentarz Steve zareagowal piekielnie wyzywajacym usmiechem.

– Moglem sie domyslic, ze sie zgodzisz. Mozliwe, ze zbytnio kusimy los, ale nie przewiduje klopotow. Bialy Wilk by sie nie wycofal, gdyby nie podjal decyzji w twojej sprawie. Teraz zalatwimy wszystko powoli i spokojnie. Widzialas kiedys male wilki?

Nie, nigdy nie widziala ani nie planowala ogladac wilczych szczeniat. Przez dwie cudowne sekundy pelna byla podziwu dla wlasnej odwagi, ale to uczucie nie trwalo dlugo. Steve mylil sie. Nie miala ani krzty odwagi. Po prostu nigdy nie umiala odmawiac. Ta wada charakteru znacznie sie przyczynila do jej minionych wpadek.

Nigdy jednak nie wpadla tak jak teraz. Steve wzial ja za reke i zanim zdazyla nerwowo odetchnac, szli juz przez biala sniezna doline. Wspieli sie na grzbiet, omineli kepe bialych sosen i zeszli w dol. Swiezy snieg byl puszysty, lecz pod spodem lezala warstwa lodu. Mary Ellen szla niepewnie w narciarskich butach, a on z pewnoscia marzl w samym swetrze, lecz ani razu nie wykonal szybszego ruchu. I nie puscil jej reki. Grube rekawice chronily przed bezposrednim kontaktem, ale ten mocny uscisk budzil wrazenie polaczenia ze zrodlem energii. Ten mezczyzna nie pozwoli jej upasc.

Mowil do niej bez przerwy spokojnym barytonem. Rozmowa jest konieczna, wyjasnil. Wilki maja doskonaly sluch. Rozmowa sprawiala ze wiedzialy, gdzie sie znajduje, kim jest, a spokojny ton glosu swiadczyl, ze nie chce im zrobic krzywdy. Wilki sa z natury nerwowe, maja do tego powody.

Steve nie mowil o niczym procz wilkow. Mary Ellen zastanawiala sie, czy wie, jak wiele przy okazji mowi o sobie.

Wyspa Royale, jak jej powiedzial, lezy niecale piecdziesiat kilometrow od brzegu Jeziora Gornego. Od lat piecdziesiatych byla jednym z niewielu miejsc, gdzie objeto ochrona zagrozony gatunek szarego wilka. Jednak kilka lat temu zwierzeta zaczely wymierac. Ich liczba spadla z piecdziesieciu do jedenastu. Nikt nie byl w stanie podac przyczyny. Wilki mialy dosc jedzenia zimy byly lagodne i zadna choroba nie przyczynila sie do ich wymierania. Po prostu nie rozmnazaly sie. Przyczyna tego byly problemy natury genetycznej. Trzy ocalale stada za czesto krzyzowaly sie ze soba. Jesli wilki mialy przezyc, potrzebowaly nowych genow.

– Dlatego dwa lata temu sprowadzilem Bialego Wilka. Pochodzi z Alaski, gdzie wtedy pracowalem. Przewiozlem go wraz z najlepsza panienka i jeszcze dwoma samcami ze stada.

Zostawilem je na wyspie. Radzily sobie swietnie. Laczyly sie i rozmnazaly i wszystko szlo znakomicie az do tej zimy. Normalnie lodowate wody Jeziora Gornego tworzyly niepokonana bariere miedzy wyspa a polwyspem. Ale pas wody zamarzal, gdy zima byla tak ostra, jak w tym roku. Te glupie zwierzaki przeszly po lodzie. Wbily sobie do lbow, ze chca zamieszkac po tej stronie. Ani sladu mozgu w tych ich tepych glowach.

Trudno bylo Mary Ellen myslec o wilkach w kategoriach takich jak „gluptasy”, ale Steve wyraznie nie mial z tym problemow.

– Nikt ich tu nie chce. Nikt nigdy nie lubil wilkow. Kazdy chetnie wyslucha o nich romantycznej historii, takiej jak z powiesci Jacka Londona albo z filmow Walta Disneya ale kiedy znajdzie sie w poblizu ktoregos z nich, natychmiast zmienia opinie. Ludzie zawsze bali sie wilkow, zadne prawo nigdy nie chronilo tych zwierzat przed polowaniem. Trzeba zabrac je z powrotem na wyspe, po czesci dlatego, ze caly gatunek nie przetrwa bez swiezej krwi, a po czesci ze wzgledu na fakt, ze tutaj ich szansa na przezycie jest raczej znikoma. Po to sie tu zjawilem, by przewiezc stado z powrotem na wyspe. Tyle ze trafilem na maly problem, ktorego sie nie spodziewalem.

– Problem?

Mary Ellen nie mogla sobie wyobrazic, co ten mezczyzna uznawal za maly problem. Mowil o schwytaniu wilkow i przewiezieniu ich na wyspe, jakby to byla normalna praca.

– Pare dni temu zostala zastrzelona samica Bialego Wilka. A dziesiec dni wczesniej oszczenila sie.

– Ktos zabil matke?

Glos miala cichy. Jeszcze przed chwila sama laknela krwi tych zwierzat, chciala, by Steve uzyl strzelby i zabil je wszystkie. Ten bialy olbrzym i jego stado przerazily ja. I nadal przerazaly. Ale wtedy nie sadzila ze wilki sa tak wrazliwe. Nie wyobrazala sobie mlodej matki, sciganej, ktora zostawia bezradne, nowo narodzone dzieci.

– Moglam sie domyslic, ze cos zlego spotkalo ich matke. Przeciez nie musialbys ich dokarmiac, gdyby matka zyla.

– Normalnie, jesli umiera karmiaca wilczyca, inna samica ze stada przejmuje jej obowiazki. Przywiazuje sie do szczeniakow i zaczyna wytwarzac mleko. Tyle ze tam zostala juz tylko jedna samica. Nie jest mloda i nic z tego nie wyszlo. Dlatego karmie je mieszanka piec razy dziennie. Niestety, sa za mlode i za slabe, by je teraz przenosic. A reszta stada tez nie chce odejsc. Nie bez tych malych. Czlowiek nie jest w stanie pojac wilczej lojalnosci. Wilk poswieci zycie, by chronic tych, ktorych kocha. Ten instynkt jest u nich tak silny, jak potrzeba jedzenia czy oddychania.

Steve chwycil za ramie dziewczyne, kiedy potknela sie na sliskim poboczu. Spojrzala na niego. Twarz mial zaczerwieniona z zimna, choc wydawalo sie, ze jest odporny na mroz. Puscil ja zaraz, ale ochronil przed upadkiem tak odruchowo, jak wilki, o ktorych opowiadal. Przywiazanie do tych zwierzat nie bylo przypadkowe. Wydawal sie byc do nich podobny. Samotny wilk. Czlowiek ceniacy lojalnosc, ktory chetnie poswiecal sie dla tych, na ktorych mu zalezalo. Najwyrazniej swiadomie wybral taka prace i styl zycia.

– A wiec? – spytala. – Ile czasu wymaga rozwiazanie tego problemu?

– Przynajmniej miesiaca moze wiecej, zanim szczeniaki beda na tyle silne, by je przewiezc. Wszystko to jest troche ryzykowne. Ktos moglby powiedziec, ze nie warto trzymac ich razem. Moglbym je oddac do jakiegos zoo. Bez problemu znajde ludzi, ktorzy sie nimi zaopiekuja. Ale jesli teraz oddziele je od stada, nigdy nie beda mogly wrocic na swobode. Ucza sie od doroslych. Starsi pokazuja im, jak przezyc w lesie, a tego czlowiek nie potrafi. Nie wiadomo, czy utrzymam je przy zyciu tak dlugo. W czwartek odbedzie sie w miasteczku wiec. Wiem, ze chca

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×