Dopiero duzo pozniej dowiedziala sie o wszystkich sprawkach, ktore matka mu wybaczala, o wszystkich przysiegach milosci i obietnicach wiernosci, ktorym raz po raz ufala, by w koncu, po jego kolejnym milosnym wybryku, uznac, ze przekroczyl juz miare.

Matka pracowala w tym czasie w niepelnym wymiarze godzin w Zakladach Pillingera – fabryce artystycznych wyrobow z ceramiki. Obie przezyly ciezki okres oczekiwania na nalezne alimenty, zanim rzeczywistosc potwierdzila podejrzenia, ze ojciec nigdy ich nie wysle. Latami, z najwyzszym trudem, wiazaly koniec z koncem, walczac rozpaczliwie o to, by nie zalegac z rachunkami, co nie zawsze im sie udawalo. Byly w dlugach, gdy Ann Talbot zdolala wreszcie otrzymac pelny etat u Pillingera i dzieki temu splacila w koncu naleznosci.

Sprawy z wolna zaczely przybierac pomyslniejszy obrot. W jakis czas potem matka przedstawila ja swojemu pracodawcy, Samuelowi Pillingerowi, ktory byl wdowcem, a niebawem zapytala, czy corka potrafilaby go uznac za przybranego ojca.

– Chcesz za niego wyjsc? – spytala Elyn, szeroko otwierajac oczy. Miala wowczas pietnascie lat i bardzo romantyczny obraz swiata. – Ty go kochasz?

– Znam juz cene milosci. Pillinger to najlepsza oferta, jaka mi sie trafia, i czas najwyzszy, zebym z niej skorzystala.

Elyn nie winila matki o to, ze od czasu, gdy ze lzami wzruszenia w oczach zawierala pierwsze malzenstwo, serce jej stwardnialo. Opanowala sie i powiedziala:

– Chce zebys byla szczesliwa.

– Bede – stanowczo oswiadczyla jej matka.

W miesiac pozniej Ann poslubila swego pracodawce i wraz z Elyn przeprowadzila sie z wynajmowanego mieszkania do wielkiego, pieknego, starego domu, w ktorym Samuel Pillinger mieszkal ze swoim pietnastoletnim synem i siedemnastoletnia corka, a takze z gospodynia, pania Munslow.

Nowa pani Pillinger przestala pracowac, nie widziala jednak powodow, by rezygnowac z uslug Madge Munslow, totez wkrotce zycie w Grange ulozylo sie przyjemnie i wygodnie.

Elyn polubila zarowno swoja przyrodnia siostre, Loraine, jak i przyrodniego brata, Guya. Darzyla rowniez sympatia pania Munslow. Najwiecej czasu spedzala jednak w towarzystwie Guya, ktory byl spokojnym, niesmialym chlopcem. Loraine natomiast przedkladala meskie towarzystwo nad pare pietnastolatkow.

W ciagu tego roku Elyn przywiazala sie do swojej nowej rodziny. Jej ojczym okazal sie porzadnym czlowiekiem, ktory niewiele mowil, wierzyl w uczciwa prace i, ku wielkiej uldze Elyn, byl wierny zonie.

Stosunek Samuela do pracy nie wplywal wszakze na jego stosunek do Loraine, ktora wyraznie faworyzowal i ktora potrafila okrecic go sobie wokol malego palca. W wieku szesnastu lat Loraine uznala, ze ma juz dosc szkoly, wiec ja porzucila. Oswiadczyla rowniez, ze nie zamierza pracowac ani robic kariery zawodowej, i – korzystajac z hojnych dotacji ojca – nie czynila w tym kierunku najmniejszych wysilkow.

W przypadku Guya i Elyn sprawy wygladaly nieco inaczej. Gdy w wieku szesnastu lat zaczeli zastanawiac sie nad swoim dalszym wyksztalceniem, Samuel Pillinger uznal, ze czas najwyzszy, by przestali zajmowac sie zbedna edukacja i rozpoczeli praktyke w branzy ceramicznej.

– Mamy podjac prace w zakladach? – spytal Guy.

– Czemu nie? – odparl jego ojciec. – Pewnego dnia beda nalezec do ciebie i do Loraine. Elyn rowniez otrzyma swoja czesc – usmiechnal sie w jej strone. – A teraz radzilbym, zebyscie popracowali przez pewien czas na kazdym z oddzialow i…

Rozmowa ta miala miejsce szesc lat temu, przypomniala sobie Elyn, patrzac na zegarek. W tej samej chwili uswiadomila sobie, ze powinna wracac. Byc moze ojczym z matka wrocili juz do hotelu i probuja sie z nia polaczyc.

Byly to lata na ogol szczesliwe. Zarowno Guy, jak i ona, spedzili po szesc miesiecy na kazdym z oddzialow, poczawszy od szatni, poprzez odlewnie, pracownie modelowania, wypalania i dzial zdobnictwa. Oboje praktykowali rowniez w administracji przedsiebiorstwa. Elyn wykazala niezwykla pojetnosc w zakresie ksiegowosci i wlasnie w tej dziedzinie osiagala najlepsze rezultaty.

– Jestes nadzwyczajna! – wykrzyknal ojczym, gdy w krotkim czasie uzupelnila zaleglosci w poufnych zestawieniach rachunkowych. Od tamtej pory powierzyl jej nadzor nad wszystkimi tajnymi ogniwami zarzadzania, sklaniajac jednoczesnie do poznania kolejnych szczebli pracy w administracji. Sam natomiast zaczal spedzac wiekszosc czasu w swojej ukochanej pracowni projektowej, gdzie uczyl syna tego wszystkiego, co umial.

Stopniowo, rok po roku, w miare jak inni pracownicy odchodzili na emeryture lub zmieniali prace, dzieki pelnemu ofiarnosci wysilkowi, Elyn dotarla do szczytu kariery administracyjnej.

Pewnego ranka uswiadomila sobie z zaskoczeniem, ze w wieku dwudziestu jeden lat skupia w swoich rekach wszystkie ogniwa administracyjne firmy.

Dzis wchodzila na teren Zakladow Pillingera ze swiadomoscia, ze jesli jej wyliczenia sa sluszne, to lada chwila nie bedzie miala juz czym zarzadzac.

Zrezygnowala z poszukiwan Guya. Rzadko pojawiala sie w pracowni projektowej, wzbudzilaby wiec zaciekawienie swa obecnoscia. A gdyby ktokolwiek podsluchal, ze Zaklady Huttona, ich glownego odbiorcy, oglaszaja bankructwo, ona sama zas gwaltownie poszukuje syna wlasciciela fumy, plotka jak ogien moglaby sie rozprzestrzenic od wydzialu do wydzialu, dajac poczatek szkodliwym spekulacjom.

Po powrocie do swego gabinetu od razu chwycila za sluchawke.

– Byly do mnie jakies telefony, Rachel? – spytala sekretarke.

– Nie, nikt nie dzwonil.

– Polacz mnie z miastem – poprosila, jak gdyby wlasnie przypomniala sobie, ze ma gdzies zatelefonowac.

W minute pozniej pytala hotelowa telefonistke, czy panstwo Pillinger wrocili do hotelu.

– Chwileczke – odparl uprzejmy glos.

Elyn czekala. Trwalo to jakis czas. Dopiero na dzwiek glosu ojczyma, zdala sobie sprawe, ze jest bliska placzu.

– Sam, to ja, Elyn.

– Jak sie masz, kochanie. Wlasnie dostalem twoja wiadomosc. Masz szczescie, ze nas zlapalas. Wrocilismy tylko dlatego, ze twoja mama chce zmienic pantofelki i…

– Sam, posluchaj, to pilne – przerwala mu Elyn. Trudno bylo jej wykrzesac wspolczucie dla udreczonych zwiedzaniem stop rodzicielki.

– Co takiego?

Gleboko wciagnela powietrze i chod wiedziala, ze teraz nikt nie moze jej podsluchiwac, zakomunikowala krotko:

– Rano dzwonil do mnie Keith Ipsley… – Przerwala, by ponownie zaczerpnac powietrza. – Hutton zwija interes.

– To znaczy, ze bankrutuje?

– Tak – odparla najspokojniej, jak umiala.

– Ale… przeciez oczekujemy od nich czeku! Wielkie nieba! Sa nam winni tysiace funtow!

– Wiem. Natychmiast tam zatelefonowalam. Niestety, Sam – ciagnela niechetnie – weszli juz likwidatorzy. Bedziemy mieli szczescie, jesli dostaniemy choc dziesiec pensow z kazdego funta, ktory nam sie nalezy, i jeden Bog wie, kiedy to nastapi.

Pare sekund milczal.

– Zaraz wracamy do domu – powiedzial glosem pozbawionym wyrazu. – Chcesz rozmawiac z Ann? – spytal.

– Nie, teraz nie – odparla lagodnie Elyn. Pozegnala sie i odlozyla sluchawke.

Przy calej milosci do matki nie mogla sie zdobyc na czcza gadanine. Sprawy w Bovington przedstawialy sie zbyt powaznie.

Przez nastepnych kilka godzin Elyn usilowala zajac sie praca, ale pytanie, jak bankructwo Huttona wplynie na losy ich fumy, nie dawalo jej spokoju. Czesc naleznej im sumy mieli otrzymac jeszcze w tym tygodniu i byly to pieniadze pilnie potrzebne. Dyrektor administracyjny Zakladow Huttona, Keith Ipsley, czul sie osobiscie odpowiedzialny za to, ze nie moze zwrocic dlugu, i mial przynajmniej tyle przyzwoitosci, by poinformowac ja o tym.

Trudno bylo go obwiniac za bankructwo firmy. Podobnie jak inni pracownicy Zakladow Huttona, znalazl sie na bruku, choc do wczoraj zarzadzal ta renomowana firma.

Вы читаете Intruz z Werony
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×